trwa inicjalizacja, prosze czekac...

niedziela, 29 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 47

~~ "Co tak szybko? Goni cię ktoś?" taa sesja ... xd Nacieszcie się bo nie wiem kiedy będzie następny! (chyba  że podczas sesji mi się będzie nudziło to napisze następny xd) 
~~ A nasi teraz mają 2 tygodnie ferii ... 
~~ leeramos!
(Ps: kto nie może się doczekać na film "Logan"? "Ja ja jaa!!" Dziękuje Fran za podesłanie mi tej perełki xd)


-Coście znowu zmalowali?- spytał Kapitan po dłuższej chwili wpatrywania się we sprawców.
-A Kapitan się pytał dlaczego nie chce ich w naszym sektorze- wtrąciłam się zeskakując z szafy- ma Kapitan odpowiedz- gdy tylko skończyłam zdanie, Kapitan rozkazał włamywaczom, i nam jako suport, pójść do małego raju Bannera. Od razu usłyszeliśmy rytmiczne walenie w drzwi i jakieś zduszone krzyki dochodzące z szafy. Steve podejrzanie popatrzył na tych debili po czym otworzył szafe z której wypadł jakiś człowiek związany sznurem i ze szmatą w ustach.
-Litości- jęknął Bruce patrząc na sprawców- tą szmatą wycieram ptasie kupy z okien-  widać było jak przybysz próbował wypluć ten kawał płótna.
-Jak ci się udaje czyścić okna na tak wysokim piętrze?- spytała czarna lecz nie dostała odpowiedzi.
-Słucham- Kapitan chwycił gościa za fraki i podniósł go na nogi.
-Ten koleś chciał wam ukraść dane!- zaczął Digger, pokazując pendrive’a- gdyby nie my to ten bufon Alan ...-
-Alan?- podniósł brew Rogers, przypatrując się związanej postaci.
-Tak- przytaknął Harkness- to jeden z jego sługusów. Inaczej jakby się tu dostał?- Steve chyba uważał to za logiczne ponieważ wyrwał mu z buzi szmate i spytał gniewnym głosem.
-Czy to prawda?-
-Kapitan Ameryka!- krzyknął radośnie w międzyczasie plując po podłodze i usiłując pozbyć się smaku ptasich kup- Jestem twoim wielkim fanem! Ja zgrywałem sobie tylko twoje zdjęcia na pamiątke! Na serio!- na te słowa siostrunia tylko wywróciła oczami.
-Czuje tą wazeline aż tutaj- mruknęła gdy Steve poprosił Diggera o pendrive’a po czym podłączył go do komputera. W środku ukazały się wszystkie nasze dane.
-A skąd Kapitan może wiedzieć że to nie oni nam chcieli zwinąć dane?- jestem okropna, wiem. Velvet wytrzeszczyła oczy. Popatrzyła na Harknessa ciut wystraszona. Steve wziął pod uwage też i moje podejrzenia. Spojrzał na ich zakłopotane miny.
- … kiedy go łapaliśmy nie było nikogo dookoła- oj Digger beznadziejna sytuacja, nieprawdaż?- ale na serio to nie my!- bronił się tak zaciekle że jego głos stał się nagle piskliwy.
-Zostawiłem na straży Fran- wtrącił się Logan, wskazując na czerwoną, która była zamyślona i nas nie słuchała. Kolejna.
-Co?- witamy wśród żywych Fran!- Nie nie, mówią prawde-
-„Nie mówią prawde” czy „nie, mówią prawde”?- spytałam mając nadzieje że wybierze pierwszą opcje. Dlaczego? Bo wtedy by ich stąd wyrzucili na zbity pysk.
-Wtedy powiedziałabym „nie mówią prawdy”- szczegóły- widziałam co się stało tylko schowałam się za ścianą. Chciałam zobaczyć co by zrobili gdyby nikt nie patrzył- na te słowa włamywacze popatrzyli na siebie uradowani. Steve popatrzył na Logana, który kiwał głową wiedząc że jego przeczucia zaczynają się sprawdzać.
-Fran! Bucky! Zabierzcie tego zbira do celi- pchnął go w strone nominowanych, którzy z miłą chęcią się nim zajęli- Velvet, Digger- zwrócił się do szczerzących się włamywaczy- macie u mnie wielkiego plusa- odparł z uśmiechem gdy najwyraźniej byli bardzo z siebie dumni- oby tak dalej- kiwnął głową po czym popatrzył na moją złą mine- Saturnina!- podniosłam brew, wpatrując się w wołającego- spróbuj się z nią dogadać. Widzisz przecież jak nam pomaga-
-No dobra dobra- westchnęłam- niech zostaną- machnęłam ręką po czym wyszłam z pokoju. Wiem co powiecie: „Saturnina- chodzący foch”. Ale powinniście mnie tez zrozumieć. Moja siostra zabiła ludzi. A ja dalej nie wiem dlaczego tak postąpiła. Zawsze była miłą i ciepłą osobą … a teraz?
-Bucky- poprosił go Kapitan gdy już wszyscy wyszli- zamknij drzwi- powiedział gdy ten posłusznie je zamknął- wiem że to co zadecydowaliśmy ci się nie podoba ale … musimy tak zrobić-
-Wiem- kiwnął głową po czym spuścił wzrok- ale i tak się zgadzam-
-To nie będzie trwało długo, obiecuje ci- położył mu ręke na ramieniu gdy ten odwzajemnił mu uśmiechem. Dzień minął szybko. Siedziałam zamknięta w pokoju jednak postanowiłam w końcu wyjść i połazić sobie po siedzibie bez celu. Po dłuższym rozmyślaniu postanowiłam udać się do Ksenii, ponieważ wiedziałam że za niedługo jej już pewnie nie zobacze ale … coś innego przykuło moją uwage. Przez uchylone drzwi do kącika Bannera zobaczyłam właściciela siedzącego przy komputerze przodem do mnie oraz kogoś innego czającego się za nim.
-Widze że dużo masz moich zdjęć- dało się słyszeć kobiecy głos gdy Bruce aż podskoczył na krześle zamykając na komputerze folder ze zdjęciami, które właśnie przeglądał- nawet wybrałeś takie godne uwagi- spocony od stóp do głowy Banner nie chciał się odwrócić do postaci, która w tym momencie położyła mu ręce na ramionach i delikatnie zaczeła je masować.
-Przeglądałem …- próbował sprawiać wrażenie opanowanego ale zamiast wypowiedzieć słowa normalnie wyszło jak miałczenie kota-… akta- postać za nim się zaśmiała po czym delikatnie obróciła fotel w swoją stronie. W oczach Bruce’a zaczął malować się strach przed odrzuceniem lub, co gorsza, wyśmianiem ze strony czerwono włosej. Ta jednak usiadła na nim w rozkroku po czym oplotła jego szyje swoimi rękami.
-Jak długo jeszcze zamierzałeś to ukrywać?- spytała cwano podnosząc brew gdy Bruce głośno przełknął śline. Szkoda że nie mam popcornu.
-Bo ty …- zaczął niepewnie- z Clintem …więc myślałem … ale potem- a gdzie ten Hulk, który rozwala auta, budynki, wszystko co stanie mu na drodze? Chyba ma wolne. Na to coś, co niby miało przypominać zdanie, czerwona się zaśmiała.
-Clint ma żone i dzieci. Traktuje go bardziej jak brata- mhm widziałam właśnie- to co było … to tak na prawde nic- to plątanie języka jest zaraźliwe- ale jeśli chcesz to z tobą …- urwała na chwile gdy Banner wpatrywał się w nią jak w malowany obraz- … z tobą może być coś więcej- szepnęła mu prawie że do ucha. Dreszczyk przeszedł naszego naukowca ale na tym się nie skończyło. Szybkim ruchem ich usta zatraciły się w namiętnym pocałunku, najpierw takim niewinnym a póżniej … a póżniej Bruce nacisnął coś pod biurkiem przez co drzwi do jego fortecy zamknęły się na klucz.
- … nienawidze go- mruknęłam pod nosem, wkurzona tym że nie zobacze zakończenia. Dzień póżniej …
- Powiem wam że jestem pod wrażeniem- na twarzy Kapitania wreszcie rozbłysnął szczery uśmiech.
-A powątpiewał w nas Kapitan?- założyła reke na ręke siostrzyczka.
-Chyba znacie odpowiedz- zgasił jej zapał Steve- w każdym bądź razie wpadłem na pewien pomysł- odparł, podchodząc bliżej do włamywaczy, pilnowanych przez Logana. O proszę jaka zmiana- skoro wy pojmaliście przestępce to wy się nim zajmiecie- kiwnął głową gdy oby dwoje popatrzyli po sobie.
-Czyli?- podniosła brew Velvet gdy Kapitan zbliżył się do nich powolnych krokiem.
-Przesłuchacie go- prawie przeliterował te dwa słowa. Czyżby nie ufał już naszej Lanie? I co gorsza zaczął ufać … im?! Co tu się dzieje?!
-Jest Kapitan pewny?- wtrącił się Logan gdy w oczach Velvet było widać zadowolenie i wielki zapał do tego co mieli zrobić.
-Tak Logan- odparł mu pewny siebie, udając się do swojego biurka- kto jak kto ale oni znają metody, które zmuszą naszego gościa do mówienia-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  
-Może pójdziesz pogadać z Thorem?- spytała Lana siedząc na biurku i widząc jak Ksenia pakuje swoje rzeczy do walizki.
-Raczej nie- odparła, przyglądając się bluzce, którą miała w rękach- poza tym po co mamy póżniej cierpieć skoro ja będę tam a on tu- wzruszyła ramionami.
-Ale to półbóg! Jak będzie chciał to migiem się u ciebie zjawi- próbowała ją przekonać jednak ruda pokręciła głowa.
-Jesteśmy z dwóch innych światów- odparła na co Lana się zaśmiała- no wiem że tak jest ale chodzi mi w metaforycznym znaczeniu- na jej ustach pojawił się cień uśmiechu- ale  nie- powiedziała stanowczo.
-Dziewczyny!- rozległo się głośne pukanie- dziewczyny, dziewczyny, dziewczyny!-
- O widzisz! Kto tu wylazł z nory!- otworzyła mi drzwi z wielkim bananem na twarzy panna Wayet.
-Nawet lamparty czasem musza się przewietrzyć- uśmiechnęłam się po czym zamknęłam drzwi- zgadnijcie z kim tym razem flirtuje Czarna Wdowa- klasnęłam w ręce gdy dziewczyny zaczeły się zastanawiać.
-Z Buckym?- spytała po chwili Lana gdy zdziwiona jej odpowiedzią pokiwałam przecząco głową.
-Co ci przyszło do głowy? Natasha z Buckym?- wydawało mi się to wręcz anty nierealne.
-Bo Bucky i Wdowa kiedyś … no … ten tego- zaczeła nas naprowadzać Lady Dragon gdy z rudą wymieniłyśmy jeszcze bardziej zdziwione spojrzenia.
-A ty skąd to wiesz?- spytała po chwili Ksenia, wkładając rzeczy do walizki.
-No wiecie …- błądziła wzrokiem po suficie- jeśli jest się prawą ręką Kapitana to ma się dostęp do wielu rzeczy- kiwnęła głową gdy rozwaliłam się na łóżku Ksenii.
-Nawet do sprzętu Kapitana!- dodałam gdy Lana aż zrobiła się czerwona.
-No wiem że do komputerów i danych personalnych- broniła się ruda gdy wyszczerzyłam się niemiłosiernie.
-Nie o taki sprzęt mi chodziło- pokiwałam powoli głową gdy Kardona, po tym jak załapała, parschneła głośny śmiechem.
-Debil- mruknęła pod nosem Lana, rzucając we mnie poduszką- tooo Ksenia, kiedy startujesz?- zmieniła szybko temat gdy chwyciłam za poduszke i położyłam się na brzuch, obserwując moje przyjaciółki.
-Jutro- popatrzyła na nas Ruda gdy ja aż się zerwałam z łóżka.
-I dopiero teraz nam to mówisz?!- krzyknęłam, pełna pretensji.
-No przepraszam no!- wzruszyła ramionami- Kapitan mi powiedział żebym nikomu nie mówiła bo …-
-Bo?- ponagliła ją Lana, która była nieobecna przy rozmowie z Alanem.

- … bo nie lece sama- 

poniedziałek, 23 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 46

 ~~ Dobry wieczór moi mili! Pewnie to będziecie czytać rano więc dzień dobry! :D
~~ Seesja za chwile seesja ... aale nie trace motywacji i pisze! Po nocach ale pisze xd
~~ Nie rozpisuje się więc miłego czytanka! :)


-Widze że nieźle radzisz sobie z X-Mengersami, Rogers- chodził w te i we wte Alan bacznie obserwując każdego, kto wtedy był w pomieszczeniu. Kapitan wydawał się być spokojny, chociaż był czujny i z nutą nieufności obserwował gościa. Bruce, jak zwykle, siedział przy komputerze gdyż, jak to Steve powiedział „macie zachowywać się normalnie” więc robił to co w sumie miał robić. Blisko blondyna stał Bucky, który od czasu do czasu próbował uspokajać Ksenie stępującą z nogi na noge ze zdenerwowania. Wcześniej pokazała Alanowi co potrafiła i czekała na jego werdykt chociaż, moim zdaniem, wiedziała co ją czeka.
-Staram się jak mogę by zjednoczyć wszystkich w dobry zespół- odparł mu Steve gdy brunet zlustrował go dokładnie wzrokiem. Czy ten koleś kiedykolwiek się uśmiecha?
-Wiem że próbujesz ale podobno mieliście wczoraj niezłe zamieszanie- stanął przed Kapitanem, który migiem się wyprostował. Bucky, wiedząc że o niego chodzi, spuścił głowe.
-To moja wina- wtrącił się brunet gdy Alan migiem odwrócił wzrok w jego strone- mam mały konflikt z jednym z członków załogi- chwała ci panie że mnie tam nie ma bo padłabym ze śmiechu- ale rozdzieliliśmy się: ja jestem tutaj a on w sektorze ETA-
-Rozumiem- kiwnął głową szefuncio lecz widać było że o czymś rozmyśla- mam propozycje- gdy ci rozmawiali sobie w Sali, do drzwi wejściowych przyklejeni byli ciekawscy mutanci. Fran o mało ucho nie odpadło od napierania na drzwi, Logan tak bardziej dyskretnie podsłuchiwał (poza tym dużo słyszał, przecież ma dobry słuch) a włamywacze stali i patrzyli na reszte. Ja za to zostałam w stołówce. Wolałam jeść w spokoju.
-Strasznie panikujecie- zaczął nagle Digger kiwając głową.
-Trudno nie panikować jak odbierają nam ludzi z drużyny!- wrzasnęła szeptem czerwona- poza tym słyszałam że chcą coś od Buckyego ale nie mogę zrozumieć o co im chodzi- próbowała cokolwiek usłyszeć gdy Logan popatrzył znacząco na włamywaczy. On wiedział.
-To …- przeciągnęła się Velvet- kiedy nasza kolej?-
-Jak skończą załatwiać sprawe z Ksenią- mruknął Howlett dalej nadsłuchując rozmowy- i chyba właśnie skończyli- popatrzył na włamywaczy w międzyczasie odsuwając się od drzwi. Fran poszła w jego ślady- mam nadzieje że nie trzęsiecie portkami- zakpił z nich gdy Digger przeczesał ręką włosy i się wyprostował. Siostrunia zaś zaczeła się przeglądać w swojej broni, malując przy okazji usta na czerwono.
-Ej! Masz się pokazać z dobrej strony a nie z nim flirtować!- warknął cicho Boomerang gdy czarna się tylko zaśmiała, spoglądając na niego cwano.
-Jak chcesz to ty też możesz się nią pomalować- wzruszyła ramionami wskazując na szminke.
-Po co skoro są tam sami faceci- powiedział prawie że do siebie gdy w tym samym momencie drzwi się otworzyły a w nich pojawił się Bucky. Wymienił ciepłe spojrzenie z Fran po czym zaprosił ich do środka. Gdy Kapitan zaczął przedstawiać swój „projekt” i tych, którzy w nim uczestniczą, Alan analizował włamywaczy wzrokiem, a najbardziej Velvet. Zauważyła to od razu ale nie tylko to wzbudziło w niej niepokój.
-Skądś znam tego czubka- szepnęła do Diggera, którego zaskoczyły te słowa- tylko cholera nie wiem skąd …-
-Co więc Rogers robisz, by ich zresocjalizować?- spytał Alan gdy Kapitan spojrzał na nieszczęsnych włamywaczy. Zaczął mu tłumaczyć o pilocie, o jego funkcjach, o tym że widać gdy sięgają po broń bla bla bla- i jak się resocjalizacja udaje?-
-Jak na razie obiekty są spokojne i posłuszne. Jeszcze ani razu nie użyliśmy na nich prądu i …- zaczął tłumaczyć Steve jednak szybko szefuncio szefuncia mu przerwał.
-A skąd w ogóle pomysł na tą całą resocjalizacje?- spytał Alan jednak widać było że Rogers był przygotowany. Kujon.
-Pośród nas jest mutantka, Saturnina Halliwell, która trafiła do nas gdy naukowcy połączyli jej kod genetyczny z kodem lamparta- a tak w ogóle to Velvet chyba nie widziała mnie w całej okazałości. Jej mina była bezcenna- Okazało się że ma tez siostre, Velvet Halliwell- wskazał na czarną, która najwyraźniej dalej analizowała słowa „Saturnina jest lampartem”- ona niestety przeszła na złą strone- tam tam tam tamtamtam tamtamtam. Wy też słyszycie tą muzyczke Vadera?- Chce im pomóc, chce by Velvet powróciła na dobrą ścieżkę i żeby dziewczyny się dogadały. Taki drobny eksperyment.
-Siostra jest lampartem?- popatrzyła na Boomeranga gdy ten tylko wzruszył ramionami. Po tym jak Ameryka skończył zapewniać Alana że wie co robi, puścili włamywaczy wolno.
-Popilnujesz ich Fran? Ja musze pogadać z tym przyjemniaczkiem- poprosił dziewczyne Logan, gdy ta tylko kiwnęła głową. W międzyczasie Velvet rozmyślała o tym jakim cudem nie widziała mnie w całej lampardziej okazałości.
-Chce ją zobaczyć- powiedziała po chwili czarna gdy Digger podniósł brew zdziwiony jej zachcianką.
-Może nie akurat w takim momencie- pomyślał przez chwile. Czyżby miał ciut więcej oleju w głowie od mojej siostry?
-To może mają coś w tych swoich komputerach- pstryknęła palcami po czym pognała do małej salki, w której stało pełno sprzętu- to zapewne kącik Bannera- wychyliła się by zobaczyć co znajduje się w środku, lecz nagle wzdrygneła się i schowała za ścianą.
-Co się stało?- spytał ją skołowany Harkness gdy ta tylko rozglądała się dookoła- powiesz mi co się dzieje?-
-Patrz- szepnęła po czym pociągnęła go tak że lekko wychylali się zza ściany. Przy jednym z komputerów majstrowała jakaś osoba w kapturze. Była obrócona do nich tyłem więc nie widzieli jej twarzy.
-Podobno często się tu włamują- odszepnął jej Boom- niech zainstalują jakieś alarmy czy coś-
-On tu się nie włamał- przyjrzała mu się uważnie dziewczyna- to jeden ze sługusów tego całego Alana-
-To co robimy?- wzruszył ramionami Digger gdy czarna podrapała się po głowie- raczej nie ogłosimy alarmu  bo będzie jeszcze zadyma jak Alan się dowie. Lepiej załatwić to na spokojnie- mówił do niej gdy ta znów zaczeła się rozglądać- słuchasz ty mnie w ogóle?-
-Patrze czy ktoś z naszych jeszcze jest ale nikogo nie ma-
-Co?- mężczyzna poszedł w jej ślady- zostawili nas bez opieki?-
-Ważny gość w domu to o włamywaczach się zapomina- stwierdziła Velvet wyciągając z kieszeni swoją broń- ale my im pokażemy że można nam zaufać-
-Chcesz go …- wskazał wzrokiem na człowieka, który krzątał się przy komputerach i coś podpinał- a skąd wiesz że …-
-Popatrz na ekran- oznajmiła mu po czym przyglądnęli się dobrze monitorom. Zaczeły się wyświetlać wszystkie dane dziewczyn z siedziby: najpierw Ksenii, potem Eveline, Lany no i Saturniny. Znaczy moje- nie tym razem kolego- szepnęła prawie że do siebie Velvet po czym wzięła rozmach i rzuciła swoją pięcioramienną ostrą gwiazdą w nieproszonego gościa. Gwiazda wpiła się w jego ręke, przykuwając ją do biurka. Postać wydała cichy pisk lecz nie zdołała nic zrobić, ponieważ włamywacze ruszyli mu wartko na spotkanie.
-Co tu się wyrabia panie kolego?- spytał Digger wymachując boomerangiem- poprosimy pendrive- wystawił ręke gdy przybysz poczęstował go kopniakiem po czym schylił się, widząc nadchodzący cios ze strony Velvet. Migiem ściął ją z nóg po czym uwolnił ręke, chwytając gwiazde i cisnął nią w czarną. W ostatnie chwili złapał go Harkness po czym wykręcił mu ręke. Zawył cicho. Velvet, dla pewności, walnęła go z piąchy w bebechy.
-Co za śmieć- warknela Velvet masując sobie kark po czym podnosząc twarz przeciwnika tak że patrzyli sobie w oczy- z tobą rozprawimy się pózniej- odparła po czym popatrzyła na Diggera, który dalej mocno wykręcał mu teraz obie ręce. Dziewczyna znalazła gdzieś sznur po czym zawiązała go mocno.
-Gwiazdeczko pasuje żeby stracił przytomność bo będzie mruczał w tej szafie- odparł gdy czarna wpychała mu jakąś szmate do ust.
-Okey- kiwnełą głową po czym zdzieliła przybysza w głowe łokciem.
-To miało być lekkie zdzielenie a nie śmierć na miejscu!- wystraszył się Digger gdy Velvet próbowała wyczuć u gościa puls.
-Spokojnie, żyje- zaśmiała się po czym otworzyła szeroko szafe- czyń honory- ukłoniła się gdy Harkness potraktował przybysza dosłownie jak worek na śmieci, który wyrzuca się do kontenera. Gdy był już w środku, włamywacze pospiesznie zamknęli drzwi szafy na klucz, który był w dziurce i odsapnęli- masz pendrive?- spytała po chwili, opierając się o szafe gdy jej partner wyciągnął to co chciała z kieszeni- świetnie- przybiła z nim piątke. Obrady w Sali głównej trwały jeszcze kilka godzin. Gdy Logan tam wpadł, zaczął wypytywać Alana o jego poprzednika czyli profesora Xaviera. Bez skutku. Gdzieś pod wieczór Abbrott się zmył. Kapitan zrobił ogólne zebranie dla wtajemniczonych. Oczywiście ja też musiałam przyjść. Usiadłam sobie na jednej z szafek i słuchałam uważnie obrad. Velvet chyba zapomniała o tym że miała mnie molestować o to żebym zmieniła się w lamparta bo bacznie słuchała tego co miał nam do powiedzenia Ameryka. To było wręcz dziwne.
- … tyle wiemy że Alan przejął posade po Xavierze i teraz zarządza wszystkimi mutantami. Bacznie go obserwowałem gdy do mnie mówił. Dziwny człowiek ale wydaje się niegroźny-
-On na pewno coś kombinuje- wtrącił się Logan nieufny jak zwykle- niby dlaczego Charles miałby nagle zrezygnować z posady, którą tak na prawde kochał?-
-Nie wiem Logan, byłem przy tej rozmowie i wiem tyle co ty- westchnął Kapitan po czym popatrzył na włamywaczy- a jeśli chodzi o resocjalizacje to rozpatrzył to bardzo pozytywnie-
-Super- kiwała się na boki Velvet lecz zobaczyłam w jej ruchach coś dziwnego. Była niespokojna.
-Kapitanie wybacz że przerywam- do sali przyszedł Banner troche zakłopotany- ale coś jest w mojej szafie w sali komputerowej i wali jak opętane- wskazał na drzwi prowadzące do jego małego zakątka gdy włamywacze popatrzyli po sobie. Próbowali zachować spokój lecz Steve wcale nie jest taki głupi. Od razu zauważył że mogli w tym maczać palce.

-A ty myślałeś że go zabiłam … a tu pasowałoby go uderzyć biurkiem- mruknęła do Diggera przez zęby moja „ukochana siostra” gdy zostali obiektem zainteresowania Kapitanka i całej reszty ferajny.

piątek, 6 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 45

~~ Eloo!!
~~ Na początek macie tu linki do mojej jednorazówki "Wigilia" :  Wigilia cz 1, Wigilia cz 2, Wigilia cz 3.  Niestety nie wyświetlają się na blogu bo opublikowała je nie jako posty tylko jako strony. Możecie je właśnie znaleźć po lewej stronie pod napisem "strony".
~~ Troche przyspieszyłam akcje bo, wiem, lubie przeciągać (to samo robie na tamtym blogu xd) Wiec postaram się być dynamiczna! (ta, jasne xd)
~~ Zapraszaszaszam!

Mineło kilka dni odkąd usłyszałam od Kapitana coś, czego wolałam nigdy nie usłyszeć. „Wypuszcze więźniów bo w sumie chce się ładnie pokazać. Ten ciul Alan przecież musi wiedzieć że siedziba ALFA jest najlepsza! „ No może to nie jego słowa ale …moim zdaniem prawie to samo miał na myśli. Po tych kilku dniach unikania każdego kto żyje musiałam w końcu zajrzeć do stołówki. Musiałam. Jedzenie ważna rzecz. Usiadłam sobie przy pustym stoliku po czym zaczełam  jeść śniadanie.
-Wreszcie jesteś Szczeniaku- usłyszałam męski, zachrypnięty głos za sobą po czym nie raczyłam odpowiedzieć a tym bardziej się ruszyć- przesuń się- niechętnie ustąpiłam miejsca, zajmując się dalej jedzeniem- mam pilota- położył koło mnie cacuszko gdy spojrzałam na przybysza z pytającym wyrazem twarzy- przyciśniesz go a twoją siostrunie przejdą bolesne prądy- długo nie musiał czekać na moją reakcje gdyż prawie że rzuciłam się na elektryczne urządzenie. Niestety przewidział mój ruch i wyprzedził mnie, chwytając za pilota pierwszy - dlatego ty go nie dostałaś-
-Logan, przyszedłeś tu by mnie wkurzać?- warknęłam, wracając do jedzenia.
-Możliwe- jak na człowieka śmiertelnie na mnie obrażonego był dzisiaj w bardzo dobrym nastroju- albo po prostu ktoś mi przypomniał że jestem za ciebie odpowiedzialny- przewracał go sobie między palcami gdy bardzo głośno westchnęłam. Tak, miał to słyszeć. Miał słyszeć jak mocno działa mi na nerwach- o widzisz kto tu zawitał …- szepnął, ale tak bym to usłyszała tak jak on moje wdychanie. Podniosłam głowe z nad swojego śniadanka gdy w kolejce po amciu spostrzegłam eh … siostre. I tego jej „pantoflarza”. No bo kurde … owinęła go sobie nie wokół palca ale wokół całej ręki!
-Szwagier!- usłyszałam krzyk po czym, gdy do nas podszedł,  przybił piątke z Loganem, który z całych siły próbował ukryć zażenowanie i niechęć żywiącą do niego. Nieproszony gość usiadł przed Loganem a w jego ślady poszła też moja siostra.
-Saturn, jesteś wreszcie!- ucieszyła się czarno włosa gdy zaczełam się zastanawiać jak zwinąć Loganowi pilota- martwiłam się że coś cię zeżarło- zaśmiała się gdy zrobiłam to samo tylko troche sztuczniej- co tu się działo kobieto!- zaczeła wymachiwać rękami- Bucky i Fran na randce, Tony im dokuczał, Bucky sprał Tonyego na kwaśne jabłko, Bucky i Fran się całowali. Całowali!- ale się tym przejęła- Ona mnie nie słucha- mruknęła pod nosem.
-Ej kolorowa- pchnął lekko swoją tace Digger tak że dotkneła mojej- tęskniliśmy-
-A ja nie- nawet na nich nie spojrzałam.
-Dostali z powrotem swoją broń- mruknął Logan biorąc gryz chleba- Kapitan im oddał- na te słowa wybałuszyłam oczy. Włamywacze z uśmiechem zademonstrowali mi swoje cacuszka.
-Pojebało go już doszczętnie- niedowierzałam swoim uszom ale co ja mogę? Wyprowadzić się jak Tony? Nie będę się zniżać do jego poziomu …
-Nie żadne pojebało tylko próbuje nas jakoś … nie wiem, ratować? Poza tym gdy bierzemy do ręki broń to się im to wyświetla więc …- rozglądnęła się dookoła gdy spostrzegła że ci, którzy mieli pilota, zaczeli się na nich gapić- lepiej to schowajmy- zaczeła coś tam mamrotać gdy prychnęłam, nabierając żarcia na widelec.
- Logan, co ona jest taka nie w sosie? Nie zaspokoiłeś jej dzisiaj?- na te oto słowa włamywacza wyplułam mielone ziemniaki, które wylądowały na twarzy Velvet. Logan ani drgnął. Poprosze adres ośrodka cierpliwości, do którego uczęszczał Logan … Harkness wybuchnął śmiechem gdy siostrunia zmroziła go wzrokiem. Jej „Boom” najwyraźniej za dobrze się bawił bo jednym ruchem chwycił jej głowe i przyłożył do talerza z ziemniakami. Nie wytrzymałam: parschnełam śmiechem. Wyglądała jak człowiek-ziemniak.
-O ty gnoju- szepnęła brunetka po czym chwyciła jego talerz i przyłożyła  mu go z całą siłą do twarzy. Dobra, nie mogłam przestać się śmiać. Nawet Logan podśmiechiwał się pod nosem.
-Wariatko! I jak ja będę podrywał foczki z ziemniakami na twarzy?!- oburzył się gdy Velvet zlizała mu ziemniaka z policzka. Zaczyna mi się zbierać na wymioty.
-Nie będziesz- wyszczerzyła się po czym zaczeli się całować. Popatrzyłam ukradkiem na Howletta, który podpierał się rękomi. Wymieniliśmy się zdziwionymi spojrzeniami.
-Kapitan chyba nie zdaje sobie sprawy kogo resocjalizuje- mruknęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  

- Co za noc- westchnął do siebie Blaze, wjeżdżając do siedziby ALFA – ale przynajmniej sobie pojadłeś co nie, kolego?- poparzył w lusterko od swojego motoru gdy już wyłączył silnik. Nagle jednak poczuł coś dziwnego. W oddali zobaczył nadjeżdżające auto czarne jak smoła. Wjechało do garażu naszego sektora i rozgościło się na parkingu – Osz kurka wodna- migiem zsiadł ze swojego sprzętu i poleciał do Kapitana, który znajdował się w swojej „Sali narad”. Ale nie sam …
-Oh witaj Johnny!- machnął do niego Tony- tęskniłeś?-
-Kapitanie- wysapał po czym zdziwiony popatrzył na Blaszaka- Tony?- podniósł brew- nieważne- machnął ręką- alarm, i to wielki- Kapitan już zaczął się przedwcześnie denerwować- Alan Abbrott jest w siedzibie- cisza. Widać było że Rogersowi aż żyła na czole zaczeła pulsować ze zdenerwowania a Bruce aż podskoczył na krześle.
-Ogłoś to wszystkim, tylko dyskretnie. Niech każdy zachowuje się normalnie. Przyprowadzić do mnie Ksenie i Buckyego. Stark, wyjdz. Znajdz Logana, niech pilnuje włamywaczy. Na mój rozkaz póżniej ma przyjść z nimi tutaj-
-Mam wyjść i nie zobaczyć tej maszkarady?- zaśmiał się Stark gdy Steve’iemu wcale nie było do śmiechu.
-Ty już dość nabroiłeś- warknął na niego gdy Tony zrobił tą swoją szarmancką mine- Thora trzymajcie daleko od nas, nie ma się dowiedzieć o Ksenii-
-O Ksenii? A co się z nią stanie?- spytał go Blaszak gdy Rogers próbował na szybko jakoś ich wszystkich ogarnąć.
-Zabiera ją wojsko. Potrzebna im jest-
-Wojsku? Do czego?- podszedł do niego- chcesz od tak ją oddać w ręce morowatych?-
-Kogo?- popatrzył na niego skołowany Rogers.
-Morowatych- powtórzył- ludzi w moro- na te słowa Kapitan westchnął kręcąc głową.
-Możesz chociaż raz nie przeszkadzać?- poprosił jak najmilej potrafił- już dość narobiłeś zamieszania-
-Już są?- do pomieszczenia wpadła wystraszona Ksenia, prowadzona przez Buckyego który, widząc jak się trzęsie, poklepał ją po ramieniu by choć troche dodać jej otuchy. Na widok bruneta Stark zmarszczył brew po czym spojrzał na Steve’ego.
-Przyjde póżniej by załatwić przelew dla Aarona- zasalutował po czym minął Barnesa i wyszedł. Tymczasem było słychać jak ktoś maszeruje po schodach siedziby. Najpierw pojedyncze kroki a póżniej … troche więcej kroków. Wszyscy zaalarmowani zachowywali się normalnie. Tak normalnie że gość nie zastał ani jednej żywej duszy na swojej drodze. Czyżby wszyscy się go tak bali? Zapukał do Sali po czym wszedł.
-Uszanowanie panie Abbrott- zaczął pewny siebie Steve.
-Witam cię Rogers- odezwał się ochrypły głos szefa wszystkich szefów, Alana Abbrotta. Mężczyzna, około pięćdziesiątki, stał w drzwiach Sali narad. Jego ciemne włosy przez chwile zmierzwił lekki wiaterek który pojawił się z uchylonego okna. Ubrany był w wykwinty garniturek, najwyraźniej niezły z niego bogacz. Naokoło niego stanęło kilku jego strażników.

-No to zaczynamy zabawe- szepnął do siebie Kapitan po czym dał im znak ręką by rozgościli się w pomieszczeniu.