~~ Cześć i czołem! Jak tam majóweczka? :D
~~ To miała byc krótka jednorazówka, wiem. A wydaje mi sie że jeszcze z dwie części jak nic będą xd Strasznie się rozpisuje ale cóż! Będzie więcej do czytania! :D
~~ Kto był jeszcze na Avengers Infinity War i ma rozszarpane serduszko? :C
~~ To miała byc krótka jednorazówka, wiem. A wydaje mi sie że jeszcze z dwie części jak nic będą xd Strasznie się rozpisuje ale cóż! Będzie więcej do czytania! :D
~~ Kto był jeszcze na Avengers Infinity War i ma rozszarpane serduszko? :C
Sektor ALFA.
-Ludzie dość!- do Sali głównej weszła Velvet z takim hukiem że Bucky i Wdowa, którzy dyskutowali oparci o biurko, prawie podskoczyli- w tym tygodniu zrobiłam chyba ze 100 km chodząc tam i z powrotem po sektorzem. Góra-dół, prawo-lewo. W ogóle wiedzieliście że na 6 piętrze jest stół to ping ponga skitrany w kanciapie? A na 10 jest skład różnych broni! Nawet ich się nauczyłam!- kontynuowała podekscytowana- alfabetycznie nawet! To tak: na A nie ma więc zaczne od B jak Bizon, a nie chwila bo to PP-Bizon więc na P …-
-Velvet bo zmieniłaś
temat- zatrzymał ją Zimowy Żołnierz gdy czarna otrząsnęła się.
-A tak- odchrząknęła po
czym nabrała powietrza w płuca- kiedy do cholery się dowiemy co się dzieje w
tym Asgardzie!!-
-Velvet, tłumaczymy ci
to od tygodnia że jesteśmy bezsilni- wtrąciła się Wdowa gdy czarna nie dawała
za wygraną. Chwyciła za jakiś młotek po czym stanęła pośrodku Sali, patrząc do
góry. Uniosła młotek po czym krzyknęła.
-Heimdall otwórz swe
wrota! Proszę!- wpatrywała się w sufit z nadzieją że coś się stanie jednak w
odpowiedzi dostała grobową cisze. W międzyczasie doszły do nich Lana, która
przyniosła papiery, oraz asystująca jej Armena.
-A ta co robi?- spytała
Barton, widząc czarną z młotkiem na środku Sali.
-Małpuje Thora- wzruszył
ramionami Bucky gdy czarna znów zaczeła krzyczeć do sufitu.
-Heimdall, na miłość
Odyna, otwórz wrota! Ty sukin …-
-Velvet!- krzyknęła Lana
gdy młoda Halliwell, wkurzona, rzuciła młotkiem w sufit przez co wbił się w
niego.
-Świetnie! Teraz trzeba
uważać żeby nikomu nie spadł na głowe- wzruszyła ramionami Eveline po czym
odciągnęła dziewczyne na bok.
-Dalej żadnych wieści od
Kapitana?- spytała po chwili Lana gdy Bucky wskazał na Velvet, która zaczęła
się rzucać- mhm- kiwnęła głową ze zrozumieniem. Nagle jednak wielki monitor,
który wisiał na wprost nich, włączył się a na nim pojawił się …
-Kapitanie!- krzyknął
zdziwiony Bucky- no na reszcie!-
-Steve! Co się tam
dzieje?! Czemu tak długo was nie ma?!- zrozpaczona Lana podbiegła do monitora.
-Witam was załogo.
Wybaczcie naszą długą nieobecność ale wyniknęły pewne komplikacje- zaczął się tłumaczyć.
-Ciul z komplikacjami,
gdzie jest Saturnina!- krzyknęła Velvet.
-Jak na razie paktujemy.
Zejdzie nam troche więc nie martwcie się o nas- upewnił ich gdy czarna
się skrzywiła.
-Paktujecie? Z kim? Z
tym dziwadłem? Bierzcie Saturnine i do domu!- warknęła na niego gdy dziewczyny
próbowały ją uspokoić, chociaż same wiedziały że miała racje.
-To nie jest takie
proste, Velvet. Nie wszystko da się załatwić przemocą-
-Jak nie! Czemu mnie nie
zabraliście! Ja bym im pokazała dopiero!-
-Wybaczcie, ale musze
kończyć, załogo-
-Kapitanie! Pamiętasz o
naszej obietnicy, prawda?- spytał go szybko Bucky na co Kapitan się uśmiechnął.
- Oczywiście, mój
przyjacielu. Nie martwcie się i do zobaczenia!- po czym wyłączył się
pospiesznie. Bucky i Czarna Wdowa jeszcze przez chwile wpatrywali się w zgaszony
ekran po czym popatrzyli po sobie.
-Tyle czasu nie dawał nam znać i teraz, zamiast, nie wiem „ sory za wszystko, chodźcie pomóc” to „poczekajcie sobie z 5 lat, może wrócimy”!- oburzyła się Velvet gdy Bucky szybko ją zatrzymał.
-Tyle czasu nie dawał nam znać i teraz, zamiast, nie wiem „ sory za wszystko, chodźcie pomóc” to „poczekajcie sobie z 5 lat, może wrócimy”!- oburzyła się Velvet gdy Bucky szybko ją zatrzymał.
-To nie był Kapitan- odparł
gdy wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni- żadnej obietnicy nie było-
Tymczasem …
-Na prawde przydatna
jest ta przemiana- zaśmiałam się, wchodząc do lochów i wyłączając komunikator.
Znaczy Kapitan wchodził do lochów- Załogo, baczność!- zasalutowałam jak w
wojsku gdy reszta popatrzyła na mnie z niesmakiem.
-Przestań się wygłupiać
Saturnina- jęknął prawdziwy Kapitan- co powiedziałaś reszcie?-
-Reszcie?- spytałam po
czym przemieniłam się w Lane- hmm, że jest wszystko ok i że Kapitan znalazł
sobie nową lafirynde- popatrzyłam na niego z uśmiechem gdy Steve zmierzył mnie
wzrokiem wystraszony.
-Nie powiedziałaś tak-
szepnął.
-Nie- odparłam po czym
zmieniłam się w Buckyego. Dobrze że nie ma limitu na przemiane- ale mogę tak
zrobić, przyjacielu-
-Nie rób tak!- dało się
słyszeć głos Fran- tylko nie Bucky! Jesteś okropna!-
-Mogę przestać, jeśli
dacie mi spokój i się stąd wyniesiecie- zaproponowałam.
-Chłopaki, pamiętacie co
przerabialiśmy- wtrącił się Stark.
-Nigdy!- wrzasnął Thor.
-Poddaje się- wzruszył
ramionami bezradny Tony.
-A ty Logan?- spytałam,
podchodząc do jego celi. Ten tylko siedział i wpatrywał się we mnie w
milczeniu. Przemieniłam się w siebie. Powoli zaczynało mnie to drażnić.
Dlaczego on nic nie mówi! Nagle jednak poczułam że jeśli się nie ulotnie z lochów
to będzie tragedia i wiocha. Wyprułam jak z procy po czym pobiegłam o łazienki.
-O Pani! Co się dzieje?-
za mną przybiegł jeden ze strażników lecz widząc mnie wegetującą przy kiblu,
zrobił dwa kroki w tył. Ja zaś rzygałam dalej niż widziałam.
-Yyhh … czemu królowe
nie rzygają tęczą?- jęknęłam w pół przytomna.
-Niestrawność?-
-Raczej tak- mruknęłam-
wymieszałam troche tego dzisiaj … jakaś masakra- i tak przez jakąś godzine
siedziałam z głową w muszli klozetowej. Miałam nadzieje że skoro wyszłam za półboga
to może i w tej kwestii przejmę od niego dobry i wytrzymały żołądek no ale cóż.
Nie można mieć wszystkiego. Po godzinie, umordowana, doczłapałam się na pole by
zaczerpnąć świeżego powietrza. Loki poszedł na obiad wraz ze strażnikami ponieważ
na razie wolałam nic nie jeść. Winogrona maczane w majonezie i musztardzie plus
stek maczany w czekoladzie to raczej nie były zbyt błyskotliwe pomysły. Co ja
jem.
-Wasza Wysokość-
-Ohh- jęknęłam, widząc
że przybysz siada koło mnie na ławce- ile razy mam ci dać w ryj żebyś mnie
zostawił w spokoju?-
-Słyszałem co się
dzisiaj wydarzyło- odparł gdy zmroziłam go wzrokiem.
-Wiesz, w każdej chwili
mogę … mogę … -zaczęłam udawać że chce mi się wymiotować gdy ten tylko
uśmiechnął się do mnie- Fandral, mam cię wykastrować żebyś się odczepił?-
-Co masz zrobić?-
podniósł zdziwiony brew gdy machnęłam ręką, bezradna. Raczej nie będę mu
tłumaczyć co i jak. Chyba że mu pokaże. O, to byłaby dobra myśl- a mężulek
gdzie?- zaczął się rozglądać.
-Na obiadku jest-
-Hm. Sam?- spytał zdziwiony
gdy westchnęłam tak głośno, jak to tylko było możliwe.
-Ze strażnikami.
Odczepisz się?-
-Zdajesz sobie sprawe że
wzięłaś pod pantofla jednego z najgroźniejszych ludzi w Asgardzie? Upokorzyłaś
…-
-Nie, ty go upokorzyłeś-
zatrzymałam go- ja tylko pokazałam ludziom że go zmienie i będę nad nim panować
a ty zebrałeś loże szyderców pod pałacem i mówiłeś im jakie to ja rzeczy z nim
robie- broniłam się gdy ten jednak przystawał przy swoim.
-Ale to nie ja go
wykiwałem po ślubie i koronacji-
-Sam zaczął. Mógł mi się
nie oświadczać- zaczęłam się przyglądać swojemu pierścionkowi gdy blondyn tylko
prychnął. Przekomarzaliśmy się jeszcze przez chwile po czym zawołano mnie na
jakieś pierwsze zebranie z ważnymi szychami tych naszych iluś tam światów.
Stawiłam się tam sama, mówiąc że mężulek po prostu dostał niestrawności po czym
modliłam się żebym sama nie spawiowała im na środku Sali. Odyn oczywiście
przygotował mnie wcześniej do rozmowy więc nie wyjechałam z czymś ala
„hajtnęłam się z synem Odyna i teraz łazi ze mną jak grzeczny piesek!” tak jak
przed tłumem asgardczyków. Rozmawialiśmy na rózne tematy a ja od czasu do czasu
walnęłam jakimś zacnym sucharem. Nie powiem, świetnie się bawiłam.
-I jak było?- przy
wejściu do pałacu powitała mnie Sif.
-Powiem ci że nawet
fajnie- odparłam jej z uśmiechem.
-A jak tam
niestrawność?-
-Eeh ten cholerny
strażnik wypaplał?- fuknęłam.
-Nie, Fandral- zaśmiała
się.
-Zamorduje. A co do
niestrawności to w sumie jest spoko- zatrzymałam się- ale mam cholerną ochote
na rodzynki w ketchupie. A ja nie znosze rodzynek!-
-To cię dziwi? Że masz
ochote na rodzynki a nie że chcesz je maczać w ketchupie?- podniosła brew ze
śmiechem.
-W ogóle dziwie się że
macie tu ketchup- odparłam po chwili namysłu.
-Thor nam zwoził
„prezenty z poza galaktyki”- wytłumaczyła mi gdy zauważyłam jak zgraja
strażników nadchodzi z Loki.
-Czas na kolacje-
wyszczerzyłam się z myślą o jedzeniu.
-Tylko żadnych rodzynek
w ketchupie i winogron w majonezie!- krzyknęła do mnie Sif, gdy udałam się ze
strażnikami do jadalni.
Kilka dni póżniej.
Jadalnia. Pora śniadaniowa.
-Podobno we wszystkich 9
królestwach mówią o Tobie w samych superlatywach, Saturnino- zaczął mi słodzić Odyn
gdy, jak zwykle, obżerałam się ciastkami- wiem, że się powtarzam, ale świetną
sobie wybrałeś żone- wyszczerzył się w strone Lokiego, który tylko wywrócił
oczami. Może dlatego że słyszy to przynajmniej ze 100 razy dziennie.
-Ale męża też mam
dobrego- wtrąciłam się do rozmowy gdy Loki popatrzył na mnie ukradkiem- taki
kochany, spokojny, nie szarpie się, nie?- spojrzałam na niego i zaczęłam się
bawić jego puklem włosów. Od tygodnia jest na prawde spokojny, nie szarpie się,
nie krzyczy. Tylko fuczy czasem na Fandrala ale to nawet dobrze. Sama na niego fucze. A no i
wytłumaczyłam mu że z Fandralem mnie nigdy nic nie łączyło a ten debil zrobił
tą szopke z całowaniem na pokaz. Teraz to w ogóle ma ochote go zjeść w całości.
Jak ja rodzynki w majonezie czy ketchupie. Gdy strażnicy go pilnowali a on nie
miał nic do roboty to po prostu bacznie ich obserwował, jakby to było
najbardziej fascynujące zajęcie na ziemi. A raczej w Asgardzie.
-Eh, co ty pleciesz
Saturnino. Każdy byłby lepszy od niego- machnął ręką Bóg Asgardu gdy Loki tylko
zmrużył oczy. Tak, to też słyszy przynajmniej 100 razy na dzień. A ja jestem
między młotem a kowadłem. Z jednej strony nie mogę już słuchać jak Odyn po nim
jedzie lecz z drugiej strony nie chce pokazać Lokiemu że mam jakąś słabość czy
że go za bardzo bronie. Bo jednak wiem, do czego jest zdolny. Po śniadanku znów
zajęłam się sprawami Asgardu więc nie będę was zanudzać polityką itp. Przejdźmy
może do wieczoru … jak zawsze, po kolacji, poszliśmy z obstawą do sypialni i jak
zwykle szykowałam się na igraszki w łazience. Tu troche makijażu, tu troche
poprawić seksowną bielizne, tu troche perfumów. Gdy byłam już gotowa, wyszłam z
niej zadowolona po czym podeszłam do strażników i skutego Lokiego.
-Gotowy na igraszki?-
spytałam z cwaną miną gdy on się uśmiechnął pogodnie.
-Jak nigdy dotąd- odparł
z dziwnym cwanym uśmiechem po czym strażnicy zaczęli rozpinać mu kajdany.
Odwróciłam się na chwile do stołu by nalać sobie wina gdy nagle usłyszałam
dziwne trzaski a gdy się odwróciłam zastałam przed sobą pobojowisko i dwa
sztylety pod gardłem. Yy na ile ja się odwróciłam?
-Witaj, Kochanie-
wyszczerzył się złowieszczo Loki po czym zwinnie przypiął mi kajdany do rąk- i
co, fajnie?- warknął po czym popchnął mnie w strone ściany, dalej przykładając
mi sztylety do szyj. Przełknęłam śline lecz nie dawałam po sobie znać, że się
cykam. Może dlatego że jego oczy zdradzały coś więcej niż złość.
-To już wiem dlaczego
tak obserwowałeś strażników- zaczęłam- patrzyłeś gdzie wkładają klucz, jak ci
ściągają kajdany, kiedy na Ciebie patrzą a kiedy nie, gdzie trzymają twoje sztylety. Sprytne. Jestem pod
wrażeniem- wyszczerzyłam się gdy ten przez chwile jakby zgłupiał lecz szybko
wróciła mu zła i poważna poza- rozumiem że masz zamiar mnie zabić?- spytałam
gdy ten docisnął mi sztylet do gardła tak, że zaczęła po nim lecieć strużka
krwi- rozumiem- szepnęłam gdy ten na widok krwi rozluźnił troche uścisk- no
śmiało. Zabij mnie- wymruczałam z uśmiechem- nikt się nie połapie że to ja.
Zamienisz się we mnie i będziesz rządził jako owdowiała królowa. W końcu
podszywałeś się już pod Odyna- zaczęłam mu poddawać pomysły na moją śmierć gdy
ten znów zrobił mine skołowanego- No na co czekasz! Nikt nie patrzy! Nie ma
świadków! Strażnicy leżą na ziemi nieprzytomni, człowieku! A raczej półbogu!
Zabij mnie!- wrzasnęłam gdy Lokiemu aż zaczęły drżeć ręce. Widziałam że chce
bardziej przycisnąć mi sztylety do gardła, że ma ochote mnie zamordować ale
raczej nie w ten sposób. Coś go zatrzymywało. Patrzył mi w oczy z taką złością
a jednocześnie wyczuwałam w nich niezdecydowanie i … litość? Co? U niego to
możliwe? Jakimś cudem jednak odsunął ode mnie sztylety po czym rzucił nimi o
podłoge. Krzyknął po czym obrócił się do mnie plecami, łapiąc się za głowe.
Popatrzyłam na kajdany. Były niedomknięte. Jakim cudem Bóg Psot mógł zrobić
taki banalny błąd? Odpięłam je zwinnie po czym wpatrywałam się w snującego się
po pokoju Lokiego.
-Kajdany niedomknięte,
tu mnie tylko drasnąłeś w szyje- dotknęłam krwawiącego miejsca- co ci się
dzieje? Taki lamus się z Ciebie …- nie dokończyłam gdy zielonooki chwycił mnie
zdecydowanie za szyje, przycisnął do ściany po czym pocałował namiętnie- ty chyba
na serio zwariowałeś- szepnęłam gdy pozwolił mi złapać oddech.
-I chyba na twoim
punkcie- odparł mi gdy popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie czaje go.
-O matko- jęknął jeden
ze strażników, podnosząc się. Widząc że Loki na chwile odwrócił ode mnie wzrok,
zakułam go znowu w kajdany, na co zareagował krzykiem „ej!”.
-Co się stało? Nic ci
nie jest, królowo?- spytał mnie drugi, podnosząc się na nogi.
-Nic mi nie jest. Duszno
się zrobiło i chyba zemdleliście. Możecie opuścić pokój i zaczerpnąć świeżego
powietrza- ładnie ich poprosiłam widząc jak zielonooki wpatruje się w swoje
kajdany rozdrażniony. Niechętnie wyszli- co się dzieje, lamusie?- spytałam go,
uwalniając go od łańcuchów i zostawiając tylko bransolety na jego rękach po tym
jak znalazłam do nich klucz gdzieś na podłodze.
-Czemu tak mnie podnieca
to, gdy mnie wyzywasz. Gdy mnie poniżasz. Gdy jesteś taka … władcza- odparł mi
Loki gdy popatrzyłam na niego zmieszana.
-Bo jesteś yy … dziwny?-
założyłam ręke na ręke gdy ten z uśmiechem podszedł do mnie i zaczął szeptać mi
na ucho.
-Zaraz ci pokażę na co
stać Boga Psot w łóżku- na te słowa aż zadrżałam. Zauważył to skubaniec przez
co zwycięsko się uśmiechnął- Widzisz? Rajcują nas te same rzeczy. Władza nad drugą osobą-
-To pokaż mi, cwaniaku,
na co cię stać- popatrzyłam na niego wyzywającym wzrokiem. Na odpowiedz nie
musiałam długo czekać. Było na stoliku, na szafce, na umywalce … przelecieliśmy
nie tylko siebie ale też i kilka pokoi. Miał racje. Rajcuje nas władza i
władczość.
-A nie mówiłem?- szepnął
po tym jak zmęczeni położyliśmy się na łóżku. Popatrzyłam na niego gdy ten się
wyszczerzył- nie zaprzeczaj. Uwielbiasz ten moment, w którym ja przejmuje
kontrole. Tak samo jak …- zatrzymał się próbują dobrać słowa gdy aż sobie
usiadłam- gdy ty przejmujesz władze to … to jest takie- za chwile się chyba
zapowietrzy- dlaczego ty tak na mnie działasz?- aż podniósł głos- chciałem i
byłem półbogiem bez jakichkolwiek związków sentymentalnych, oprócz oczywiście
mojej matki ale to co innego- podniosłam brew- po co ja cię tu sprowadziłem-
jęknął.
-I z tego wynika że …?-
próbowałam z niego wyciągnąć o co chodzi.
-Nie uwierze że nie wiesz
o co chodzi- popatrzył na mnie znacząco gdy ja wzruszyłam niewinnie ramionami.
Wziął głęboki wdech. Hmm, może inaczej to załatwimy?- Ja …- zaczął jednak,
widząc jego trudności z wymową, chwyciłam za jego sztylet po czym usiadłam na
nim w rozkroku i przystawiłam mu sztylet do szyj.
-Mów śmieciu!-
rozkazałam tak że aż poczułam jak zadrżał.
-Kocham cię normalnie-
wyszeptał gdy wywróciłam oczami.
-To już słyszałam-
prychnęłam- wmawiałeś mi to przez kilkanaście dni-
-Tym razem nic ci nie
wmawiam. Na prawde Cię …- zatrzymał się bo najwidoczniej znów nie mógł
wykrztusić tego słowa.
- Nie wierze ci-
wyrzuciłam za siebie sztylet po czym usiadłam koło niego.
-Nie zabiłem Cię! A
miałem przecież okazje!- zaczął się bronić.
-To nie jest argument!-
zmierzyłam go wzrokiem zdziwiona gdy westchnął.
-Dobra, czy jak ci to
udowodnie to … między nami będzie zgoda i będziemy rządzić razem bez jakichś
kajdanek i dziwnych tabletek na popęd?- zaproponował a na jego twarzy zawitał
znów promienny uśmiech.
-Skąd pewność że nie
wywiniesz mi numeru i nie wsadzisz mnie do lochów?- spytałam po chwili, gdy ten
zrezygnowany padł na łóżko. Dyskutowaliśmy tak zaciekle z dwie godziny,
poruszając temat jego wcześniejszego spisku, przechodząc na mój spisek potem na
jego odchyły i zagłady świata i kończąc na moim ostatnim świrowaniu. Ale
doszliśmy do konsensusu i stwierdziłam że jeśli pokaże mi że mnie na prawde
kocha (oczywiście sprawy łóżkowe nie wchodzą w gre) to zgodze się na to, by
zasiadał u mego boku na tronie. Zgodził się.
Dzień póżniej Loki rozmawiał
ze strażnikami mając na rękach tylko bransolety.
-Nie wierze- zaczął się
śmiać jeden z nich- nie wierze że to łyknęła!-
-Że co niby łyknęła?-
spytał Loki.
-No te twoje bajeczki o
kochaniu- na te słowa zielonooki zamilkł- albo coś knujesz, czyli nic nowego,
albo po prostu nie chcesz nam się przyznać że ją kochasz i że wzięła cię pod
pantofla-
-Macie misje do
wykonania- wygonił ich szybko do Bifrostu zmieniając temat. Na ich widok
Heimdall, zdziwiony ich przybyciem, nabrał bojową postać.
-Stać!- krzyknął gdy
Loki się uśmiechnął.
-Witaj Heimdallu. Ci
dwaj mają misje do wykonania. Z polecenia królowej- popatrzył na niego cwano
gdy czarno skóry zdziwiony spojrzał na strażników.
Kilka godzin pózniej.
Siedziałam wygodnie na tronie i pałaszowałam podwieczorek, gdy wielka brama do
pałacu się otworzyła a przez nią wszedł mój mężulek, który prowadził na sznurze
jakieś zwierze, i prawie na kość przemarznięci strażnicy. Gdy podszedł pod
tron, ukłonił się.
-O Pani, mam dla Ciebie
prezent- uśmiechnął się- przywiozłem jednego z najrzadszych gatunków lamparta,
jakie istnieją na tych dziewięciu królestwach- wskazał na sierściucha, który
grzecznie usiadł. Pospiesznie rzuciłam jedzenie po czym pognałam do niego.
Lampart zawarczał jednak, gdy podeszłam do niego, moje oczy zrobiły się kocie a
na całym moim ciele pojawiły się lampardzie plamy. Zwierze przestało warczeć i
dało się pogłaskać. Ucieszona przytuliłam się do puchatej kulki- widze że ci
się podoba- odparł zadowolony Loki, gdy jednemu strażnikowi spadł sopel, który
zrobił mu się pod nosem- pochodzi z najzimniejszej części jednego z królestw,
dlatego strażnicy się tak trzęsą- wytłumaczył gdy przestałam głaskać kociaka.
-Co?- spytałam
zdziwiona.
-Ogrzejcie ich!-
krzyknął do innych gdy reszta służby okryła strażników kocami- no wiesz, przez
kilka godzin chodzili w takich szatach w minusowej temperaturze …-
-A ty?-
-A ja czekałem tu na
nich- odparł ze spokojem- ale widzisz jak się spisali, nie?- widać że był
bardzo z siebie zadowolony jednak, widząc moją mine, jego radość zanikła- coś
nie tak? Nie ten kolor? Mogę ich znowu wysłać z powrotem- na te słowa strażnicy
jęknęli a jeden aż zakaszlał.
-Możesz go nawet zanieść
tam, skąd go wzięli- fuknęłam po czym wróciłam na tron.
-Co?- podniósł brew
zdziwiony- co z tym lampartem jest nie tak? Nie pasuje ci futro? Ok! Możemy je
przefarbować albo zedrzeć!- ale ja milczałam. Zobaczymy czy ogarnie, o co mi
chodzi- dobrze- podniósł ręce- nie wystarczy ci? Ok! Zaraz coś wymyśle- wskazał
na mnie- ale futrzaka ci zostawiam- mrugnął po czym odszedł.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Witam Panie i Panowie-
w lochach pojawił się jego wysokość psotnik gdy reszta, widząc że jest bez
łańcuchów, troche wpadła w panike- zanim cokolwiek powiecie to uspokoje was,
mówiąc że Saturnina żyje i ma się dobrze-
-Czemu nie masz kajdanek,
Rogaty?- spytał Tony.
-Znów wykiwałeś
Saturnine?- spytał Thor gdy Loki się zaśmiał.
-Chciałbym- pokiwał
głową- ta dziewczyna jest tak cwana że chyba nie śmiałbym już jej wykiwać. Poza
tym nawet nie chce- dodał.
-Kombinujesz coś. Czuje
to- wtrącił się Stark gdy zielonooki spojrzał na niego.
-Wiesz przypadkiem co
Saturnina bardzo lubi?- spytał go gdy Tony prychnął.
-Na pewno nie Ciebie-
-Pytam poważnie- dodał
gdy rozległo się walenie Hulka.
-ZNOWU NIEDOBRY BÓG!
WYNOCHA! BÓG ZŁY!-
-Bóg będzie dobry, jeśli
odpowiecie mi na pytanie- poprosił znów ładnie Loki jednak reszta albo milczała
albo wykrzykiwała groźby- eh, trudno. Poradze sobie sam- wzruszył ramionami po
czym udał się w strone schodów, prowadzących do góry.
-Czekaj!- Loki zatrzymał
się po czym obrócił w strone Czerwonej- Saturnina lubi kurczaczki z KFC. KFC to
taka troche restauracja, w które sprzedają kawałki kurczaka i tym podobne.
Jedno z nich jest koło naszej siedziby. Uwielbia tam chodzić-
-MIGRENA! ZŁA MIGRENA!-
-Ile razy mam powtarzać
że czyta się MORENA a nie MIGRENA!- krzyknęła do niego zła.
-Mhm. Dziękuje ci- odparł z cwanym uśmiechem po czym wyszedł.
-No i coś narobiła?- jęknął
Tony- teraz pójdą do KFC bez nas-
-Wy serio nic nie
rozumiecie?- popatrzyła na nich Fran- to jest nasza szansa debile!-
W międzyczasie w
sektorze ALFA.
-Czyli nie było żadnej
obietnicy?- spytała Wdowa gdy Bucky kiwnął głową.
-Chciałem sprawdzić czy
to na pewno Steve no i to niestety nie on- westchnął.
-Myślicie że to Loki
podszywał się pod Kapitana?- spytała wystraszona Lana.
-Bardzo możliwe.
Przecież nikt inny nie ma takich mocy- odparła jej Velvet, siedząc na biurku
twarzą do okna.
-A my nie mamy jak się
tam dostać- jęknęła Eveline, siadając na podłodze załamana- a co jeśli nikt nie
przeżył?-
-No co ty, to tylko
Loki- uspokajał ją Bucky, który grzebał w danych- tutaj piszą że od jakiegoś
czasu Loki stał się niegroźny-
-Właśnie widzieliśmy-
dodała Lana- porwał nam Saturnine i namieszał jej w głowie!-
-Podobno zagraniczni
chłoptasie tak działają na laski- wzruszyła ramionami Velvet gdy nagle coś
przykuło jej uwage za szybą. Niedaleko sektora pojawił się niebieski wir, który
prowadził do nieba. Po chwili zniknął- co u licha …-
-Bardzo zły moment na
śmieszkowanie- skarciła ją Barton gdy czarna zeszła z biurka po czym wybiegła z
Sali- ej! Co jest! Co się dzieje?!-
-Musze coś sprawdzić!
Jak coś to jesteśmy In touch!- krzyknęła wylatując jak z procy z siedziby.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Kochanie- rozległo się
znów w Sali tronowej wołanie mojego mężulka, gdy akurat zbierałam się na
kolacje- nie musisz się nigdzie ruszać ponieważ mam coś dla Ciebie- uśmiechnął
się po czym pstryknął palcami a strażnicy migusiem postawili mi pod nogami dwa
pełne kubełki kurczaczków z KFC plus napój. Aż się zapowietrzyłam.
-Kurczaczki!- pisnęłam
szczęśliwa po czym chwyciłam za kubełek i zaczęłam je pałaszować. Loki
uśmiechnął się zwycięsko po czym zdziwił się gdy do drugiego podszedł lampart i
zaczął wyjadać pyszności.
-Chyba ktoś ci kradnie
drugą porcje- wskazał na futrzaka gdy machnęłam ręką.
-Hunter też może sobie
pojeść. Mamusia pozwala- wyszczerzyłam się.
-Tak. Tylko że moi
strażnicy musieli się nieźle pofatygować żeby to zdobyć a ty teraz to dajesz
jemu?- spytał zniesmaczony gdy popatrzyłam na niego, przeanalizowałam co
powiedział po czym westchnęłam.
-No nie …- odłożyłam
kubełek.
-Co jest? Co ci znowu
nie pasuje? Za słone, za słodkie, inny kolor kubełka chciałaś? Podobno nie było
innych!- jęknął gdy podeszłam do niego, zła.
-Nie chodzi mi ani o
żarcie ani o futrzaka! Wszystko jest świetne tylko jest jeden, jedyny,
maciupeńki problem!-
-Jaki!- w tej chwili
zaczęliśmy na siebie krzyczeć tak, że strażnicy zaczeli się od nas oddalać.
-A taki że wysługujesz
się strażnikami zamiast ruszyć dupe i samemu mi coś znaleźć, przynieść nie wiem
ulepić czy cokolwiek innego! Tak się pokazuje że się kogoś kocha a nie
wysługując się innymi, żeby zrobili wszystko za Ciebie!- no to chyba wszyscy
mnie słyszeli i zrozumieli. Mina Lokiego była bezcenna. Stał tak i wpatrywał
się we mnie jak debil. Nie potrafił dobrać słów. Chyba go oświeciłam- ale
kubełek sobie zatrzymam-
Po dzisiejszych
nieudanych próbach Lokiego, wzięłam długą kąpiel i poszłam spać. Słyszałam jak
strażnicy przyprowadzili go późno w nocy do pokoju lecz udawałam że śpie. Gdy
ułożył się już wygodnie w łóżku, poczułam jak delikatnie całuje mnie w
policzek. Może to sobie wsadzić w półbogowy odbyt. Wiem, jestem okropna ale drugi
raz nie dam się wykiwać. Jeśli będzie chciał znów zdobyć moje zaufanie to musi
się bardzo postarać.
Ranek. Kolejny dzień i kolejne
obowiązki. Spojrzałam w stronę, gdzie spał Loki jednak jego już nie było tak
samo jak i strażników. Usiadłam na łóżku, rozmyślając gdzie może być gdy
spostrzegłam płatki róż koło łóżka, które prowadziły do wyjścia. Zeszłam szybko
z wyra i pognałam za płatkami, znajdując przy wyjściu jedno ciastko czekoladowe na
talerzyku. Z uśmiechem go chwyciłam po czym pognałam za szlakiem, który
prowadził do Sali tronowej. Po drodze zebrałam jeszcze z pięć ciastek a gdy
doszłam do celu, ujrzałam na tronie piękny dymiący się kubek z kawą. Aż
zaświeciły mi się oczy. Szybko podbiegłam do niego, chwyciłam kawusie po czym
usiadłam na nim w piżamce, zajadając się ciastkami maczanymi w kawie. To się
nazywa „boskie śniadanie”.
-Smakuje, Kochanie?-
przede mną pojawił się uśmiechnięty Loki ze strażnikami.
-Nie mów że ty to wymyśliłeś-
popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Mam świadków- wskazał
na strażników, którzy niewyspani ledwo trzymali się na nogach.
-Nie dosyć że prawie
zamarzliśmy to jeszcze jesteśmy niewyspani. Nie wiem dlaczego ci pomagamy-
odparł pierwszy strażnik.
-Ale tak, to prawda.
Siedział z nami pół nocy i obmyślał jak cię tu zadowolić więc rzuciłem by
pomyślał co najbardziej lubisz czy coś. No i wyszło że bardzo lubisz jeść na
śniadanie ciastka z kawą no i masz- dodał drugi gdy Loki się wyszczerzył.
-A to
dopiero początek- wskazał na mnie zielonooki gdy zauważyłam jak Hunter
grzecznie chlipie mleko koło mojego tronu. Jestem ciekawa co jeszcze mój
mężulek wymyślił ale powiem wam że jest na dobrej drodze.TO BE CONTINUED ...
Wreszcie znalazłam czas, żeby przeczytać!
OdpowiedzUsuńOch Loki... chociaż może tu będziesz na blogu (nie wykończ go drastycznie xd)
Czy Velvet też grała w CS-a? ^^'
Brak limitu na przemienianie się - chyba każdy by tak chciał móc :D
Biedny Logan ma focha. Rzeczywiście dawno nic nie gadał :c xd
Oj Saturnina mnie rozbroiła z tym żołądkiem, hahaha xd
Co ty jesz? To co zapragniesz :D Nikt nie zechciał poinformować o konsekwencji tego, bo im nie wypadało ^^
Mam tytuł na tą część; "Królewskie rewolucje" xdd
Czoooo, czyżby... no nie... czyżby... eee ale że możliwe że taka normalna czy taka powietrzna? ;o ('Na dziecko już czas... nanananana' - tak wiem to nie jest śmieszne xd)
Kurde Loki musi mieć syna, bo ktoś musi przejąć po nim ten uśmiech. Osobnikom płci męskiej wychodzi to najładniej xd (matko, co ja pierdziele? xd)
Łooo Loki robi krzywde Saturninie :c Buu Loki, blee sztylety!
Ok, sztylety na podłodze, chilllll
Loki jesteś dziwny, ale to twoja zaleta :D
A ten o tej wiagrze, hahahahaha
Saturnina prawie przez cały rozdział je xd I ewentualnie zwraca i zaś je xd
Nikt nie będzie zdzierał futra z lamparta! Gdzie ochrona zwierząt?! A no tak, nie są na ziemi xd
Co Saturnina lubi? Kurczaka z KFC... kurczaka z KFC! Hahaha już sobie to wyobraziłam jak jej Loki przynosi cały taki box xdd (A to dlatego taki gif dałaś na początku, aaah ^^)
Czy oni nie mają większego problemu niż rozmyślanie czy pójdą sobie do KFC bez nich, czy nie? xd
hahahahahahaahahahahahahahahahahahaha (moja klawiatura xd) Matko on jej dał naprawdę te kurczaki xd Przez żołądek do serca xd
Lampart zrobi inną rewolucje po tych kurczakach z KFC, bo dla kici to za ostre!
Ciągle leje z tego KFC xd
I znowu KFC xdd Uwielbiam ten rozdział xd
Jedzonko i kawusia! No na początek ok, ale no no Loki zobaczymy jak Ci dalej pójdzie.
Dotarłam ku końcowi rozdziału, buuu, ale czekam na kolejny!
Loffciam <3
Taak, u mnie wszyscy grali w Csa xd
UsuńKrólewskie rewolucję są boskie :D jak byłam mała to tak mieszałam jedzenie xd jak skończyłam pić grysik to, widząc że inni jedzą, łapałam za szynkę :D
No wiem że mężczyzną bardziej do twarzy z seksi uśmiechem ale my dziewczyny tak uważamy :D oni raczej wolą seksi uśmiech u dziewczyn więc obie płci w tym ładnie wyglądajo :D
A co ty chcesz od KFC? Xd kulcacki są pyszne! I znów wszystkie moje postacie kochają się w kubełkach z kfc xd
Ciesze się że go kochasz xd miłość w tym rozdziale kwitnie xd no dobra, uwielbiasz go ale to prawie to samo xd
<3