trwa inicjalizacja, prosze czekac...

LOKI: BRUTALNO-TOKSYCZNY ZWIĄZEK CHEMICZNY CZ 9


~~ Najlepszego z okazji Dnia Dziecka! Z tej okazji wstawiam wam kolejną część jednorazówki, za którą, mam nadzieje, mnie nie zabijecie :D  Ale za to jest dłuższa niż inne!
~~ Ja za to na Dzień Dziecka dostałam paczkę leków na alergie :C Mam nadzieje że wam ten dzień mija lepiej!


Po udanym śniadanku poszłam się przebrać w swoje łachy. Widze że mój małżonek wreszcie zrozumiał o co mi chodziło i wziął się do roboty. Przewracałam w rękach klucz do jego kajdan przechadzając sobie po pałacu po czym weszłam do jednego z pokoi, zamyślona. Czy on faktycznie się zmienił i teraz na serio chce razem ze mną rządzić Asgardem? I mieć grupkę małych dzieciaczków, o których mi w sumie nic nie wspominał ale na pewno o tym pomyślał?
-Słucham Waszą Wysokość- usłyszałam przed sobą głos, który wyrwał mnie z rozmyślania. Dopiero wtedy ogarnęłam że jakimś cudem wylądowałam w pokoju Fandrala- No teraz mi nie wmawiaj że to ja za Tobą łażę- bronił się gdy schowałam klucz do kieszeni.
-Zamyśliłam się-
-O nim?- spytał gdy podniosłam brew- o nim tak intensywnie myślisz?-
-Widze że ty też skoro mnie o niego ciągle wypytujesz. Ożeń się z nim czy coś- machnęłam na niego gdy ten się zaśmiał.
-Słyszałem że dałaś mu szanse rządzenia razem z Tobą. I na dodatek zdjęłaś mu kajdany-
-Łańcuchy z kajdan- poprawiłam go- jego moc jest w moich rękach wiec nie może fikać-
-I myślisz że on i tak nie będzie fikał?- podszedł do mnie z lekkim uśmiechem- heh, albo jesteś niepoprawną optymistką albo zwariowałaś ale na jego punkcie-
-Jakieś jeszcze złote rady zanim sobie pójdę i kompletnie zapomnę o tej konwersacji?- spytałam go z empatią poniżej zera gdy ten westchnął.
-Posłuchaj mnie Saturnino- obszedł mnie po czym zamknął drzwi. Spojrzałam na niego zdziwiona. Coś się zaraz wydarzy- Doskonale wiesz co może się stać jeśli wyswobodzisz z kajdan Lokiego. To ty możesz wylądować w lochach razem ze swoimi przyjaciółmi ale to nie będzie takie śmieszne jak to co ty teraz robisz. Bo ty chcesz się odgryźć na Lokim a on za to odgryzie się na nas wszystkich. Olej go i wybierz kogoś kto będzie ci lojalny, będzie cię szanował, wielbił i …- chwycił moją dłoń- i kochał tak jak nikt inny- wybałuszyłam oczy gdy skończył zdanie. Co tu się dzieje. Pojeby, przestańcie się we mnie zakochiwać! Albo inaczej: przestańcie mi wmawiać  że się we mnie zakochaliście by móc się dobrać do władzy! Chociaż, jeśli chodzi o Fandrala, to tak marne szanse na tron. Chyba że zostałby moim kochankiem ale jak się zaczynam dogadywać z Lokim i teraz nagle dojdzie blondas i jeszcze sapiący Logan w podziemiach to jak to pies zje to się zesra na tęczowo
-Co ty robisz?- wyrwałam się z zamyślenia gdy poczułam że Fandral zaczął mnie całować- wiesz że cię mogę za to ściąć?!- odparłam mu dziwnie spokojnie gdy ten mnie uciszył.
-Loki nie jest Ciebie wart. Ja za to będę cię traktował jak prawdziwą królową, nigdy cię nie skrzywdzę i nie pozwole  skrzywdzić- mówił jak karabin maszynowy a ja, nawet jak rozumiałam każde jego słowo, nie nadążałam za jego tokiem rozumowania. Chwycił mnie za policzki i namiętnie pocałował. Szybko go odepchnęłam- oj nie, tym razem ci się to nie uda- szepnął po czym popchnął mnie na łóżko. Zanim zdarzyłam ogarnąć co się dzieje położył się na mnie i znów zaczął całować. Zwariował normalnie. Kilka razy udało mi się krzyknąć „na pomoc” ale nie wiem czy ktoś mnie usłyszał. Przez to że byłam taka skołowana tym wszystkim to nawet nie pomyślałam by użyć chociaż jakiś skrawek mocy.
-Fandral!- moje wybawienie przyszło nawet szybko. Zielonooki z kopa otworzył drzwi- jak śmiesz ty nędzna gadzino!- ryknął na niego po czym znokautował go świecznikiem, który stał na stole- łapy precz od mojej żony!- furia. Fandral, ocknąwszy się na podłodze, pospiesznie wstał jednak Loki znów obdarował go soczystym kopniakiem tak że wpadł na drzwi balkonowe i znalazł się na tarasie. Szybko zeszłam z łóżka wylatując za swoim mężem na balkon. On zaś chwycił Fandrala za fraki przyciskając do murku, za którym znajdowało się około 200 metrów wysokości oraz pewna i szybka śmierć. Strażnicy, jak posłuszne pieski, przybiegli za Lokim jednak kazałam i się nie wtrącać i zostać w pokoju. Ja to załatwie.
-Powiem ci to raz, tak dla uświadomienia Cię jak bardzo sobie nagrabiłeś- zaczął, próbując opanować swoją złość. Podeszłam do nich, jednak zachowując bezpieczną odległość- nigdy ale to nigdy więcej nie próbuj się zbliżyć do mojej żony. Nie wolno ci jej dotykać, oddychać przy niej a nawet patrzeć na nią. A jeśli jeszcze raz będziesz próbował się do niej dobrać to własnoręcznie przerobie cie na żarcie dla pupilka mojej ukochanej, które za pewne wyrzyga po pierwszym kęsie-
-Przestań odstawiać tą szopkę. Nikt ci drugi raz nie uwierzy- prychnął blondyn gdy zielonooki bardzo chciał zachować spokój ale jednak rączka go świerzbiła.
-Tak, przyznaje. Kręciłem na początku bo chciałem mieć tron ale teraz …- spojrzał na moją wystraszoną twarz- teraz wiem jaki błąd bym popełnił gdybym wsadził moją wspaniałą żone do więzienia-
-Chyba mu nie wierzysz?!- krzyknął do mnie Fandral gdy Loki wcale się nim nie przejął. Uśmiechnął się tylko gdy pode mną znowu się zaczęły uginać nogi. Przypomniał mi się dzień, w którym tego pojeba poznałam i po raz pierwszy ujrzałam ten piękny wyszczerz. Głośno przełknęłam śline.
-Mów sobie co chcesz Fandral- popatrzył na niego nie przestając się śmiać- bo ja ją kocham- w tejże chwili blondyn zrobił najdziwniejsza mine na świecie. Taka mieszanina zdziwienia i obrzydzenia- tak! Kocham ją i nie wstydze ci się tego powiedzieć- zaczął go pukać po klacie- Czasem Lokim też coś innego zawładnie niż złość i chęć zniszczenia-
-Nie chrzań! Chcesz ją tylko przelecieć i …- nie dokończył gdy połowa jego ciała znalazła się poza murkiem, który chronił go od rychłej śmierci.
-Loki!- krzyknęłam- zostaw go!-
-Jak śmiesz tak mówić! Przeproś swoją królową!- warknął na niego zielonooki gdy starałam się być w pogotowiu gdyby mężulkowi przyszło do głowy jednak zrobić Fandralowi darmową lekcje latania.
-Przepraszam! Ale puść mnie!-
-Na pewno tego chcesz?- szepnął zadowolony.
-Niee! Znaczy wciągnij mnie i wtedy mnie puść!- wrzasnął gdy Loki posłusznie wciągnął go na balkon po czym z całą  swoją delikatnością, której nie ma, rzucił nim w strone pokoju.
-Może to cię nauczy szacunku do królowej!- krzyknął za nim gdy za to ja stałam tam jak debil, oczarowana jego wyczynem. Bronił mnie tak walecznie że aż … no wiecie … nabrałam takiej ochoty …
-Boże, on jest nienormalny- jęknął blondyn, podnosząc się na równe nogi po czym wszedł do pokoju. Zrobiliśmy to samo. Strażnicy patrzyli na to wszystko z lekkim niepokojem.
-Kochanie, wszystko w porządku? Nic ci ten degenerat nie zrobił?- chwycił mnie za ręce Loki gdy Fandral tylko wywrócił oczami. Nie odpowiedziałam tylko pospiesznie wyciągnęłam z kieszeni klucz po czym wyzwoliłam mężulka z kajdan. Nie wiem kto z nas był bardziej w szoku. Czy Loki, który z niedowierzaniem wpatrywał się w swoje ręce, czy Fandral, którego szczęka prawie sięgnęła podłogi, czy ja. Sama niedowierzałam temu, co zrobiłam.
-Zwariowałaś?! On cię zniszczy, Saturnina!- krzyknął spanikowany blondyn jednak ja byłam zajęta wpatrywaniem się w uradowaną twarz Lokiego.
-Zasłużyłeś- chwyciłam go za ręke gdy spojrzał mi głęboko w oczy- broniłeś mnie dzielnie jak …- i tu urwałam. Przypomniałam sobie jak kiedyś Logan w podobny sposób mnie ocalił. Wiedziałam że oby dwoje mieli trudności w wyrażaniu swoich uczuć lecz takie zachowanie dowodziło że na prawde im zależało. Ale przemilczałam ten fakt- … kocham cie- szepnęłam po czym zobaczyłam jak jego źrenice się rozszerzają.-
-Mnie?- szepnął.
-Jego?- dodał swoje 3 grosze Fandral.
-Przeszkadzamy ci, Fandral?- huknęłam na niego.
-Tak bo to akurat mój pokój!- warknął gdy chwyciłam za kajdany i rzuciłam nimi w tego cioła.
-Już nie!- krzyknęłam po czym zajęłam się całowaniem dalej zdziwionego Lokiego. Międzyczasie gdy my zajęliśmy się sobą, blondyn dyskretnie podniósł z ziemi kajdany po czym wyszedł z pokoju.
-A my?- spytał nas jeden ze strażników.
-Won, macie wolne- wskazałam na drzwi gdy ci, troche zdziwieni, zasalutowali i wyszli.
-Nigdy mi tego wcześniej nie powiedziałaś- zaczął Loki.
-Może dlatego że ja nie kombinowałam tak jak ty- odgryzłam mu się- znaczy … Aż tak nie kombinowałam … chociaż- widząc jego miny, przestałam się tłumaczyć- to przez ten twój uśmiech- pogłaskałam go po policzku gdy ten znów się zaśmiał- przestań! Robisz to specjalnie!- jęknęłam- bo mam ochotę cię zerżnąć tu i teraz- zanim mój mózg zdążył zatrzymać mój słowotok, było już za późno. Zielonooki popatrzył na mnie cwano.
-To na co czekasz?- założył ręke na ręke cwano się mi przyglądając- chociaż ty raczej nie możesz tego zrobić bo jesteś kobietą, jak mniemam- sprecyzował gdy wywróciłam oczami.
-Zamierzasz się teraz wymądrzać?- jęknęłam gdy ten się wyszczerzył.
-Gdy jesteś wkurzona bardziej mnie podniecasz- szepnął a mnie aż przeszły dreszcze. Oboje lubiliśmy jak druga połówka przejmowała stery jednak, wiadomo, że nie da się tak by obie osoby naraz to robiły. Nasz kolejny „upojny moment”, bo było widno więc raczej nie „upojna noc”, był inny od pozostałych. Czuliśmy że to nie jest kolejny przypływ napalenia tylko coś więcej. Wiedziałam że on tym razem na prawde coś do mnie czuje i on też to wiedział. Mogło by się to wydawać romantyczne gdyby nie sposób, w  jaki to, można powiedzieć, wyrażaliśmy. Byliśmy brutalni. Może nie tak że chcieliśmy się zabić ale w ruch wchodziło podduszanie i grożenie różnymi przedmiotami, w moim przypadku kradnięcie mu sztyletu i podkładanie mu go pod szyje. On mi w sumie krzywdy nie zrobił ale za to ja … no miał troche podrapane to i owo ale należało mu się. Tak za całokształt.
-Nie wiedziałem że tak szybko to wszystko się potoczy- zaśmiał się Loki gdy leżeliśmy w łóżku po skończonych igraszkach.
-No tak, tym razem szybciej wystrzeliłeś niż zwykle- popatrzyłam na niego gdy ten buchnął śmiechem i zakrył mi twarz poduszką. On ma taki słodki a zarazem uwodzicielski śmiech że ja nie mogę. Ciesze się że ten śmiech należy już do mnie. I tylko do mnie.
-Chodziło mi o rozwój wydarzeń- spróbował jeszcze raz- miałem dla Ciebie jeszcze jedną rzecz a to …- wskazał na łóżko- miało być pod koniec. Znaczy jakbyś się zgodziła-
-To troche przeskoczyliśmy kolejność- usiadłam mu w rozkroku na brzuchu po czym zaczęłam się bawić jego lokami, wpatrując się w jego piękne, zielone oczy- ale z chęcią zobacze co dla mnie jeszcze przygotowałeś- przeciągnęłam się gdy poczułam jak chwyta mnie za brzuch i zaczyna mnie po nim całować. Najpierw tak delikatnie a potem …- ał! Nie gryź!- krzyknęłam gdy ten się zaśmiał. Migiem chwyciłam jego szyje i zaczęłam go podduszać przyciskając do łóżka.
-Wypowiedz moje imie- szepnęłam do niego.
-Ciekawe jak skoro mnie dusisz- wyszeptał. Poluzowałam uścisk ale szybko chwyciłam za sztylet.
-A teraz wypowiesz moje imie?- popatrzyłam na niego cwano, przykładając mu broń do gardła.
-Saturnina … Laufeyson- szepnął gdy głęboko nabrałam powietrza. Kocham tą nazwe.
-Wypowiedz moje imie- szepnęłam znowu.
-Saturnina Laufeyson- powiedział głośniej.
-Wypowiedz moje imie!- krzyknęłam tak że Loki wystraszył się mojego krzyku przez chwile.
-Saturnina Laufeyson!- na te słowa zaczęłam się śmiać w niebogłosy. Uwielbiam być górą. Sprawiało mi to frajdę a jemu najwyraźniej też. Tak, wiem co sobie myślicie: wariaci. Tak, jesteśmy nimi.
-Dobra Chomiczku. Wiem że jest fajnie ale niespodzianka czeka- zrzucił mnie na łóżko po czym pojawiło się na nim ubranie.
-Widze że delikatności to się nie nauczyłeś- odparłam po czym i na mnie znalazło się ubranie.
-Delikatność? To coś do jedzenia?- spytał, siedząc na drugim krańcu łóżka po czym chwycił mnie za szaty, przyciągnął do siebie i pocałował- będziemy rządzić Asgardem jak nigdy dotąd. Razem- wyszczerzył się gdy cwano podniosłam brew.
-Na razie to ja tu rządze. Łóżkiem mnie tak  łatwo nie przekupisz- wskazałam na niego wstając- wiesz jaka była umowa?-
-Sama chciałaś przecież- wzruszył ramionami, idąc za mną.
-Prowokowałeś mnie- otworzyłam drzwi.
-Lubie cie prowokować- znowu się wyszczerzył a ja wściekła wyszłam z pokoju. Podążył za mną śmiejąc się pod nosem. W pałacu było pusto ale zbytnio się tym nie przejęłam. Podążałam za Lokim ciekawa jego niespodzianki. On zaś szedł trzymając ręce za sobą jak dzieciak z podstawówki. Od czasu do czasu tylko spoglądał na mnie machającą swoim berłem na prawo i na lewo i rozbijającą po drodze kilka wazonów.
-No, Kochanie- zatrzymał się po czym obrócił się w moją strone- jesteśmy- wyszczerzył się, nowość, po czym wskazał na dwa cudeńka przed nami. Byliśmy w hangarze Asgardu, w którym znajdowały się dwa quinjety, najprawdopodobniej zakoszone T.A.R.C.Z.Y. przez Thora. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie to że na pierwszym był namalowany wielki napis „Mr. Laufeyson” a na drugim …-
-Mrs. Laufeyson- szepnęłam do siebie.
-Podoba ci się?- spytał wyraźnie zadowolony ze swojej roboty- sam to malowałem przez całą noc. Mam świadków. Strażnicy, których wygoniłaś, asystowali mi wtedy przez całą noc- zaczął się bronić gdy go w sumie nie słuchałam bo nie mogłam się napatrzeć na ten napis. „Mrs Laufeyson”. Pani Laufeyson. Tak, jestem nią. Wreszcie. Tak na prawde- Może mała przejażdżka?- pomachał mi przed oczami kluczykami gdy ja w jednej chwili je chwyciłam- jaka ty dzisiaj jesteś chętna na wszystko- puścił mi oko gdy popchnęłam go do swojego quinjeta. Umiałam nim sterować bo, o dziwo, X-Mengersi dawali mi takim latać. Nie za szybko, nie za wysoko i nie za daleko ale dawali.
-Czy mnie słyszysz mój Chomiczku?- rozległo się z głośników gdy podskoczyłam ze strachu na krześle.
-Niestety cię słysze- odparłam mu- będę cię musiała słyszeć przez całą podróż?- jęknęłam.
-Tak, i przez całe życie- dodał gdy przez chwile zamarłam. „Przez całe życie”. Czy jestem gotowa go spędzić własne z nim? Z Lokim Laufeysonem?
-No na co czekasz! Bo zardzewieje!- z rozmyślania wyrwał mnie głos zielonookiego. Odepchnęłam od siebie wszystkie niepotrzebne myśli po czym odpaliłam maszyne.
-Sam zardzewiejesz, dziadku!- krzyknęłam do mikrofonu po czym wyleciałam z hangaru z prędkością światła. Była piękna pogoda więc latało się znakomicie a widoki … musiałam przystanąć na chwile by napawać się pięknem Asgardu. Światem którym panuje. Ehem panujemy! No już, nie mogę być taka samolubna. A Loki? No, spisał się! Może dla niektórych kreatywne śniadanie i quinjet, na którym nabazgrolił to co nabazgrolił nie jest czymś w rodzaju „no przecież cię nie zabije przy pierwszej lepszej okazji” ale nie zapominajmy też o tym jak zachował się w stosunku do Fandrala. Dla mnie to był największy przejaw miłości. Polataliśmy sobie dość długo, bawiąc się jak nikt inny. Wreszcie poczuliśmy że żyjemy. Wygłupialiśmy się prawie jak dzieci robiąc koziołki, piruety i raz omal nie zderzając się ze sobą ale, na szczęście, Loki ma dobry refleks. I tu kolejny pokaz swoich uczuć: gdyby chciał mógłby mnie zabić w każdej chwili. Quinjety mają rakiety. Patrzcie, zrymowało mi się! Quinjety maja rakiety a Młot Thora ma Pana dzięcioła! Co ja gadam.
-I jak ci się podobało?- spytał mnie Loki gdy wysiadaliśmy z quinjetów. Robiło się już ciemno więc, dla bezpieczeństwa, zakończyliśmy nasze podniebne podróże.
-To było świetne!- rzuciłam się na niego gdy ten, zdziwiony  moją reakcją, omało się nie wywalił.
-Spokojnie- zaśmiał się po czym pocałował mnie w policzek- ciesze się że ci się podobało-
-Nie potrafie cię rozgryźć- zaczełam po chwili gdy jakimś cudem opuściliśmy hangar i szliśmy do naszego pokoju- raz jesteś wielkim, złym pólbogiem, który zabija ludzi i szerzy zło i karze się kłaniać ludziom a nagle urządzasz śniadanka swojej żoneczce i malujesz słitaśne bazgroły na quinjatcie- stanęłam w miejscu gdy ten zatrzymał się razem ze mną.
-Czy dla Ciebie wszystko musi mieć jakiś logiczny sens?- spytał po chwili jednak nie dał mi dokończyć- zastanawiasz się gdzie jest haczyk?- podniósł brew gdy zamilkłam- dalej mi nie ufasz?-
-Ufam!- aż tupnęłam gdy ten powoli podszedł do mnie i złapał mnie za ręce.
-Skoro ufasz to nie szukaj w tym wszystkim sensu, dobrze?-
-Niby czemu? Bo sam tego nie rozumiesz?- zaśmiałam się gdy Loki tylko milczał- pierwszy raz się zakochałeś?-
-Nawet nie wiedziałem że to takie dziwne uczucie- wzruszył ramionami i mówiąc to z lekkim obrzydzeniem- takie mdłości ale nie do końca-
-Debil- buchnęłam śmiechem popychając go lekko do przodu. Loki wtem wpadł na genialny pomysł zmiany tematu i, żeby zapomnieć o poprzednim, wyciągnął sprawe …
- … dzieci?- spytałam zdziwiona.
-No co? Muszą być następny tronu- tatuś Loki w fartuszku? Zapieprzający dzień i noc z gromadką dzieciaczków, które będą płakały w niebogłosy? Musiałam zatkać sobie usta żeby nie wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. To była przekomiczna wizja- na początku jedno a potem się zobaczy-
-Się zobaczy co?-
-Czy będą  smaczne- stanął przed drzwiami do naszego pokoju gdy ja wlepiałam w niego swoje zdziwione gały.
-Aha- chyba miałam głupi wyraz twarzy bo Loki w trymiga się roześmiał.
-Chyba nie wzięłaś moich słów na poważnie-
-Nie wiem, wszystkiego się można po tobie spodziewać- sprecyzowałam gdy ten pokiwał głową- a wolisz najpierw zjeść chłopca czy dziewczynkę?- na to pytanie tylko wywrócił oczami- pewnie chłopca bo taki męski i w ogóle. I tron przejmie wtedy i Thor się pocałuje w swój półboski tyłek bo będzie zastępca zastępcy- zaczęłam się gubić w swoim gadaniu. Loki słuchał mnie uważnie uśmiechając się do mnie od czasu do czasu.
-Chciałbym mieć córke- powiedział po moim długim wywodzie gdy aż podniosłam brwi ze zdziwienia- Byłaby córusią tatusia- popatrzył na mnie z uśmiechem- nawet wiem jakbym dał jej na imie- wyciągnął z kieszeni wisiorek, który miał na końcu zielony kamień z imieniem- Liv. Oznacza to „schronienie” lub „ochrone”. Albo „życie”-
-U nas to skrót od „Oliwia”- dodałam.
-Może być i tak- chwycił moją dłoń po czym położył na niej wisiorek- weź go-
-Od kiedy planowałeś dzieci? I imiona dla nich?- nie mogłam wyjść ze zdziwienia że ktoś inny fantazjuje na temat przyszłości gorzej ode mnie- i w ogóle skąd masz ten wisiorek?- zaczelam mu się przyglądać.
-Zrobiłem go kiedy byłem jeszcze zakuty w kajdany i nie miałem nic do roboty. Strażnicy dali mi kamień więc go ładnie oszlifowałem i wygrawerowałem imie-
-A skąd niby wiedziałeś że cię później wypuszcze i coś z tego będzie?-
-Przeczucie- zmarszczył nas gdy założyłam ręke na ręke- wiedziałem że mnie pokochasz- przyciągnął mnie do siebie gdy pospiesznie włożyłam wisiorek do kieszeni. Znowu poczułam jak jego wzrok przeszywa mnie na wylot. Czułam jego oddech na swojej twarzy, dotyk jego palców na moim policzku. Jestem prawdziwą żoną Lokiego Laufeysona, Boga Psot i Władcy Asgardu. Coś niesamowitego.
-Kocham cię- szepnął gdy przeszedł mnie znowu dreszcz. Wiedziałam że mówi prawde.
-Też cię kocham- chwyciłam go zębami za dolną wargę, tak żeby nie było zbytnio romantycznie, po czym obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem.
-Chcesz zobaczyć ostatni punkt na mojej liście?- spytał gdy ja tylko kiwnęła głową. Uśmiechnięty od ucha do ucha otworzył drzwi do naszego pokoju.
-No ile można stać i gadać! Głodna się już zrobiłam- znacie takie bajki, które zaczynają się be, póżniej jest coraz lepiej i lepiej a na końcu wydaje się że jest świetnie ale … coś się musi zjebać? Nie? To jeśli nie znacie to już poznaliście bo w tej chwili ja w takiej uczestniczę. Nasz pokój był pięknie udekorowany przeróżnymi kwiatami, nasze zdjęcie oprawione w piękną ramkę wisiało nad łóżkiem, wszędzie pełno płatków róż. Na łóżku zaś było wielkie serce zrobione z płatków, chyba było. Nie wiem, tak tylko insynuuje co tam mogło być bo teraz pokój wyglądał jak istne pobojowisko. Wszystko wyrozwalane, kwiaty poniszczone a ramka z naszym zdjecie krzywo wisiała z rozbitą szybką nad tym pobojowiskiem. A głos, który nas przywitał na dzień dobry? Ah, to tylko moja siostra. Z całą zgrają drugiej połowy sektoru ALFA, która została na ziemi. Magicznie znaleźli się tutaj, w pokoju. Jak to się mogło stać? Pozwólcie że wam opowiem …
Dzień wcześniej. KFC. Czterech strażników weszło do niego po czym stanęło przy kasie, chcąc zamówić coś do jedzenia. Niestety, będąc pierwszy raz w takim miejscu, nie wiedzieli co, gdzie i jak. Do KFC wpadła po chwili zdyszana siorka, zwabiona przez ten dziwny tunel wytwarzany przez Bifrost za pomocą Heimdalla.
-Tu są, skubańce- szepnęła do siebie po czym powoli podeszła do nich- przepraszam bardzo!- stanęła za nimi gdy ci odwrócili się do niej- panowie potrzebują pomocy?-
-Tak- odparł jej ten najniższy. Każdy ze strażników miał ubrany hełm oraz odpowiednie umundurowanie godne obrońcy Asgardu więc tak troche rzucali się w oczy- pomożesz nam ziemska istoto?-
-Po to podeszłam- udała serdeczny uśmiech po czym podeszła do kasy- dwa kubełki i jedną dolewkę poproszę- zamówiła- ale ci panowie płacą- wskazała na nich gdy kasjerka, widząc ich, troche się wystraszyła- spokojnie, idą na bal przebierańców. Wie pani, nerdy i te sprawy- wytłumaczyła jej gdy raczej dziewczyna z dziarą gwiazdy naokoło oka nie była obiektem zaufania. Kto normalny tatuuje sobie gwiazde naokoło oka?
-A gdzie tu jest tron?- spytał ten najmniejszy gdy czarnowłosej zaświeciła się lampka.
-Proszę za mną- uśmiechnęła się do niego po czym zaprowadziła do męskiej toalety. I tam … łubudu! Chciał wejść do kibelka a dostał drzwiami- dzięki ci Boże że to temu najniższemu zachciało się siku- szepnęła do siebie po czym zamknęła się w kabinie razem z nieprzytomnym strażnikiem. Chwyciła za komunikator.
-Sektor ALFA tu Velvet. Odbiór. Mam dla was przesyłkę w drugiej kabinie w kiblu w KFC, tu na rogu. Przyjdziecie?-
-Velvet, co ty tam kombinujesz?- w komunikatorze rozległ się głoś Buckyego.
-Odwalam za was robote. Strażnicy przyszli z Asgardu. Jednego wam zostawiam a sama polece z resztą- chwyciła za jakieś urządzenie po czym zeskanowała nim twarz strażnika.
-Niby jak? Zdemaskują cię!-
-Spokojna twoja rozczochrana- zaśmiała się po czym przykleiła urządzenie do czoła. Jej twarz zmieniła się szybko w twarz strażnika.
-Rąbnęłaś nam coś znowu?-
-Tak- zaśmiała się po czym szybko rozebrała strażnika i ubrała jego zbroję- dam sobie rade. Zostawiam wam komunikator międzygalaktyczny żebyśmy się jakoś zdzwonili jak będę w Asgardzie-
-Zwariowałaś!-
-Ty mi tu nie pyskuj tylko przychodź po strażnika! Całuski, pa!- po czym wyłączyła komunikator- Co za uparciuch- mruknęła pod nosem po czym związała strażnika i wyszła z kabiny, zamykając ją tak by nikt do niej nie wszedł. Stanęła by przeglądnąć się w lustrze- jeszcze tylko zmienić głos na męski- próbowała obniżyć ton swojego głosu- a najlepiej jakbym się w ogóle nie odzywała- poprawiła strój po czym wyszła z kibla. Jakimś cudem strażnicy to łyknęli i, po dostaniu kubełków i napoju, wrócili do Asgardu.
-My idziemy zanieść kubełki królowej, wy tu zostańcie- dwaj strażnicy wskazali na Velvet, która zdawała się ich nie słuchać. Miała podobną reakcje do mojej, gdy pierwszy raz zjawiłam się w Asgardzie. Przez chwile chyba odleciała- ej!- krzyknął jeden z nich gdy dziewczyna wróciła na ziemie. W przenośni oczywiście.
-Ja nic nie ukradłam!- krzyknęła, oderwana od swoich myśli lecz szybko zasalutowała po czym się poprawiła- znaczy, oczywiście!- strażnik przez chwile analizował dziewczyne ale później dał za wygraną
-Pilnujcie Heimdalla- wskazał na ciemnoskórego mężczyznę, który wpatrywał się ukradkiem w maskę, jaką Velvet na siebie założyła. On wiedział.
 Minęło kilka chwil zanim cokolwiek zaczęło się dziać. Heimdall, widząc że Velvet stoi jak wryta i nic nie robi, chciał ją powoli wdrążyć w całą tą chorą sytuacje.
-I jak królowa? Dalej rozrabia?- spytał po chwili gdy czarna popatrzyła na niego zdziwiona.
-Królowa? Hehe! Owinęła Lokiego wokół palca!- odparł mu drugi strażnik- to przecież dla niej te całe kubełki były. Ale podobno królowa chce dać mu szanse się zrehabilitować no i próbuje. Heh, ona to ma złote serce. Ja bym go dawno zamknął w lochach tak jak to zrobili z tymi mutantami. No i Thorem- gdy tak strażnik mówił, do Velvet powoli docierały jego słowa. Popatrzyła na Heimdalla, który pokiwał głową z cwanym uśmiechem. Wybałuszyła oczy. Chyba nie do końca tego się spodziewała przylatując tutaj.
-Jaka ona jest niemożliwa- do kopuły weszło dwóch strażników, jednak nie tych samych co zaniosło królowej, czyli mnie, kubełki. Dla Velvet to byli jedni i ci sami bo w sumie każdy, w tej zbroi, wyglądał tak samo- przechodziliśmy koło Sali tronowej i królowa tak się darła na Lokiego. Heh, może i dobrze. Wreszcie ma to na co zasłużył- uśmiechnął się po czym podszedł do czarnej- koniec zmiany, nasza kolej- jednak dziewczyna ani drgnęła w międzyczasie gdy jej kompan był już w połowie drogi do wyjścia. Widząc jednak że ona się nie rusza, przystanął- słyszałeś co do Ciebie mówie?- w tej chwili oblicze Velvet zaczęło migać po czym zgasło, ukazując twarz dziewczyny. Ah te baterie- co …- wstrzymał oddech po czym wyglądał jakby chciał się wydrzeć, jednak uniemożliwił mu to Heimdall, uderzając go kawałkiem drewna w głowe.
-Szpieg! Zawiadomić królową!- krzyknął jeden z nowo przybyłych strażników po czym wystrzelił w strone zamku.
-Nie tak szybko- przed nim pojawił się blondyn, który znokautował go z pięści po czym zabrał się za drugiego. Z nim też mu łatwo poszło. Szybko chwycił obu strażników po czym zaciągnął do kopuły i szybko zawiązał ich ręce.
-Miło Cię widzieć, Fandral- odezwał się Heimdall, widząc uśmiechniętego chłopaka.
-A ta panienka to?- zatrzymał się przy Velvet, która ściągnęła zbroje- wow, na ziemi macie fajne tatuaże- spojrzał na nią gdy ta przeczesała sobie włosy ręką.
-Jestem Velvet. Velvet Halliwell- sprecyzowała gdy blondyn stanął jak wryty.
-Siostra Saturniny?- spytał na co Heimdall pokiwał głową.
-Nie, matka- odpyskowała mu- Ty, Heimdall. Czemu nie otwierałeś tego zasranego Porostu! … Bigosu … czy jak mu tam-
-Bifrostu- poprawił ją.
-O to to. Wołałam do Ciebie przez kilkanaście godzin i wydawało mi się że straciłam czucie w prawej ręce a ty nic!-
-Jakbyś nie zauważyła to go pilnowali dzień i noc. Każde otwarcie Bifrostu było pilnowane przez strażników- wytłumaczył Fandral.
-Nie z Tobą rozmawiam-
-Obie jesteście siebie warte- mruknął zły-przyszedłem pomóc! Chciałem załatwić strażników by dostać się na ziemie!- czarna popatrzyła na niego ukradnie- słuchaj, wasza połowa sektoru jest zamknięta w lochach a Saturnina przejęła tron. Jej mężem jest Loki i, jeśli znowu się nabierze na jego bajeczki i da mu władze, będziemy i będziecie zgubieni, rozumiesz?- eh Fandral, dramatyzujesz jak zwykle. Velvet przez chwile jeszcze wyglądała jakby była w stanie hibernacji. No cóż, dowiedzieć się takich rzeczy za jednym razem to szok. Cała noc zeszła im na tłumaczeniu Velvet co się tu dzieje oraz na rozkmnianiu co zrobić, by zatrzymać tą, jak to ujęli, „Przyszłą tragedie Asgardu”. No wcale tak źle nie panuje no! W każdym bądź razie chcieli usunąć strażników tak, by dostęp do mnie był bez żadnych przeszkód.
-Jakim cudem ty wszystko widzisz?- spytała Velvet, zbrojąc się w wielkiej kopule przy Bifroście.
-Tak jakoś- wzruszył ramionami Heimdall.
-I widzisz nawet Odyna, który korzysta z kibelka?- na to głupie pytanie czarno skóry się zaśmiał.  Nagle w oddali zauważyli podchodzących do nich kolejnych strażników- jasny gwint …-
-Spokojnie młoda- uspokoił ją czarno skóry gdyż widział że zaraz na pomoc przybiegnie im Fandral. I przybiegł. Gdy ci byli o krok od kopuły, znokautował ich od tyłu.
-To ci od kubełków- zaczął, zbierając ich z podłogi- już nikt nie pilnuje Lokiego-
-Co?- spytała go zdziwiona Velvet.
-Chciałem coś wykombinować, jakoś ją przekonać albo myślałem że Loki inaczej zareaguje ale … coś nie wyszło- wyciągnął z pochwy kajdany, które skubnął wychodząc z pokoju. Heimdall tylko przymknął oczy. Widział jak ten debil się na mnie rzucił i co ja teraz wyrabiam- ale …- zatrzymał szybko czarną zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć- są teraz zajęci sobą. W pałacu jest pusto, strażnicy są tutaj, Odyn jest pewnie na obiedzie. Możemy przywołać reszte sektoru-
-A jak zobaczą te błyskotki?- spytała Velvet, przyglądając się uważnie kajdanom a drugą ręką wskazując na Bifrost.
-Nie zobaczą. Są zbyt zajęci sobą- aż otrzepał się gdy wypowiedział te słowa- poza tym mamy Heimdalla, który widzi wszystko więc będzie nas prowadził- uśmiechnął się patrząc cwano na czarnoskórego.
Wróćmy do chwili, w której zdałam sobie sprawe że mam przechlapane.
-Trzeba było się tak sobą nie zajmować- zaśmiała się Velvet, schodząc z łóżka- kiedy wy beztrosko bezcześciliście łoże Fandrala, my wtargnęliśmy do pałacu za pomocą Heimdalla oraz Fandrala i voilà!- machnęła rękami gdy szybko przyjęłam pozycje bojową. W trymiga i ja i mój mąż mieliśmy na sobie bojowe szaty- siostra, nie chce walczyć. Wróć do domu po dobroci-
-Hah, dobre! Ty nie chcesz walczyć!- parsknęłam śmiechem gdy reszta sektoru wyjęła zza siebie jakieś pistolety- to co, zastrzelisz mnie teraz?- naokoło mnie pojawiły się moje klony które razem ze mną powiedziały „próbuj”.
-To nie Loki podszywał się pod Kapitana … to Saturnina!- krzyknęła Lana gdy chcieliśmy być bliżej wyjścia ale przez drzwi wszedł Fandral, który je nam zamknął.
-Zabije cię- wyszeptał do niego Loki.
-Czekam- wyszczerzył się do niego blondyn po czym w pokoju pojawiło się pełno klonów Lokiego. Nagle zrobiło się bardzo ciasno. Wiedziałam że Velvet nie odpuści i będzie chciała mnie stąd zabrać. Przyglądnęłam się pistoletom. W środku były strzykawki, w których znajdował się lek usypiający. Oj nie ma tak łatwo. Szybko berłem strąciłam pistolet siostry z rąk. Bucky wtedy wydał rozkaz by zaczęli strzelać. Na szczęście większość pocisków była skierowana na nasze klony, przez to że nie mogli odróżnić kto jest tym prawdziwym.
-Saturnina! Robimy to dla twojego dobra!- próbowała mi przemówić do rozumu Eveline jednak ja nie chciałam ich słuchać. Unikałam jak mogłam strzykawek, spoglądając też na Lokiego, który tak samo jak ja nie dawał za wygraną.
-Nie strzelajcie aż tak! Bo nam nic nie zostanie!- krzyknęła po chwili Velvet widząc jak zrozpaczone dziewczyny wypuszczają serie strzałów.
-Szlag- zaklęła pod nosem Lana, rzucając pistoletem o podłoge. Zabrakło im pocisków. Nie mogło być lepiej. Klony otoczyły grupe jednak nie dawali za wygraną. Z całych sił próbowali z nimi walczyć chcąc dotrzeć do oryginału. Do mnie. W tym całym chaosie poczułam że to ja jestem głównym celem i nie mogę dać się od tak złapać. A żeby było romantyczniej i żebyśmy się poczuli jak prawdziwa para, która chce po prostu być razem i rządzić w świętym spokoju, Loki chwycił mnie w pasie po czym namiętnie pocałował w międzyczasie gdy naokoło nas rozgrywała się wielka bitwa. Uśmiechnęliśmy się do siebie po czym wróciliśmy do rozgrywki. Walczyli dzielnie jednak, przez to że tyle napocili się przy klonach, nie mieli już siły na nic. Za to zmarnowali prawie wszystkie strzykawki. Została tylko jedna a miała ją Velvet. Gdy akcja rozgrywała się w szale i dzielnie, razem z Lokim, walczyliśmy o naszą wolność i byliśmy pewni że nam się to uda, poczułam nagle bół. Zatrzymałam się w miejscu a wszystkie moje klony zniknęły. Loki spojrzał na mnie a gdy odwróciłam głowe w strone swojej nogi zobaczyłam wbitą strzykawkę. Jednak siostra zawsze rozpozna swoją rodzoną siostrę. Chciałam krzyknąć ale coś blokowało mi gardło. Za to Loki, zdając sobie sprawe co się stało, krzyknął za mnie. Przez to że jego uwaga skupiła się na mnie, Fandral wykorzystał to zakłuwając mu ręce w kajdany. Zaczęłam widzieć jak przez mgłę ale spostrzegłam że wszystkie jego klony zniknęły. Loki, zaskoczony zwrotem akcji, próbował się wyrywać jednak, nie mając klucza do kajdan, mógł sobie tylko pokrzyczeć. Upadlam na kolana. Nie, to nie może się tak skończyć. Świat wirował mi naokoło. Nagle drzwi się otworzyły a w nich pojawił się Logan. Loki, widząc go, zamarł. Odwrócił wzrok w moją strone gdy ja, widząc już tylko światełko w tunelu, zamknęłam oczy po czym upadłam na podłogę nieprzytomna.

To Be Continued ...

~~ Jak myślicie, co się teraz stanie? Gdzie Saturnina się ocknie? I czy spodziewaliście się takiego finiszu? 

2 komentarze:

  1. Wszyscy umrooo

    OdpowiedzUsuń
  2. Spóźnione, ale również Wszystkiego naj z okazji Dnia Dziecka :D
    Dobrze, że dłuższa, bo jest co czytać :)
    A ja właśnie skończyłam kolejną paczkę leków na alergie. Nie jesteś sama!
    Hmm biorąc pod uwagę fakt, że czytam to w różnych miejscach i o różnym czasie, więc zrobię podsumowanie tego do czego doszłam, a potem już będzie swobodne komentowanie ^^'
    Saturnina i Fandral, jemu coś odbiło, albo szuka drogi do tronu... potem echem, echem!, później Loki i akcja! Taki ten Fandral odważny jak na (chyba) człowieka. Nasza wariacka parka w pewien sposób jest cute jak sobie tak te uczucia odwzajemniają :)
    "Tak, wiem co sobie myślicie: wariaci." - true story xd
    No właśnie! Koniec zabawy, pokaa kotku co masz w środku!
    "będziemy rządzić Asgardem jak nigdy dotąd. Razem" - tak, tak wiemy to Loki! ^^'
    "dwa quinjety" - what is it?!
    Przypomina mi się pewne malowanie tarczy xd Loki też musiał! xd
    A to nie tarcza, aaaaa wózek latający xd (nie bij xd)
    "Młot Thora ma Pana dzięcioła" dobrze, że Thor tego nie słyszy xd
    Saturnina, czo się martwisz dziećmi jak reszta służby się nim zajmie xd Tylko gorzej jak te dzieci będą miały moce i będą siać dopiero chaos xd
    Emm, ale czy oni muszą planować jeszcze dzieci, po ich wielorazowych akcjach? xd
    Przeszło po mnie myślenie czy ciąża, nie zabije przypadkiem Saturniny, chociaż nie wiem czy w tym sens - taa Loki kazał nie szukać sensu xd
    "Dzień wcześniej. KFC" - pamiętam te kurczaki xddd
    Właśnie tacy strażnicy Asgardu zostali nazwali nerdami xd Dać im tylko lapka i podłączyć no neta xd Yay xd
    O jaka ta Velvet sprytna!
    Bigos, coś się tam u nich spolszczyło xdd
    Czyli jednak Fandral jest ten dobry?
    Środek usypiający na niedźwiedzie, też skuteczna broń :D
    No to... Logan też da popamiętać Lokiemu.
    Zrobiło się ciemno i niebezpieczne. Prawie The End...
    Proszę o nexta!
    Lofciam <3

    OdpowiedzUsuń

Never too young to be a superhero \m/