trwa inicjalizacja, prosze czekac...

poniedziałek, 19 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 44

~~ Hejoł! Oby wena była ze mną i oby tak dalej!
~~ Dla tych, którzy lubią ciekawostki: pisze teraz prace licencjacką. Znalazło się w niej miejsce na fantastyke i na miasto Gotham City! Pisać o czymś co się kocha, i to jeszcze licencjat, to najlepsza rzecz na świecie! :)
~~ Dla tych co nie wiedzieli to dodałam kilka dni temu jednorazówke "klikuniać" o Wigilii cz 1. Obym jak najszybciej napisała cz 2 :P
~~ Bajlandoooo !!


-Na pewno nic nie wiecie?-
-Niestety nie. Nic nam nie mówi-
-Jeśli się odezwie to dajcie mi znać. Tylko od razu-
-Dobrze Kapitanie. Żegnam-
-Do usłyszenia- westchnął wyłączając telefon po czym wpatrując się beznamiętnie w ekran. Nerwowo stukał palcami drugiej ręki w stół.
-Co kapitan taki nerwowy?- zza pleców usłyszał szept tak ciepły że w mgnieniu oka większość napięcia po prostu zniknęła.
-Wiesz dlaczego- odparł wpatrując się przed siebie gdy przybysz objął jego głowe i przytulił się do niej.
-Za dużo masz na głowie- mruknęła gdy na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu- musisz się jakoś odprężyć- szepnęła mu do ucha rozwiewając przy tym kolejną fale zmartwień.
-Musze się nimi zająć. Liczą na mnie- spuścił głowe gdy dziewczyna poluzowała uścisk po czym zjechała do jego ramion i powoli zaczeła je masować.
-Wiem. Ale ty też potrzebujesz odpoczynku- próbowała go przekonać lecz, widząc że kapitan nie reagował, postanowiła zadziałać- zaraz wracam- szepnęła mu do ucha po czym pocałowała w policzek i gdzieś uciekła. Steve kuknął za nią po czym się uśmiechnął. Przynajmniej na chwilke oderwał myśli od sytuacji, w której się teraz znajduje. Jakiś czas jeszcze posiedział u siebie, wgapiając się w ekran monitora i rozmyślając o przyszłym gościu, gdy ktoś przerwał jego rozważania.
-Kapitanku- usłyszał po czym odwrócił się w strone drzwi- można przerwać na chwile kapitańskie rozmyślanie?- Steve podniósł brew widząc włamywaczy wraz z Loganem stojących w drzwiach.
-Słucham- odparł im pogodnie poprawiając się na krześle.
-Ktoś tam się dobija na linii- kontynuowała młoda Halliwell.
-Czemu Bruce nie odbierze?- spytał zdziwiony blondyn.
-Właśnie nie wiemy gdzie on jest- wtrącił się Logan- nie ma go w biurze, nie ma go w siedzibie-
- A telefon dzwoni jak opętany- wzruszyła ramionami dziewczyna.
-To czemu nie odbierzecie?- podniósł brew kapitan.
-Nie ruszamy nie swoich rzeczy- odpowiedział Digger gdy Howlett tylko buchnął śmiechem.
-Jasne- kiwnął głową Rosomak gdy w tejże chwili stało się coś … eahm … śmiesznego?
-Czas na relaks Kapitanie!- w drzwiach od jego łazienki staneła Lana w całej swojej okazałości . Czyli w seksi bieliźnie. Migiem zasłoniła się skrzydłami gdy zauważyła przybyszów. Kapitan aż zrobił się czerwony gdy reszta gapiła się na Lady Dragon jak na ducha. Howlett po chwili zwątpił i zrezygnowany postanowił  stamtąd iść.
-To Kapitanie zostaw sobie na póżniej- przerwała niezręczną cisze Velvet, wskazując głową na Lane- teraz trzeba odebrać ten telefon- wskazała ręką w strone dochodzącego odgłosu gdy Kapitan westchnął po czym wstał z krzesła.
-Będę póżniej- szepnął do Lany gdy ta z burakiem na policzkach kiwnęła glową.
-Powiedział ze będzie później jak coś- powtórzyła Velvet gdy Steve zmierzył ją wzrokiem po czym wyciągnął z kieszeni pilota- dobrze już nic nie mówie- podniosła ręce po czym przepuściła kapitana. Digger został jeszcze chwile, patrząc ze śmiechem na Lane- Harkness!- wrzasnęła siostrunia gdy wołany aż podskoczył po czym poszedł za nimi.
-Niezły towar sobie kapitan znalazł- zaśmiał się włamywacz gdy brunetka spojrzała na niego z uśmiechem.
-Szkoda że Steve’i nie paraduje w bieliźnie. Też chciałabym się tym nacieszyć - westchnęła gdy Harkness podniósł brew- ciekawe co on tam ma pod spodem-
-Dobra już przestań - podniósł ręce gdy Velvet zwycięsko się zaśmiała. Po chwili byli już na miejscu. Kapitan zwinnym ruchem odebrał telefon. Na wielkim ekranie wyświetlił się jakiś człowiek. W tle słychać było krzyki i trzask łamanych kości i nie tylko.
-Kapitanie!-
-Uszanowanie Aaron. Coś się stało?-
-Właściwie…- zaczął po czym skierował obraz na „pole bitwy”. Widać było Starka i Buckyego którzy leją się w najlepsze oraz Bannera, a w sumie Hulk, który próbuje odciągnąć tego playboya od siedmiu boleści. Ah, to już wiadomo gdzie Bannerka wywiało.- … tak- Kapitanowi prawie gały wypadły z orbit.
-Zaraz tam będę- odpowiedział po czym się wyłączył.
-Ale burdel- mruknęła Velvet gdy Rogers złapał się za głowe i nią pokiwał.
-Niech Kapitan leci i ratuje Żołnierzyka. Szkoda chłopaka- odparł mu Harkness gdy Steve kiwnął głową po czym gdzieś zadzwonił.
-Lana, chodź tu i popilnuj więźniów- powiedział do telefonu.
-Tylko niech przyjdzie ubrana w tą seksi bieliznę- zażartował Digger gdy Steve migiem nacisnął przycisk z prądem. Raczej nie było mu do śmiechu.
- … niech szef jeszcze raz naciśnie- kiwnęła głową Velvet gdy obolały Boomerang powoli podnosił się z ziemi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Stark!- krzyknął Kapitan, gdy wpadł do restauracji. W sumie do tego co po niej zostało. Dopiero na jego głos Tony się zatrzymał. Akurat klęczał nad biednym zmasakrowanym Buckym. W sekundzie dostał po karku strzelbą przez Fran przez co opadł na podłoge.
-Ty chory pojebie!- krzyknęła, odpychając go jak najdalej od Żołnierza.
-Tony dlaczego- jęknął Kapitan gdy powoli Blaszak podnosił się z gruzów. Do restauracji wpadł też Angel. Gdy zobaczył pobojowisko złapał się za głowe.
-Aaron nie martw się, Tony zapłaci za szkody- zapewnił właściciela Rogers gdy Stark głęboko westchnął. Kapitan zmierzył go wzrokiem po czym podszedł do Buckyego, trącając po drodze Stalowego człowieka ramieniem.
-Jasne- zaczął Iron Man odwracając się w strone swojego przyjaciela- w twoich oczach już na zawsze będę winowajcą?-
-Sam tak traktujesz Barnesa- odparł mu gdy Stark przybliżył się do nich na taką odległość że Fran, wystraszona że może się znowu rzucić na bruneta, zaczeła w niego celować.
-Zabił mi rodziców, powiedz mi jak mam go traktować?- warknął gdy Steve ze stoickim spokojem próbował wpoić mu troche rozumu do głowy.
-Taki jesteś szybki jeśli chodzi o ocenianie innych a sam zapomniałeś że przez twoją broń gineli ludzie. Na pewno było ich o wiele więcej niż tych, którzy zgineli z rąk Barnesa. I tak jak on nie miałeś o tym pojęcia. Zastanów się chociaż raz zamiast co chwile podkreślać swoje „ja”- po tych słowach wziął pod pache Buckyego- Aaron chodz z nami. Ustalimy wszystkie opłaty w naszym sektorze-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  
-Niech ja go dorwe- warczała sobie pod nosem Fran, delikatnie opatrując twarz Barnesa. Przemywała mu wacikiem opuchnięte oko gdy znaleźli się znów na tej samej kanapie, na której przed kilkoma godzinami smażyła mu jajecznice na ręce- jak on mógł. Tak przy wszystkich. Ten gość poza sobą chyba nikogo nie widzi- wkurzona przecierała mu oko gdy ten szybko złapał ją za ręke.
-Fran nie złość się tak bo mnie zaraz spalisz- poprosił gdy spuściła głowe próbując ochłonąć. James niestety nieźle oberwał, chociaż po przemyciu ran nie wyglądało to najgorzej.
-Mówiłeś- zaczeła odgarniając sobie włosy z policzka- żeby nie zwracać na niego uwagi- popatrzyła na niego gdy ten się tylko uśmiechnął- więc po kiego grzyba wysmarowałeś mu ryja czekoladą?- spojrzał na nią gdy ta zmoczyła wacik po czym zaczeła wycierać mu czoło.
-Bo zrobił ci krzywde- na te słowa Czerwona na chwile przestała wykonywać swoją czynność. Popatrzyła na bruneta, któremu uśmiech dalej nie schodził z ust- a ciebie się nie tyka- sprecyzował gdy dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Popatrzyła na niego zagubionym wzrokiem po czym przysunęła się bliżej, przemieszczając ręke z czoła na jego policzek. Zrozumiała że chyba mu na niej zależało. Chyba bardzo. Dał się katować Tonyemu ale, gdy tylko ją dotknął, Bucky dostał furii. Nie wiem czy to wyrazy wdzięczności czy chemia doprowadziły do kolejnego wydarzenia, ale kogo by to obchodziło. Tym razem to Fran przejęła stery gdyż pocałowała Buckyego! A niby gdzie jak nie w usta? James chyba się tego kroku nie spodziewał ale był raczej mile zaskoczony.  Odwzajemnił z przyjemności delikatny pocałunek. Wiecie co się robi gdy ktoś w końcu się pocałuje?
-Brawo!- no właśnie, klaska się.
-Nie no serio?- zaśmiała się Fran, odrywając się od bruneta gdy intruzi dalej klaskali.
-Ale klaskamy za to że Bucky sprał Starka- odparł mu Digger gdy Zimowy Żołnierz  pokiwał głową ze śmiechem.
-Ale on też nieźle oberwał- dodała brunetka- za to ma dobrą opieke-
-Fajnie was widzieć poza celą- spojrzała na nich Fran zmieniając szybko temat gdy ci tylko się wyszczerzyli- a ty co to za naszyjnik masz?- spytała, gdy Velvet popatrzyła po sobie.
-Digger mi dał żeby „zasłonić” tą obroże pod prądem- chwyciła naszyjnik, który miał na końcu zawieszke w postaci głowy jednorożca. Nic nie zasłaniał ale za to siostra wyglądała tulaśnie. Tfu.- i tak nie zasłania ale przynajmniej odwraca uwage-
-A ty co daleś swojej damie, pando?- zaśmiał się Harkness tuląc do siebie Velvet. Brunet tylko się uśmiechnął po czym spojrzał na czerwoną.
-A ja dla niej użyłem twarzy Starka jako ścierke do brudów-

sobota, 10 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 43

~~ Heeeej hooo moi drodzy! Już grudzień! (no co ty). Tak tylko dla przypomnienia :P
~~ Rozdział ciut długi ale za to skupiony na konkretnej "parce". Dam wam odsapnąć od tych nieszczęsnych włamywaczy :D
~~ Mam pomysła na jednorazówke. Będzie ona nosiła nazwe "Wigilia". Już 5 stron napisanych ale czy uda mi się dokończyć? Jeśli mnie podopingujecie to raczej tak!
~~ hoł hoł hoł!


Był już ranek. W sektorze ALFA nawet panowała cisza. Ciut niepokojąca. Ale tą cisze zagłuszało … skwierczenie? Bucky, który zdrzemnął się na kanapie, powoli się przebudzał, słysząc coś dziwnego i czując w powietrzu jakiś pyszny kąsek. Ale to co zobaczył po przebudzeniu ciut go zaskoczyło. Ciut bardzo.
-O dzień dobry- uśmiechnęła się Fran siedząc obok niego na kanapie.
-Czy ty … robisz jajecznice na moim metalowym ramieniu?- spytał nie wiedząc czy dalej śpi czy przypadkiem ma jakieś omamy.
-No- odparła nie zaprzeczając gdy brunet przyglądał się jej poczynaniom z wielką uwagą. Pod jego ramieniem trzymała swoją ręke, na której tlił się ogień. Jego metalowe ramie zaś było przykryte smażącym się jajkiem, którego od czasu do czasu czerwona śturchała widelcem.
-Ty to dopiero nadajesz się do czubków- zaśmiał się gdy Fran podniosła brew cwano, odkrawając kawałek jajka i próbując je.
-Mm ale za to jakie dobre jajo mi wyszło-
-Skąd je wzięłaś?-
-Ukradłam ci jedno jak spałeś- wskazała widelcem bardzo dyskretnie na jego rozporek, gdy Bucky w jednej chwili przestraszony spojrzał odruchowo w dół.
-Spróbowałabyś- zagroził jej drugą ręką gdy ta tylko pomajtała brwiami- może ściągniesz mi tą jajecznice z ręki i pójdziemy zjeść coś porządnego?- zaproponował gdy dziewczyna zgarnęła jedzenie na talerz.
-A co proponujesz?- spytała zaciekawiona.
-Zapraszam cię do restauracji na śniadanie- chwycił chusteczke i zaczął sobie czyścić ręke ale, że była dalej nagrzana, poparzył się i szybko przestał ją wycierać- oczywiście jak przestanie mi ręka płonąć jak pochodnia-
-Włóż do zimnej wody i powinno pomóc- zaproponowała gdy Zimowy Żołnierz wstał kiwając głową.
-Ty mi robisz jajecznice na ręce a ja zapraszam cię na śniadanie. Jaki ja jestem miły- wzruszył rękami gdy dziewczyna się zaśmiała i pospiesznie wstała z miejsca.
-No wiem- ci to się fajnie dogadują. Ta mu podgrzewa rękę i robi na niej jajecznice a ten jeszcze ją zaprasza na śniadanie! Co z tymi ludźmi jest nie tak?!
-Który stolik?- spytał ją gdy weszli do restauracji. Dziewczyna była w szoku. Chyba nie spodziewała się że na serio ją zaprosi na śniadanie. I to do wykwintnej restauracji.
-Eahm- otrząsnęła się- może tam w kącie?- wskazała na miejsce przy oknie. Brunet tylko przytaknął po czym udali się we wskazane miejsce. Bucky, jako że dżentelmen dawnych czasów, odsunął ładnie Fran krzesełko. Dziewczyna, troche zdziwiona, usiadła i podziękowała mu. Z uśmiechem zaś przycupnął przodem do niej lecz tyłem do wyjścia. Dlaczego wam to mówie?
-Miejsce dla jednej osoby poprosze- dało się słychać ten głos wiejący wielkim ego na kilometr.
-Cholera- zaklęła pod nosem czerwona gdy brunet zdziwiony uniósł brew.
-Co się stało?- spytał gdy nieproszona osoba w tejże chwili ich dojrzała.
-Tylko spokojnie- Fran nie odrywała oczu od przybysza bacznie go obserwując- no chyba sobie żartuje- jęknęła- idzie tu-
-O kogo ci cho …- nie skończył gdy obgadywany pojawił się koło nich.
-Witam- odparł ze stoickim spokojem Blaszak gdy Barnes zrobił się prawie że biały.
-Ostrzegam Stark- zaczeła Fran, wskazując na swojego Mini-Uzi schowanego pod stołem- nie radze zaczynać-
-O matko wy już myślicie ze was wypatrosze?- zaśmiał się tak jakby brunet był jednym z jego niewielu przyjaciół- nie no co wy- poklepał ich po plecach- chciałem życzyć wam miłego śniadania- uśmiechnął się ciepło po czym zaczął rozmyślać nad stolikiem- hmm … spokojnie, sam znajde- dał znać kelnerowi, który machał mu ręką czy mógłby mu jakoś pomóc- może tu?- gwałtowie odsunął krzesło, które stało za Buckym, i walnął nim o krzesło bruneta- oj przepraszam-  uśmiechnął się sztucznie, ale tak sztucznie że nawet rzeczy robione w Chinach się nie umywają do jego uśmiechu.
-Zabije go zaraz- warknęła Fran gdy Bucky tylko uspokoił ją machnięciem ręki.
-Nie zwracaj na niego uwagi- dodał- wybieraj co chciałabyś zjeść. Ja stawiam- uśmiechnął się do niej gdy ta wzięła głęboki wdech po czym zaczeła przeglądać karte, bacznie jednak kukając na poczynania Tonyego.
-Hm- mruknęłam- może jajecznice?-
-A ty tylko o jednym- zaśmiał się brunet gdy dziewczyna tylko kukneła na niego po czym wróciła do przeglądania menu.
-Czyżby tam na dole miał zepsute jajeczka?- było słychać śmiech Blaszaka gdy Bucky zacisnął żęby i, jakby nigdy nic, szukał dalej odpowiedniego dania.
-Ja bym mu przypieprzyła- warknęła zirytowana czerwona gdy brunet tylko pokręcił głowa- Czemu?- prawie że jęknęła.
-Nie będziemy wskrzeszać bójki w publicznym miejscu- szepnął do niej gdy ta prychnęła po czym zamknęła menu- chce jajecznice- powiedziała pewna siebie- z bekonem- prawie że przeliterowała gdy Bucky podniósł brew i kiwnął  powoli głową.
-Eh- westchnął Tony po czym odsunął krzesło tak że znów pchnął nim bruneta, który cierpliwie znosił jego docinki- tu mi chyba nie będzie wygodnie- przesiadł się do środkowego stolika tak, że mógł dokładnie obserwować swoje ofiary. Bucky niestety dalej siedział do niego tyłem za to Fran mogła go oglądać w całej jego okazałości. Stark szybko przywołał kelnera po czym i on zamówił. No cóż, miało być romantyczne śniadanie we dwoje a jest … niesmaczne śniadanie we dwoje ze Starkiem. Znaczy śniadanie chyba smaczne ale … jak na razie przekonała się o tym bluzka Buckyego, gdy kelner, niechcący lub chcący, wywalił na niego talerz z gorącą jajecznicą. Oczywiście nie trzeba daleko szukać winowajcy. Przy stoliku złowieszczo rechotał sobie Blaszak, siorbiąc niewinnie kawe.
-Patrz jak sobie siorbie tą kawke- warknęła Fran, gdy brunet doprowadził się jakoś do porządku- jakby mu tak wsypać środek na przeczyszczenie …-
-Fran- zatrzymał ją po tym jak sam napił się swojego brązowego energetyka z kofeiną- musimy zachowywać się normalnie. Nie zwracać na niego uwagi-
-Oj Bakuś powtarzasz się- pokiwała głową- nie zaznam spokoju póki ktoś go nie walnie z liścia, łokcia, z buta, z czegokolwiek- wzięła wdech – chyba że ja go walne- powoli wyciągała swojego Mini-Uzi ale brunet szybko położył jej ręke na spluwie.
-Spokój Migrena- zaśmiał się gdy ta tylko zmierzyła go wzrokiem. Nagle dało się słychać jakby … jakiś bulgot. Bucky aż wytrzeszczył oczy.
-O nie …- popatrzyła na niego Fran, wiedząc co może się kroić- tylko nie mów że…- wtedy właśnie dało się słychać kilka soczystych pierdów, tak że połowa Sali odwróciła się w ich strone. Bucky, czerwony jak burak, migiem ją przeprosił po czym pobiegł do łazienki. Czerwona od razu skierowała wzrok na sprawce, który próbował powstrzymać się od śmiechu ale … jakoś mu to nie wychodziło. Nabrała powietrza w płuca (tak, tego spierdziałego) po czym się zakrztusiła ale dumnie wstała i pewnym krokiem podeszła do Starka. Uśmiechneła się sztucznie po czym usiadła przed nim na krześle.
-O widzisz, kto tu do mnie zawitał- odparł z wielkim zaskoczeniem gdy Fran tylko zmarszczyła czoło.
-Odwal się od nas Stark. Wiemy że to twoja sprawka- warknęła gdy ten podniósł tylko ręce na znak że nie wie o co chodzi -Mam cię na oku Kupo żelaza- przymrużyła oczy- nie radze ci ze mną zadzierać. Poprzednią walke przegrałeś, pamiętaj- wskazała na niego palcem po czym odeszła bo czuła że jeśli pogada z nim dłużej to mu się oberwie. Mineło kilka ładnych chwil zanim Bucky wrócił na stanowisko. Tony wytrwale siedział przy stoliku i zamawiał kolejne żarcie. Takiemu to dobrze. Tym razem przyniesiono mu kawałek tortu. Tony daj troche łajdaku.
-I co straciłem?- spytał, siadając do stołu.
-Nic- wyszczerzyła się po czym położyła swoje ręce na jego- mam nadzieje że umyłeś- na te słowa brunet uśmiechnął się i kiwnął głową.
-Ale nie radze wchodzić do łazienki- skrzywił się gdy dziewczyna poszła w ślady śmiechowej krainy- przepraszam cię … no wiesz …- zaczął się tłumaczyć zakłopotany gdy Fran tylko machnęła ręką.
-Przecież to wiadome że to przez tego opychającego się pysznym czekoladowym tortem narcyza- aż jej ślinka pociekła- też chce- oznajmiła a brunet migiem zawołał kelnera. Gdy Bucky przez chwile stracił czujność, Fran zauważyła że Tony porozumiewa się z ich kelnerem językiem migowym. Zmierzyła obu wzrokiem po czym zacisnęła mocniej swoje dłonie, które trzymały o wiele większą od jej ręke bruneta.
-Proszę, oto deser- podał im pyszności gdy ci podziękowali nie mogąc się doczekać kiedy tego spróbują.
-Chwila- zatrzymała Buckyego, gdy ten sięgał po widelec. Wzięła swoje narzedzie do pałaszowania tortów po czym ukroiła kawałek posiłku bruneta. Nic się nie stało- okey- odparła ze spokojem i uśmiechnęła się. Buckyemu zaś przemknął po twarzy cień uśmiechu. Chyba podobało mu się że Fran tak się o niego martwi.
-Ciekawe jak smakuje- rzucił Bucky jedząc kawałek swojego ciasta.
-Przekonamy się- odparła mu czerwona i bez zastanowienia wbiła widelec w swoje ciasto. Nagle ono wystrzeliło w powietrze, brudząc przy tym czerwoną i prawie że wszystko dookoła.
-Kurde, pomylił osoby- warknął pod nosem Stark, gdy dziewczyna zaczeła sobie pocierać oczy. Najwyraźniej była tam też papryczka chili.
-Wody Bucky, wody!- krzyknęła gdy brunet porwał komuś butelke wody po czym zaczął płukać jej oczy w międzyczasie gdy Tony tylko drapał się po szyj skołowany, robiąc te swoje miny Ala „oj zjebałem”. Gdy Fran przestały piec oczy i dostrzegła cień czegokolwiek, brunet, w bardzo powolnym tempie, obrócił się w strone sprawcy. Tego było już za wiele. Migiem znalazł się przy stoliku Starka, który przez chwile nie wiedział czego może się spodziewać.
-Możesz mnie dusić, strzelać do mnie, podkładać mi środki na przeczyszczenie, ośmieszać przy ludziach- uwaga, monolog Jamesa Barnsa- możesz mnie nawet posiekać na kawałki- wziął chwile oddechu w międzyczasie patrząc Starkowi głęboko w oczy- ale Fran masz nie dotykać nawet palcem- wycedził przez zęby gdy Tony podniósł brew i jakby nigdy nic odparł.
-A dwoma?- no i … zapoczątkował kolejną wojne domową. W jednej chwili Bucky wziął jego głowe i pięknie cisnął nią w czekoladowy tort, który Stark właśnie jadł. Ruszał nią jak wałkiem do rozwałkowania ciasta. Gdy Tony podniósł głowe to miał ją dosłownie całą w czekoladzie.

- … teraz przegiąłeś- szepnął Blaszak. Chyba nie musze wam mówić co się póżniej działo …