trwa inicjalizacja, prosze czekac...

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 35

~~ Powoli poprawiam się z frekwencją! 
~~ Iii jak tam samopoczucie pod koniec wakacji? (Powrót człowieka skurwiela)
~~ Był ktoś na Legionie Samobójców? No wiem że to z DC ale ciekawa jestem czy fajny film bo ide na niego w środe :D



-Bucky, tak?-
-Tak- kiwnął głową.
-A ja Logan- usiadł naprzeciwko niego w stołówce- ale pierwsze imiona mamy takie same- uśmiechnął się pogodnie- nie martw się tym czubkiem, o jednego mniej- machnął ręką.
-Próbujesz mnie pocieszyć?- spytał z lekkim uśmieszkiem.
-Nie- westchnął głęboko- mówie jak jest- na te słowa James nic nie odpowiedział- jak ci się podoba kompania?-
-Mogło być gorzej-
-Nikt cię tu nie chce zgładzić- sprostował- każdy z nas ma jakąś przeszłość za sobą: ja zabijałem na wojnie, Stark sprzedawał broń do zabijania, bo nią się raczej nie łaskocze, a Rider …-
- … oddał dusze diabłu- przysiadł się do nich obgadywany- dosiąde się skoro już o mnie mowa-
-Jak to jest oddać dusze diabłu?- spytał zaciekawiony Bucky.
-To coś ala puścić Starka do sektoru ETA- zaśmiał się pod nosem Johnny- oczywiście sektor ETA to ja- sprostował.
-Fascynujące- podparł głowe na swoich pięściach Rosomak- idz to opowiedz osobą które to interesuje-
-Tak się tylko lubimy drażnić- wywinął się Blaze. Barnes kiwnął głową po czym rozglądnął się po bazie. Obserwował każdy ruch wszystkich dookoła jednak był mile zaskoczony że nikt nie wskazywał na niego palcem, nie obgadywał. Po prostu każdy zajął się własnymi sprawami.
-A co z tą nową?- z myśli wybudziły go słowa Ridera- widzieliście jaką ma karoserie?-
-Heh podobno Kapitan widział- dodał Rosomak gdy nagle było słychać huk tłuczonych talerzy. Odwrócili się migiem w strone dochodzącego odgłosu gdy zobaczyli Lane, która upuściła wszystkie naczynia.
-Pomoge ci- podleciał do niej Rogers.
-Poradze sobie- odparła ze stoickim spokojem i z kamienną twarzą. Widać było że żywi do niego uraze. Pozbierała talerze i ogarneła podłoge zaś Kapitan stał i nie wiedział co robić.
-Ojojoj Lana jest zazdrosna- zanucił Johnny po czym zaczął wcinać bułeczke.
-Podobno w samolocie było gorąco- dodał ze śmiechem Wolverine.
-A ja myślałem że to baby plotkują- popatrzył na nich zdziwiony James.
-Tu jest wszystko do góry nogami Bakuś- poklepał go po ramieniu płomienisty.
-Co ta Lana tyle talerzy nosi?- mruknął do siebie Logan, widząc jak skończyła je zbierać z podłogi i wymienić na nowe.
-Zgadnij- kiwnął głową Rider na co Howlett pospiesznie wstał i podążył za nią- jak z procy-
wydudlił cały sok ze szklanki- o, chwała że przyszła z innej strony bo by się zagryzły-wskazał oczami na czerwoną, która akurat weszła na stołówke. Bucky szybko odnalazł ją wzrokiem i nie spuszczał z niej oczu- drapieżna, nie?-
-Bardzo- szepnął i ugryzł kanapke. Czerwona pokrzątała się troche przy jedzeniu po czym , wziąwszy coś do jedzenia, szukała miejsca.
-E! Migrena! Tutaj!- krzyknął Rider gdy James prawie udławił się ze śmiechu. Dziewczyna wywróciła oczami po czym podeszła do nich.
-Boki zrywać- usiadła na miejscu Logana.
-Do usług- skinął głową Johnny.
-Co tam jecie śmieszki?- popatrzyła na Barnesa który zakłopotany popatrzył najpierw na nią a potem na talerz- … też nie wiesz?-
-Raczej mi wygląda na kanapke z szynką, sałatą i chyba papryką- zaglądnął do środka.
-Przestańcie, wcale nie karmią nas tak źle- wtrącił się płomienisty- wole to niż jeść pustaki-
-Raczej nie zjadłbyś sam siebie- mruknął pod nosem James gdy czerwona ze śmiechu opluła Ridera. Wtedy i śmieszka ogarnął śmiech na co Czerwona przybiła z nim piątke.
- … już was nie lubie- wstał wkurzony Ghost Rider- zobaczymy się w nocy- pogroził im po czym wyszedł się oczyścić z jedzenia.
-No i przez ciebie się obraził- próbowała się ogarnąć Fran.
-Przeze mnie? To ty go oplułaś- podniósł ręce dalej rozbawiony.
-Widze że robisz sobie samych śmiertelnych wrogów- kiwneła głową na co uśmiech szybko zniknął z ust Jamesa.
-Taki już jestem- wzruszył ramionami.
-Dobra wymówka- kiwneła głową.
-Zejdziesz wkońcu ze mnie?-
-Przecież nawet na ciebie nie weszłam-
-Wiesz o co mi chodzi Fran- westchnął głęboko.
-To za rozpowiedzenie tej całej „Migreny”. Już każdy do mnie tak mówi- oburzyła się.
-Oj przepraszam, jesteś strasznie pokrzywdzona- wywrócił oczami.
-No tak, bardziej ty jesteś bo zabiłeś rodziców Starka-
-Dosyć, nie mam zamiaru tego słuchac- wstał gwałtownie po czym w mgnieniu oka wyszedł z jadalni. Fran, zdziwiona jego postepowaniem, została na miejscu i powoli kończyła swoje jedzenie.
-Coś mu znowu naopowiadała?- przysiadł się Kapitan i spytał ze stoickim spokojem.
-… przezywa mnie. Musiałam dać mu nauczke-
-I?-
-I wspomniałam o Starkach-
-Eeh Fran- pokiwał głową- to nie jest powód by uprzykrzać mu tak życie. Zrobił coś okropnego nie będąc sobą i będzie się to wlokło za nim już na zawsze. Nie musisz mu tego przypominać- po tych słowach Fran spuściła głowe- jesteś raczej dużą dziewczynką i sama powinnaś o tym wiedzieć- poklepał ją po plecach gdy ta kiwneła delikatnie głowa i odwróciła głowe w jego strone.
-Kapitanie, musisz tak mądrze mówić?- na te słową Rogers uśmiechnął się- ide go poszukać- wzieła głęboki wdech po czym wstała i poszła go szukać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ja mu dam karoserie- mruczała pod nosem Lana, niosąc kilka talerzy na tacy.
-Lana!- dogonił ją Logan po czym zagrodził jej droge, tak zeby przypadkiem nie uciekła- nie widziałas Saturniny?-
-Pewnie się gdzieś kręci po siedzibie- wzruszyła ramionami.
-Na pewno?- spytał podejrzliwy.
-No przecież ją znasz- uśmiechneła się- albo urządza sobie pogawędki z Bannerem, albo molestuje nową o nazwe farby, albo obczaja nowego-
-Banner pomaga w przeprowadzce Starkowi, nowa jest w jadalni a z nowym jadłem obiad. Gdzie ona jest- było słychać tą stanowczość w jego głosie.
-Logan o co ci chodzi?-
-Wiem że ją gdzies ukrywacie. Ty, Eveline i Ksenia. Gdzie ona jest. Będzie wkońcu musiała ze mną porozmawiać- po tych słowach Lana powoli chciała rozłożyć skrzydła, jednak Howlett szybko ją wyprzedził- użyj skrzydeł a nowa dobierze się do Kapitana-
-Co?- spytała zbulwersowana- czego chcesz?!-
-Błagam cię, każdy wie że kręcisz z Kapitanem. Gdzie jest Saturnina-
-Lana?- z pokoju wychyliła się blondyna- o, hej Logan. Nie widziałeś gdzieś Saturniny? Nie moge jej nigdzie znaleźć- rozglądała się po korytarzu.
-Nie ma jej u was?- spytał zdziwiony.
-Właśnie nie. O dzięki Lana że przyniosłaś mnie i Ksenii obiad- chwyciła za tace- zaniose tej biduli-
-Coś się stało Ksenii?- zdziwienia nie było końca.
-Nie no gorączke ma- kiwneła głową Lana- 39 stopni. Dlatego najwięcej jest zupek- Howlett dokładnie przeanalizował i jedną i drugą dziewczyne po czym wszedł do pokoju. Zastał w nim Ksenie leżącą w łóżku, przykrytą dwoma kocami, czerwoną jak burak i mokrą od potu.
-Kapitanie! Stanełabym na baczność ale nie mam siły …- jękneła ruda.
-To ja, Logan. Leż spokojnie- dał się przekonać. Wreszcie- nikt nic nie mówił że Ksenia ma gorączke. Wczoraj wyglądała na zdrową-
-I wtedy się załatwiła- kiwneła głową Eveline- latała sobie wieczorem lekko ubrana i o proszę-
-Może zawiadomić Thora?-
-Nie nie, damy sobie rade- uspokajała go Lana- poleży, popije zupki i jej się polepszy- usiadła koło niej, chwytając zupke.
-To … życze zdrowia Ksenia- uśmiechnął się do niej Logan.
-Dziękuje Cyklopie- jękneła gdy Howlett dziwnie się na nas popatrzył.
-Na mnie już pora- udał się do drzwi- jakbyście znalazły Saturnine to mnie zawiadomcie. Wiecie gdzie mnie szukać- po tych słowach pożegnał się i zamknął za sobą drzwi.
-Ksenia powiedz aa- zaczeła ją karmić Lana.
-Dajcie mi spokój i troche oddechu- zrzuciła z łóżka koce ruda- jak gorąco …-
-Dziewczyny!- spod łóżka wyturlałam się, pomiędzy bólem pleców a bólem całej reszty, … ja!- dziękuje wam-
-Ile jeszcze mamy to ciągnąć?- jękneła Eveline.
-To ja powinnam marudzić! To mnie daliście jako poszkodowaną!- burzyła się Ksenia.
-Ale to mnie szuka Logan!- otrzepałam się.
-Nie mozesz po prostu z nim o tym pogadać?- spytała Lana- bo dojdzie do tego że jeszcze wciśnie między mną a Kapitane tą nową czerwoną …-
-Język!- krzykneła Eveline.
-Śmieszne- wywróciła oczami Lady Dragon.
-Dajcie mi po prostu pozbierać myśli- usiadłam na łóżku koło rudej i zaczełam wcinać jej zupe.
- … to moje- wskazała na zupe- obśliniłam łyżeczke-
-Nie jesteś chora więc moge jeść- odparłam.
-Co chcesz zbierać?- podniosła brew blondyna.
-Za chwile będzie zęby z podłogi- przyglądała mi się z miną zabójcy nasza „chorowitka”.
-Ty nie masz czego zbierać! Gadasz o nim często, jak go widzisz to tak fajnie skacze ci oko a jak cię pocałował to …-
-Eveline przestań- jęknełam- jak mnie pocałował to nic takiego nie zrobiłam!-
-Podniosłaś noge- kiwneła głowa- a to znaczy że ci się podoba-
-… dacie mi zjeść bez chęci udławienia się?- 

wtorek, 2 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 34

~~ Żeby nie było że wstawiam rozdziały raz na miesiąc, albo rzadziej, postarałam sie i napisałam jeden teraz :) ~~ I jak wam mineła pierwsza połowa wakacji? (łeee Sylwia ty deklu!) nie martwcie się, pokutuj to teraz co dzień ... xd
~~ I jak myślicie, czy nowi przybysze zaadoptują się z nowym otoczeniem? 

-Mam takie pytanko- podniósł reke Johnny gdy już byliśmy w sali ćwiczeń- czy twój przyjaciel przy demostracji nas nie pozabija?- pyta się ten który tym bardziej nie umie kontrolowac swojej mocy …
-Udam że tego nie słyszałem- oznajmił ze spokojem Cap gdy nowy spuścił głowe. Widać że nie był dumny ze swojej przeszłości- Bucky- zwrócił się do przyjaciela który ukradkiem popatrzył na niego- opowiedz o sobie-
-Ktoś już to zrobił za mnie- wzruszył ramionami po czym pewniej podniósł głowe- wiecie już raczej że zabiłem dużo ludzi no i nie czuje się z tym dobrze. Ale nie będe siebie ani bronić ani usprawiedliwiać. Wiem że robiłem to wbrew własnej woli i chce to naprawić- chwycił się za metalową ręke- to ustrojstwo zostało do mnie przyczepione po tym jak wyłowili mnie z rzeki. Jest metalowa i bardzo wytrzymała-
-Da się na niej smażyć jajecznice?- spytała nagle Fran.
-Nie-
-Eeh … to lipa- wzruszyła ramionami.
-Ale za to może rozkwasić komuś twarz- założył ręke na ręke cwaniacko.
-Co mi z rozkwaszenia? Z ludzkiej twarzy nie zrobie jajecznicy- broniła się czerwona gdy Bucky nie wiedział co powiedzieć.
-Moja krew! Piona!- aż podskoczyłam z tego wszystkiego, jednak …- ał ał-… przecież wszystko mnie boli.
-Nie szarżuj Planetoido bo nie mam zamiaru cię pózniej składać- mruknął do mnie Johnny gdy usłyszałam wark Wolverina- znaczy on nie ma zamiaru cię składać- wybronił się. W tym też momencie Bucky zaczął swoja prezentacje: na polu bitwy znalazło się kilka robotów. On zwinnie roztrzaskał każdego, który stanął mu na drodze. Na końcu roztrzaskał ściane, która stała na środku sali. My się wspinaliśmy na nią na ćwiczeniach … nie mówie że tego nie lubiłam ale ciesze się że już jej nie ma.
-Oczywiście nie zrobie nikomu z was krzywdy, puki ktoś nie wypowie kodu. Wtedy może być kłopot- sprecyzował Bucky gdy kapitan poklepał go po ramieniu.
-Nikt go już więcej razy nie wymówi, nie martw się- uspokajał go.
-Migrena, twoja kolej- wskazał na czerwoną Zimowy Żołnierz gdy ta zmierzyła go wzrokiem.
-Migrene to ty zaraz możesz mieć- warkneła- siema! To znowu ja, Fran, nie żadna Migrena. To że TARCZA nie potrafi napisać nazwiska poprawnie to już ich sprawa …- chwyciła za broń- w każdym bądz razie otóż i moje małe cacuszka. To co trzymam w ręce to mój ulubiony sprzęcior MSBS zwany Torpeda- przejechała po nim palcem- moja najstarsza broń, która załatwiła wiele łotrzych tyłeczków- pomajtała brwiami po czym wskazała na reszte- mój M416 zwany Lucyfer, mój P90 zwany Destroy, MP5k zwany Shogun, Mini-Uzi zwany … w sumie został dalej Mini-Uzi- po czy wskazała na swój mniejszy składzik- a tu są te mniejszego kalibru czyli rewolwery, kilka granatów, małe pistolety- nie żeby co ale wszyscy wgapiali się w to przedstawienie jak debile. W życiu nigdy nie widziałam tyle sprzętu do rozwalania naraz. Pewnie nawet w TARCZY takiego składzika nie mają.
-Co za laska- szepnął Rider gdy roglądnełam się po sali. Oj chyba chłopczykom pociekła ślinka. Czyżby faktycznie konkurencja Lany? No tak .. ta załatwia ich wdziękiem a ta brońmi.
-Opowiedz im jakie masz moce- wtrącił się Ameryka.
-Spokojnie kapitanku, już opowiadam- uspokajała go czerwona po czym chwyciła za swoją „Torpede”- jak już mówiłam moja ksywka to Fuego czyli, logiczne, władam ogniem. Ale- podniosła palec- to nie jest zwykly ogień- przeładowała swoje cacuszko- zobaczcie- po czym wystrzeliła z niego w strone kukły. Nic nie byłoby w tym dziwnego gdyby nie to że broń się zapaliła przez co automatycznie i kula zajeła się płomieniem. Wyglądało to jakby Ghost Rider strzelał ze sprzętu- wiem że niby nic, bo reszta ma pewnie lepsze moce, ale niestety takie coś posiadam- zamachnela się swoją bronią- przy okazji potrafie unicestwić maszyne, dotykając jej i sprawić by ogień przenikł do niej i popalił jej obwody- cwana poza- tak jak to zrobiłam u Iron Mana-
-Nie będzie się gniewał skoro zabiera swoje dupsko z naszej siedziby- machnął ręką Logan.
-Tyle spokoju- mruknął Cyclop. Widze że Tony uzbierał sobie niezły fanclub.
-Spokój- próbował zapanować nad nami Ameryka- coś jeszcze Fran?-
-Eahm na razie wszystko- uśmiechneła się słodko po czym zeszła ze sceny. Widziałam ten wzok … zgadniecie kogo? No ba, jesteście najlepsi w zgadywanki. Lana z przeszywającym wzrokiem stała razem z nami i wpatrywała się w roześmianą czerwoną. Chyba dowiedziała się o jej wizycie u Kapitana „sam na sam”. A Lana, z tego co widze, to niezła petarda.
-Wow- szepnął Bucky powoli wychodząc z szoku- zaimponowałaś mi- obrócił się do czerwonej.
-Heh szkoda ze o tobie nie moge powiedzieć tego samego- zgasiła go gdy James tylko spuścił głowe. Mineła już osiemnasta na zegarkach gdy nasz sektorek zdąrzył się już zapoznac z nowo przypełzniętymi. Stark zabrał swoje paczuszki i ładnie odmaszerował do pobliskiego sektora Eta, który przyjął go z wielką … eahm radością?
-Serio chcesz się z tamtąd wynieść?- spytał go Hank, widząc jak Stark układa w laboratorium swoje kartony.
-Tak Hankuś, nie zdzierże obecności tego kryminalisty- warknął- Skoro Steve jest tak w niego wpatrzony to niech on grzebie mu w laboratorium-
-A co z Bannerem?-
-A co ma być? Nie tylko ze mną się tam przyjaźni- rozpakowywal dalej.
-Ale z tobą się najlepiej dogadywał-
-Ma tam Planetoide i swoją ukochaną Romanoff, czego chcieć więcej?- wzruszył ramionami.
-A co mamy zrobić z Clintem?- po tym pytaniu Stark przystanął z wypisanym pytajnikiem na twarzy- stwierdził że skoro ty się tu przeniosłeś to on może przenieść się tam-
-Taka niańka z niego?- zaśmiał się- kupcie mu zwierzaczka, może się nim zajmie-
-Przemyśl to Tony-
-Nie Hank, ja już postanowiłem- nieugięty skurczybyk. Na szczęście Ameryka nie zgodził się na zamiane Tony-Clint więc wszystko było po staremu. Plus minus …
-Bruce- kukneła przez drzwi Eveline.
-Oo wreszcie ktoś normalny- uśmiechnął się wołany- wchodź Barton- zaprosił ją do środka.
-Miło mi to słyszeć- uśmiechneła się- słuchaj, nie wiesz gdzie jest Saturnina? Od zebrania jej szukam i nie moge jej nigdzie znaleźć-
-Przecież ona ledwo chodzi- podniósł brew- daleko nie uciekła-
-Saturnina?- zza szafy wyszła czerwonowłosa, polerująca swojego Mini-Uzi- ta fioletowa?-
-Tak, widziałaś ją gdzieś?-
-Coś mi migło przed oczami- rozglądneła się po czym otworzyła jedną ze szafek- vuala!- no i mnie znalazła …
-Saturn co ty wyrabiasz?- wzruszyła rękami blondyna.
-I kiedy ty tu weszłaś?- pytał zdziwiony Bruce.
-A myślałam że kolorowe włosy trzymają się razem- warknełam na nową gdy ta niezrozumiale podniosła brew.
-Nie warcz na osobe która w danej chwili trzyma w ręku broń- kiwneła głową Fran gdy Eveline pomogła mi się wyczłapać ze szafy.
-Co się dzieje?- szepneła gdy zrobiłam skwaszoną mine- porozmawiamy w pokoju?- kiwnełam głową na tak- dobrze- po czym … zniknełyśmy!
-Co to za czary?- przystała w miejscu Fran, widząc że wyparowałyśmy jak kamfora.
-Nasza Eveline Barton bawi się w magika- uśmiechnął się Bruce gdy dziewczyna dalej roglądała się po pokoju. Międzyczasie …
-O, znalazłaś ją!- na mój widok w pokoju rozległ się krzyk Ksenii.
-Gdzie była- podparła się o ściane Lana, widząc jak powoli siadam na łóżku.
-Nie uwierzycie- zasmiała się blondi- w szafie- po tych słowach dziewczyny raczej nie zrozumiały powodu mojego czynu- Fran mi ją pomogła znależć-
-Uuh nawet nie wymawiaj tego imienia- mrukneła Lana, spuszczając głowe.
-Czuje zazdrość- zaśmiała się ruda.
-Ta żmija kręci się koło Kapitana!
-Ty też wsadzasz łapki nie tam gdzie trzeba- poruszałam brwiami na co obgadywana ciut się zarumieniła- rozprawiczyłaś stólatka, brawo!- zaczełam klaskać.
-A ty za to uciekasz przed około stótrzydziestolatkiem- cwana poza Lany i już uśmieszek zniknął z moich ust.
-Możecie mi powiedzieć co jest grane?- biedna Ksenia niewtajemniczona- jak przyszłyśmy do ciebie to Logan cię … całował?-
-Bez taki,dobra?!- oburzyłam się- robił mi oddychanie usta usta …-
-Na siedząco?- podniosła brew ruda.
-Nosz cholera!- i znowu się oburzyłam- pocałowałam go na korytarzu żeby ta hołota mogła przejść i złapać przestępce ale tak wyszło że pomyślał że coś do niego czuje i pocałował mnie po moim przebudzeniu! Jestem w dupie!- błagam, żeby nikt nie stał za drzwiami bo wydarłam się chyba na cały sektor.
-A tak szczerze Saturn- usiadła koło mnie Lana, spec od spraw sercowych- czujesz cos do niego?-
-Co ty mi tu za pytania zadajesz- mojego oburzenia nie było końca …
-Normalne. Powiedz tak czy nie, to nie jest takie trudne-
-A ty nie zadawaj mi głupich pytań, to nie jest takie trudne!- zmałpowalam ją gdy reszta raczej pojeła co moge czuć.
-Saturnina- przytuliła mnie Eveline- ty się zadłużyłaś w Loganie!-