trwa inicjalizacja, prosze czekac...

WIGILIA CZ 3

~~ Moje słodziaki! Wstawiam wam ostatnią część jednorazówki w Sylwestra! (jakby ktoś się nudził to może przeczytać xd)
~~ Nie żebym was zniechęcała ale wyszło mi tego 7 stron ... i tak upraszczałam, próbowałam nie  ominąć najważniejszych faktów i mam nadzieje że nie przynudzałam i że wyszło mi to jakoś godnie! :)
~~ W każdym bądź razie życze wam w Nowym Roku by był lepszy od tego (bo ten, szczerze, jest chujowy) i żebyście po prostu byli szczęśliwi :)
~~ Nie przedłużam, miłej zabawy! ;)

-Przestań się wydurniać, utknęliśmy- warknęła Lana widząc jak Steve próbował rozwalić masywny kawałek sufitu, który zablokował im wyjście.
-Mówisz że lepiej stać i marznąć?- popatrzył na opatuloną swoimi skrzydłami Lady Dragon, która trzęsła się z zimna.
-Ty raczej powinieneś być do tego przyzwyczajony- syknęła gdy Kapitan ściągnął z siebie koszule i opatulił nią dziewczyne- nie przekupisz mnie tak, wiesz?-
-Nie chce po prostu żeby ci było zimno- odparł jej gdy ta próbowała jakoś ukryć fakt że się uśmiecha.
-Czy nawet w Wigilie nie potraficie sobie dać reke na zgode?- na te słowa oboje odwrócili się do Blaze’a, a raczej Ghost Ridera, który grzał się własnymi płomieniami-Kapitan się dziwi że reszta się nie może dogadać a sam nie daje takiego przykładu.-
-Ale ja chce się pogodzić z Laną- spojrzał na dziewczyne, która od razu popatrzyła gdzie indziej- Lana na serio uwierz mi że z Fran nic mnie nie łączy- prawie że błagał ją, chwytając jej ręke gdy ta szybko ją wyrwała.
-Ty na serio myślisz że Kapitan mógłby ci takie świństwo zrobić?- zapytał Rider gdy Lady Dragon popatrzyła podejrzliwie na Kapitana. Nagle dało się słyszeć jakiś przeraźliwy ryk po czym znów łomot. Cała trójka popatrzyła w strone zawalonego wejścia, nie wiedząc czego się spodziewać.
-Chłopaki!- usłyszeli jakiś głos na co Steve szybko zareagował.
-Natasha!- krzyknął- jesteśmy zablokowani w chłodni!-
-Szybko bo zamarzamy!- dodał Blaze- znaczy oni zamarzają!-
-Głaz odciął nam wyjście!- dodała Lana łamany głosem, gdyż zimno dawało jej się we znaki. Kapitan szybko przytulił ją do siebie.
-Uwaga ziemianie!- dało się słyszeć Thora gdy cała trójka położyła się na ziemi. Rozległ się trzask, prask i łomot.
-Otóż i nasze sopelki- gdy się ocknęli, zobaczyli przed sobą wielką dziurę a z niej wyłaniającego się Thora, i Czarną Wdowe, która stała na ramieniu Hulka, opierając się o jego głowe z cwanym uśmiechem- chociaż chyba jeden już jest przyzwyczajony- odparła agentka zeskakując na ziemie. Chwila chwila, przecież Thor i Hulk byli za szybą! To jakim cudem wyszli? Wróćmy  więc ciut do tyłu w czasie … znowu.
-Wy ziemianie to macie pomysły- chodził sobie koło szyby Thor, machając tym nieszczęsnym młotem, gdy Banner siedział jak najdalej od niego i analizował szkody.
-O co ci znowu chodzi- mruknął prawie że do siebie gdy blondyn popatrzył na niego ze śmiechem.
-Że atakują was nawet w Wigilie- pokiwał głową gdy Bruce prawie modlił się by przypadkiem nie zmienić się w Hulka i go nie stłuc raz a porządnie.
-Możesz zacząć pomagać zamiast marudzić?- warknął Banner prawie robiąc się zielony.
-Oj ci chłopcy- usłyszeli nagle kobiecy głos- wszyscy tacy sami- gdy się obrócili, zobaczyli Czarną Wdowe siedzącą na jednym z masywnych kawałków sufitu, który leżał nieopodal nich.
-Natasza- uśmiechnął się do niej Bruce i podszedł do szyby. Był zarazem zdziwiony i szczęśliwy jej przybyciem.
-Koniec tego gadania ziemianie. Nataszo wyciągnij nas stąd- przerwał te amory międzyszybne Bóg Wszechświata gdy Banner tylko wywrócił oczami.
-Możesz się uciszyć? – warknął zielony gdy Thor wzruszył rękami.
-Widzisz jaki on niemiły? Zrób coś z tym- wskazał na bruneta blondyn gdy kobieta z uśmiechem podeszła do szyby.
-Wypuszcze- oznajmiła powoli, przechadzając się po pomieszczeniu- pod jednym warunkiem- staneła wpatrując się na ich zdziwione miny- macie się pogodzić-
-Nie o takie „zrób coś z tym” mi chodziło- ocknął się po chwili Thor.
-Skoro tak- wzruszyła ramionami po czym odwróciła się na pięcie i zaczeła iść do wyjścia.
-Natasza, nie! Proszę cię!- krzyczał za nią Banner gdy ta lekko obróciła głowe w jego strone- nie zostawiaj mnie z nim! Zlituj się!- Wdowa zatrzymała się z uśmiechem, widząc jak biedny Bruce pojękuje z bezsilności.
-Wypuścić was, co?- podniosła brew, siadając na jednym z wielkich głazów- da się zrobić- kiwnęła głową gdy w oczach Thora pojawiła się iskierka nadziej, jednak Bruce był ciut bardziej podejrzliwy.
- … ale?- spytał zielony gdy kobieta wygodnie się kokosiła.
-No macie się dogadać. Mówiłam wam to już- powiedziała gdy oby dwoje spojrzeli na siebie po czym wybuchli śmiechem- okej- zwinnie zeskoczyła z gruzów po czym udała się do wyjścia.
-Ej nie czekaj!- próbował ją zatrzymać Bruce.
-Chłopaki litości- odwróciła się znów do nich troche znudzona tym zajściem- jest Wigilia a wszyscy tu się kłócą. To jakaś nowa tradycja w tym sektorze?- wzruszyła ramionami.
-Obraził Ksenie!- bronił się Thor.
-On mi za to dopiekł tym że nie przyszłaś- ostatnie słowo prawie że wyszeptał.
-Posłuchajcie- staneła przed nimi twarzą w twarz- ty daj mu spokój z Ksenią, to jego życie, a ty daj mu spokój ze mną, to też jego życie- krótko i zwięźle. Najwyraźniej jej posłuchali (no raczej bo inaczej by ich nie wypuściła) ale w sumie dalej nie wiem dlaczego. Ten jest zielony a ten jest półbogiem. Ale fakt, żaden z nich i tak by się nie wydostał z tego akwarium.
-Żyjecie?- spytał ich Thor gdy roztrzaskali głaz, który zagradzał im wyjście. W tejże chwili Lana odsunęła od siebie kapitana po czym pospiesznie wyszła z chłodni- to pewnie znaczyło że tak-
-Dziękujemy wam- otrzepał się Kapitan, wychodząc z chłodnego pomieszczenia.
-Zróbcie coś z nimi- westchnął Rider, dołączając do Kapitana- wolałbym znów podpisać pakt z diabłem niż wysłuchiwać ich kłótni-
-Wy też?- na te słowa Wdowa zeszła z zielonego- co się tu u licha dzieje? Kapitanie, prowadzisz tu nielegalne przedszkole czy co?-
-To długa historia- odparł jej blondyn z zakłopotaniem.
-Skoro Bruce i Thor się dogadali, to wy też możecie- wskazała na niego gdy wyżej wymienieni wymienili się spojrzeniami. Może i do końca nie byli pogodzeni ale musieli takich grać by przypadkiem znowu nie wylądować za szybą.
-Najpierw trzeba znaleźć reszte- zmienił szybko temat Rogers gdy Romanoff się wyprostowała.
-Winda!- dało się słyszeć z korytarza. Migiem reszta się poderwała i pognała za głosem. Okazało się że Lana, chcąc wydostać się z budynku, chciała przejść przez schody, które po tym trzęsieniu okazały się plus minus do przejścia, lecz usłyszała jakieś krzyki.
-Co się dzieje?- pierwszy przy niej pojawił się Kapitan. Skrzywiła się lecz nie miała wyjścia: nie mogła zostawić przyjaciół w potrzebie.
-Ktoś zaklinował się w windzie- przyłożyła ucho do metalowych drzwi, z których dobywały się krzyki. Ale nie takie, które wołają o pomoc.
- Weź spuść tą strzałe bo inaczej pogadamy!-
-Nie strasz mnie swoimi laserkami! Możesz nimi zaimponować dziewczyną, nie mnie. Ode mnie najwyżej dostaniesz w zęby!-
-Chłopaki!- dało się słychać gdzieś z góry. Oby dwoje zaczeli się rozglądać- stulcie pyski! Od tego waszego ględzenia zastanawiam się czy jednak was tam nie zostawić!-
-Siostra gdzieś ty jest?!- krzyknął do niej Clint, patrząc w góre.
-Gdzieś na górze, nie?- przedrzeźnił go Cyklop gdy Barton bez wachania zaczął w niego celować.
-Za chwile będziesz się wymądrzał  na tamtym świecie- warknął gdy nagle oby dwoje poczuli jak coś spadło na winde- Eveline?!-
-Kochanie, żyjesz?!- krzyknął Scott gdy Clint już nie wytrzymał przez co przycisnął go do ściany.
-Kochanie, tak?- warknął- a kto mruczał o jakiejś Jean, hę? Nie spałeś z nią wystarczająco długo żeby zapamiętać jej imie?- no i to by było na tyle wywodów Różowego gdyż, przez blondyne, która skoczyła na winde, oraz przez to że Cyklop uderzył w ściane, winda się zachwiała a kable, już i tak w pół rozdarte, puściły. Z krzykiem cała ferajna leciała na najniższe piętro, wierząc że to są już ich ostatnie chwile. Przez tą panike nawet Clint i Scott się przytulili. Przytulili! Głośniej Saturn: PRZYTULILI!
-Dobry Hulk!- usłyszeli nagle, gdy winda gwałtownie się zatrzymała.
-Słyszałeś?- szepnął Scott nie próbując nawet otworzyć oczu, czy cokolwiek on tam miał.
-Jeśli wylądowałem w niebie to czemu z tobą?- mruknął Clint po czym otworzył oczy.
-Eveline!- usłyszeli pisk Lany zza ścian po czym z trudem otworzyły się drzwi windy. Za nimi stał zdyszany Hulk, który siłą otworzył wejście do wnętrza, gdzie przesiadywali.
-Jesteście cali?- koło zielonego pojawił się Kapitan, bacznie obserwując Clinta i Cyklopa, którzy leżeli na ziemi przytuleni i spanikowani. W jednej chwili oby dwoje się ogarneli po czym wstali, otrzepując się.
-Clint! Scott!- wpadła do windy Eveline, tuląc obu. Była przestraszona co dało się od razu wyczuć i dojrzeć.
-Jesteś cała? Boli cię coś?- spytał ją Summers gdy starszy z Bartonów zmierzył go wzrokiem.
-Nie, to ja pytam czy jesteś cała- warknął na niego Clint gdy Wdowa wywróciła oczami.
-Rozumiem że kłótni ciąg dalszy- pokiwała głowa- ludzie ogarnijcie się chociaż w Wigilie-
-Nam też to powiedziała- mruknął Thor gdy Romanoff zmierzyła go wzrokiem.
-Gdzie reszta?- spytała ich Wdowa gdy Steve zdziwiony zmarszczył brew. Ekhem to on tu dowodzi psze pani. Nie zdążyli odpowiedzieć gdy nagle dało się słychać kolejny już krzyk.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-No skacz- machnął ręką Bucky, gdy znalazł się już po drugiej stronie walących się schodów. Trzymał na swoich barkach dalej nieprzytomnego Tonyego.
-No jasne!- odkrzyknęła mu sarkastycznie czerwona- nie ma mowy! Jest za wysoko i za daleko!-
-Ja dałem rade a skakałem z Tonym!-
-Bo ty jesteś super żołnierzem!-
-A ty niby nie?- wzruszył ramionami gdy ta popatrzyła na niego z markotną miną- dobra- delikatnie położył Tonyego na podłodze- skacz, złapie cię!-
-A jak mnie nie złapiesz?! Za młoda jestem żeby zginąć!- krzyknęła jednak jej wrzaski przerwało nagłe zawalanie się schodów. Wzięła głęboki wdech po czym skoczyła w strone Buckyego, który, tak jak obiecał,  złapał ją.
-Widzisz? Złapałem- odparł z uśmiechem patrząc jej w oczy gdy ta ze szczęścia zaczeła go całować.
-Bucky?! Fran?!- z góry dało się słychać Kapitana na co James szybko mu odpowiedział.
-Steve?-
-Thor?!- krzyknął właściciel imienia na co dostał w głowe- ał! Ty zielony niewdzięczny wielkoludzie!-
-Jak na półboga jesteś przygłupem- odparł mu Hulk gdy ci na dole popatrzyli na siebie zdezorientowani.
-Wszystko okej?- znów zawołał do nich Kapitan.
-Tak! Ale …- obrócił się w strone nieprzytomnego intruza- jest z nami Stark! Nieprzytomny ale jest!-
-Stark?- zdziwił się Rogers- biegnijcie do wyjścia i zobaczcie co się dzieje! Jeśli znajdziecie reszte to pomóżcie im!- bez zastanowienia Bucky chwycił Tonyego po czym pognał z Fran na dół.
-Dobra, Bucky i Fran żyją- z ulgą odsapnął Kapitan rozglądając się po swojej załodze-kogo tu jeszcze brakuje- no Kapitank, pomyśl- o nie …- zatrzymał się- Saturnina …- ha! A jednak o mnie pamiętał! A co z nami się działo?
-Velvet! Velvet błagam ocknij się … błagam!- eahm chyba wpadłam w panike.
-Saturnina nie trząś tak nią! To nic nie da!- próbował mnie uspokoić Logan, usiłując wyjść z auta.
-Ona … a jak ją … daj mi klucz- wystawiłam w jego strone ręke gdy ten spojrzał na mnie ze smutną miną- gdzie masz klucz …-
-Wypadł mi gdzieś po drodze- na te słowa wpadłam w ciut lekką furie …
-LOGAN DO CHOLERY JASNEJ!-
-Nie drzyj się! Tym nic nie załatwisz!-
-O matko moja głowa …- nagle ocknął się Digger, łapiąc się za obolałą głowe.
-Albo w sumie załatwisz- odparł zdziwiony Rosomak- ale nie powtarzaj tego-
-Digger …- zaczełam nim szarpać- pomóż!-
-Jezu spokojnie! Wszystko mi wiruje!- próbował mnie uspokoić- co się stało?- obrócił się w moją strone- … co się dzieje z Velvet?-
-Jest nieprzytomna!- jęknęłam.
-Velvet!- teraz on zaczął krzyczeć.
-Litości, możecie się nie drzeć jak stare gacie?- poprosił kulturalnie Howlett wydostając się z trudem z auta przez drzwi po czym dostał się na dach i otworzył szyberdach, ponieważ auto było dookoła zasypane- chodź Saturn- powoli wyszłam przez górne „wyjście awaryjne” ciągnąc za sobą nieprzytomną siostre- Digger ty spróbuj wyjść z mojej strony. Za duży jesteś na szyberdach- wskazał na drzwi gdy włamywać zmarszczył brew i zrobił jak kazał mu Logan. Gdy tylko wyszedł, skierował się do nieprzytomnej Velvet.
-Jak ja mam ją teraz nieść?- popatrzyłam na nich pytająco.
-Saturnina użyj głowy- kiwnął do mnie porozumiewawczo gdy podniosłam brew. Coś mi tam zaświtało. Mam!
-Łapcie ją- odparłam po czym zamieniłam się w Leopardesse- połóżcie mi ją na grzbiecie- i jak oznajmiłam tak też zrobili. Ładnie ich wytresowałam … heheh …
-Oby jej nic nie było …- zatroskany Harkness pilnował wzrokiem mojej siostry, gdy szliśmy do jakiegokolwiek wyjścia. Logan prowadził więc prędzej czy póżniej wyjdziemy. Znaczy … mam taką nadzieje …
-Słońce!- krzyknął Digger widząc światło prześwitujące przez gruzy. Mężczyźni wzięli się ostro do pracy i po chwili byliśmy na zewnątrz. To co zobaczyliśmy było … przerażające. Nasza siedziba wyglądała jak ruina. Bah … była ruiną!
-Co do cholery!?- warknął Logan przeczesując wzrokiem teren gdy nagle z pierwszego piętra wyszli nam na spotkanie Bucky, Fran i … eahm nieprzytomny Tony? Zmieniłam się szybko w człowieka po czym włamywacz pomógł mi utrzymać na nogach Velvet.
-Miło was widzieć żywych!- odparł nam brunet gdy czerwona migiem podbiegła do nas i przytuliła.
-I nawzajem!- kiwnął mu głowa Logan- a cóż to za bagaż podręczny?-
-A to?- wskazał na Starka- a chyba zabłądził… dostał w głowe no i trzeba było go jakoś ratować-
-Myślisz że po tym da ci spokój?-
-Mam taką nadzieje-
-Widze ich!- kolejni straceńcy! Tym razem to Wdowa z resztą ferajny. Kogo nasze turbulencje ściągnęły …
-Co się dzieje Kapitanie?- krzyknął do niego Logan gdy Steve tylko wzruszył ramionami. Nagle na niebie pojawił się mały myśliwiec i bardzo szybko zaczął zbliżać się do nas bez chęci zatrzymania się. Nikt nie miał przy sobie broni … albo prawie. Boomerang, raz się przydał, wyciągnął swoją broń po czym cisnął nią w silnik tak że samolot spadł na ulice, przekoziołkował i zatrzymał się przy nas. Rogers bez wachania wyciągnął pilota ze swojej maszyny. Oczywiście był to agent HYDRY.
-Tak myślałem- mruknął do siebie Steve- co wam strzeliło do głowy atakować siedzibe w Wigilie?! Wy już totalnie nie macie skrupułów?-
-Ale …- och, trzęsiportek. A no tak, za kapitanem stanął płonący dalej Ghost Rider. I tak, stał w cieniu- sektor ETA nam kazał …- na te słowa wszyscy staneliśmy dęba. Że co?
-Kazaliśmy wam ich postraszyć a nie rozwalać cały sektor!- za nami pojawił się Angel. Pilot zaczął się złowrogo śmiać przez co w odpowiedzi dostał piąchala od naszego Kapitanka. Z morderczym wręcz wzrokiem podszedł do Warrena, który drapał się po głowie.
-Wytłumaczysz nam to Warren?- spytał stanowczo Rogers gdy Angel westchnął.
-Kłóciliście się cały czas! Odesłaliście do nas Starka, który wszystkim działa na nerwach! Chciałem was troche postraszyć HYDRĄ, mieli tylko zrobić małe zamieszanie by was zjednoczyć  a ci no … jak zwykle …-
- … mogę go zabić?- wtrącił się Digger gdy Steve machnął do niego ręką.
-Genialny plan powiem ci- kiwnął głową Steve- gdyby nie to że omało nie straciłem całej swojej załogi-
-Wybacz Kapitanie, nie wiem co mi strzeliło do głowy … chciałem dobrze- tłumaczył się Warren gdy Steve się uśmiechnął- … Kapitanie?-
-U was stół Wigilijny nadal stoi?- spytał cwano.
-Tak, a co?- spytał gdy w odpowiedzi zobaczył tylko szczerzącego się Rogersa. Na jaki pomysł wpadł Kapitanek?
-Sektor ALFA marsz do sektoru ETA na wyżerkę! Sektor ETA zaś odbuduje nam ładnie cały budynek- kiwnął głową gdy Warren, no cóż, musiał się zgodzić- teraz-
-O matulu wszystko się kręci- przy okazji siostrzyczka się wybudziła- czy można już jeść?- podniosła głowe gdy Harkness migiem zaczął ją dusić uściskiem- o matko boa!- jęknęła gdy zaczełam ją tulić razem z tym żulem. Mineło kilka chwil zanim wszyscy się wyzbieraliśmy i poszliśmy do sektoru ETA na szame. Usiedliśmy przy stole i zajadaliśmy się pysznościami ile wlezie.
-Dobrze że Warren kupił tyle jedzenia- zaśmiał się Banner.
-Ziemianie jednak mają głowe- kiwnął głową Thor gdy Bruce podniósł szklanke z winem i stuknął się z blondynem. Udało im się zawiesić broń przynajmniej na Wigilie. Czyżby przez Wdowe?
-Co się … co się stało?- przebudził się Stark gdy Bucky, który siedział koło niego, przywitał go uśmiechem.
-Dobrze że się przebudziłeś- nalał mu trunku do szklanki- whisky?- podniósł brew gdy skołowany Tony rozglądnął się po siedzibie.
-Uratował ci życie- wtrąciła się Fran, która bacznie ich obserwowała siedząc na wprost nich- opowiedz mu Bucky- brunet wręczył Blaszakowi szklankę po czym się z nim stuknął.
-Zdrowie Tony!- krzyknął gdy Stark z uśmiechem wypił alkohol. Może to przez to walniecie stał się taki miły?
~~
-Ejejej ile ja mam tak siedzieć przykuta do Velvet, co?- jęknęłam, podnosząc  ręke brunetki, która szamała pierogi.
-Uwolnie cię jak ci z ETA znajdą klucz- uspokajał mnie Logan gdy westchnęłam.
-To potrwa wieki- prawie że zjechałam z krzesła.
-Słyszałam że bardzo się o mnie martwiłaś- wyszczerzyła się Velvet gdy wywróciłam oczami.
- No … Może troche- na te słowa siostra mocno mnie przytuliła- teraz boa dopadł i mnie!-
-Meine Freundin- pojawił się nagle przed nami Nightcrawler cały w kurzu- chyba to wasze- pokazał nam klucz gdy aż podskoczyłam z radości, przez co Velvet rozpłaszczyła sobie niechcący pieroga na twarzy.
-I ja jestem nienormalna?- spytała mnie brunetka gdy chwyciłam za klucz i nas rozkułam.
-Wolna!- zaczełam latać po sektorze.
-Jej mózg też ma wolne- pokiwała głową Velvet na co chłopcy się zaśmiali.
~~
-Nie wiem jak jeszcze mam cię przepraszać Eveline- prawie że klęczał przed nią Cyklop- na prawde ja cię bardzo kocham- Clint słysząc to wywrócił oczami ale młoda Barton machnęła do niego ręką.
-Dobra Scott- westchnęła blondyna- jest Wigilia i …- ciągnęła- nie chce się kłócić- na te słowa Summers odetchnął z ulgą.
-Obiecuje ci że więcej się to nie powtórzy- uspokajał ją gdy ta z uśmiechem kiwnęła głową- Kocham cię- zaśmiał się po czym chwycił ją w pasie i podniósł do góry, kręcą w koło.
-Ale będę mieć szwagra- mruknął zniesmaczony Clint jednakże przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. Z końca stołu patrzył na szcześliwą pare Steve. Co chwila jednak zerkał na Lane, która wpatrywała się w pracujących przy budynku sektor ETA. Stała przy oknie więc, chcąc z nią pogadać, Kapitan wziął głęboki wdech po czym wstał i podszedł do niej.
-Widze cię- odparła mu z uśmiechem Lana- odbijasz się w oknie- odwróciła się do niego- ty Kapitanku- jej uśmieszek zaczął zbijać go z tropu. To jest wkurzona czy nie?
-Lana …-
-Dobra, nic nie mówi- przystopowała go po czym wskazała na Bannera- Bruce opowiedział mi jak było- kiwnęła głową- jak schodziliśmy na dół z naszego sektoru by wyjść z siedziby…- podeszła do niego po czym powoli rozłożyła skrzydła. Oho Kapitanku, coś ci stanęło na baczność!- może ci jakoś wynagrodze to że tak na ciebie krzyczałam, co?- zaczeła mu poprawiać koszule gdy ten głośno przełknął śline.

-Jak ja uwielbiam oglądać takie komedie- wszystkiemu przypatrywał się Blaze, który ze smakiem zajadał się żelkami.  Wiecie co wam powiem? To że przestałam latać jak głupia i rozglądnęłam się po Sali. I wiecie co zrozumiałam? Że superbohaterowie są jak Polacy: jeśli nie mają z kim walczyć, walczą ze sobą. Cokolwiek, nawet głupota, może prowadzić do kłótni. Ale gdy nadejdzie wróg potrafią się razem połączyć. Pokazują że zależy im na drugiej osobie, tak jak pokazaliśmy to dzisiaj. Hulk i Thor dogadali się ze sobą by uratować reszte, Lana uratowała Kapitana przed spadającym sufitem, Eveline próbowała ratować swojego brata i chłopaka (chociaż z tym była skłócona) a ja … a ja uratowałam siostre przed ucięciem jej ręki i uwolnieniem się od niej. Także no … może w te święta darujcie sobie kłótnie, co? Może i swojej siostry nie cierpie ale, jeśli stałoby się jej coś złego, cierpiałabym. A no i nie róbcie takich głupstw jak sektor ETA gdy zobaczycie że ktoś się kłóci. Chyba że nie macie nic lepszego do roboty w Wigilie … to wtedy możecie dołączyć do nich i pomóc im w odbudowaniu naszej siedziby. Także, no. Wesołych Świąt, Szczęśliwego Nowego Roku, Smacznego Jajka … a nie chwila, to nie to święto. W każdym bądź razie trzymajcie się mebli żeby was nie jebli Marvelowicze, DC Comicze i czego tam jeszcze icze!! 

1 komentarz:

Never too young to be a superhero \m/