trwa inicjalizacja, prosze czekac...

środa, 5 września 2018

ROZDZIAŁ 53

~~ Gdy poprawka tuż tuż a komputer w naprawie, wtem przychodzi ochota na pisanie!
~~ Dlatego też rozdział został napisany w jeden wieczór bo nic tak nie napędza do pisania jak masa roboty xd 
~~ Miłego rozpoczęcia szkoły <3 (spokojnie, już swoje przecierpiałam za śmieszkowanie xd)


-Zebranie? Tak w środku dnia?- spytała Velvet mając usta wypchane kotletem i ziemniakami.
-A co, są jakieś odpowiednie godziny na robienie zebrań?- spytał Tony, zdziwiony jej zdziwieniem.
-A po co my im jesteśmy potrzebni?- zmienił temat Digger.
-A bo ja wiem, Kapitan ma czasem dziwne pomysły- wzruszył ramionami Blaszak po czym wypił swój sok. Koło 15 proszeni przyszli na zebranie do Sali narad. Kapitan bardzo chciał żeby więźniowie byli na widoku więc posadził ich z przodu. Ja zaś skitrałam się jak najbardziej z tyłu. Te debile, jak to niewychowane debile, rozłożyli się na tych krzesłach tak że aż wstyd było się przyznać że ich znam.
-Witam was załogo- spojrzał na nas ucieszony Kapitan. A ten co dzisiaj taki w skowronkach?
-Widze że Kapitanowi dzisiaj dopisuje humorek- uśmiechnął się cwano Tony.
-Niech Kapitan odda mi Buckyego!- krzyknęła nagle Fran na co Rogers westchnął. Boże, ile on musi mieć do nich cierpliwości.
-No i co się ciekawego dzieje?- koło mnie usiadł Logan.
-Po staremu: Tony śmieszkuje, Fran chce Buckyego a więźniowie … no cóż. Są więźniami- odparłam mu gdy ten się zaśmiał.
-Chciałbym teraz pomówić o kilku nowych zasadach bezpieczeństwa, które dotarły do nas od Kruka- zaczął Kapitan, nie przejmując się docinkami.
-O Boże, kolejne nudy- westchnęłam, układając się wygodnie na krześle- obudź mnie jak przestanie ględzić- poprosiłam Logana jednak ten szturchnął mnie w bok, co znaczyło żebym słuchała uważnie. No niech mu będzie … dajmy na to że słuchałam co tam Kapitanek mówił. No dobra, co drugie słowo. No dobra, co czwarte. No dobra, w połowie zasnęłam.
- … piąta rzecz odnośnie bezpieczeństwa …- o matko, jak on przynudza. Prawie wszyscy posnęli. Po cholerę ten Kruk wymyśla jakieś nowe zasady?
Gdy tak se gadałam sama do siebie w myślach, w Sali rozległ się dziwny szum z głośników. Ci, którzy jeszcze nie posnęli, zaczęli się rozglądać. Nawet sam Kapitan przestał przemawiać.
-Co jest grane?- mruknął Logan, kręcąc się na krześle gdy reszta odszukała wzrokiem głośnik i zaczęła się na niego gapić jakby miało to w magiczny sposób spowodować że trzeszczenie ustąpi.
-Nie … nie lubie cię siostra- rozległo się przez głośniki gdy Velvet, słysząc to, wybałuszyła oczy- tym bardziej nie lubie Boomiego- wzrok każdego X-Mengersa skierował się teraz na czarną, która siedziała na swoim miejscu dalej w szoku.
-Co to ma znaczyć- szepnął Digger nieświadomy tego co jeszcze usłyszy.
-
Nigdy go nie lubiłam. Od początku go wykorzystywałam żeby pomógł mi uciec, nie dlatego że czułam się samotna lub że coś do niego poczułam- im bardziej Digger się wsłuchiwał tym bardziej niedowierzał w to, co się dzieje- ja wiedziałam od początku że to nie ma sensu. Miał być moim psem obronnym, nikim więcej-
-CO?!- wrzasnął wstając z krzesła i przy okazji wywalając je na podłogę.
-To nie tak jak myślisz!- wstała za nim Velvet.
- Wyszło na to że przestałam go lubić. Strasznie-
-Skoro nie tak jak myśle to jak?!- wrzasnął, słuchając dalszych fragmentów.
-
A potem to już poszło z górki. Znienawidziłam go. Czasem mnie brało na takie mdłości że … że myślałam że się czymś zaraziłam albo mam może grypę żołądkową lub gorączkę. Takie dziwne coś czułam w brzuchu. Takie fu -
-Nie no nie mogę tego słuchać- pokiwał głową gdy czarna spanikowana spoglądała to na niego to na resztę.
-To nie tak! Rozmawiałam z Saturniną i mówiłyśmy wszystko na opak i …- zaczęła się tłumaczyć, wymachując rękami gdy ci, którzy słyszeli co mówiła, zwrócili oczy ku mnie. Skuliłam się w sobie.
-Zamknij się!- warknął na nią Digger słysząc, że głośnik ma jeszcze coś do powiedzenia.
- I wtedy zrozumiałam że … że go nienawidze. Strasznie go nienawidzę. Że nie mogę z nim żyć, że najchętniej to bym go wyrzuciła z mojego życia i takie tam … ale nigdy nie potrafiłam mu tego powiedzieć- nagle głos się urwał. Rozległ się szum. Cisza nastała w Sali głównej. Digger stał, rozmyślając o tym co usłyszał. Velvet, dysząc ciężko, próbowała dobrać słowa ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej ust.
-Teraz to już udało ci się powiedzieć … Ale ja jestem głupi- zaczął się śmiać.
-Nie, to nie tak- próbowała się wybronić z tego wszystkiego Velvet.
-Co nie tak?! Co nie tak?!- huknął na nią- chcesz mi wmówić że wszystko to co usłyszałem to nie prawda?! To był twój głos, prawda? Tak, był! Wszedzie rozpoznam ten twój drapieżny, seksowny głos! Aaah, co ja mówie! Dałem się omamić babie! A już nawet zmieniłem o was zdanie!- zaczęły nim targać emocje do tego stopnia że teraz on miał problem z wysłowieniem się- zaufałem ci! Zakochałem się w Tobie! Oddałem ci moje pieprzone serce!-
-Posłuchaj mnie …!!!- próbowała mu przerwać ale bezskutecznie.
-Nie chce cię już więcej słuchać! Za dużo już się osłuchałem! Jesteś taka sama jak inne! Chcesz tylko pieniędzy, seksu i kukiełkę, którą możesz się bezkarnie bawić!- oj, mocne słowa.
-Co … co ty mówisz- wyszeptała kompletnie rozbita.
-Nie chce cię więcej widzieć- wskazał na nią gdy ta głośno wciągnęła powietrze. Nie płakała. Próbowała zachować kamienną twarz- Kapitanie, proszę o przeniesienie mnie jak najdalej od niej- poprosił gdy Velvet nagle zaczęła przeczesywać wszystkich wzrokiem jakby kogoś szukała.
-Banner …- szepnęła po chwili po czym jak strzała wystrzeliła z Sali narad.
-Velvet!- krzyknął Kapitan- Tony! Tony, obudź się!- potrząsnął przyjacielem, który przespał całą akcję.
-Co … co … już skończyłeś przynudzać?- wymruczał, wracając do żywych.
-Tony, gdzie masz pilota! Velvet uciekła!- krzyknął do niego gdy ten szybko zaczął się przeszukiwać po czym spojrzał wystraszony na Steve’a.
-Gdzieś … jest- mruknął gdy Rogers przymknął oczy- no zaraz znajdę, no!-
-A nie każdy miał mieć pilota?- spytałam po chwili Logana.
-Niedawno pozbawili większość pilotów, ponieważ ktoś co chwile je podkradał- spojrzał na mnie gdy znowu zrobiłam się mała przez jego wzrok. Tak, często podkradałam piloty bo chciałam usmażyć tych ciołków.
-Poleciała do Sali głownej! Do Bannera!- wpadła do nas Fran, która od razu pobiegła za Velvet.
-O nie …- szepnął Kapitan. Tymczasem …
Banner majstrował coś przy komputerze głównym jak gdyby nigdy nic. Nie podejrzewał że zaraz rozpęta się burza z piorunami.
-Banner!!!- Velvet z kopa otwarła drzwi główne. Bruce podniósł głowe z nad komputera i spojrzał na dziewczyne.
-Velvet? Co się dzieje … jesteś sama?- spytał wystraszony, widząc że dziewczyna jest wściekła.
-Jak mogłeś!- wrzasnęła- jak mogłeś to puścić! W takim momencie! Co ja ci zrobiłam?!- chwyciła za swoje shurikeny gwiazdy po czym rzuciła nimi, celując w Bannera. Ten migiem schował się pod biurko.
-Velvet, uspokój się! Ja nic nie zrobiłem!- krzyknął gdy dziewczyna z wrzaskiem wskoczyła na biurko. Jakie było jej zdziwienie gdy nagle ono zaczęło się podnosi. Coraz bardziej i coraz bardziej … aż w końcu jakaś siła od spodu odepchnęła go tak że biurko roztrzaskało się o ścianę a ona upadła na ziemie. Przed nią zaś pojawił się wielki, zielony stwór. Hulk. Velvet szybko zebrała się na nogi nie poddając się. Wściekłość ją napędzała. Chwyciła za gwiazdy po czym z impetem rzuciła się na rozwścieczonego Hulka.
-Velvet!- do Sali wpadł Kapitan, wraz ze Starkiem, który dalej szukał tego pilota- gdzie masz ten cholerny pilot?-
-Wybacz że twoje wykłady są tak nudne że zasnąłem i pilot mi gdzieś zniknął!- wykrzyczał mu Stark.
-Ja to załatwię- do akcji wkroczył Bogu Piorunów. Pokręcił młotem po czym rzucił nim w strone Hulka tak, że biedny zielony poleciał na drugi koniec Sali. Velvet zaś upadła na ziemie lecz dalej miała waleczną postawe. Miała już wstać i lecieć do przodu, gdy Gromowładny chwycił ją za reke.
-Stój niewiasto!- krzyknął do niej gdy Velvet aż płonęły oczy.
-A odwal się lalusiu!- dźgnęła go w bok po czym, gdy poczuła że Thor poluzował uścisk, wyrwała się i uciekła, chcąc rzucić się znów na Hulka.
-Aah!- warknął blondyn- jest gorsza niż mój brat!- szepnął.
-Mam!- krzyknął nagle Stark po czym energicznie przycisnął przycisk. Gdy Velvet była w powietrzu, gotowa zadać cios, jej obroża zadziałała. W ułamku sekundy znalazła się na podłodze, zwijając się z bólu.
-Bierzcie ja i dajcie za kratki!- krzyknął Kapitan. Rozkaz wykonała Fran, która, z pomocą Thora, wrzuciła Velvet do celi. W międzyczasie Digger stał i przyglądał się akcji. Steve, po tym  jak czarna się uspokoiła, spojrzał na więźnia smutno.
-Nie chce tam siedzieć. Nie z nią- odparł mu- łatwiej będzie jeśli mnie zabijecie. Będzie mniej bolało- wyszeptał. Rogers nie spodziewał się że włamywacz aż tak bardzo przeżywał to co się stało.
-Spokojnie. Dam wam dwa oddzielne pokoje. Ty będziesz spał tam, gdzie byłeś a Velvet przeniesiemy do Saturniny- słysząc moje imie wzdrygnęłam się. Tak, stałam tam i przyglądałam się akcji- przyjmiesz siostrę, prawda?-
-Oczywiście- odparłam bez wahania. Rogers popatrzył na mnie podejrzliwie po czym spojrzał na reszte.
-Stark, Fran, Saturnina. Musimy coś ważnego obgadać. Za dziesięć minut w Sali narad-