trwa inicjalizacja, prosze czekac...

WIGILIA CZ 1

~~ Siemaneczko! Obiecałam jednorazówke to jest! :D Na razie część pierwsza. Publikuje teraz żeby wyrobić się do końca tych świąt a nie ciągnąc to do Wielkanocy xd
~~ To co jest napisane w tym opku nie będzie oddziaływało na rozdziały ;) Historia opowiadana jest z punktu widzenia Saturniny.
~~ Arriva! A wy już macie choinki ubrane? :P

Wigilia. Ah wigilia! Cudny czas! Wszyscy gromadzą się przy stole, dzielą opłatkami i …
-Wynocha mi z tej siedziby!-
-Nie jesteś moim szefem by mi rozkazywać!-
-Odwal się od niego!-
-Robie to dla twojego dobra!-
Za moimi plecami odbywała się wigilia. Ale … nie taka jaką znacie. Wszyscy X-Mengersi zebrali się do stołu by podzielić się opłatkiem ale chyba coś nie wyszło.
No raczej że nie wyszło! Banner za chwile ukręci łeb Thorowi a Clint odstrzeli jaja Cyklopowi! Akurat tak trzyma strzałe. Może przejdźmy do tego jakim cudem taka piękna wigilia zamieniła się w koszmar … znaczy, ona od początku nie była piękna.
-Hej! Saturnina! Może my się chociaż przytulimy?- zaproponowała mi siostra z wielkim wyszczerzem. Niestety siostra.
-Nie dotykaj mnie- odsunęłam się od niej o krok. O tyle o ile się dało od niej odsunąć … Heh no ja też nie byłam w nastroju do „wspólnego” zajadania przy stole. Ale wróćmy do konsensusu …
KILKA DNI WCZEŚNIEJ
-Popieprzyło was-
-Saturnina, jak ty się wyrażasz przy kapitanie!- krzyknął oburzony Logan gdy założyłam ręce na pierś.
-Przepraszam. Z całym szacunkiem Kapitanie ale popieprzyło was- powtórzyłam gdy reszta zrezygnowana pokiwała głową.
-Saturn jest Wigilia- zaczął mi tłumaczyć gdy tylko wywróciłam oczami- czas, w którym wszyscy zbieramy się razem. Nie zważając na to czy jesteśmy pokłóceni czy nie, powinniśmy wybaczać-
-Mówisz teraz jak ksiądz- podniosłam brew gdy ten się załamał.
-Wybaczać mówisz?- wtrącił się Digger łapiac za telefon- to może zadzwonie do mojej zgraj żebyście im wybaczyli za ich niecne czyny i puścili wolno- zaproponował- kto na pierwszy ogień …- zaczął przeglądać kontakty- może Harley?-
-Bez urazy ale to wariatka- zaśmiała się kpiąco Velvet- nim byśmy się obrócili budynek stałby w płomieniach-
-Hehe zazdrosna?- popatrzył na nią ukradkiem.
-Przestać błaznować bo ci tego boomeranga wbije tam gdzie słońce nie dosięga- warknęła siostra gdy Harkness ze śmiechem schował telefon.
-Kapitanie- podszedł do niego Howlett- oni się tam przecież wyzabijają w tym sklepie-
-To pójde z nimi- zaproponował Digger.
-Jasne. I jeszcze ci odpali pilota żebyś się mógł sam ukarać jak cos przeskrobiesz?- kpił z niego Wolvie.
-Jestem bardzo sumienny- tak Boom, na pewno.
-I mówi to człowiek który zabija własnych wspólników- mruknął Cap- dobra: Saturn, Velvet, Digger i Logan pójdą na zakupy-
-Ja też mogę?- zjawił się nagle Blaze gdy Rosomak tylko westchnął.
-On to wie kiedy się przypelentać- pałał radością Logan.
-Dobrze- uciszył nas Kapitan- Logan, trzymaj pilota- rzucił mu narzędzie zagłady gdy Rosomak zwinnie je pochwycił- gdy zaczną rozrabiać to wiesz jak go użyć- Howlett kiwnął głową na znak że rozumie- Blaze- zwrócił się do nowo przybytego- ty raczej nie przebywaj z nimi gdy zrobi się ciemno-
-A czemu ja go nie mogę trzymać?- oburzyłam się.
-Bo byś nas spaliła na wiór- mruknął Digger. Co prawda to prawda. Nawet żywa tkanka by po nich nie została. Ale to nie koniec kłótni. I nie chodzi mi tylko o tą między nami. Wyglądało jakby nagle wszyscy sobie przypomnieli że „kłótnie” są legalne. Gdy my wybraliśmy się do tego nieszczęsnego sklepu na zakupy, Kapitan został w swoim biurze, obmyślając czy na pewno powiedział nam o wszystkim, co mamy kupić. On tylko ciągle coś obmyśla. Nawet w Wigilie nie ma chwili spokoju.
-Kapitanie?- wychyliła się Fran gdy Steve skinął jej ręką by weszła- mam kilka pytań- odparła gdy przed jej nosem przemknął Bruce, ciągnąc za sobą kabel- eahm …-
-Przepraszam, ja tylko na moment- bronił się zielony- potrzebuje przedłużacza bo nie mam gdzie podpiąć lampek- po tych słowach zniknął za drzwiami, gdy kabel cały czas się ruszał.
-A za prąd kto będzie płacił?- zaśmiała się czerwona gdy Rogers westchnął.
-A jak myślisz?-
-W każdym bądź razie potrzebuje kilku wskazówek do tego co mam robić- zaczeła, idąc w strone kapitana. Uważała na kable, które były pod jej nogami. Wyglądała jakby szła po rozżarzonych węglach .
-Masz pilnować tych dwóch łotrów przez Wigilie. Na razie poszli do sklepu- wytłumaczył jej gdy ta wybałuszyła oczy- spokojnie, są z Loganem i Blazem-
-A- pomilczała przez chwile, rozmyślając- to dobrze- dość tej formalności. Nie uwierzycie co się później stało. Szkoda że tego nie widziałam. Bannuś prawdopodobnie pociągnął za kabel tak że ten stanął dęba (najwidoczniej myślał ze się gdzieś zaplątał). A że Fran stała akurat w tej całej kumulacji kabli, zachwiała się. No dobra, złapała równowage. Ale Banner nie dawał za wygraną. Kabel znów ciut opadł, czerwona zaplątała nogi po czym, gdy zielony znowu pociągnął za niego, zachwiała się i zaczeła upadać. Na szczęście w porę nasz kapitan ją złapał. Oczywiście ta upadała na plecy więc teraz byli w takiej pozycji, w jakiej czasami kończy się taniec towarzyski. To jeszcze nie wszystko. Banner tak pociągnął że kabel wypadł z gniazdka. A że  kabel nie był bezpośrednio przypięty do gniazdka tylko do wielofunkcyjnej złodziejki, do której były przypięte inne rzeczy, wyrwał i ją. Okazało się że nad głową kapitana świecił taki wielgaśny mikołajek. Przez to że z taką agresją kabel został pozbawiony prądu, mikołajek się zachwiał po czym … spadł na głowe kapitana! Czekajcie to nie wszystko! Tak niefortunnie go uderzył że głowa kapitana poleciała prosto na twarz czerwonej i … złączyła się w hmm namiętnym pocałunku! A że kapitan wołał wcześniej Lane żeby mu przyniosła kawusie …
-STEVE!!- rozległ się wrzask i trzask tłuczonej filiżanki gdy wystraszony kapitan popatrzył na dziewczyne.
- … ale to nie tak jak myślisz!!- oby ta nie zaczeła do niego strzelać jak niegdyś Peggy bo tym razem nie ma tarczuni pod ręką … Jednym słowem Armagedon. W każdym bądź razie coś nasz sektor miał zbyt dużego pecha. Przejdźmy teraz do następnych nieudaczników.
-Mmm … dzień dobry skarbie- przeciągnęła się blondyna, tuląc się do swojego chłopaka. Laserowego chłopaka. Ten zaś nic nie odpowiedział tylko zaczął ziewać prostując swoje kości. Aż mi się ziewnęło. To na serio zaraźliwe. No i znowu. O cholera.
-Dzień dobry Jean- no … u nich tak się zaczeła wojna domowa. Niby to tylko jedno imie ale, użyte niewłaściwie, może spowodować wieeelkie tornado. Po chwili było widać jak wkurzona Eveline wychodzi z pokoju, trzaskając drzwiami.
-Zaraz … to mój pokój- szepnęła otwierając znów drzwi- wynocha!! To mój pokój!!- dosłownie zdarła go z łóżka i wyrzuciła za drzwi, rozrzucając mu przy okazji ubrania gdzie popadnie.
-Ej Scott Scott, ja cię chyba musze postawić do pionu- no jeszcze Pierzastego tu brakowało- siostra! Jedno słowa i uwolnie cię od problemu!-
-A z miłą chęcią!- Wrzasnęła, zatrzaskując za sobą drzwi.
-No, i takie coś rozumiem- odparł zadowolony gdy Summers, owinięty tylko kocem, patrzył z przerażeniem na Clinta- dam ci pozbierać rzeczy- odparł powoli wyciągając łuk gdy Scott pospiesznie zaczął zbierać ubrania- raaaaaaz- zaczął rozciągać łuk- dwaaaa- Cyklop wpada w panike, chwyta najpotrzebniejsze rzeczy i leci do pokoju- trzyyy … eee gacie zapomniałeś!-
-A weź se je!- usłyszał jego krzyk z daleka po czym pokiwał głową. No. Co dalej … Niestety ta Wigilia odbędzie się bez Ksenii, ponieważ została już wysłana do wojska. Jakoś to przeżyliśmy. Dużo się dzieje, dużo nowych ludzi doszło do siedziby więc, by nie ubolewać aż tak bardzo, zajmujemy się ich poznawaniem. Ale czy każdemu przychodzi to z taką łatwością?
-Może pomóc?- spytał Bóg Wszechmogący (tak Saturn, jeszcze Syn Boży i Duch Święty) jedząc kanapke. Czemu on co chwile coś je. Może topi smutki w jedzeniu? Za chwile będzie Bogiem o wielkich gabarytach.
-Nie trzeba- mruknął Banner stojąc na drabinie i majstrując coś przy kablach do lampek świątecznych. Nagle zaczął pociągać za kabel ale ten ani drgnął- co jest?- zirytowany ciągnął mocniej.
-Jak pociągniesz bardziej to wywalisz się razem z drabina- wskazał na spód- kabel jest nią przytrzaśnięty-
-A to zmora- zszedł z drabiny i ogarnął wszystko.
-Eh ci ziemianie- pokiwał głową ze śmiechem gdy Bruce tylko wywrócił oczami i wrócił na szczyt drabiny.
-A tak z ciekawości- zaczął gdy Thor popatrzył na niego miętoląc kanapke- jak się trzymasz?-
-Ja? To ty się przecież trzymasz drabiny- odparł zbity z tropu gdy Banner westchnął zamykając oczy.
-Spokojnie Banner. Wiesz że do niego trzeba powoli- szepnął do siebie po czym zwrócił się do Thora- chodziło mi o to jak się czujesz po tym jak Ksenia wyjechała- na te słowa blondyn przestał miętolić kanapke, patrząc w jakiś punkt w oddali.
-A no …- zaczął powoli- jakoś-
-Gadacie ze sobą?-
-No …- wziął znów gryza jednak mielił go powoli- czasami-
-Wiesz co- zaczął, wymieniając spaloną żaróweczkę- z jednej strony nawet dobrze że się to tak skończyło-
-Tak czyli jak?- oparł się o drabine blondyn, słuchając uważnie zielonego. Chyba nikt go nigdy tak uważnie nie słuchał jak Thor teraz.
-No że wyjechała- grzebał przy tych żarówkach dalej- tak szczerze? To nie była dobra partia dla ciebie. Po pierwsze że za młoda, po drugie alkoholiczka. Bezcześciła moje biurko jak zrobiliśmy impreze. A do tego ta jej samoocena. Wszystko żeby tylko zwrócić na siebie uwage- mówił nieświadomy tego że Thor mógł w każdej chwili popchnąć drabine tak by się przewróciła.
-Czemu ty ją tak surowo oceniasz?-
-Ponieważ- nabrał powietrza i przez chwile przestał zajmować się ozdobami- sądze że jeszcze niedorosła do związku, do tego jeszcze z tobą. Jest dziwna, na pewno by miała zły wpływ na ciebie i doprowadziłaby cię do wykończenia psychicznego lub alkoholizmu- popatrzył na dość zdziwionego Thora, który bez ruchu wpatrywał się w okularnika. Nie mineła chwila gdy Banner, oczywiście razem z drabiną, zrobili dziure w ścianie. A że Bruce tym razem nie wytrzymał i zamienił się w zielonego to … w taki oto sposób wszyscy, którzy zamieszkiwali naszą siedzibe, kłócili się w najlepsze. To już przestawało być śmieszne … powinni zrobić taki sport narodowy.
-Saturnina co ty robisz?- popatrzył na mnie zdziwiony Rosomak, gdy już dotarliśmy do sklepu. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to że przykułam do siebie kajdankami Velvet.
-No co- popatrzyłam na skołowaną siostre, która najwyraźniej nawet tego nie zauważyła- musze ją pilnować. Jak zwieje to będzie na mnie-
-Na nas- wtrącił się Blaze- a tak ściślej to na niego- wskazał na Logana gdy ten tylko wywrócił oczami.
-Zobaczymy jak z nią wytrzymasz- zaśmiał się Digger gdy nabrałam dumnej postawy.
-Idziemy w prawo!- krzyknęłam idąc w dobrą strone, lecz moja siostra chyba nie rozróżnia kierunków bo pociągnęła mnie w lewo. I takim cudem znalazłyśmy się na podłodze.
-A w tamto prawo- mruknęła brunetka gdy walnełam facepalma.
-Sieroty- zaśmiał się Blaze, podnosząc nas.
-Łapy precz- odgonił go od Velvet zazdrosny Australijczyk po czym pomógł jej wstać.
-Dobra to był głupi pomysł- odparłam szukając po kieszeni klucza- zaraz nas …-
-… Rozkujesz?- dokończył za mnie Logan, trzymając w ręku kluczyk- tego szukasz?-
-Logan oddawaj- warknęłam z kamienną twarzą gdy za to na jego pojawił się cień cwaniackiego uśmiechu.
-Rozkuje was jak się dogadacie- nie mógł być dla mnie wyrozumiały bo przecież nawet z nim toczę wojne.
-Będę do niej przykuta aż do śmierci!- krzyknęłam gdy on tylko podniósł ręce. Nagle jednak jednym ruchem Australijczyk wyrwał mu z ręki złote cacuszko i zakneblował w ręce.
- Digger oddaj po dobroci albo tym razem popieści cię ktoś inny niż Velvet- odparł ze stoickim spokojem Rosomak. Harkness westchnął bezbronny.
-To nie fair! Nie mam się jak bronić!- oburzył się- chciałem żebyś pogodził się z Saturniną bo znowu odstawiasz jakieś fochy- ten to potrafi czasem powiedzieć za dużo. Logan jednak wyszarpał mu klucz z ręki i wsadził do kieszeni. W tym samym czasie coś przykuło naszą uwage. I nie, to nie były kajdanki.
-Dobra, ja poszukam tego mięsa a ty reszte-
-Ale tu jest cała strona zakupów!-
-Trzeba było powstrzymać tego szefuncia od wydawania pieniędzy. Ameryka przynajmniej oszczędzał-
-Stark- powiedział Logan ale tak, by wypowiedziany go usłyszał. I faktycznie. Ukradkiem na niego spojrzał.
-Howlett- odparł mu dalej patrząc w liste- no, to ja podziele liste i będzie sprawiedliwie- przedarł kartke i dał osobie towarzyszącej.
-Nie przepołowiłeś tylko dałeś mi większa część- oburzył się gdy Tony tylko machnął ręką.
-Remy ty dalej się nie nauczyłeś że to Stark i mu nie przegadasz?- najwyraźniej Logan bardzo chciał urazić Tonyego. Ale wiadomo że to po nim spływało jak po kaczce.
-Wy też po zakupy?- spytał Blaszak gdy Gambit tylko machnął ręką i poszedł.
-Nie inaczej- pokazał o wiele krótszą liste Blaze.
-Ten Angel za dużo żre- mruknął Tony bacznie lustrując nas wzrokiem- a wam co? Bawicie się w bliźniaki syjamskie?- spytał gdy podniosłam zakutą ręke.
-Nieważne- machnęłam ręką- Tony …- zmieniłam szybko temat bo chciałam mu powiedzieć coś ważnego. Najwyraźniej wyczuł że to będzie jakaś prośba- może wpadniesz do nas na Wigilie, co?-
-Hmm … gdzie tu jest mięso- zaczął się rozglądać, udając że mnie nie słucha.
-No proszę cię …- próbowałam jakoś do niego dotrzeć ale ten zwinnie mnie ominął i poszedł szukać mięsa- to chociaż podzielić się opłatkiem! Ameryka bardzo tęskni!- krzyczałam za nim- no zabije go- wzruszyłam ramionami patrząc na reszte gdy Digger się zaśmiał- a tobie co tak wesoło?-
-Machnij rękami jeszcze raz- poprosił mnie gdy zdziwiona powtórzyłam czynność. Debil zaś zaczął się śmiać- o co ci chodzi?-

-O to że machasz też  i moją ręką- olśniła mnie siostra gdy podniosłam brew. Nie trzeba mu dużo do śmiechu. W każdym bądź razie … no. Już wiecie dlaczego na Wigilii nasi X-Mengersi tak się biją. A ja dalej jestem przykuta do siostry … wiecie jakie to uczucie gdy chcesz się w spokoju wysikać lub wykąpać a twoja siostra, której nienawidzisz, czatuje przy tobie jak mucha przy gównie? Nie wiecie? To skujcie się z kimś. Zmieniając temat … Wigilia została przerwana w połowie jej trwania a cała ferajna zaczeła rozchodzić się po siedzibie …

2 komentarze:

  1. Nie ma tego złego,zawsze Clint mógł podbić oko cyklopowi ;')))
    O BOŻE, NIE
    Lane taka nie w porę, ale rzeczywiście niefortunny zbieg okoliczności ;-;
    Przy "ziewaniu" też ziewnęłam. IDŹ,ZOSTAŁAŚ WYKLĘTA
    EVELINE, I FEEL YA GURL,Też czasem wychodzę z mojego pokoju jak się z kimś kłócę, mimo że to mój pokój XD
    I TAK, JUŻ WIEM, CZEMU SIĘ LEJĄ. Nie dziwię się im w sumie, ale w każdej "rodzince" na Wigilii muszą być przypały, prawda?
    To chyba tradycja XD
    Czekam na drugą część świąt
    :333

    OdpowiedzUsuń
  2. haha oj tak Lana niefortunne wejscie w najmniej odpowiednim momencie - mogla przyjsc piec min poxniej - Steve masz przerabane , A wizja przykutej Saturn do Velvet i Logana w roli Tatuska "rozkuje was jak sie dogadacie " bezcenna !! <3 juz nie moge sie doczekac 2 czesci <3

    OdpowiedzUsuń

Never too young to be a superhero \m/