trwa inicjalizacja, prosze czekac...

czwartek, 29 września 2016

ROZDZIAŁ 38

~ Panie i panowie szaleje! Ale nie przyzwyczajajcie się xd Za chwile na pewno mi przejdzie :D
~ I jak według was przebiegł mush up? Czy mash up. Nie,chyba jednak mush up. Jak sie podobają nowi "anty"bohaterowie?
~ Bez zbędnego glendu glendu, zapraszam zapraszam~!


-Boli?- spytał 
Australijczyk, przykładając mojej siostrze lód do oka.
-Mało razy dostałam w ryja?- zaśmiała się- no może nie chochelką …-
-Nie dziwie się że dostała taki napad wściekłości. Ja też bym się wściekł- ciut dalej stało grono pedagogiczne w którym Bruce wyraził swoją opinie.
-Gdzie jest teraz Saturnina?- spytał Kapitan.
-Nie wiem, gdzieś poszła- wzruszył ramionami Howlett- i raczej ja też się jej nie dziwie- popatrzył w strone „więźniów”- co jej siostra ma na twarzy?-
-To mi wygląda na gwiazde- Noł shit Sherlock. A raczej noł shit Banner.
-Kapitanie!- do pomieszczenia wpadł Cyklop.
-Tak?- odezwał się o jeden kapitan za dużo. Scott zdezorientowany patrzył to na jednego to na drugiego.
-Przymknij się. Taki z ciebie Kapitan jak ze mnie jednorożec- odpyskował mu Logan gdy Digger zirytowany kontynuował okładanie lodem oka Velvet.
-Ale żeby od razu jednorożec- mruknął.
-Nie podarują ci tego- zaśmiała się obolała.
-Widziałem Saturnine. Była jakaś … dziwna- Summers nadal spoglądał na przybyszów i na pluszaka, który był ustawiony na ławce przed celą, pomiędzy metalowymi gwiazdami i ostrymi boomerangami- potrzebuje wyjaśnień- chyba jego mózg tego nie ogarniał.
-Zwołaj wszystkich- odparł po chwili namysłu Kapitan- trzeba ich jakoś uprzedzić-
-A co z Saturniną?- spytał Logan, najwyraźniej martwiący się o mnie.
-Wyślij dziewczyny po nią- odparł mu gdy Howlett kiwnął głowa.
-Moge też po nią iść? Też jestem dziewczyną!- wtrąciła się Velvet.
-To przez ciebie ta cała farsa więc zostajesz tam gdzie jesteś- przybliżył się do krat Ameryka.
-Poczekaj Boomi- odsuneła lód po czym wstała i chwiejnym krokiem podeszła do krat- Kapitanku muszę z nią pogadać. Wypuść mnie, ja ją znajde, obgadamy wszystko i będzie okey!-
-Nie chce nic mówić ale jesteś poszukiwaną morderczynią w całych Stanach- odparł ze spokojem- nie wypuszcze cię-
-A jak przysięgne na paluszek?- podniosła mały palec na co Kapitan cicho się zaśmiał po czym wrócił do swojej zgraj- za grosz poczucia humoru- westchneła po czym wróciła na ławke.
-Nie ruszaj się- przyłożył jej znów lód ukochany pan żul … ekhem Digger.
-Dogadaliby się z Tonym- palnął po chwili Bruce, który najwyrażniej tęsknił za swoim starym przyjacielem. Gdy ci sterczeli w pomieszczeniu i rozmyślali nad tym co maja zrobić z przybyszami, ja poszłam wegetować z sześciopakiem do szafy. Oby mnie nikt nie szukał …
-Saturnina!- no szlag ...nie zdążyłam nawet wypić jednego piwa.
-Gdzie się mogła schować?- usłyszałam Lady Dragon gdy, na jednym oddechu, wyduldałam piwo do końca.
-Zaraz się przekonamy- dodała Eveline po czym ich głos ucichł. Uchyliłam lekko drzwiczki od szafy i spoglądałam w strone drzwi wejściowych. Czyżby coś kombinowały przy zamku? Raczej nie, bo cisza. Powoli otworzyłam drugie piwo gdy nagle przed szafą pojawiły się pani Wayet i pani Barton. Tak z dupy. Zawał na miejscu. I przy okazji …
-Ej! Oblałam się przez was piwem!- … koszulka do prania.
-Wyłaź z tamtąd- blondyna chwyciła moją ręke, próbując mnie podnieść.
-Możecie mi dać spokój?- warknełam jednak, po ich zgodnym „nie”, chwyciły mnie obie za grabie i podciągneły do góry- ale bluzke wypierzecie- mruknełam po czym chwyciłam za piwo.
-To jest ostatnie- oznajmiła Lana biorąc pozostałe- więcej nie pijesz cieciu-
-Przynajmniej wy się zlitujcie- jęknełam, widząc jak postawiły napój bogów daleko ode mnie.
-Mamy kilka pytań- poza ala kryminalni.
-Słucham cię Sherlocku- rozłożyłam się tym razem na kanapie chlipiąc sobie piwko.
-Czemu uderzyłaś własną siostre? I czemu w ogóle nam nie powiedziałaś że masz siostre?!- spytała bez krępacji Lana.
-Ja nie mam siostry- odparłam z zimną krwią, popijając dalej piwko i patrząc przed siebie.
-Mhm czyli uderzyłaś chochlą zupełnie ci obcą osobe?- podniosła brew Eveline.
-Sami wiecie że nie jestem normalna- zaczynają mnie wkurzać.
-Powoli- usiadła koło mnie Lana- wiesz że nam możesz powiedzieć wszystko, nie?- wytłumaczyła mi gdy z drugiej strony usiadła też blondi.
-Wiem- kiwnełam głową- ale nie chce- po czym wstałam, wziełam reszte piw i udałam się do drzwi- gdzie Ksenia?-
-U siebie ale …- nie dokończyła blondi kiedy machnełam ręką i poszłam. W międzyczasie u kłamczuszka …
-Pyszna ta zupka- zachwycała się nią ruda- świetnie gotujesz!-
-Tak na prawde to tutejsi ziemianie ją ugotowali- zaśmiał się blond włosy bóg- ale moja byłaby o wiele lepsza- podkreślił skromnie. Ruda zmarszczyła nosek i zaśmiała się, ucieszona że się nią tak bardzo opiekuje.
-Puk puk to ja- weszłam nie prosząc nawet o zgode- dobrze się bawicie?- widziałam ten zdziwiony wzrok Ksenii. Raczej nie myślała że będe zdolna do czegoś takiego- to fajnie bo to koniec zabawy. Ksenia, dość udawania. Pomogłaś mi już wystarczająco-
-Co? Jakie udawanie?- zmieszał się Thor.
-Zmierz jej gorączke a się przekonasz- wskazałam na rudą gdy ta, chyba zapominając że jest „chora” wypadła z łóżka i pognala w moją strone.
-A tobie co odbiło? Bo Logan się połapał to i mnie karzesz teraz?!- praktycznie słychać ją było na całym piętrze- bo Saturnina oczywiście jest na pierwszym miejscu! Jak się jej coś nie powiedzie to od razu karze za to wszystkich!-
-Ksenia …-
-Nie odzywaj się jak do ciebie mówie tylko słuchaj!- wskazała na mnie zła- to przez ciebie się w to wplątałam, nie pamiętasz już?-
-Tak Ksenia ale …-
-Ale co?! Ale co?!- już jej musiałam zatkać tego rozdartego ryja.
-Wyszłaś z łóżka i to tym bardziej cię zdradziło- popatrzyłam na nia ze znudzoną miną gdy Thor przyglądał się nam, pewnie z myślą że żyje w wariatkowie. Ruda pohamowała nerwy i, gdy chciała się odwrócić do swojego Boga Wszechświata, ten minął nas w drzwiach i wyszedł- jak ci ulży to możesz bić. Mi tak ulżyło- wzruszyłam ramionami po czym duldałam piwo dalej. Na szczęście skończyło się to tylko na dalszym darciu i trzaskaniu drzwiami. Dobra, sfochanych jest już dwójka- genialnie- kiwnełam głową przemieszczając się po korytarzu.
-Halliwell do mnie- musiał mnie zauważyć. Ten Kapitan ma bezszelestny chód.
-Jak Kapitan przesunie cele ze swojego gabinetu- mruknełam zniesmaczona.
-Będziesz i tak i tak musiała z nią porozmawiać- próbował jakoś do mnie dotrzeć- chce ci pomóc. Wiem że to nic fajnego spotkać osobe, na której ci zależy i wiedzieć że przeszła na ciemną strone mocy- rodem z Gwiezdych Wojen. Aż usłyszałam muzyczke puszczaną przy Dartcie Vaderze-ty masz lepiej bo przynajmniej twoja siostra nie chce cię zabić- a no tak. Bakuś jakoś nie był chętny do rozmowy na początku- tylko jej już nie bij- popatrzył na mnie z podniesioną brwią na co westchnełam- spróbuj chociaż- nie rób takich oczu bo Lana za chwile tu wpadnie i mnie posieka za to że się na ciebie patrze.
-Ale będziesz mnie trzymał- wskazałam na niego gdy on się tylko zaśmiał. Przed drzwiami wejściowymi wziełam głęboki wdech po czym weszłam do środka. Tak bardzo nie chciałam znów konfrontacji z tfu siostrą.
-Prawdziwy?- przy celi stała Fran, która bacznie przyglądała się mojej krwi z krwi.
-No jaha! Dotknij jak chcesz- uśmiechneła się brunetka po czym delikatnie chwyciła ręke czerwonej i położyła na swoim oku, tam gdzie miała narysowaną gwiazde. A przynajmniej tak myslałam …
-Ja nie moge … faktycznie prawdziwa!-
-Fran- staneliśmy przy celi.
-O Kapitanie!- odparła uradowana- ona ma prawdziwy tatuaż gwiazdy!- wskazała na jej twarz gdy zbladłam. Czarna gwiazda wytatuowana naokoło oka i na powiece. Czarna jak smoła. Na twarzy. Bolało pewnie jak cholera. Troche mnie zemdliło.
-Niewiarygodne- najwyraźniej nawet Ameryka był tym faktem bardzo zdziwiony- nie bolało?-
-Troche połaskotało- uśmiechneła się siora- prawie straciłam oko ale było warto- zaśmiała się gdy ja tylko pokiwalam głową z dezaprobatą.
-To może się odsune- zrobiła kilka kroków do tyłu czerwona gdy niechętnie podeszlam bliżej do celi. Velvet stała,opierając się o kraty a ten cały Digger siedział na ławeczce i obserwował sytuacje.
-Kim jest ten pajac?- pierwsze słowa które mi przyszły do głowy.
-Tylko nie pajac!- aż wstał.
-Pajac, żul, bezdomny. Mili jesteście- kiwneła głową gdy obgadywany podszedł do krat- ten cały Banner raczej opowiedział ci jego historie-
-Ogółem- taka groźna poza- a ty co o nim powiesz…- aż nabrałam głęboki wdech- … siostrzyczko?-
-A jednak się przyznajesz- chwyciła mnie delikatnie za ramie gdy wyszarpałam się z jej uścisku. Widać że miała nadzieje że tego nie zrobie- poznałam go gdy przenieśli mnie do więzienia- zamknełam oczy na te słowa- dopiero zaczełam! Weź nie przesadzaj!-
-Kontynuuj- opanowałam się w ostatniej chwili.
-No więc poznałam go w więzieniu. Był cele obok. Odgradzał nas wielki mur. Któregoś dnia rozmawialiśmy przez ściane, wkurzył mnie i … zrobiłam dziure w ścianie-
-Nie wkurzyłem cię!- od razu przystąpił do obrony.
-Te twoje teksty na podryw były cieńkie, weź przestań- zaśmiała się- nawet byś na to kwiatka nie poderwał-
-Nie przerywaj jej!- odezwała się nagle Fran, wsłuchana w historie- mów dalej o brutalna- aż się skłoniła.
-W psychiatryku mają mniej porąbanych ludzi- mruknełam do siebie.
-No i tak zaczeliśmy sobie rozmawiać. Wkońcu się widzielismy przez ten otwór. Bez skojarzeń- sprostowała.
-Właśnie Saturnina- popatrzył na mnie ukradkiem Kapitan gdy wzruszyłam rękami.
-W godzinach obiadu wypuszczali nas z celi. Mieliśmy kilka godzin na świeżym powietrzu. Tam często gadaliśmy ze sobą. Czasem ode mnie dostał …-
-Bo się ktoś czasem nie zna na żartach- szepnąl do niej Harkness.
-Okazało się że w gronie pilnujących nas znalazł się ukochany kuzyneczek-
-Który?- podniosłam brew i rozmyślałam jakie asy mam w rodzinie- Flag?-
-Bingo- pstrykneła palcami.
-Ten cały Flag zrobił ze mnie i z reszty bandy tak zwany „Legion Samobójców”. Ale to już inna historia- dodał Boomerang.
-Jakich głupot się nie robi z miłości- zaśmiała się Velvet.
-No właśnie- kiwnął głowa- ja z tobą uciekłem- założył ręke na ręke cwano.
-No jeszcze mi powiedz że ten owłosiony australijski włamywacz jest twoim chłopem to poprosze Fran zeby mnie zastrzeliła swoim najlepszym towarem- wskazałam na czerwoną, która nie wiedziała o co biega- no ten ...Shangai, Sha … Szaszłyk? No jak się nazywa ta twoja spluwa!?-
-Shogun matole!- poprawiła mnie gdy nie ogarnełam.
-To Shogun czy Matole?- na moją odpowiedz już machneła ręką- w każdym bądz razie nie uciekniesz od odpowiedzi-
-Nie załapałaś po słowach „ty też lubisz brodatych”?- wzruszyła ramionami siostra.
-Najwyrażniej nie lubi- kiwnął głową Digger.
-Albo lubi ale nie potrafi się przyznać- popatrzyli na siebie znacząco. Załamałam się. Są tu kilka godzin a już załapali że mam spiny z Loganem. Mistrzowie.
-A jak w ogóle uciekliście?- spytałam gdy Digger przewiesił swoją ręke na ramieniu Velvet- gdzie z tą łapą?-
-Big sister się jednak o mnie dalej troszczy- ucieszyła się- spokojnie, jest niegroźny- kiwneła głową- a uciekłam normanie- wskazała na swoje obandażowane dłonie- moje ręce potrafią rozwalić mur-
-A spód dłoni?- spytałam gdy powoli je podniosła- pamietam że bardzo łatwo potrafiłaś się skaleczyć-
-I dalej tak jest. Dlatego je zabandażowałam-
-Kazałem jej zabandażować- wtrącił się Harkness gdy siostra najwyraźniej szczęśliwa że się o nią tak troszczy, pocałowała go namiętnie.
-Nie wiem jak wy, ale ja zaraz zwróce napój bogów. I już nie będzie wyglądał tak samo …-

piątek, 23 września 2016

ROZDZIAL 37

~~ Yoł yoł! Dzisiaj będziemy dzielić przez zero! :D Haha xd Powiem tylko że byłam na Suicide Squad (az dwa razy ludzie ... ) i troche mi to padło na głowe ...
~~ Miałam rozdział wstawić wczoraj (w moje urodzinki) ale byłam cały dzień we Florencji i do tego się przeziębiłam więc już nie miałam siły.
~~ A jak tam szkoła? (Sylwia staph!)
~~ No to ... dzielimy! :D



-Przewiń …- dźwięk przewijania- jeszcze troche-
-Kapitanie to nic nie daje- odparł mu Banner- stoimi w tym samym miejscu. Nie ma tu żadnych nowych wskazówek-
-Steve- do pomieszczenia wszedł Bucky a zaraz za nim Fran.
-Widze że się jakoś dogadaliście- spojrzał na nich wołany.
-Opowiedział swoją historie a ja swoją. Jesteśmy kwita- kiwneła głową czerwona.
-Pomóc wam w czymś?- spytał James.
-Tak, przynieś nam jakiekolwiek dowody i wskazówki- odparł mu Bruce, dalej przyglądając się taśmie. Obydwoje podeszli do ekranów i z ciekawością zaczęli się im przyglądać.
-My tu jesteśmy nowi więc będzie ciężko- westchnął Bucky gdy Kapitan popatrzył na Bruce'a.
-Koniec na dziś przyjacielu- położył ręke na ramieniu Bannera- jutro się znów tym zajmiemy. Przez to przewijanie kręci mi się w głowie-
-”Barnes” „Banner” „Barton” … cóż za różnorodność- zaśmiała się Fran.
-Migrena daj im spokój, widzisz że są zmęczeni- uśmiechnął się do niej po czym pociągnął za ręke do wyjścia.
-Morena! Kiedy ten twój pusty łeb to pojmie!- krzyczała za nim gdy Bucky nawet nie reagował.
-Włącz alarm i idz spać. Należy ci się odpoczynek- powiedział Rogers do Bannera po czym wyszedł z pomieszczenia. W sektorze ALFA zapadła głucha cisza. Wszyscy już poszli spać. Nawet ja. Po godzinnym waleniu w drzwi Logana zrezygnowana wróciłam do pokoju. „Wróciłam” to delikatne słowo. Zaciągneli mnie tam bo sektor chciał spać a ja waliłam dość głośno. Spróbuje jutro. Za to Ksenia śpi sobie w najlepsze. Razem z Thorem, który nad nią czuwa. Ta to skorzystała nieźle. Obróciłam się na drugi bok wkurzona i aż usiadłam na łóżku. Warknełam kilka razy i próbowałam ułożyć sobie w głowie jakikolwiek plan działania. Nie moge tego tak zostawić!
-Musze mu to jakoś wytłumaczyć. Ale tak żeby chciał mnie słuchać- robiłam sobie już plany ala rzymianie, którzy podbijali ziemie, gdy z tego wszystkiego wyrwały mnie jakieś śmiechy dochodzące z zewnątrz. Jakim cudem słysze śmiechy z zewnątrz? Przecież wieżowiec jest wysoki …
-Jaki zajebisty widok!-
-Ale mają brudne okna- i śmiech. No raczej nikt nie myje okien na tak wysokim piętrze. Komu się chce?
-Śpią wszyscy? Hellouuu-
-Cii bo jeszcze jakieś alarmy się włączą- i znowu śmiechy. Ale te śmiechy nie były do końca trzeźwe.
-Alarmy sralarmy. Gwiazdeczka spenetruje tę dziurę!- to było ostatnie co usłyszałam gdyż rozległ się odgłos tłuczonego szkła i okropnie wyjącego alarmu. Zerwałam się na równe nogi i wypadłam na korytarz, tak jak reszta ludu.
-Co się znowu dzieje?!- krzyknął Cyklop, wypadając z pokoju- Saturnina coś znowu zrobiła?-
-Czemu do cholery ja?!- to niesprawiedliwe …- cały czas byłam w pokoju!- kiedy my się kłóciliśmy, z holu dobiegały trzaski tłuczonego szkła.
-Może pójdziemy sprawdzić zamiast się wykłócać- za Scottem pojawiła się Eveline, która migiem popchała go w strone dochodzącego hałasu. Wziełam głęboki wdech i pobiegłam za nimi. Drugi wdech, gdy zobaczyłam że Logan za mną idzie.
-Hahahaha no kociaczki, kto chce się zmierzyć z Gwiazdką?- w holu panoszyła się dziewczyna o czarnych poszarpanych do ramion włosach z jakimiś ostrymi narzędziami w rękach.
-Spokojnie, opuśćcie broń- w kapcioszkach, szlafroczku i bez okularów wpadł do holu Banner. Ledwo widział więc w sumie mniej się bał.
- O jaki fajny szlafroczek- zaśmiał się mężczyzna w płaszczu.
-Nie śmiej się, twój kucyk jest tak samo badziewiasty- odpyskowała mu brunetka.
-Ej!-
-Co się tu dzieje- razem z Kapitanem przywlokła się reszta, razem ze mną. I wtedy właśnie zdałam sobie sprawe że dzisiejszy dzień jest beznadziejny … w życiu mnie tak nie zamurowało.
-Bruce kto to jest?- spytał Kapitan gdy biedny Banner chodził prawie że na macanego.
-Nie wiem, nie widze wyraźnie- jęknął gdy Steve spróbował się do nich zbliżyć.
-Jaki kombinezonik- zaśmiała się- lateks? Wełna? Czy jakieś tutejsze badziewie?-
-Opuśćcie broń- podniósł ręce gdy dwójka przybyszów popatrzyła po sobie po czym wybuchli śmiechem.
-Są kompletnie pijani- stwierdził po chwili Cyklop, widząc jak ledwo trzymają się na nogach.
-Uh po czym zauważyłeś bystrzacho- zaśmiała się brunetka machając swoim ostrym narzędziem czyli pięcioramienną gwiazdą.
-Łapać ich i dać do celi- rzucił Ameryka gdy dziewczyna buchneła śmiechem.
-Słyszysz Boomi? Do celi!- oby dwoje pokładali się ze śmiechu po czym mężczyzna chwycil swoją broń i odganiał nią pozostałych.
-Uważaj Banner!- krzyknął Cyklop gdy Bruce stanął kapciem na rozbite szkło. Rozległ się pisk i oglądnęliśmy taniec wbitego szkła do nogi.
-Ręce do góry bo strzelam!- na ratunek przyszli nam Fran i Bucky którzy, z ich maszynerią, zaczeli w nich celować.
-No dobrze dobrze- podniosła ręce- nie znacie się na zabawie- w mig zostały im zabrane ostre narzędzia i gdy „pogromcy włamywaczy” odprowadzali ich do celi, dziewczyna w trakcie szarpaniny obróciła się w moją strone- nie wierze- wyszczerzyła się- Saturnina!- krzykneła a wszystkie oczy skierowały się w moją strone. Dosłownie. Nawet jak był tam jakiś pająk to w tym momencie na mnie patrzył.
-Idziemy!- z osłupienia wyrwał mnie krzyk Fran, która zaprowadziła nieproszonych gości do celi. Widać że byli szkoleni na żołnierzy. Gdy ci znikneli za horyzontem, stałam się głównym celem pytań. Nie odpowiadałam. Pff nawet nie słuchałam.
-Ide spać- wydukałam po czym wróciłam do swojego pokoju.
-Dajcie jej spokój- usłyszałam Kapitana- jutro się wyjaśni o co chodzi. Fran i Bucky zostają na nocnej zmianie i ich pilnują. Rano się zamienią. Ktoś chętny?- zabawny jesteś Rogers.
-Ja … moge- zatrzymałam się już oddalona od nich o kilkanaście metrów. I znów wszyscy wpatrzeni we mnie.
-To ja z nią- Logan? Ty? Ty ze mną? Serio? Po tym wszystkim? Dzisiaj jest dzień szoku. Pokiwałam głową jakbym strzepywała jakiegoś robala po czym poszłam spać. To zdarzenie wydawało mi się dziwnym snem. Tym snem który mi się śnił. Słyszałam swoje imię. Ktoś mnie zabierał. Jakaś dziewczyna do mnie krzyczała. Zamkneli mi drzwi przed nosem. Odjechali ze mną gdzieś. A ja dalej słyszałam ten głos.
-Saturnina wstawaj- ze snu wybudziło mnie pukanie do drzwi- mamy dyżur, pamiętasz?-
-Eahm …- otrzepałam się i zdałam sobie sprawe że to jednak nie był sen- cholera jasna- wyskoczyłam z łóżka, otworzyłam drzwi i czmychnęłam do łazienki by się przebrać. Logan nawet nie zdążył dobrze wejść gdy wściekła minęłam go w drzwiach.
-A ty co tak pędzisz?- krzyknął za mną.
-Po sprzęt!-odkrzyknełam mu po czym znalazłam się w stołówce- coś ciężkiego, coś ciężkiego …- rozglądałam się tak lecz nic takiego nie przykuło mojej uwagi. Chociaż …-przepraszam, jest mi to potrzebne- chwyciłam chochle po czym pognałam do wyznaczonego miejsca. Za mną szedł Logan który, widząc co mam w ręce, nie omieszkał zapytać.
-Na co ci ta chochla? Będziesz gotowała zupe?-
-Lepiej- nabrałam powietrza- narobie niezłego bigosu- pociągnełam mocno za klamke i weszłam. Gdy Logan znalazł się już po drugiej stronie, migiem zamknełam drzwi. Ale nie tak delikatnie. Trzasnęłam nimi z całej siły.
-Jezu!- ockneła się brunetka, która leżała na ławce w celi. Obok niej dochodził do siebie ten jej kolega w płaszczu.
-Saturnina- odparła zdziwiona Fran- tyle energii o poranku?-
-I chyba nawet za dużo- dodał Kapitan, który z Bannerem czegoś szukał na komputerze.
-Czy mogłabym wejść do celi?- spytałam udając spokojną. Każdego chyba to pytanie zaskoczyło.
-Wejść? Z tą chochlą?- brunetka ledwo siedziała na ławce. Na całym ciele miała pełno blizn a zwłaszcza na twarzy. Miała taką wielką kreche od lewej części czoła do prawego policzka. Na prawym oku miała namalowaną czarną gwiazde. Wyglądała jak panda.
-Po co chcesz tam wchodzić?- spytał zaciekawiony Kapitan.
-Chce pogadać- mój spokój powoli wysmykał się spod kontroli.
-Ale bez chochli- powoli włamywaczka się podniosła ale szybko usiadła- nope, to jeszcze nie ten czas-
-Gwiazdeczko co tak trzasneło?- przebudzał się powoli mężczyzna koło niej.
-Ale ty masz zapłon- zaśmiała się.
-Z jakiej paki ja mam się jeszcze pytać, to mój dyżur- wkurzyłam się. Jednym ruchem otworzyłam drzwi do celi i do niej weszłam.
-Co ona robi?- spytał Bucky, nie wiedząc co się dzieje. Brunetce udało się wstać i z wielkim uśmiechem podeszła do mnie.
-Saturnina, jak miło cię widzieć- pękłam. Rozmachnełam się chochlą przez co dostała nią w twarz. Upadła na ławke gdy ten żulowaty koleś migiem się podniósł i ją chwycił.
-Ej! Co ty robisz?!- krzyknął.
-Tobie tez się dostanie!- znów się rozmachnełam, jednak w ostatniej chwili chwycił mnie Logan.
-Dość tego! Co tu się dzieje?!- krzyknął Rosomak, wyrywając mi chochle z ręki.
-Chcesz wiedzieć co?- spytał cwano Bruce, gdy wziełam głęboki wdech, patrząc na tulącą się do mężczyzny brunetke- to cię oświecę- po czym wyświetlił na reszcie monitorów zdjęcie naszych przybyszów- poszukiwana za morderstwo 23 osób z zimną krwią, posługuje się ostrymi jak brzytwa metalowymi gwiazdami. Ma bardzo silne i twarde ręce, przez co uciekła z więzienia, rozbijając mur. Młoda nastoletnia kryminalistka Brutal Star aka-  powiększył napisy- Velvet Halliwell-
-Velvet?- podniosła brew Fran- jak papier toaletowy?-
-Halliwell?- szepnął Logan gdy mruknełam wywracając oczami.
-Moge ją już zabić?- podniosłam brew.
-Ty tez lubisz brodatych, siostrzyczko?- zaśmiała się brunetka gdy o mało nie pożarłam jej wzrokiem.
-A ten brodacz żulowaty to kto?- zmieniła szybko temat Fran.
-Ej! Tylko nie żulowaty!- oburzył się.
-Tego pierwszy raz widze. Australijczyk, znany z tego że okradł każdy bank w Australii przynajmniej jeden raz. Możliwe że jest alkoholikiem a jego fetyszem są pluszowe koniki pony- aż ze zdziwienia popatrzył na niego.
-Są słodkie- wzruszył ramionami troche skrępowany.
-Znany jako Kapitan Boomerang aka George „Digger” Harkness- po tych słowach zaczął się im przyglądać uważnie.
-No to … mamy dwóch Kapitanów- kiwneła głową Fran.
-I raczej jeden jest tylko prawdziwy- dodał Bucky gdy Logan, czując że się uspokoiłam, uwolnił mnie.
-Przynieść ci lodu?- spytał po chwili moją siostre.
-Nie spoko, jestem masochistką. Lubie jak mnie boli- kiwneła głową gdy z tego wszystkiego musiałam wyjść z celi.
-O czym my ostatnio rozmawialiśmy, hm?- popatrzył na nią Digger gdy ta westchneła po czym kiwneła głowa.
-Lód raz poprosze- odparła poddając się brunetka. Howlett powolnym krokiem wyszedł z celi po czym zamknął za sobą drzwi do celi. Nikt nic nie mówił. Każdy tylko patrzył po sobie.
-Pasuje porozmawiać z Saturniną- przerwał po chwili cisze Ameryka.
-Dajmy jej na razie spokój- odparł Logan po czym popatrzył w strone złapanych- ide po lód- mruknął po czym wyszedł z pomieszczenia.

~~ Mieszam bo lubie! Gdy Marvel i DC toczą wojne, ja ich łącze! (Ale jakby co Marvela i tak lubie bardziej <3 xd) Zapraszam do zapoznania się z nowymi bohaterami! ehem ... antybohaterami! xd :D --> new DC antyhero  (szaleje xd)

sobota, 17 września 2016

ROZDZIAŁ 36

~ Hej ho! Jak tam szkółka dzieciaczki? :P
~ Już się cieszyłam że się poprawiłam a tu znowu prawie miesiąc nic nie dodawałam ... ale dostałam takiej małej weny! I pomysła! 
~ Enjoy people!!


-Bucky! Bucks!- latała po całej siedzibie Czerwona wykrzykując imię Zimowego Żołnierza, który zdawał się wyparować jak kamfora.
-Kogo szukasz? Barnesa czy Królika Bugsa?- zatrzymał ją nagle Rider gdy ta pospiesznie rozglądała się dookoła.
-Bardzo śmieszne, widziałeś gdzieś tego pierwszego?- spytała, stąpając z nogi na noge.
-Polazł gdzieś na góre- wskazał palcem- tylko go nie zabij bo się Kapitan wścieknie-
-Śmieszne- kiwneła głową- znowu- po czym pognała na góre- Bucky!- wspieła się na sam szczyt siedziby. Oczywiście z wewnętrzej strony. Odnalazła wkońcu drzwi na dach więc bez chwili zastanowienia je otwarła- Bucky!- krzykneła gdy zobaczyła jak siedzi na skraju dachu z opuszczonymi w dół nogami- tylko nie skacz bo Ameryka mnie zabije!- ze strachem patrzyła jak zdziwiony Barnes odwraca się ze spokojem i przygląda się jej- no co tak patrzysz?! Złaź!-
-Ciebie najmniej się spodziewałem- zaśmiał się- spokojnie, przyszedłem przewietrzyć nogi-
-I musisz to robić tu na wysokościach?- założyła ręke na ręke próbując się opanować.
-Chodzenie jest dla frajerów- wzruszył ramionami gdy Fran szybko podeszła do niego.
-Wstawaj i złaź na dół- odpowiedziała zirytowana.
-Jeszcze chwile mamo- popatrzył na nią maślanymi oczami gdy ta tylko swoimi wywróciła.
-Dobra- usiadła koło niego- prze …- przełkneła śline- … praszam jeśli uraziłam- odparła gdy przeproszony popatrzył na nią dziwnie- szczerzej nie potrafie-
-Nie trzeba- machnął ręką- Kapitan cię tu przysłał?-
-I tak i nie- mrukneła.
- To jak Migrena …-
-Morena- warkneła gdy Bucky się zaśmiał.
-Ale na pewno?- spytał by się upewnić.
-Migreny dostaje jak cię słucham-
-To tak samo jak ja- wyszczerzył się.
-Zbiera ci się … Barnes- zmroziła go wzrokiem.
-Heh nie tylko u ciebie- wzruszył ramionami i popatrzyl przed siebie.
-Ej- stukneła go w ramie- opowiedz mi coś o sobie- usiadła po turecku i z zaciekawieniem czekała na jego opowiastke.
-Jak schowasz balony to ci opowiem- zwrócił jej delikatnie uwage że jej walory prawie wypływały na wierzch.
-Pff- zaczeła się poprawiać- zboczeniec- na te słowa Bucky zareagował pogodnym uśmiechem. W międzyczasie gdy ci dzielili się swoimi przeżyciami, z pokoju Ksenii dochodziły pewne dzwięki …
-Kiedy przestaniesz mnie wpakowywać w takie bagna?!-
-Ej no weź! Nikt się nie dowie!- niech zgadne, myśleliście źle? No to … źle myśleliście.
-Nie będe udawała że jestem chora, tylko dlatego że unikasz Logana!- foch z przytupem.
-Ale już i tak udawałaś przed Loganem i się nabrał- próbowałam ją jakoś przekonac- ej no … proszę cię-
-Prosi to się …-
- … świnia dwa razy do roku, wiem wiem -kiwnełam głową gdy ta wywróciła oczami- zrobie wszystko tylko … - nie dokończyłam zdania
gdy drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły.
-Hej, przepraszam was za nagłe wejście ale słyszałem ze Ksenia jest chora- do pokoju wszedł jego bogowość Thor- przyniosłem jej troche rosołu- wskazał na zupke, którą trzymał w ręce.
-Eahm … właściwie …- dzisiaj mi nie dadzą dokończyć zdania ponieważ ruda nagle zaczeła okropnie kaszleć i, prawie że czołgając się, doczłapała się do łóżka- no … jest chora- kiwnełam głową gdy wielki Bóg Asgardu popatrzył na mnie pytająco czy może wejść. Usadowił się na krzesełku i podał Ksenii zupke.
-Jak się czujesz?- spytał, karmiąc ją.
-No … boli mnie bardzo głowa- jękneła prawie umierająca gdy zaśmiałam się pod nosem- mam chyba wysoką gorączke- aż musiałam wyjść bo padłabym ze śmiechu.
-Ej Saturnina!- krzyknął za mną Thor.
-Huh?- kuknełam zza drzwi.
-Logan cię szuka-
-Tia … ostatnio często to słysze- mruknełam do siebie po czym wyszłam z pokoju. Ja wiem. Wiem wszystko. Wiem że powinnam z nim porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Wiem że powinnam się otworzyć, wyrzucić to z siebie. Ale nie wiem jak.
-Logan jest w pokoju-
-Dajże mi spokój- odwróciłam się gwałtownie, słysząc Eveline za sobą. Ta zaś staneła ciut osłupiona- przepraszam. Daj mi spokój- odparłam kilka tonów ciszej po czym poszłam do przodu. Nagle jednak usłyszałam alarm. Rozglądnełam się po pomieszczeniu i, ze zdziwieniem, rozglądałam się dookoła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Lana!- krzyknął Kapitan, gdy doleciał do miejsca z którego piał przeraźliwie alarm.
-Steve- przytuliła go Lana, wystraszona całą akcją. Na ziemi leżał martwy włamywacz. Ten, który próbował się wtedy do nas włamać, lecz został schwytany. Był cały we krwi. W ręce trzymał spluwę.
-Co się stało?- podbiegł do nich Banner- o nie …-
-Nie wiem … nie wiem jak to się stało- zaczeła im tłumaczyć dziewczyna, ciężko oddychając- złapał za broń … myślałam że chce mnie zabić … ale w pewnej chwili strzelił sobie w głowe- Rogers mocno ją przytulił. Czyli skończyły się fochy o Fran?
-Bruce, czy kamery coś zarejestrowały?- spytał grzebiącego w komputerze profesora.
-Niestety nie- westchnął- padły jakieś dwadzieścia minut przed zdarzeniem- popatrzył na nich- ciekawe- podejrzliwy jak zawsze.
-Zajmijcie się ciałem, ja ide ją uspokoić- po tych słowach wyprowadził Lane z pomieszczenia.
-Co się dzieje? Pali się coś?- prawie że wyminął się z Kapitanem, Logan.
-Ta, nasze szanse na wydobycie coś z jeńców- mruknął Bruce, patrząc na niego- nie mozemy ich zostawiać z Laną. Jakimś cudem wszyscy strzelają sobie wtedy w łeb- wzruszył ramionami zły.
-Taki jej urok- pojawił się na jego twarzy cień uśmiechu- gdzie poszedł Steve?-
-Jak zauważyłeś poszedł uspokajać Lane. Ciężko wystraszona jest. Dobra z niej aktorka-
-Nie ufasz jej?-
-Ani troche-podszedł do niego ściągając okulary- ale Kapitan jest wpatrzony w nią jak w obrazek więc mało mam tu do gadania-
-Jak Steve tu przyjdzie to oglądniemy sobie wszystkie nagrania. I te z tamtego dnia i te dzisiejsze. Może coś się wtedy okaże-
-Dobrze kombinujesz- poparł go Banner- oby to coś dało- Banner, jak zwykle, ostrożny człowiek. Steve długo uspokajał Lane ale wkońcu musiał ją opuścić by przeglądnąć zresztą nagrania. Jego miejsce przejełam ja i Eveline. Ksenia niestety nie, ponieważ była ciężko chora na kłamstwo. Zarażam nim.
-Ksenia dalej w pokoju?- spytała po chwili Lana.
-Ta. Udaje chorą- zaśmiała się blondi.
-Może wreszcie się weźmie za Thora- usadowiłam się wygodnie na krześle- nic nie mów- zatrzymałam panią Barton zanim odpowiedziałaby mi coś ala „a kiedy twoja kolej?”.
-Oby jej się udało- kiwneła głową Wayet.
-A nową ktoś widział?- oj Eveline, nie za ciekawy temat podrzuciłaś.
-Ostatnio widziałam ją jak biegła na dach- odparłam jej gdy usłyszałam cichy wark ze strony Lany- po pierwsze warczEć każdy może, troche lepiej troche gorzej ale to ja jestem lampartem. Po drugie leciala do Buckyego. Na pewno ci Kapitana nie odbierze- uspokajałam ją- a właśnie, jesteś ze Stevem?-
-A ty z Loganem?-
-Nie ciebie się pytam Barton!- od kiedy zaczełam na ną wrzeszczeć?
-Jesteśmy …- mrukneła- no raczej tak- popatrzyła na mnie.
-Mnie się nie pytaj, ja nie jestem wtajemniczona- podniosłam ręce.
-Porozmawiaj z nim- zaproponowała Eveline.
-O o właśnie- poparłam ją.
-To się tyczy też ciebie, Saturn frajerze- popatrzyła na mnie blondi gdy wziełam głęboki wdech.
- … ale najpierw muszę się napić-
-Nie, idziesz na trzeźwo- chwyciła mnie Barton i , razem z Wayet, wypchneły mnie z pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Przewiń dalej- gdy u nas rozgrywały się „trudne spawy”, mężczyźni zajmowali się badaniem taśmy ala „wydział śledczy”- tu raczej nie ma dowodów-
-Może damy na wyższe piętro?- popatrzył na Kapitana, Banner.
-Daj na piętro, gdzie włóczył się Barton z resztą- zaproponował Logan.
-Co robicie?- do grona oglądających dołączył Blaze.
-Ciebie tu jeszcze brakowało- mruknął niezadowolony Howlett, widząc jak Johnny przystał koło niego, chrupiąc niemiłosiernie czipsami.
-Szukamy jakichkolwiek wskazówek na taśmie- wytłumaczył mu krótko Rogers.
- Mhm- kiwnął głową i chrupał dalej, jednak Logan mierzył go wzrokiem gdyż nie mógł się przez niego skupić.
-Możesz chrupać gdzieś indziej?- warknął.
-Jest jakakolwiek osoba, którą tolerujesz?- skrzywił się Blaze po czym oddalił się od niego i przystanął koło Bannera.
-Tu jest coś- na ekranie widać było jedno piętro od wewnątrz i włamywacza, który właził na wieżowiec po oknie. Nagle pojawił się tam Logan. A później … my. A chyba raczej wiecie co się później wydarzyło …
-Co się wyrabia na tych korytarzach- zaśmiał się Blaze, który czuł się jak w kinie. A był już na tym drugi raz. Logan zaś ani drgnął. Miał kamienną twarz. Dopóki nie zobaczył dlaczego go pocałowałam.
-Eahm … może przejdziemy piętro wyżej?- spytał Banner, gdy Logan go powstrzymał.
-Zostaw- wpatrywał się w monitor i z grobową ciszą obserwował całe zdarzenie.
-Hej Miśki! No co tam?!- no i wtem weszłam ja … gotowa, a przynajmniej taką miałam nadzieje, by wyznać mu prawde. By powiedzieć że moze faktycznie coś tam mi drgneło w serduchu. No i nie miałam wyjścia bo laski pozamykały wszystkie pokoje … Ale pech chciał że przyszłam w baaardzo złym momencie- osz cholera- i takim oto sposobem zamieniliśmy się miejscami. Ja próbowałam cokolwiek do niego powiedzieć a on … wziął głęboki wdech po czym wyszedł, trzaskając drzwiami.

-Saturnina, czy ty zawsze musisz sobie komplikować życie?- spytał mnie po chwili Rider. Uśmiechnełam się do niego po czym chwyciłam garść czipsów i wcisnełam mu do ryja. Niech się uciszy. Od tego chrupania uszy pękają. A jego gadanie nie jest lepsze …