trwa inicjalizacja, prosze czekac...

niedziela, 26 sierpnia 2018

ROZDZIAŁ 52


~~ Dzień dobry pipole!! W tę deszczową niedzielę publikuje soczysty rozdział by rozpromienić wasze modki! :D
~~ Gotowi na powrót do szkoły? (Właśnie dlatego tracisz czytelników xd)
~~ Zapraszam ! <3


Dni mijały, ręka się goiła a miłość kwitła. Ah, jak słodko. Teraz dopiero poczułam że żyje. Z Loganem u boku wszystko stało się piękniejsze!

-Dzień dobry Gwiazdeczko- ej ej! Jakim cudem przeszliśmy do włamywaczy, ja  się pytam? A chciałam strzelić taki monolog jak jest fajnie…
-No siemka Boom- skazańcy przebudzili się po słodko przespanej nocy. Byli pilnowani przez, jak zwykle, Fran lecz ta wolała stać przed ich drzwiami niż siedzieć razem z nimi, zwłaszcza że mieli upojną noc.
-I jak, wyspałaś się?- spojrzał na nią Digger z uśmiechem gdy ta lekko się przeciągnęła.
-Nie specjalnie. Ktoś mi nie dał spać- spojrzała na niego spod byka gdy ten uśmiechnął się cwano tuląc się do niej. Pocałował ją w głowe po czym delikatnie, jak na niego, podniósł jej podbródek tak by patrzyła mu prosto w oczy.
-Kocham cię, wiesz?- powiedział to w miare romantycznie jednak siostra, zamiast się ucieszyć, wybałuszyła oczy.  Chciała coś powiedzieć jednak szybko się rozmyśliła.
-Dzięki- tyle udało jej się wydukać.
Gdy byłyśmy małe siostra była o wiele bardziej wylewna ode mnie. Często mnie tuliła, mówiła mi, że jestem najlepszą siostrą na świecie i takie tam. Ale nie tylko w stosunku do mnie taka była. Częściej ode mnie tuliła się też do rodziców. To ja byłam tą chłodniejszą. A teraz? Coś tu się pozmieniało.
-O czym myślisz?- z zamyślenia wyrwał mnie Logan. Siedzieliśmy w stołówce i jedliśmy śniadanie.
-O tym i o tamtym …- zaczęłam grzebać łyżeczką w kawie- są jakieś zlecenia od Kapitana na dziś?-
-Nie mów mi że nagle zachciało ci się ćwiczyć- podniósł brew z lekkim uśmiechem gdy podrapałam się po głowie- na pewno w to nie uwierzę. O co chodzi, Saturnina?-
-Czy zawsze musi o coś chodzić?- wzruszyłam ramionami gdy, na moje szczęście, usiadła koło nas Fran.
-O siema! Widze że już możesz siedzieć. Czyli zaczynasz się przyzwyczajać, hę?- ta to dopiero bezczelna. Chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się gdy Logan siedział z tą swoją poważną mina i patrzył jak Czerwona podbiera mi ciasteczka.
-A ty nie na służbie?- spytał.
-Nie- prawie że opluła go ciastkiem, którego miętoliła- dzisiaj dostałam wolne i zaraz lece odsypiać nockę!- widać że była z tego bardzo zadowolona.
-To jakiż to szczęściarz przejął twoje obowiązki?- podniosłam brew gdy Fran wskazała za siebie na stojących w kolejce włamywaczy i …
-Dobra bachory, macie słuchać wujka Tonyego bo jak nie to odstrzeli wam łby. Ładnie macie stać w kolejce i cierpliwie macie czekać na waszą kolej- pouczał ich Blaszak.
-Ah, to już wszystko wiadomo- kiwnęłam głową gdy Fran nie mogła się nacieszyć moimi ciastkami. Hmm skoro pokrzywdzonym jest dzisiaj Iron Man to może i dobrze się składa. Po śniadaniu wyhaczyłam ich po czym wzięłam Tonyego na stronę. Miałam nadzieje że zadziała mój kobiecy urok ale musiałam posunąć się do drastyczniejszych metod.
-Zwariowałeś? Po co ci 200 dolarów!- oburzyłam się.
-W zastaw, jakby ci przypadkiem przyszło do głowy ją wypuścić W ogóle powinienem wziąć całą twoją wypłatę tak na wszelki wypadek- no jeszcze czego. Gdy Tony łaskawie się od nas oddalił, biorąc ze sobą Diggera, usiadłam z Velvet na ławce na korytarzu.
-A gdzie nasz pies obronny?- zaczęła się rozglądać.
-Spokojnie, dałam mu wolnę- ułożyłam się wygodnie na ławce gdy siostra wybałuszyła oczy- i nie, nie chce cię zabić. Chce tylko pogadać- zapewniłam ją gdy ta cwano podniosła brew.
-Na serio? Od kiedy wzięło cię na siostrzane pogawędki?- założyła ręke na ręke podejrzliwa- do niedawna chciałaś mnie zabić chochelką, o ile pamięć mnie nie myli-
-Oj coś ty taka pamiętliwa- machnęłam ręką- słuchaj, chciałam z tobą poważnie porozmawiać- usiadłam tak że wyglądałam jakbym była jej psychiatrą. Velvet za to sprawiała wrażenie coraz bardziej skołowanej.
-Co ten Logan z Tobą zrobił- zaśmiała się pod nosem.
-Wiesz, miłość zmienia ludzi- wzruszyłam ramionami-  a ty … z Diggerem- tia, ledwo to z siebie wydusiłam- ty go tam bardziej lubisz, lubisz czy … to takie przelotnę?-
-Co?- chyba nie spodziewała się takiego pytania- do czego dążysz?-
-Chciałam wiedzieć czy z tym ochlapusem to tak na poważnie- nie potrafie się inaczej o nim wyrazić. Zmarszczyła brew.
-Te, nie pozwalaj sobie- fuknęła.
-Słuchaj, zauważyłam że masz problemy z wyrażaniem uczuć- przysunęłam się do niej a ona automatycznie się oddaliła- ehe … pamiętasz jak się kiedyś grałyśmy w grę? Na hasło „wszystko na opak!” mówiłyśmy wszystko na odwrót: co chciałyśmy, co widziałyśmy …- dramatyczna pauza- co czułyśmy-
-Takie buty- pokiwała powoli głową, ogarniając o co mi chodzi- i chcesz w to teraz zagrać?- podniosła brew zdziwiona.
-Czemu nie! Resocjalizacja trwa, nie?- założyłam ręke na ręke- wydaje mi się że to może być dobry początek twojej wiesz … przemiany-
- … dobra, Logan chyba świetnie cię zadowala w łóżku bo w życiu nie przypuszczałabym  że zaproponujesz mi takie coś-
-Heheh zabawna jesteś- powiedziałam lecz w myślach miałam ochotę ją udusić- ja zacznę- odchrząknęłam- nie lubie tego miejsca i tych wszystkich ludzi, zwłaszcza dziewczyn, które nie są moimi przyjaciółkami- skończyłam gdy Velvet patrzyła na mnie niezbyt przekonana.
-Ostatnio cię obserwowałam i zaczynam wierzyć że na serio tak myślisz- trafna uwaga. Czasem mam ochotę podpalić ten cały burdel na kółkach.
-To swoją drogą- po co ja to powiedziałam?- ale nie mówimy teraz o mnie tylko o Tobie- wskazałam na nią gdy ta się skrzywiła.
-I tak nagle stałaś się dobrą i troskliwą siostrzyczką?-
-Zawsze nią byłam-
-Pff- pokiwała głową- rozumiem że gdzieś pomiędzy krzyczeniem że nie masz siostry i chęci zabicia mnie …-
- … chochlą, tak tak tak- no zabije ją tą chochlą zaraz jak nie będzie współpracować- czy twój pożal się Boże partner mówił ci że cię kocha?-
-Co?- prawie podskoczyła- co tak nagle przeszłaś do konkretów?-
-Bo widze że inaczej się z Tobą nie da rozmawiać- założyłam nogę na nogę- rozumiem że ci mówił a ty odpowiedziałaś coś w stylu, nie wiem, „Dzięki”?-
-Skąd niby to wiesz? Podsłuchujesz nas?!- oburzyła się. Na serio, ja strzelałam.
-Czyli tak- kiwnęłam głową- to może jest to dobry moment byś wyrzuciła z siebie wszystko, co?- cisza- ile się już znacie?- widziałam jak jej zaczęły chodzić oczy. Liczyła.
-Pół roku- stwierdziła po chwili. O boziu święty ile ona się czasu marnuje …
-I ty jeszcze mu nic …-
-To jest bardziej skomplikowane niż myślisz!- wybuchła ale szybko się uciszyła.
Zapadła cisza. Siedziałyśmy tak i patrzyłyśmy sobie w oczy z taką zaciętością jak Fran patrzyła na Tonyego po tym wszystkim. Żadna nie chciała dać za wygraną. Ale w końcu któraś musiała się odezwać, nie?
-Nie … nie lubie cię siostra- wydukała gdy podniosłam brew z uśmiechem- tym bardziej nie lubie Boomiego- wzięła głęboki wdech- nigdy go nie lubiłam. Od początku go wykorzystywałam żeby pomógł mi uciec, nie dlatego że czułam się samotna lub że coś do niego poczułam- rozkręciła się- ja wiedziałam od początku że to nie ma sensu. Miał być moim psem obronnym, nikim więcej- pauza. Zbierała myśli- a wyszło na to że przestałam go lubić. Strasznie- znowu pauza. Nawet mówienie na opak szło jej opornie- A potem to już poszło z górki. Znienawidziłam go. Czasem mnie brało na takie mdłości że … że myślałam że się czymś zaraziłam albo mam może grypę żołądkową lub gorączkę. Takie dziwne coś czułam w brzuchu. Takie fu- na serio robiłam wszystko żeby nie wybuchnąć śmiechem- I wtedy zrozumiałam że … że go nienawidze. Strasznie go nienawidzę. Że nie mogę z nim żyć, że najchętniej to bym go wyrzuciła z mojego życia i takie tam … ale nigdy nie potrafiłam mu tego powiedzieć-
-I nawet lepiej że mu tego nie powiedziałaś w takiej odsłonie bo raczej by się obraził- uśmiechnęłam się po czym powoli się do niej przybliżyłam- na serio go kochasz?-
-Yy dalej gramy?-
-Już nie- podrapała się nerwowo po głowie, skołowana.
-No … no kocham go, no. Zawsze był dla mnie taki miły i troskliwy. No prawie zawsze. Na początku było inaczej ale później … no trochę go wykorzystałam ale tylko na początku- pokiwałam głową na znak że rozumiem.
-No dobra, gołąbeczki! Czas się skończył!- na korytarzu pojawił się Stark z Diggerem- oh, Velvet! Jeszcze żyjesz! Niemożliwe-
-Oh, Stark! Ty też! Pewnie Migreny nie było w pobliżu!- wstałam gdy ten się skrzywił.
-Wcale się jej nie boje- bronił się gdy uśmiechnęłam się zadziornie.
-Teraz hajs, Stark- wyciągnęłam ręke w jego kierunku.
-Nie woła cię gdzieś tam niezaspokojony Logan?-
-Oj no! Co jest z wami ludzie!- wzruszyłam ramionami gdy Stark z uśmiechem wręczył mi moje pieniądze po czym  zniknęli mi z pola widzenia.