trwa inicjalizacja, prosze czekac...

niedziela, 10 maja 2015

ROZDZIAŁ 25

No nareszcie! :D Haha mogłam go dawno opublikować no ale ... chęci brak do przepisania na kompa xd a więc na wstępie kilka wyjaśnień ...
~~ Po pierwsze: wiem, brak mi dużej wiedzy, jesli chodzi o Marvela. No ale cóż, stworzyłam jakby własną opowieśc z udziałem bohaterów Marvela, pozmieniałam ich historie, a jeszcze jak się wczoraj dowiedziałam że Hawkeye ma żone i 3 dzieci to mi się wszystko pochrzaniło. No ale to mój blog i ja jestem "panią" tego co tu się dzieje. I, z całym szacunkiem ,nie będą mi tu gówniary naskakiwac na snapie o 1 w nocy ;)
~~ Po drugie: wyciągnełam swojego wczoraj na film Avengersów. Mega! przez duże M! Trochu jednak mi się namieszało, jesli chodzi o bliżniakow, ponieważ mają trochu inną historie no ale ... scenarzysci robią to samo co ja xd
~~ Także ... miłego czytania! :)


-26 26- mruczałam pod nosem, szukając uważnie pokoju po całej siedzibie.
-Mam pytanie- zaczął Clint, jednak nie dałam mu dokończyć.
-Ale ja nie mam odpowiedzi- mruknęłam zła- mówiłam ci „tajne przez poufne”- rozglądałam się dookoła gdy zrozumiałam że chyba zabłądziłam.
-Twoja orientacja w terenie mnie zaskakuje- uraczył mnie swoim uroczym komentarzem Barton- A bardziej to że jesteś lampartem i nie powinnaś mieć z tym problemu-.
-Clint ucisz się jeśli nie chcesz żeby strzała wychodziła ci z tyłka- warknęłam gdy spostrzegłam jakieś drzwi- 214?! Gdzieśmy wyszli?!-
-Wiedziałem że skądś znam ten pisk- przy oknie dojrzałam Remiego opartego o ściane, który bacznie nas obserwował- O Clint! Ty w swojej siedzibie? Niemożliwe- zaśmiał się gdy ów wyśmiewany wywrócił oczami.
-No pięknie pięknie- pokiwałam głową- jak już twoja grupa jest zdziwiona że tu jesteś to ja dziękuje-
-Saturnina ma misje- zmienił szybko temat Różowy, jak zwykle w tym dniu- musimy znaleźć Kurta-
-Przecież masz pokój obok niego- zaśmial się Remy gdy zdziwiona podniosłam brew.
-Wiem, ale fajnie się wścieka- dodał Hawkeye gdy mi już opadły ręce. Sukinptak. Udusze go kiedyś.
-Clint, pokaż mi jego pokój zanim cię wypatrosze- warknęłam przez zęby.
-Skoro mnie wypatroszysz jeśli ci pokaże jego pokój to ja podziękuje. Nie chce umierać- odparł mi gdy już wychodziłam z siebie. Dosłownie.
-Dobra, ja ci pokaże- zlitował się nade mną Remy, widząc że nad moim tyłkiem wyrósł mi już ogon i mało brakowało a Sokole Oko byłby martwym ptakiem. A co mogło być gorsze od tego wszystkiego? To że musieliśmy wejść z kilkanaście pięter do góry … po chińsku numerują te piepszone drzwi. Ale to nie koniec wkurwiania mojej osoby … gdy tylko doczłapałam się do danego piętra, niedaleko mnie otwarły się drzwi … windy. Z niej wyszedł uchachany Barton, który patrzył na mnie z cwaniacką miną.
-Nie lepiej było windą?- spytał gdy nagle nabrałam sił, w mig zmieniłam się w Leopardesse i zaczęłam biedz w strone tego ochłapa. Prawie bym go dopadla, gdyby nie to że drzwi windy zamknęły się sekundę przede mną.
-Barton do cholery! Dopadne cię gnido!- krzyczałam gdy Remy stał obok i patrzył na całą akcje.
-Podpadłaś mu?- spytał po chwili.
-Dekiel się mści bo nie wie po co mi Kurt … Bannerowi znaczy- przemieniłam się znowu i machnęłam zrezygnowana ręką.
-No ba że się mści, wkońcu był w Mścicielach- sprostował Remy gdy już miałam wyjebane na każdy ich żart- Banner wcale nie chce Kurta, prawda?- spytał mnie gdy przemilczałam jego docinki- prawda?- ponowił pytanie, przyglądając się moim poczynanią.
-Chce mieć z głowy pana Pierzastego, dlatego tu jestem- odparłam po czym zapukałam do drzwi …
~~~~~~~~~~ 
-Proszę- mruknął Banner gdy ktoś zapukał do jego drzwi.
-Mogę?- wychyliła głowe dziewczyna, patrząc na zapracowanego mutanta.
-Słucham- oderwał wzrok od monitora, próbując zachować pogodną twarz. Dziewczyna zamknęła drzwi po czym zwinnym krokiem podeszła do niego.
-Kapitan prosił byś przeglądnął te papiery- położyła mu je na biurku- cały spis poszukiwań i postępów- wytłumaczyła mu gdy ten kiwnął głową.
-Rozumiem- przejął papiery w swoje ręce- a czemu ty tego nie zrobisz, skoro jesteś prawą ręką Kapitana?- spytał zadziornie.
-Proszę?- podniosła brew, zdziwiona.
-Lana nie rób ze mnie debila- zaczął, ściągając sobie okulary- owinełaś go sobie wokół palca jak mało kogo. Czego ty od niego chcesz?- spytał się gdy dziewczyna cicho się zaśmiała.
-Oj Bruce, zrób sobie przerwę. Mózg ci już paruje- pokręciła głową, słysząc to co mówi- prześpij się. Na pewno ci przejdzie- odmieniła mu uśmiechem po czym wyszła. Bruce zaś westchnął głęboko po czym oparł głowe o własne ręce.
-Powinni mi dać podwyżkę- mruknął po czym zaczął przeglądać papiery, które przyniosła mu Lana. Chwile póżniej …
-Bruce, jestem! Cieszysz się?- kuknełam zza drzwi, gdy on jak siedział tak siedzi. Ze spokojem podniósł oczy jednak ,widząc że to ja ,westchnął.
-Nie dacie mi dziś pracować- mruknął ściągając okulary i dając je na bok.
-Wiesz, jak nie chcesz to nie- powoli zaczęłam się wycofywać gdy szybko mnie zatrzymał.
-Oj nie ma mowy młoda damo- aż wstał z tego wrażenia po czym zaprosił mnie do środka. Jednym ruchem otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam mojego przybysza.
-Kurt Vagner?- spytał zdziwiony- po co ci … o Kurt! Witaj! Właśnie ciebie chciałem!- zmienił szybko zdanie, widząc zjawiającego się za mną Różowego.
-Witam cię majne freund. Do czego ci jestem potrzebny?- spytał Kurt, plus minus wtajemniczony w całe to „zamieszanie”.
-Eahm- zaczął Bruce, patrząc od czasu do czasu na Pierzastego- musisz mi pomóc nad jednym eksperymentem- próbował coś wymyślić na poczekanie- to skomplikowane. Wytłumacze ci wszystko dokładnie sam na sam- powiedział gdy Clint dalej stał jak gdyby nigdy nic i przyglądał się sprawie-sam na sam- prawie że przeliterował ostatnie słowa gdy, dopiero wtedy, coś tam mu zaświtało w tym kukułczym gniazdku.
-A, mam iść?- ocknął się nagle Barton, gdy Bruce zrobił taka mine ala „nie wyganiam cię ale won”- To pójde sobie- zrobił kilka kroków do tyłu po czym popatrzył na mnie- a ta Satelita?-
-Satelita zostanie jako pomoc- jak ja kocham jak przekręcają moje imie …”Planeta, Saturn, Neptun, Uran, Satelita”. Kosmos normalnie!.
-Ona się do czegoś przydaje?- chamsko Różowy, chamsko.
-Hawkeye fruń do ciepłych krajów zanim ja cię tam wykopie- warknęłam gdy on tylko się zaśmiał, zasalutował i wreszcie wyszedł.
-No dobra, dość tego cyrku. Słucham twojego wspaniałego pomysłu- ubrał okulary Bruce, wpatrując się we mnie i krzyżując ręce na piersi.
-Chwila- wtrącił się Kurt- to nie jestem potrzebny Brucowi?- spytał zmieszany Kurt z tym swoim niemieckim akcentem a Bannerowi opadły już ręce.
-No co! Mógł się nie zgodzić więc wolałam zwalić wszystko na ciebie- broniłam się gdy nasz naukowiec powoli zmieniał kolor ciała na jasno zielony- odkupiłam ci cały barek, zlituj się!- krzyknęłam gdy ten szybko nabrał oddechu.
-No dobra- wypuścił powietrze ze spokojem- do rzeczy-
-A więc- zaczęłam- chyba wiecie jaki ostatnio Różowy zrobil się wkurzający- odparłam gdy ci chyba niezbyt ogarnęli o co mi chodzi- biorac nawet przykład z przedstawienia które odbyło się przed chwilą. Eeh w skrócie Bartona mam po wyżej ogona!-
-Szczerze to nawet Angel wkurza się że Clint prawie że zamieszkał u was- potwierdził to Kurt, gdy ja uradowana popatrzyłam na Bruce’a.
-Nie rozumiem co ja mam z tym wspólnego- zdjął szybko uśmiech z mojej twarzy.
-W sumie ty się tak nawinąłeś- próbowałam wybrnąć ale nie chciałam żeby znowu się zdenerwował- krótko mówiąc: chce żeby Scott i Eveline byli razem, żeby wkońcu Clint dał nam spokój- powiedziałam na jednym oddechu, gdy nagle zapadla w pokoju głucha cisza. Banner powoli usiadł, zaczął rozmyślać oraz podpierać rękami po czym odezwał się jako pierwszy.
-I co ja mam do tego? A tym bardziej Kurt?-
-No bo … z tego co wiem to Kurt i Eveline razem byli więzieni, gdy przy nich eksperymentowano, a nasza blondi właśnie od niego wzięła moc teleportacji- próbowałam myśleć logicznie- a że to ona jest w sumie zła na Scotta to myśle że byłoby jakieś powiązanie między nimi- tak Saturn, mieszaj dalej. Oby dwoje byli zdziwieni moim tokiem myślenia, nie wiem czy dlatego że był taki bez sensu czy taki błyskotliwy, w co wątpie.
- … kto ci poddał taki pomysł?- spytał podejrzliwy Bruce, który coś bazgrolił po kartce.
-Jakoś sama na to wpadłam- wzruszyłam ramionami gdy okularnik najwyraźniej nie mógł wyjść z podziwu.
-Wiesz co Saturnina?- odparł po chwili namysły- chyba cię nie doceniałem-


New superhero!! --> Maderfaker