~~ Najlepszego z okazji Dnia Dziecka! Z tej okazji wstawiam wam kolejną część jednorazówki, za którą, mam nadzieje, mnie nie zabijecie :D Ale za to jest dłuższa niż inne!
~~ Ja za to na Dzień Dziecka dostałam paczkę leków na alergie :C Mam nadzieje że wam ten dzień mija lepiej!
~~ Ja za to na Dzień Dziecka dostałam paczkę leków na alergie :C Mam nadzieje że wam ten dzień mija lepiej!
Po udanym śniadanku poszłam się przebrać w swoje łachy. Widze że mój małżonek wreszcie zrozumiał o co mi chodziło i wziął się do roboty. Przewracałam w rękach klucz do jego kajdan przechadzając sobie po pałacu po czym weszłam do jednego z pokoi, zamyślona. Czy on faktycznie się zmienił i teraz na serio chce razem ze mną rządzić Asgardem? I mieć grupkę małych dzieciaczków, o których mi w sumie nic nie wspominał ale na pewno o tym pomyślał?
-Słucham Waszą Wysokość-
usłyszałam przed sobą głos, który wyrwał mnie z rozmyślania. Dopiero wtedy
ogarnęłam że jakimś cudem wylądowałam w pokoju Fandrala- No teraz mi nie
wmawiaj że to ja za Tobą łażę- bronił się gdy schowałam klucz do kieszeni.
-Zamyśliłam się-
-O nim?- spytał gdy
podniosłam brew- o nim tak intensywnie myślisz?-
-Widze że ty też skoro
mnie o niego ciągle wypytujesz. Ożeń się z nim czy coś- machnęłam na niego gdy
ten się zaśmiał.
-Słyszałem że dałaś mu
szanse rządzenia razem z Tobą. I na dodatek zdjęłaś mu kajdany-
-Łańcuchy z kajdan-
poprawiłam go- jego moc jest w moich rękach wiec nie może fikać-
-I myślisz że on i tak
nie będzie fikał?- podszedł do mnie z lekkim uśmiechem- heh, albo jesteś
niepoprawną optymistką albo zwariowałaś ale na jego punkcie-
-Jakieś jeszcze złote
rady zanim sobie pójdę i kompletnie zapomnę o tej konwersacji?- spytałam go z
empatią poniżej zera gdy ten westchnął.
-Posłuchaj mnie
Saturnino- obszedł mnie po czym zamknął drzwi. Spojrzałam na niego zdziwiona.
Coś się zaraz wydarzy- Doskonale wiesz co może się stać jeśli wyswobodzisz z
kajdan Lokiego. To ty możesz wylądować w lochach razem ze swoimi przyjaciółmi
ale to nie będzie takie śmieszne jak to co ty teraz robisz. Bo ty chcesz się
odgryźć na Lokim a on za to odgryzie się na nas wszystkich. Olej go i wybierz
kogoś kto będzie ci lojalny, będzie cię szanował, wielbił i …- chwycił moją
dłoń- i kochał tak jak nikt inny- wybałuszyłam oczy gdy skończył zdanie. Co tu
się dzieje. Pojeby, przestańcie się we mnie zakochiwać! Albo inaczej:
przestańcie mi wmawiać że się we mnie
zakochaliście by móc się dobrać do władzy! Chociaż, jeśli chodzi o Fandrala, to
tak marne szanse na tron. Chyba że zostałby moim kochankiem ale jak się
zaczynam dogadywać z Lokim i teraz nagle dojdzie blondas i jeszcze sapiący
Logan w podziemiach to jak to pies zje to się zesra na tęczowo
-Co ty robisz?- wyrwałam
się z zamyślenia gdy poczułam że Fandral zaczął mnie całować- wiesz że cię mogę
za to ściąć?!- odparłam mu dziwnie spokojnie gdy ten mnie uciszył.
-Loki nie jest Ciebie
wart. Ja za to będę cię traktował jak prawdziwą królową, nigdy cię nie
skrzywdzę i nie pozwole skrzywdzić-
mówił jak karabin maszynowy a ja, nawet jak rozumiałam każde jego słowo, nie
nadążałam za jego tokiem rozumowania. Chwycił mnie za policzki i namiętnie
pocałował. Szybko go odepchnęłam- oj nie, tym razem ci się to nie uda- szepnął
po czym popchnął mnie na łóżko. Zanim zdarzyłam ogarnąć co się dzieje położył
się na mnie i znów zaczął całować. Zwariował normalnie. Kilka razy udało mi się
krzyknąć „na pomoc” ale nie wiem czy ktoś mnie usłyszał. Przez to że byłam taka
skołowana tym wszystkim to nawet nie pomyślałam by użyć chociaż jakiś skrawek
mocy.
-Fandral!- moje
wybawienie przyszło nawet szybko. Zielonooki z kopa otworzył drzwi- jak śmiesz
ty nędzna gadzino!- ryknął na niego po czym znokautował go świecznikiem, który
stał na stole- łapy precz od mojej żony!- furia. Fandral, ocknąwszy się na
podłodze, pospiesznie wstał jednak Loki znów obdarował go soczystym kopniakiem
tak że wpadł na drzwi balkonowe i znalazł się na tarasie. Szybko zeszłam z łóżka
wylatując za swoim mężem na balkon. On zaś chwycił Fandrala za fraki
przyciskając do murku, za którym znajdowało się około 200 metrów wysokości oraz
pewna i szybka śmierć. Strażnicy, jak posłuszne pieski, przybiegli za Lokim
jednak kazałam i się nie wtrącać i zostać w pokoju. Ja to załatwie.
-Powiem ci to raz, tak
dla uświadomienia Cię jak bardzo sobie nagrabiłeś- zaczął, próbując opanować
swoją złość. Podeszłam do nich, jednak zachowując bezpieczną odległość- nigdy
ale to nigdy więcej nie próbuj się zbliżyć do mojej żony. Nie wolno ci jej
dotykać, oddychać przy niej a nawet patrzeć na nią. A jeśli jeszcze raz będziesz
próbował się do niej dobrać to własnoręcznie przerobie cie na żarcie dla
pupilka mojej ukochanej, które za pewne wyrzyga po pierwszym kęsie-
-Przestań odstawiać tą
szopkę. Nikt ci drugi raz nie uwierzy- prychnął blondyn gdy zielonooki bardzo
chciał zachować spokój ale jednak rączka go świerzbiła.
-Tak, przyznaje.
Kręciłem na początku bo chciałem mieć tron ale teraz …- spojrzał na moją
wystraszoną twarz- teraz wiem jaki błąd bym popełnił gdybym wsadził moją
wspaniałą żone do więzienia-
-Chyba mu nie wierzysz?!-
krzyknął do mnie Fandral gdy Loki wcale się nim nie przejął. Uśmiechnął się
tylko gdy pode mną znowu się zaczęły uginać nogi. Przypomniał mi się dzień, w
którym tego pojeba poznałam i po raz pierwszy ujrzałam ten piękny wyszczerz.
Głośno przełknęłam śline.
-Mów sobie co chcesz
Fandral- popatrzył na niego nie przestając się śmiać- bo ja ją kocham- w tejże
chwili blondyn zrobił najdziwniejsza mine na świecie. Taka mieszanina
zdziwienia i obrzydzenia- tak! Kocham ją i nie wstydze ci się tego powiedzieć-
zaczął go pukać po klacie- Czasem Lokim też coś innego zawładnie niż złość i
chęć zniszczenia-
-Nie chrzań! Chcesz ją
tylko przelecieć i …- nie dokończył gdy połowa jego ciała znalazła się poza
murkiem, który chronił go od rychłej śmierci.
-Loki!- krzyknęłam-
zostaw go!-
-Jak śmiesz tak mówić!
Przeproś swoją królową!- warknął na niego zielonooki gdy starałam się być w
pogotowiu gdyby mężulkowi przyszło do głowy jednak zrobić Fandralowi darmową
lekcje latania.
-Przepraszam! Ale puść
mnie!-
-Na pewno tego chcesz?-
szepnął zadowolony.
-Niee! Znaczy wciągnij
mnie i wtedy mnie puść!- wrzasnął gdy Loki posłusznie wciągnął go na balkon po
czym z całą swoją delikatnością, której
nie ma, rzucił nim w strone pokoju.
-Może to cię nauczy
szacunku do królowej!- krzyknął za nim gdy za to ja stałam tam jak debil,
oczarowana jego wyczynem. Bronił mnie tak walecznie że aż … no wiecie …
nabrałam takiej ochoty …
-Boże, on jest
nienormalny- jęknął blondyn, podnosząc się na równe nogi po czym wszedł do
pokoju. Zrobiliśmy to samo. Strażnicy patrzyli na to wszystko z lekkim niepokojem.
-Kochanie, wszystko w
porządku? Nic ci ten degenerat nie zrobił?- chwycił mnie za ręce Loki gdy
Fandral tylko wywrócił oczami. Nie odpowiedziałam tylko pospiesznie wyciągnęłam
z kieszeni klucz po czym wyzwoliłam mężulka z kajdan. Nie wiem kto z nas był bardziej
w szoku. Czy Loki, który z niedowierzaniem wpatrywał się w swoje ręce, czy
Fandral, którego szczęka prawie sięgnęła podłogi, czy ja. Sama niedowierzałam
temu, co zrobiłam.
-Zwariowałaś?! On cię
zniszczy, Saturnina!- krzyknął spanikowany blondyn jednak ja byłam zajęta
wpatrywaniem się w uradowaną twarz Lokiego.
-Zasłużyłeś- chwyciłam
go za ręke gdy spojrzał mi głęboko w oczy- broniłeś mnie dzielnie jak …- i tu
urwałam. Przypomniałam sobie jak kiedyś Logan w podobny sposób mnie ocalił.
Wiedziałam że oby dwoje mieli trudności w wyrażaniu swoich uczuć lecz takie
zachowanie dowodziło że na prawde im zależało. Ale przemilczałam ten fakt- …
kocham cie- szepnęłam po czym zobaczyłam jak jego źrenice się rozszerzają.-
-Mnie?- szepnął.
-Jego?- dodał swoje 3
grosze Fandral.
-Przeszkadzamy ci,
Fandral?- huknęłam na niego.
-Tak bo to akurat mój
pokój!- warknął gdy chwyciłam za kajdany i rzuciłam nimi w tego cioła.
-Już nie!- krzyknęłam po
czym zajęłam się całowaniem dalej zdziwionego Lokiego. Międzyczasie gdy my
zajęliśmy się sobą, blondyn dyskretnie podniósł z ziemi kajdany po czym wyszedł
z pokoju.
-A my?- spytał nas jeden
ze strażników.
-Won, macie wolne-
wskazałam na drzwi gdy ci, troche zdziwieni, zasalutowali i wyszli.
-Nigdy mi tego wcześniej
nie powiedziałaś- zaczął Loki.
-Może dlatego że ja nie
kombinowałam tak jak ty- odgryzłam mu się- znaczy … Aż tak nie kombinowałam …
chociaż- widząc jego miny, przestałam się tłumaczyć- to przez ten twój uśmiech-
pogłaskałam go po policzku gdy ten znów się zaśmiał- przestań! Robisz to
specjalnie!- jęknęłam- bo mam ochotę cię zerżnąć tu i teraz- zanim mój mózg
zdążył zatrzymać mój słowotok, było już za późno. Zielonooki popatrzył na mnie
cwano.
-To na co czekasz?-
założył ręke na ręke cwano się mi przyglądając- chociaż ty raczej nie możesz
tego zrobić bo jesteś kobietą, jak mniemam- sprecyzował gdy wywróciłam oczami.
-Zamierzasz się teraz
wymądrzać?- jęknęłam gdy ten się wyszczerzył.
-Gdy jesteś wkurzona
bardziej mnie podniecasz- szepnął a mnie aż przeszły dreszcze. Oboje lubiliśmy
jak druga połówka przejmowała stery jednak, wiadomo, że nie da się tak by obie
osoby naraz to robiły. Nasz kolejny „upojny moment”, bo było widno więc raczej
nie „upojna noc”, był inny od pozostałych. Czuliśmy że to nie jest kolejny
przypływ napalenia tylko coś więcej. Wiedziałam że on tym razem na prawde coś
do mnie czuje i on też to wiedział. Mogło by się to wydawać romantyczne gdyby
nie sposób, w jaki to, można powiedzieć,
wyrażaliśmy. Byliśmy brutalni. Może nie tak że chcieliśmy się zabić ale w ruch
wchodziło podduszanie i grożenie różnymi przedmiotami, w moim przypadku
kradnięcie mu sztyletu i podkładanie mu go pod szyje. On mi w sumie krzywdy nie
zrobił ale za to ja … no miał troche podrapane to i owo ale należało mu się.
Tak za całokształt.
-Nie wiedziałem że tak
szybko to wszystko się potoczy- zaśmiał się Loki gdy leżeliśmy w łóżku po
skończonych igraszkach.
-No tak, tym razem szybciej
wystrzeliłeś niż zwykle- popatrzyłam na niego gdy ten buchnął śmiechem i zakrył
mi twarz poduszką. On ma taki słodki a zarazem uwodzicielski śmiech że ja nie
mogę. Ciesze się że ten śmiech należy już do mnie. I tylko do mnie.
-Chodziło mi o rozwój wydarzeń-
spróbował jeszcze raz- miałem dla Ciebie jeszcze jedną rzecz a to …- wskazał na
łóżko- miało być pod koniec. Znaczy jakbyś się zgodziła-
-To troche
przeskoczyliśmy kolejność- usiadłam mu w rozkroku na brzuchu po czym zaczęłam
się bawić jego lokami, wpatrując się w jego piękne, zielone oczy- ale z chęcią
zobacze co dla mnie jeszcze przygotowałeś- przeciągnęłam się gdy poczułam jak
chwyta mnie za brzuch i zaczyna mnie po nim całować. Najpierw tak delikatnie a
potem …- ał! Nie gryź!- krzyknęłam gdy ten się zaśmiał. Migiem chwyciłam jego
szyje i zaczęłam go podduszać przyciskając do łóżka.
-Wypowiedz moje imie-
szepnęłam do niego.
-Ciekawe jak skoro mnie
dusisz- wyszeptał. Poluzowałam uścisk ale szybko chwyciłam za sztylet.
-A teraz wypowiesz moje
imie?- popatrzyłam na niego cwano, przykładając mu broń do gardła.
-Saturnina … Laufeyson-
szepnął gdy głęboko nabrałam powietrza. Kocham tą nazwe.
-Wypowiedz moje imie-
szepnęłam znowu.
-Saturnina Laufeyson-
powiedział głośniej.
-Wypowiedz moje imie!-
krzyknęłam tak że Loki wystraszył się mojego krzyku przez chwile.
-Saturnina Laufeyson!-
na te słowa zaczęłam się śmiać w niebogłosy. Uwielbiam być górą. Sprawiało mi
to frajdę a jemu najwyraźniej też. Tak, wiem co sobie myślicie: wariaci. Tak,
jesteśmy nimi.
-Dobra Chomiczku. Wiem
że jest fajnie ale niespodzianka czeka- zrzucił mnie na łóżko po czym pojawiło
się na nim ubranie.
-Widze że delikatności
to się nie nauczyłeś- odparłam po czym i na mnie znalazło się ubranie.
-Delikatność? To coś do
jedzenia?- spytał, siedząc na drugim krańcu łóżka po czym chwycił mnie za
szaty, przyciągnął do siebie i pocałował- będziemy rządzić Asgardem jak nigdy
dotąd. Razem- wyszczerzył się gdy cwano podniosłam brew.
-Na razie to ja tu
rządze. Łóżkiem mnie tak łatwo nie
przekupisz- wskazałam na niego wstając- wiesz jaka była umowa?-
-Sama chciałaś przecież-
wzruszył ramionami, idąc za mną.
-Prowokowałeś mnie-
otworzyłam drzwi.
-Lubie cie prowokować-
znowu się wyszczerzył a ja wściekła wyszłam z pokoju. Podążył za mną śmiejąc
się pod nosem. W pałacu było pusto ale zbytnio się tym nie przejęłam. Podążałam
za Lokim ciekawa jego niespodzianki. On zaś szedł trzymając ręce za sobą jak
dzieciak z podstawówki. Od czasu do czasu tylko spoglądał na mnie machającą swoim
berłem na prawo i na lewo i rozbijającą po drodze kilka wazonów.
-No, Kochanie- zatrzymał
się po czym obrócił się w moją strone- jesteśmy- wyszczerzył się, nowość, po
czym wskazał na dwa cudeńka przed nami. Byliśmy w hangarze Asgardu, w którym
znajdowały się dwa quinjety, najprawdopodobniej zakoszone T.A.R.C.Z.Y. przez
Thora. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie to że na pierwszym był
namalowany wielki napis „Mr. Laufeyson” a na drugim …-
-Mrs. Laufeyson-
szepnęłam do siebie.
-Podoba ci się?- spytał
wyraźnie zadowolony ze swojej roboty- sam to malowałem przez całą noc. Mam
świadków. Strażnicy, których wygoniłaś, asystowali mi wtedy przez całą noc-
zaczął się bronić gdy go w sumie nie słuchałam bo nie mogłam się napatrzeć na
ten napis. „Mrs Laufeyson”. Pani Laufeyson. Tak, jestem nią. Wreszcie. Tak na
prawde- Może mała przejażdżka?- pomachał mi przed oczami kluczykami gdy ja w
jednej chwili je chwyciłam- jaka ty dzisiaj jesteś chętna na wszystko- puścił
mi oko gdy popchnęłam go do swojego quinjeta. Umiałam nim sterować bo, o dziwo,
X-Mengersi dawali mi takim latać. Nie za szybko, nie za wysoko i nie za daleko
ale dawali.
-Czy mnie słyszysz mój Chomiczku?- rozległo się z głośników gdy podskoczyłam ze strachu na krześle.
-Czy mnie słyszysz mój Chomiczku?- rozległo się z głośników gdy podskoczyłam ze strachu na krześle.
-Niestety cię słysze-
odparłam mu- będę cię musiała słyszeć przez całą podróż?- jęknęłam.
-Tak, i przez całe
życie- dodał gdy przez chwile zamarłam. „Przez całe życie”. Czy jestem
gotowa go spędzić własne z nim? Z Lokim Laufeysonem?
-No na co czekasz! Bo
zardzewieje!- z rozmyślania wyrwał mnie głos zielonookiego. Odepchnęłam od
siebie wszystkie niepotrzebne myśli po czym odpaliłam maszyne.
-Sam zardzewiejesz,
dziadku!- krzyknęłam do mikrofonu po czym wyleciałam z hangaru z prędkością
światła. Była piękna pogoda więc latało się znakomicie a widoki … musiałam
przystanąć na chwile by napawać się pięknem Asgardu. Światem którym panuje.
Ehem panujemy! No już, nie mogę być taka samolubna. A Loki? No, spisał się!
Może dla niektórych kreatywne śniadanie i quinjet, na którym nabazgrolił to co
nabazgrolił nie jest czymś w rodzaju „no przecież cię nie zabije przy pierwszej
lepszej okazji” ale nie zapominajmy też o tym jak zachował się w stosunku do
Fandrala. Dla mnie to był największy przejaw miłości. Polataliśmy sobie dość
długo, bawiąc się jak nikt inny. Wreszcie poczuliśmy że żyjemy. Wygłupialiśmy
się prawie jak dzieci robiąc koziołki, piruety i raz omal nie zderzając się ze
sobą ale, na szczęście, Loki ma dobry refleks. I tu kolejny pokaz swoich uczuć:
gdyby chciał mógłby mnie zabić w każdej chwili. Quinjety mają rakiety.
Patrzcie, zrymowało mi się! Quinjety maja rakiety a Młot Thora ma Pana
dzięcioła! Co ja gadam.
-I jak ci się podobało?-
spytał mnie Loki gdy wysiadaliśmy z quinjetów. Robiło się już ciemno więc, dla
bezpieczeństwa, zakończyliśmy nasze podniebne podróże.
-To było świetne!-
rzuciłam się na niego gdy ten, zdziwiony
moją reakcją, omało się nie wywalił.
-Spokojnie- zaśmiał się
po czym pocałował mnie w policzek- ciesze się że ci się podobało-
-Nie potrafie cię
rozgryźć- zaczełam po chwili gdy jakimś cudem opuściliśmy hangar i szliśmy do
naszego pokoju- raz jesteś wielkim, złym pólbogiem, który zabija ludzi i szerzy
zło i karze się kłaniać ludziom a nagle urządzasz śniadanka swojej żoneczce i
malujesz słitaśne bazgroły na quinjatcie- stanęłam w miejscu gdy ten zatrzymał
się razem ze mną.
-Czy dla Ciebie wszystko
musi mieć jakiś logiczny sens?- spytał po chwili jednak nie dał mi dokończyć-
zastanawiasz się gdzie jest haczyk?- podniósł brew gdy zamilkłam- dalej mi nie
ufasz?-
-Ufam!- aż tupnęłam gdy
ten powoli podszedł do mnie i złapał mnie za ręce.
-Skoro ufasz to nie
szukaj w tym wszystkim sensu, dobrze?-
-Niby czemu? Bo sam tego
nie rozumiesz?- zaśmiałam się gdy Loki tylko milczał- pierwszy raz się
zakochałeś?-
-Nawet nie wiedziałem że
to takie dziwne uczucie- wzruszył ramionami i mówiąc to z lekkim obrzydzeniem-
takie mdłości ale nie do końca-
-Debil- buchnęłam
śmiechem popychając go lekko do przodu. Loki wtem wpadł na genialny pomysł
zmiany tematu i, żeby zapomnieć o poprzednim, wyciągnął sprawe …
- … dzieci?- spytałam
zdziwiona.
-No co? Muszą być
następny tronu- tatuś Loki w fartuszku? Zapieprzający dzień i noc z gromadką
dzieciaczków, które będą płakały w niebogłosy? Musiałam zatkać sobie usta żeby
nie wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. To była przekomiczna wizja- na początku
jedno a potem się zobaczy-
-Się zobaczy co?-
-Czy będą smaczne- stanął przed drzwiami do naszego
pokoju gdy ja wlepiałam w niego swoje zdziwione gały.
-Aha- chyba miałam głupi
wyraz twarzy bo Loki w trymiga się roześmiał.
-Chyba nie wzięłaś moich
słów na poważnie-
-Nie wiem, wszystkiego
się można po tobie spodziewać- sprecyzowałam gdy ten pokiwał głową- a wolisz
najpierw zjeść chłopca czy dziewczynkę?- na to pytanie tylko wywrócił oczami-
pewnie chłopca bo taki męski i w ogóle. I tron przejmie wtedy i Thor się
pocałuje w swój półboski tyłek bo będzie zastępca zastępcy- zaczęłam się gubić
w swoim gadaniu. Loki słuchał mnie uważnie uśmiechając się do mnie od czasu do
czasu.
-Chciałbym mieć córke-
powiedział po moim długim wywodzie gdy aż podniosłam brwi ze zdziwienia- Byłaby
córusią tatusia- popatrzył na mnie z uśmiechem- nawet wiem jakbym dał jej na
imie- wyciągnął z kieszeni wisiorek, który miał na końcu zielony kamień z
imieniem- Liv. Oznacza to „schronienie” lub „ochrone”. Albo „życie”-
-U nas to skrót od
„Oliwia”- dodałam.
-Może być i tak- chwycił
moją dłoń po czym położył na niej wisiorek- weź go-
-Od kiedy planowałeś
dzieci? I imiona dla nich?- nie mogłam wyjść ze zdziwienia że ktoś inny
fantazjuje na temat przyszłości gorzej ode mnie- i w ogóle skąd masz ten
wisiorek?- zaczelam mu się przyglądać.
-Zrobiłem go kiedy byłem
jeszcze zakuty w kajdany i nie miałem nic do roboty. Strażnicy dali mi kamień więc
go ładnie oszlifowałem i wygrawerowałem imie-
-A skąd niby wiedziałeś
że cię później wypuszcze i coś z tego będzie?-
-Przeczucie- zmarszczył
nas gdy założyłam ręke na ręke- wiedziałem że mnie pokochasz- przyciągnął mnie
do siebie gdy pospiesznie włożyłam wisiorek do kieszeni. Znowu poczułam jak
jego wzrok przeszywa mnie na wylot. Czułam jego oddech na swojej twarzy, dotyk
jego palców na moim policzku. Jestem prawdziwą żoną Lokiego Laufeysona, Boga
Psot i Władcy Asgardu. Coś niesamowitego.
-Kocham cię- szepnął gdy
przeszedł mnie znowu dreszcz. Wiedziałam że mówi prawde.
-Też cię kocham-
chwyciłam go zębami za dolną wargę, tak żeby nie było zbytnio romantycznie, po
czym obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem.
-Chcesz zobaczyć ostatni
punkt na mojej liście?- spytał gdy ja tylko kiwnęła głową. Uśmiechnięty od ucha
do ucha otworzył drzwi do naszego pokoju.
-No ile można stać i
gadać! Głodna się już zrobiłam- znacie takie bajki, które zaczynają się be,
póżniej jest coraz lepiej i lepiej a na końcu wydaje się że jest świetnie ale …
coś się musi zjebać? Nie? To jeśli nie znacie to już poznaliście bo w tej
chwili ja w takiej uczestniczę. Nasz pokój był pięknie udekorowany przeróżnymi
kwiatami, nasze zdjęcie oprawione w piękną ramkę wisiało nad łóżkiem, wszędzie
pełno płatków róż. Na łóżku zaś było wielkie serce zrobione z płatków, chyba
było. Nie wiem, tak tylko insynuuje co tam mogło być bo teraz pokój wyglądał
jak istne pobojowisko. Wszystko wyrozwalane, kwiaty poniszczone a ramka z
naszym zdjecie krzywo wisiała z rozbitą szybką nad tym pobojowiskiem. A głos,
który nas przywitał na dzień dobry? Ah, to tylko moja siostra. Z całą zgrają
drugiej połowy sektoru ALFA, która została na ziemi. Magicznie znaleźli się
tutaj, w pokoju. Jak to się mogło stać? Pozwólcie że wam opowiem …
Dzień wcześniej. KFC.
Czterech strażników weszło do niego po czym stanęło przy kasie, chcąc zamówić
coś do jedzenia. Niestety, będąc pierwszy raz w takim miejscu, nie wiedzieli
co, gdzie i jak. Do KFC wpadła po chwili zdyszana siorka, zwabiona przez ten
dziwny tunel wytwarzany przez Bifrost za pomocą Heimdalla.
-Tu są, skubańce-
szepnęła do siebie po czym powoli podeszła do nich- przepraszam bardzo!-
stanęła za nimi gdy ci odwrócili się do niej- panowie potrzebują pomocy?-
-Tak- odparł jej ten
najniższy. Każdy ze strażników miał ubrany hełm oraz odpowiednie umundurowanie
godne obrońcy Asgardu więc tak troche rzucali się w oczy- pomożesz nam ziemska
istoto?-
-Po to podeszłam- udała
serdeczny uśmiech po czym podeszła do kasy- dwa kubełki i jedną dolewkę
poproszę- zamówiła- ale ci panowie płacą- wskazała na nich gdy kasjerka, widząc
ich, troche się wystraszyła- spokojnie, idą na bal przebierańców. Wie pani,
nerdy i te sprawy- wytłumaczyła jej gdy raczej dziewczyna z dziarą gwiazdy naokoło
oka nie była obiektem zaufania. Kto normalny tatuuje sobie gwiazde naokoło oka?
-A gdzie tu jest tron?-
spytał ten najmniejszy gdy czarnowłosej zaświeciła się lampka.
-Proszę za mną-
uśmiechnęła się do niego po czym zaprowadziła do męskiej toalety. I tam …
łubudu! Chciał wejść do kibelka a dostał drzwiami- dzięki ci Boże że to temu
najniższemu zachciało się siku- szepnęła do siebie po czym zamknęła się w
kabinie razem z nieprzytomnym strażnikiem. Chwyciła za komunikator.
-Sektor ALFA tu Velvet.
Odbiór. Mam dla was przesyłkę w drugiej kabinie w kiblu w KFC, tu na rogu.
Przyjdziecie?-
-Velvet, co ty tam
kombinujesz?- w komunikatorze rozległ się głoś Buckyego.
-Odwalam za was robote.
Strażnicy przyszli z Asgardu. Jednego wam zostawiam a sama polece z resztą-
chwyciła za jakieś urządzenie po czym zeskanowała nim twarz strażnika.
-Niby jak? Zdemaskują
cię!-
-Spokojna twoja
rozczochrana- zaśmiała się po czym przykleiła urządzenie do czoła. Jej twarz
zmieniła się szybko w twarz strażnika.
-Rąbnęłaś nam coś znowu?-
-Tak- zaśmiała się po
czym szybko rozebrała strażnika i ubrała jego zbroję- dam sobie rade. Zostawiam
wam komunikator międzygalaktyczny żebyśmy się jakoś zdzwonili jak będę w
Asgardzie-
-Zwariowałaś!-
-Ty mi tu nie pyskuj
tylko przychodź po strażnika! Całuski, pa!- po czym wyłączyła komunikator- Co
za uparciuch- mruknęła pod nosem po czym związała strażnika i wyszła z kabiny,
zamykając ją tak by nikt do niej nie wszedł. Stanęła by przeglądnąć się w
lustrze- jeszcze tylko zmienić głos na męski- próbowała obniżyć ton swojego
głosu- a najlepiej jakbym się w ogóle nie odzywała- poprawiła strój po czym
wyszła z kibla. Jakimś cudem strażnicy to łyknęli i, po dostaniu kubełków i
napoju, wrócili do Asgardu.
-My idziemy zanieść
kubełki królowej, wy tu zostańcie- dwaj strażnicy wskazali na Velvet, która
zdawała się ich nie słuchać. Miała podobną reakcje do mojej, gdy pierwszy raz
zjawiłam się w Asgardzie. Przez chwile chyba odleciała- ej!- krzyknął jeden z
nich gdy dziewczyna wróciła na ziemie. W przenośni oczywiście.
-Ja nic nie ukradłam!-
krzyknęła, oderwana od swoich myśli lecz szybko zasalutowała po czym się
poprawiła- znaczy, oczywiście!- strażnik przez chwile analizował dziewczyne ale
później dał za wygraną
-Pilnujcie Heimdalla-
wskazał na ciemnoskórego mężczyznę, który wpatrywał się ukradkiem w maskę, jaką
Velvet na siebie założyła. On wiedział.
Minęło kilka chwil zanim cokolwiek zaczęło się
dziać. Heimdall, widząc że Velvet stoi jak wryta i nic nie robi, chciał ją
powoli wdrążyć w całą tą chorą sytuacje.
-I jak królowa? Dalej
rozrabia?- spytał po chwili gdy czarna popatrzyła na niego zdziwiona.
-Królowa? Hehe! Owinęła
Lokiego wokół palca!- odparł mu drugi strażnik- to przecież dla niej te całe
kubełki były. Ale podobno królowa chce dać mu szanse się zrehabilitować no i
próbuje. Heh, ona to ma złote serce. Ja bym go dawno zamknął w lochach tak jak
to zrobili z tymi mutantami. No i Thorem- gdy tak strażnik mówił, do Velvet
powoli docierały jego słowa. Popatrzyła na Heimdalla, który pokiwał głową z
cwanym uśmiechem. Wybałuszyła oczy. Chyba nie do końca tego się spodziewała
przylatując tutaj.
-Jaka ona jest
niemożliwa- do kopuły weszło dwóch strażników, jednak nie tych samych co
zaniosło królowej, czyli mnie, kubełki. Dla Velvet to byli jedni i ci sami bo w
sumie każdy, w tej zbroi, wyglądał tak samo- przechodziliśmy koło Sali tronowej
i królowa tak się darła na Lokiego. Heh, może i dobrze. Wreszcie ma to na co
zasłużył- uśmiechnął się po czym podszedł do czarnej- koniec zmiany, nasza
kolej- jednak dziewczyna ani drgnęła w międzyczasie gdy jej kompan był już w
połowie drogi do wyjścia. Widząc jednak że ona się nie rusza, przystanął-
słyszałeś co do Ciebie mówie?- w tej chwili oblicze Velvet zaczęło migać po
czym zgasło, ukazując twarz dziewczyny. Ah te baterie- co …- wstrzymał oddech
po czym wyglądał jakby chciał się wydrzeć, jednak uniemożliwił mu to Heimdall,
uderzając go kawałkiem drewna w głowe.
-Szpieg! Zawiadomić
królową!- krzyknął jeden z nowo przybyłych strażników po czym wystrzelił w
strone zamku.
-Nie tak szybko- przed
nim pojawił się blondyn, który znokautował go z pięści po czym zabrał się za
drugiego. Z nim też mu łatwo poszło. Szybko chwycił obu strażników po czym zaciągnął
do kopuły i szybko zawiązał ich ręce.
-Miło Cię widzieć,
Fandral- odezwał się Heimdall, widząc uśmiechniętego chłopaka.
-A ta panienka to?-
zatrzymał się przy Velvet, która ściągnęła zbroje- wow, na ziemi macie fajne
tatuaże- spojrzał na nią gdy ta przeczesała sobie włosy ręką.
-Jestem Velvet. Velvet
Halliwell- sprecyzowała gdy blondyn stanął jak wryty.
-Siostra Saturniny?-
spytał na co Heimdall pokiwał głową.
-Nie, matka- odpyskowała
mu- Ty, Heimdall. Czemu nie otwierałeś tego zasranego Porostu! … Bigosu … czy
jak mu tam-
-Bifrostu- poprawił ją.
-O to to. Wołałam do
Ciebie przez kilkanaście godzin i wydawało mi się że straciłam czucie w prawej
ręce a ty nic!-
-Jakbyś nie zauważyła to
go pilnowali dzień i noc. Każde otwarcie Bifrostu było pilnowane przez
strażników- wytłumaczył Fandral.
-Nie z Tobą rozmawiam-
-Obie jesteście siebie
warte- mruknął zły-przyszedłem pomóc! Chciałem załatwić strażników by dostać
się na ziemie!- czarna popatrzyła na niego ukradnie- słuchaj, wasza połowa
sektoru jest zamknięta w lochach a Saturnina przejęła tron. Jej mężem jest Loki
i, jeśli znowu się nabierze na jego bajeczki i da mu władze, będziemy i
będziecie zgubieni, rozumiesz?- eh Fandral, dramatyzujesz jak zwykle. Velvet
przez chwile jeszcze wyglądała jakby była w stanie hibernacji. No cóż,
dowiedzieć się takich rzeczy za jednym razem to szok. Cała noc zeszła im na
tłumaczeniu Velvet co się tu dzieje oraz na rozkmnianiu co zrobić, by zatrzymać
tą, jak to ujęli, „Przyszłą tragedie Asgardu”. No wcale tak źle nie panuje no!
W każdym bądź razie chcieli usunąć strażników tak, by dostęp do mnie był bez
żadnych przeszkód.
-Jakim cudem ty wszystko
widzisz?- spytała Velvet, zbrojąc się w wielkiej kopule przy Bifroście.
-Tak jakoś- wzruszył
ramionami Heimdall.
-I widzisz nawet Odyna,
który korzysta z kibelka?- na to głupie pytanie czarno skóry się zaśmiał. Nagle w oddali zauważyli podchodzących do nich
kolejnych strażników- jasny gwint …-
-Spokojnie młoda-
uspokoił ją czarno skóry gdyż widział że zaraz na pomoc przybiegnie im Fandral.
I przybiegł. Gdy ci byli o krok od kopuły, znokautował ich od tyłu.
-To ci od kubełków-
zaczął, zbierając ich z podłogi- już nikt nie pilnuje Lokiego-
-Co?- spytała go
zdziwiona Velvet.
-Chciałem coś
wykombinować, jakoś ją przekonać albo myślałem że Loki inaczej zareaguje ale …
coś nie wyszło- wyciągnął z pochwy kajdany, które skubnął wychodząc z pokoju.
Heimdall tylko przymknął oczy. Widział jak ten debil się na mnie rzucił i co ja
teraz wyrabiam- ale …- zatrzymał szybko czarną zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć-
są teraz zajęci sobą. W pałacu jest pusto, strażnicy są tutaj, Odyn jest pewnie
na obiedzie. Możemy przywołać reszte sektoru-
-A jak zobaczą te
błyskotki?- spytała Velvet, przyglądając się uważnie kajdanom a drugą ręką
wskazując na Bifrost.
-Nie zobaczą. Są zbyt
zajęci sobą- aż otrzepał się gdy wypowiedział te słowa- poza tym mamy Heimdalla,
który widzi wszystko więc będzie nas prowadził- uśmiechnął się patrząc cwano na
czarnoskórego.
Wróćmy do chwili, w
której zdałam sobie sprawe że mam przechlapane.
-Trzeba było się tak
sobą nie zajmować- zaśmiała się Velvet, schodząc z łóżka- kiedy wy beztrosko
bezcześciliście łoże Fandrala, my wtargnęliśmy do pałacu za pomocą Heimdalla
oraz Fandrala i voilà!- machnęła rękami gdy szybko przyjęłam pozycje bojową. W
trymiga i ja i mój mąż mieliśmy na sobie bojowe szaty- siostra, nie chce
walczyć. Wróć do domu po dobroci-
-Hah, dobre! Ty nie
chcesz walczyć!- parsknęłam śmiechem gdy reszta sektoru wyjęła zza siebie
jakieś pistolety- to co, zastrzelisz mnie teraz?- naokoło mnie pojawiły się
moje klony które razem ze mną powiedziały „próbuj”.
-To nie Loki podszywał
się pod Kapitana … to Saturnina!- krzyknęła Lana gdy chcieliśmy być bliżej
wyjścia ale przez drzwi wszedł Fandral, który je nam zamknął.
-Zabije cię- wyszeptał
do niego Loki.
-Czekam- wyszczerzył się
do niego blondyn po czym w pokoju pojawiło się pełno klonów Lokiego. Nagle
zrobiło się bardzo ciasno. Wiedziałam że Velvet nie odpuści i będzie chciała mnie
stąd zabrać. Przyglądnęłam się pistoletom. W środku były strzykawki, w których
znajdował się lek usypiający. Oj nie ma tak łatwo. Szybko berłem strąciłam
pistolet siostry z rąk. Bucky wtedy wydał rozkaz by zaczęli strzelać. Na
szczęście większość pocisków była skierowana na nasze klony, przez to że nie
mogli odróżnić kto jest tym prawdziwym.
-Saturnina! Robimy to
dla twojego dobra!- próbowała mi przemówić do rozumu Eveline jednak ja nie
chciałam ich słuchać. Unikałam jak mogłam strzykawek, spoglądając też na
Lokiego, który tak samo jak ja nie dawał za wygraną.
-Nie strzelajcie aż tak!
Bo nam nic nie zostanie!- krzyknęła po chwili Velvet widząc jak zrozpaczone
dziewczyny wypuszczają serie strzałów.
-Szlag- zaklęła pod
nosem Lana, rzucając pistoletem o podłoge. Zabrakło im pocisków. Nie mogło być
lepiej. Klony otoczyły grupe jednak nie dawali za wygraną. Z całych sił
próbowali z nimi walczyć chcąc dotrzeć do oryginału. Do mnie. W tym całym
chaosie poczułam że to ja jestem głównym celem i nie mogę dać się od tak
złapać. A żeby było romantyczniej i żebyśmy się poczuli jak prawdziwa para,
która chce po prostu być razem i rządzić w świętym spokoju, Loki chwycił mnie w
pasie po czym namiętnie pocałował w międzyczasie gdy naokoło nas rozgrywała się
wielka bitwa. Uśmiechnęliśmy się do siebie po czym wróciliśmy do rozgrywki.
Walczyli dzielnie jednak, przez to że tyle napocili się przy klonach, nie mieli
już siły na nic. Za to zmarnowali prawie wszystkie strzykawki. Została tylko
jedna a miała ją Velvet. Gdy akcja rozgrywała się w szale i dzielnie, razem z
Lokim, walczyliśmy o naszą wolność i byliśmy pewni że nam się to uda, poczułam
nagle bół. Zatrzymałam się w miejscu a wszystkie moje klony zniknęły. Loki
spojrzał na mnie a gdy odwróciłam głowe w strone swojej nogi zobaczyłam wbitą
strzykawkę. Jednak siostra zawsze rozpozna swoją rodzoną siostrę. Chciałam
krzyknąć ale coś blokowało mi gardło. Za to Loki, zdając sobie sprawe co się
stało, krzyknął za mnie. Przez to że jego uwaga skupiła się na mnie, Fandral
wykorzystał to zakłuwając mu ręce w kajdany. Zaczęłam widzieć jak przez mgłę
ale spostrzegłam że wszystkie jego klony zniknęły. Loki, zaskoczony zwrotem
akcji, próbował się wyrywać jednak, nie mając klucza do kajdan, mógł sobie
tylko pokrzyczeć. Upadlam na kolana. Nie, to nie może się tak skończyć. Świat
wirował mi naokoło. Nagle drzwi się otworzyły a w nich pojawił się Logan. Loki,
widząc go, zamarł. Odwrócił wzrok w moją strone gdy ja, widząc już tylko
światełko w tunelu, zamknęłam oczy po czym upadłam na podłogę nieprzytomna.
To Be Continued ...
~~ Jak myślicie, co się teraz stanie? Gdzie Saturnina się ocknie? I czy spodziewaliście się takiego finiszu?
Wszyscy umrooo
OdpowiedzUsuńSpóźnione, ale również Wszystkiego naj z okazji Dnia Dziecka :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że dłuższa, bo jest co czytać :)
A ja właśnie skończyłam kolejną paczkę leków na alergie. Nie jesteś sama!
Hmm biorąc pod uwagę fakt, że czytam to w różnych miejscach i o różnym czasie, więc zrobię podsumowanie tego do czego doszłam, a potem już będzie swobodne komentowanie ^^'
Saturnina i Fandral, jemu coś odbiło, albo szuka drogi do tronu... potem echem, echem!, później Loki i akcja! Taki ten Fandral odważny jak na (chyba) człowieka. Nasza wariacka parka w pewien sposób jest cute jak sobie tak te uczucia odwzajemniają :)
"Tak, wiem co sobie myślicie: wariaci." - true story xd
No właśnie! Koniec zabawy, pokaa kotku co masz w środku!
"będziemy rządzić Asgardem jak nigdy dotąd. Razem" - tak, tak wiemy to Loki! ^^'
"dwa quinjety" - what is it?!
Przypomina mi się pewne malowanie tarczy xd Loki też musiał! xd
A to nie tarcza, aaaaa wózek latający xd (nie bij xd)
"Młot Thora ma Pana dzięcioła" dobrze, że Thor tego nie słyszy xd
Saturnina, czo się martwisz dziećmi jak reszta służby się nim zajmie xd Tylko gorzej jak te dzieci będą miały moce i będą siać dopiero chaos xd
Emm, ale czy oni muszą planować jeszcze dzieci, po ich wielorazowych akcjach? xd
Przeszło po mnie myślenie czy ciąża, nie zabije przypadkiem Saturniny, chociaż nie wiem czy w tym sens - taa Loki kazał nie szukać sensu xd
"Dzień wcześniej. KFC" - pamiętam te kurczaki xddd
Właśnie tacy strażnicy Asgardu zostali nazwali nerdami xd Dać im tylko lapka i podłączyć no neta xd Yay xd
O jaka ta Velvet sprytna!
Bigos, coś się tam u nich spolszczyło xdd
Czyli jednak Fandral jest ten dobry?
Środek usypiający na niedźwiedzie, też skuteczna broń :D
No to... Logan też da popamiętać Lokiemu.
Zrobiło się ciemno i niebezpieczne. Prawie The End...
Proszę o nexta!
Lofciam <3