trwa inicjalizacja, prosze czekac...

LOKI: BRUTALNO-TOKSYCZNY ZWIĄZEK CHEMICZNY CZ 8

~~ Cześć i czołem! Jak tam majóweczka? :D
~~ To miała byc krótka jednorazówka, wiem. A wydaje mi sie że jeszcze z dwie części jak nic będą xd Strasznie się rozpisuje ale cóż! Będzie więcej do czytania! :D
~~ Kto był jeszcze na Avengers Infinity War i ma rozszarpane serduszko? :C


Sektor ALFA.

-Ludzie dość!- do Sali głównej weszła Velvet z takim hukiem że Bucky i Wdowa, którzy dyskutowali oparci o biurko, prawie podskoczyli- w tym tygodniu zrobiłam chyba ze 100 km chodząc tam i z powrotem po sektorzem. Góra-dół, prawo-lewo. W ogóle wiedzieliście że na 6 piętrze jest stół to ping ponga skitrany w kanciapie? A na 10 jest skład różnych broni! Nawet ich się nauczyłam!- kontynuowała podekscytowana- alfabetycznie nawet! To tak: na A nie ma więc zaczne od B jak Bizon, a nie chwila bo to PP-Bizon więc na P …-
-Velvet bo zmieniłaś temat- zatrzymał ją Zimowy Żołnierz gdy czarna otrząsnęła się.
-A tak- odchrząknęła po czym nabrała powietrza w płuca- kiedy do cholery się dowiemy co się dzieje w tym Asgardzie!!-
-Velvet, tłumaczymy ci to od tygodnia że jesteśmy bezsilni- wtrąciła się Wdowa gdy czarna nie dawała za wygraną. Chwyciła za jakiś młotek po czym stanęła pośrodku Sali, patrząc do góry. Uniosła młotek po czym krzyknęła.
-Heimdall otwórz swe wrota! Proszę!- wpatrywała się w sufit z nadzieją że coś się stanie jednak w odpowiedzi dostała grobową cisze. W międzyczasie doszły do nich Lana, która przyniosła papiery, oraz asystująca jej Armena.
-A ta co robi?- spytała Barton, widząc czarną z młotkiem na środku Sali.
-Małpuje Thora- wzruszył ramionami Bucky gdy czarna znów zaczeła krzyczeć do sufitu.
-Heimdall, na miłość Odyna, otwórz wrota! Ty sukin …-
-Velvet!- krzyknęła Lana gdy młoda Halliwell, wkurzona, rzuciła młotkiem w sufit przez co wbił się w niego.
-Świetnie! Teraz trzeba uważać żeby nikomu nie spadł na głowe- wzruszyła ramionami Eveline po czym odciągnęła dziewczyne na bok.
-Dalej żadnych wieści od Kapitana?- spytała po chwili Lana gdy Bucky wskazał na Velvet, która zaczęła się rzucać- mhm- kiwnęła głową ze zrozumieniem. Nagle jednak wielki monitor, który wisiał na wprost nich, włączył się a na nim pojawił się …
-Kapitanie!- krzyknął zdziwiony Bucky- no na reszcie!-
-Steve! Co się tam dzieje?! Czemu tak długo was nie ma?!- zrozpaczona Lana podbiegła do monitora.
-Witam was załogo. Wybaczcie naszą długą nieobecność ale wyniknęły pewne komplikacje- zaczął się tłumaczyć.
-Ciul z komplikacjami, gdzie jest Saturnina!- krzyknęła Velvet.
-Jak na razie paktujemy. Zejdzie nam troche więc nie martwcie się o nas- upewnił ich gdy czarna się skrzywiła.
-Paktujecie? Z kim? Z tym dziwadłem? Bierzcie Saturnine i do domu!- warknęła na niego gdy dziewczyny próbowały ją uspokoić, chociaż same wiedziały że miała racje.
-To nie jest takie proste, Velvet. Nie wszystko da się załatwić przemocą-
-Jak nie! Czemu mnie nie zabraliście! Ja bym im pokazała dopiero!-
-Wybaczcie, ale musze kończyć, załogo-
-Kapitanie! Pamiętasz o naszej obietnicy, prawda?- spytał go szybko Bucky na co Kapitan się uśmiechnął.
- Oczywiście, mój przyjacielu. Nie martwcie się i do zobaczenia!- po czym wyłączył się pospiesznie. Bucky i Czarna Wdowa jeszcze przez chwile wpatrywali się w zgaszony ekran po czym popatrzyli po sobie.
-Tyle czasu nie dawał nam znać i teraz, zamiast, nie wiem „ sory za wszystko, chodźcie pomóc” to „poczekajcie sobie z 5 lat, może wrócimy”!- oburzyła się Velvet gdy Bucky szybko ją zatrzymał.
-To nie był Kapitan- odparł gdy wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni- żadnej obietnicy nie było-
Tymczasem …
-Na prawde przydatna jest ta przemiana- zaśmiałam się, wchodząc do lochów i wyłączając komunikator. Znaczy Kapitan wchodził do lochów- Załogo, baczność!- zasalutowałam jak w wojsku gdy reszta popatrzyła na mnie z niesmakiem.
-Przestań się wygłupiać Saturnina- jęknął prawdziwy Kapitan- co powiedziałaś reszcie?-
-Reszcie?- spytałam po czym przemieniłam się w Lane- hmm, że jest wszystko ok i że Kapitan znalazł sobie nową lafirynde- popatrzyłam na niego z uśmiechem gdy Steve zmierzył mnie wzrokiem wystraszony.
-Nie powiedziałaś tak- szepnął.
-Nie- odparłam po czym zmieniłam się w Buckyego. Dobrze że nie ma limitu na przemiane- ale mogę tak zrobić, przyjacielu-
-Nie rób tak!- dało się słyszeć głos Fran- tylko nie Bucky! Jesteś okropna!-
-Mogę przestać, jeśli dacie mi spokój i się stąd wyniesiecie- zaproponowałam.
-Chłopaki, pamiętacie co przerabialiśmy- wtrącił się Stark.
-Nigdy!- wrzasnął Thor.
-Poddaje się- wzruszył ramionami bezradny Tony.
-A ty Logan?- spytałam, podchodząc do jego celi. Ten tylko siedział i wpatrywał się we mnie w milczeniu. Przemieniłam się w siebie. Powoli zaczynało mnie to drażnić. Dlaczego on nic nie mówi! Nagle jednak poczułam że jeśli się nie ulotnie z lochów to będzie tragedia i wiocha. Wyprułam jak z procy po czym pobiegłam o łazienki.
-O Pani! Co się dzieje?- za mną przybiegł jeden ze strażników lecz widząc mnie wegetującą przy kiblu, zrobił dwa kroki w tył. Ja zaś rzygałam dalej niż widziałam.
-Yyhh … czemu królowe nie rzygają tęczą?- jęknęłam w pół przytomna.
-Niestrawność?-
-Raczej tak- mruknęłam- wymieszałam troche tego dzisiaj … jakaś masakra- i tak przez jakąś godzine siedziałam z głową w muszli klozetowej. Miałam nadzieje że skoro wyszłam za półboga to może i w tej kwestii przejmę od niego dobry i wytrzymały żołądek no ale cóż. Nie można mieć wszystkiego. Po godzinie, umordowana, doczłapałam się na pole by zaczerpnąć świeżego powietrza. Loki poszedł na obiad wraz ze strażnikami ponieważ na razie wolałam nic nie jeść. Winogrona maczane w majonezie i musztardzie plus stek maczany w czekoladzie to raczej nie były zbyt błyskotliwe pomysły. Co ja jem.
-Wasza Wysokość-
-Ohh- jęknęłam, widząc że przybysz siada koło mnie na ławce- ile razy mam ci dać w ryj żebyś mnie zostawił w spokoju?-
-Słyszałem co się dzisiaj wydarzyło- odparł gdy zmroziłam go wzrokiem.
-Wiesz, w każdej chwili mogę … mogę … -zaczęłam udawać że chce mi się wymiotować gdy ten tylko uśmiechnął się do mnie- Fandral, mam cię wykastrować żebyś się odczepił?-
-Co masz zrobić?- podniósł zdziwiony brew gdy machnęłam ręką, bezradna. Raczej nie będę mu tłumaczyć co i jak. Chyba że mu pokaże. O, to byłaby dobra myśl- a mężulek gdzie?- zaczął się rozglądać.
-Na obiadku jest-
-Hm. Sam?- spytał zdziwiony gdy westchnęłam tak głośno, jak to tylko było możliwe.
-Ze strażnikami. Odczepisz się?-
-Zdajesz sobie sprawe że wzięłaś pod pantofla jednego z najgroźniejszych ludzi w Asgardzie? Upokorzyłaś …-
-Nie, ty go upokorzyłeś- zatrzymałam go- ja tylko pokazałam ludziom że go zmienie i będę nad nim panować a ty zebrałeś loże szyderców pod pałacem i mówiłeś im jakie to ja rzeczy z nim robie- broniłam się gdy ten jednak przystawał przy swoim.
-Ale to nie ja go wykiwałem po ślubie i koronacji-
-Sam zaczął. Mógł mi się nie oświadczać- zaczęłam się przyglądać swojemu pierścionkowi gdy blondyn tylko prychnął. Przekomarzaliśmy się jeszcze przez chwile po czym zawołano mnie na jakieś pierwsze zebranie z ważnymi szychami tych naszych iluś tam światów. Stawiłam się tam sama, mówiąc że mężulek po prostu dostał niestrawności po czym modliłam się żebym sama nie spawiowała im na środku Sali. Odyn oczywiście przygotował mnie wcześniej do rozmowy więc nie wyjechałam z czymś ala „hajtnęłam się z synem Odyna i teraz łazi ze mną jak grzeczny piesek!” tak jak przed tłumem asgardczyków. Rozmawialiśmy na rózne tematy a ja od czasu do czasu walnęłam jakimś zacnym sucharem. Nie powiem, świetnie się bawiłam.
-I jak było?- przy wejściu do pałacu powitała mnie Sif.
-Powiem ci że nawet fajnie- odparłam jej z uśmiechem.
-A jak tam niestrawność?-
-Eeh ten cholerny strażnik wypaplał?- fuknęłam.
-Nie, Fandral- zaśmiała się.
-Zamorduje. A co do niestrawności to w sumie jest spoko- zatrzymałam się- ale mam cholerną ochote na rodzynki w ketchupie. A ja nie znosze rodzynek!-
-To cię dziwi? Że masz ochote na rodzynki a nie że chcesz je maczać w ketchupie?- podniosła brew ze śmiechem.
-W ogóle dziwie się że macie tu ketchup- odparłam po chwili namysłu.
-Thor nam zwoził „prezenty z poza galaktyki”- wytłumaczyła mi gdy zauważyłam jak zgraja strażników nadchodzi z Loki.
-Czas na kolacje- wyszczerzyłam się z myślą o jedzeniu.
-Tylko żadnych rodzynek w ketchupie i winogron w majonezie!- krzyknęła do mnie Sif, gdy udałam się ze strażnikami do jadalni.
Kilka dni póżniej. Jadalnia. Pora śniadaniowa.
-Podobno we wszystkich 9 królestwach mówią o Tobie w samych superlatywach, Saturnino- zaczął mi słodzić Odyn gdy, jak zwykle, obżerałam się ciastkami- wiem, że się powtarzam, ale świetną sobie wybrałeś żone- wyszczerzył się w strone Lokiego, który tylko wywrócił oczami. Może dlatego że słyszy to przynajmniej ze 100 razy dziennie.
-Ale męża też mam dobrego- wtrąciłam się do rozmowy gdy Loki popatrzył na mnie ukradkiem- taki kochany, spokojny, nie szarpie się, nie?- spojrzałam na niego i zaczęłam się bawić jego puklem włosów. Od tygodnia jest na prawde spokojny, nie szarpie się, nie krzyczy. Tylko fuczy czasem na Fandrala ale to nawet  dobrze. Sama na niego fucze. A no i wytłumaczyłam mu że z Fandralem mnie nigdy nic nie łączyło a ten debil zrobił tą szopke z całowaniem na pokaz. Teraz to w ogóle ma ochote go zjeść w całości. Jak ja rodzynki w majonezie czy ketchupie. Gdy strażnicy go pilnowali a on nie miał nic do roboty to po prostu bacznie ich obserwował, jakby to było najbardziej fascynujące zajęcie na ziemi. A raczej w Asgardzie.
-Eh, co ty pleciesz Saturnino. Każdy byłby lepszy od niego- machnął ręką Bóg Asgardu gdy Loki tylko zmrużył oczy. Tak, to też słyszy przynajmniej 100 razy na dzień. A ja jestem między młotem a kowadłem. Z jednej strony nie mogę już słuchać jak Odyn po nim jedzie lecz z drugiej strony nie chce pokazać Lokiemu że mam jakąś słabość czy że go za bardzo bronie. Bo jednak wiem, do czego jest zdolny. Po śniadanku znów zajęłam się sprawami Asgardu więc nie będę was zanudzać polityką itp. Przejdźmy może do wieczoru … jak zawsze, po kolacji, poszliśmy z obstawą do sypialni i jak zwykle szykowałam się na igraszki w łazience. Tu troche makijażu, tu troche poprawić seksowną bielizne, tu troche perfumów. Gdy byłam już gotowa, wyszłam z niej zadowolona po czym podeszłam do strażników i skutego Lokiego.
-Gotowy na igraszki?- spytałam z cwaną miną gdy on się uśmiechnął pogodnie.
-Jak nigdy dotąd- odparł z dziwnym cwanym uśmiechem po czym strażnicy zaczęli rozpinać mu kajdany. Odwróciłam się na chwile do stołu by nalać sobie wina gdy nagle usłyszałam dziwne trzaski a gdy się odwróciłam zastałam przed sobą pobojowisko i dwa sztylety pod gardłem. Yy na ile ja się odwróciłam?
-Witaj, Kochanie- wyszczerzył się złowieszczo Loki po czym zwinnie przypiął mi kajdany do rąk- i co, fajnie?- warknął po czym popchnął mnie w strone ściany, dalej przykładając mi sztylety do szyj. Przełknęłam śline lecz nie dawałam po sobie znać, że się cykam. Może dlatego że jego oczy zdradzały coś więcej niż złość.
-To już wiem dlaczego tak obserwowałeś strażników- zaczęłam- patrzyłeś gdzie wkładają klucz, jak ci ściągają kajdany, kiedy na Ciebie patrzą a kiedy nie, gdzie trzymają twoje sztylety. Sprytne. Jestem pod wrażeniem- wyszczerzyłam się gdy ten przez chwile jakby zgłupiał lecz szybko wróciła mu zła i poważna poza- rozumiem że masz zamiar mnie zabić?- spytałam gdy ten docisnął mi sztylet do gardła tak, że zaczęła po nim lecieć strużka krwi- rozumiem- szepnęłam gdy ten na widok krwi rozluźnił troche uścisk- no śmiało. Zabij mnie- wymruczałam z uśmiechem- nikt się nie połapie że to ja. Zamienisz się we mnie i będziesz rządził jako owdowiała królowa. W końcu podszywałeś się już pod Odyna- zaczęłam mu poddawać pomysły na moją śmierć gdy ten znów zrobił mine skołowanego- No na co czekasz! Nikt nie patrzy! Nie ma świadków! Strażnicy leżą na ziemi nieprzytomni, człowieku! A raczej półbogu! Zabij mnie!- wrzasnęłam gdy Lokiemu aż zaczęły drżeć ręce. Widziałam że chce bardziej przycisnąć mi sztylety do gardła, że ma ochote mnie zamordować ale raczej nie w ten sposób. Coś go zatrzymywało. Patrzył mi w oczy z taką złością a jednocześnie wyczuwałam w nich niezdecydowanie i … litość? Co? U niego to możliwe? Jakimś cudem jednak odsunął ode mnie sztylety po czym rzucił nimi o podłoge. Krzyknął po czym obrócił się do mnie plecami, łapiąc się za głowe. Popatrzyłam na kajdany. Były niedomknięte. Jakim cudem Bóg Psot mógł zrobić taki banalny błąd? Odpięłam je zwinnie po czym wpatrywałam się w snującego się po pokoju Lokiego.
-Kajdany niedomknięte, tu mnie tylko drasnąłeś w szyje- dotknęłam krwawiącego miejsca- co ci się dzieje? Taki lamus się z Ciebie …- nie dokończyłam gdy zielonooki chwycił mnie zdecydowanie za szyje, przycisnął do ściany po czym pocałował namiętnie- ty chyba na serio zwariowałeś- szepnęłam gdy pozwolił mi złapać oddech.
-I chyba na twoim punkcie- odparł mi gdy popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie czaje go.
-O matko- jęknął jeden ze strażników, podnosząc się. Widząc że Loki na chwile odwrócił ode mnie wzrok, zakułam go znowu w kajdany, na co zareagował krzykiem „ej!”.
-Co się stało? Nic ci nie jest, królowo?- spytał mnie drugi, podnosząc się na nogi.
-Nic mi nie jest. Duszno się zrobiło i chyba zemdleliście. Możecie opuścić pokój i zaczerpnąć świeżego powietrza- ładnie ich poprosiłam widząc jak zielonooki wpatruje się w swoje kajdany rozdrażniony. Niechętnie wyszli- co się dzieje, lamusie?- spytałam go, uwalniając go od łańcuchów i zostawiając tylko bransolety na jego rękach po tym jak znalazłam do nich klucz gdzieś na podłodze.
-Czemu tak mnie podnieca to, gdy mnie wyzywasz. Gdy mnie poniżasz. Gdy jesteś taka … władcza- odparł mi Loki gdy popatrzyłam na niego zmieszana.
-Bo jesteś yy … dziwny?- założyłam ręke na ręke gdy ten z uśmiechem podszedł do mnie i zaczął szeptać mi na ucho.
-Zaraz ci pokażę na co stać Boga Psot w łóżku- na te słowa aż zadrżałam. Zauważył to skubaniec przez co zwycięsko się uśmiechnął- Widzisz? Rajcują nas te same rzeczy. Władza nad drugą osobą-
-To pokaż mi, cwaniaku, na co cię stać- popatrzyłam na niego wyzywającym wzrokiem. Na odpowiedz nie musiałam długo czekać. Było na stoliku, na szafce, na umywalce … przelecieliśmy nie tylko siebie ale też i kilka pokoi. Miał racje. Rajcuje nas władza i władczość.
-A nie mówiłem?- szepnął po tym jak zmęczeni położyliśmy się na łóżku. Popatrzyłam na niego gdy ten się wyszczerzył- nie zaprzeczaj. Uwielbiasz ten moment, w którym ja przejmuje kontrole. Tak samo jak …- zatrzymał się próbują dobrać słowa gdy aż sobie usiadłam- gdy ty przejmujesz władze to … to jest takie- za chwile się chyba zapowietrzy- dlaczego ty tak na mnie działasz?- aż podniósł głos- chciałem i byłem półbogiem bez jakichkolwiek związków sentymentalnych, oprócz oczywiście mojej matki ale to co innego- podniosłam brew- po co ja cię tu sprowadziłem- jęknął.
-I z tego wynika że …?- próbowałam z niego wyciągnąć o co chodzi.
-Nie uwierze że nie wiesz o co chodzi- popatrzył na mnie znacząco gdy ja wzruszyłam niewinnie ramionami. Wziął głęboki wdech. Hmm, może inaczej to załatwimy?- Ja …- zaczął jednak, widząc jego trudności z wymową, chwyciłam za jego sztylet po czym usiadłam na nim w rozkroku i przystawiłam mu sztylet do szyj.
-Mów śmieciu!- rozkazałam tak że aż poczułam jak zadrżał.
-Kocham cię normalnie- wyszeptał gdy wywróciłam oczami.
-To już słyszałam- prychnęłam- wmawiałeś mi to przez kilkanaście dni-
-Tym razem nic ci nie wmawiam. Na prawde Cię …- zatrzymał się bo najwidoczniej znów nie mógł wykrztusić tego słowa.
- Nie wierze ci- wyrzuciłam za siebie sztylet po czym usiadłam koło niego.
-Nie zabiłem Cię! A miałem przecież okazje!- zaczął się bronić.
-To nie jest argument!- zmierzyłam go wzrokiem zdziwiona gdy westchnął.
-Dobra, czy jak ci to udowodnie to … między nami będzie zgoda i będziemy rządzić razem bez jakichś kajdanek i dziwnych tabletek na popęd?- zaproponował a na jego twarzy zawitał znów promienny uśmiech.
-Skąd pewność że nie wywiniesz mi numeru i nie wsadzisz mnie do lochów?- spytałam po chwili, gdy ten zrezygnowany padł na łóżko. Dyskutowaliśmy tak zaciekle z dwie godziny, poruszając temat jego wcześniejszego spisku, przechodząc na mój spisek potem na jego odchyły i zagłady świata i kończąc na moim ostatnim świrowaniu. Ale doszliśmy do konsensusu i stwierdziłam że jeśli pokaże mi że mnie na prawde kocha (oczywiście sprawy łóżkowe nie wchodzą w gre) to zgodze się na to, by zasiadał u mego boku na tronie. Zgodził się.
Dzień póżniej Loki rozmawiał ze strażnikami mając na rękach tylko bransolety.
-Nie wierze- zaczął się śmiać jeden z nich- nie wierze że to łyknęła!-
-Że co niby łyknęła?- spytał Loki.
-No te twoje bajeczki o kochaniu- na te słowa zielonooki zamilkł- albo coś knujesz, czyli nic nowego, albo po prostu nie chcesz nam się przyznać że ją kochasz i że wzięła cię pod pantofla-
-Macie misje do wykonania- wygonił ich szybko do Bifrostu zmieniając temat. Na ich widok Heimdall, zdziwiony ich przybyciem, nabrał bojową postać.
-Stać!- krzyknął gdy Loki się uśmiechnął.
-Witaj Heimdallu. Ci dwaj mają misje do wykonania. Z polecenia królowej- popatrzył na niego cwano gdy czarno skóry zdziwiony spojrzał na strażników. 
Kilka godzin pózniej. Siedziałam wygodnie na tronie i pałaszowałam podwieczorek, gdy wielka brama do pałacu się otworzyła a przez nią wszedł mój mężulek, który prowadził na sznurze jakieś zwierze, i prawie na kość przemarznięci strażnicy. Gdy podszedł pod tron, ukłonił się.
-O Pani, mam dla Ciebie prezent- uśmiechnął się- przywiozłem jednego z najrzadszych gatunków lamparta, jakie istnieją na tych dziewięciu królestwach- wskazał na sierściucha, który grzecznie usiadł. Pospiesznie rzuciłam jedzenie po czym pognałam do niego. Lampart zawarczał jednak, gdy podeszłam do niego, moje oczy zrobiły się kocie a na całym moim ciele pojawiły się lampardzie plamy. Zwierze przestało warczeć i dało się pogłaskać. Ucieszona przytuliłam się do puchatej kulki- widze że ci się podoba- odparł zadowolony Loki, gdy jednemu strażnikowi spadł sopel, który zrobił mu się pod nosem- pochodzi z najzimniejszej części jednego z królestw, dlatego strażnicy się tak trzęsą- wytłumaczył gdy przestałam głaskać kociaka.
-Co?- spytałam zdziwiona.
-Ogrzejcie ich!- krzyknął do innych gdy reszta służby okryła strażników kocami- no wiesz, przez kilka godzin chodzili w takich szatach w minusowej temperaturze …-
-A ty?-
-A ja czekałem tu na nich- odparł ze spokojem- ale widzisz jak się spisali, nie?- widać że był bardzo z siebie zadowolony jednak, widząc moją mine, jego radość zanikła- coś nie tak? Nie ten kolor? Mogę ich znowu wysłać z powrotem- na te słowa strażnicy jęknęli a jeden aż zakaszlał.
-Możesz go nawet zanieść tam, skąd go wzięli- fuknęłam po czym wróciłam na tron.
-Co?- podniósł brew zdziwiony- co z tym lampartem jest nie tak? Nie pasuje ci futro? Ok! Możemy je przefarbować albo zedrzeć!- ale ja milczałam. Zobaczymy czy ogarnie, o co mi chodzi- dobrze- podniósł ręce- nie wystarczy ci? Ok! Zaraz coś wymyśle- wskazał na mnie- ale futrzaka ci zostawiam- mrugnął po czym odszedł.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~  
-Witam Panie i Panowie- w lochach pojawił się jego wysokość psotnik gdy reszta, widząc że jest bez łańcuchów, troche wpadła w panike- zanim cokolwiek powiecie to uspokoje was, mówiąc że Saturnina żyje i ma się dobrze-
-Czemu nie masz kajdanek, Rogaty?- spytał Tony.
-Znów wykiwałeś Saturnine?- spytał Thor gdy Loki się zaśmiał.
-Chciałbym- pokiwał głową- ta dziewczyna jest tak cwana że chyba nie śmiałbym już jej wykiwać. Poza tym nawet nie chce- dodał.
-Kombinujesz coś. Czuje to- wtrącił się Stark gdy zielonooki spojrzał na niego.
-Wiesz przypadkiem co Saturnina bardzo lubi?- spytał go gdy Tony prychnął.
-Na pewno nie Ciebie-
-Pytam poważnie- dodał gdy rozległo się walenie Hulka.
-ZNOWU NIEDOBRY BÓG! WYNOCHA! BÓG ZŁY!-
-Bóg będzie dobry, jeśli odpowiecie mi na pytanie- poprosił znów ładnie Loki jednak reszta albo milczała albo wykrzykiwała groźby- eh, trudno. Poradze sobie sam- wzruszył ramionami po czym udał się w strone schodów, prowadzących do góry.
-Czekaj!- Loki zatrzymał się po czym obrócił w strone Czerwonej- Saturnina lubi kurczaczki z KFC. KFC to taka troche restauracja, w które sprzedają kawałki kurczaka i tym podobne. Jedno z nich jest koło naszej siedziby. Uwielbia tam chodzić-
-MIGRENA! ZŁA MIGRENA!-
-Ile razy mam powtarzać że czyta się MORENA a nie MIGRENA!- krzyknęła do niego zła.
-Mhm. Dziękuje ci-  odparł z cwanym uśmiechem po czym wyszedł.
-No i coś narobiła?- jęknął Tony- teraz pójdą do KFC bez nas-
-Wy serio nic nie rozumiecie?- popatrzyła na nich Fran- to jest nasza szansa debile!-
W międzyczasie w sektorze ALFA.
-Czyli nie było żadnej obietnicy?- spytała Wdowa gdy Bucky kiwnął głową.
-Chciałem sprawdzić czy to na pewno Steve no i to niestety nie on- westchnął.
-Myślicie że to Loki podszywał się pod Kapitana?- spytała wystraszona Lana.
-Bardzo możliwe. Przecież nikt inny nie ma takich mocy- odparła jej Velvet, siedząc na biurku twarzą do okna.
-A my nie mamy jak się tam dostać- jęknęła Eveline, siadając na podłodze załamana- a co jeśli nikt nie przeżył?-
-No co ty, to tylko Loki- uspokajał ją Bucky, który grzebał w danych- tutaj piszą że od jakiegoś czasu Loki stał się niegroźny-
-Właśnie widzieliśmy- dodała Lana- porwał nam Saturnine i namieszał jej w głowie!-
-Podobno zagraniczni chłoptasie tak działają na laski- wzruszyła ramionami Velvet gdy nagle coś przykuło jej uwage za szybą. Niedaleko sektora pojawił się niebieski wir, który prowadził do nieba. Po chwili zniknął- co u licha …-
-Bardzo zły moment na śmieszkowanie- skarciła ją Barton gdy czarna zeszła z biurka po czym wybiegła z Sali- ej! Co jest! Co się dzieje?!-
-Musze coś sprawdzić! Jak coś to jesteśmy In touch!- krzyknęła wylatując jak z procy z siedziby.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  
-Kochanie- rozległo się znów w Sali tronowej wołanie mojego mężulka, gdy akurat zbierałam się na kolacje- nie musisz się nigdzie ruszać ponieważ mam coś dla Ciebie- uśmiechnął się po czym pstryknął palcami a strażnicy migusiem postawili mi pod nogami dwa pełne kubełki kurczaczków z KFC plus napój. Aż się zapowietrzyłam.
-Kurczaczki!- pisnęłam szczęśliwa po czym chwyciłam za kubełek i zaczęłam je pałaszować. Loki uśmiechnął się zwycięsko po czym zdziwił się gdy do drugiego podszedł lampart i zaczął wyjadać pyszności.
-Chyba ktoś ci kradnie drugą porcje- wskazał na futrzaka gdy machnęłam ręką.
-Hunter też może sobie pojeść. Mamusia pozwala- wyszczerzyłam się.
-Tak. Tylko że moi strażnicy musieli się nieźle pofatygować żeby to zdobyć a ty teraz to dajesz jemu?- spytał zniesmaczony gdy popatrzyłam na niego, przeanalizowałam co powiedział po czym westchnęłam.
-No nie …- odłożyłam kubełek.
-Co jest? Co ci znowu nie pasuje? Za słone, za słodkie, inny kolor kubełka chciałaś? Podobno nie było innych!- jęknął gdy podeszłam do niego, zła.
-Nie chodzi mi ani o żarcie ani o futrzaka! Wszystko jest świetne tylko jest jeden, jedyny, maciupeńki problem!-
-Jaki!- w tej chwili zaczęliśmy na siebie krzyczeć tak, że strażnicy zaczeli się od nas oddalać.
-A taki że wysługujesz się strażnikami zamiast ruszyć dupe i samemu mi coś znaleźć, przynieść nie wiem ulepić czy cokolwiek innego! Tak się pokazuje że się kogoś kocha a nie wysługując się innymi, żeby zrobili wszystko za Ciebie!- no to chyba wszyscy mnie słyszeli i zrozumieli. Mina Lokiego była bezcenna. Stał tak i wpatrywał się we mnie jak debil. Nie potrafił dobrać słów. Chyba go oświeciłam- ale kubełek sobie zatrzymam-
Po dzisiejszych nieudanych próbach Lokiego, wzięłam długą kąpiel i poszłam spać. Słyszałam jak strażnicy przyprowadzili go późno w nocy do pokoju lecz udawałam że śpie. Gdy ułożył się już wygodnie w łóżku, poczułam jak delikatnie całuje mnie w policzek. Może to sobie wsadzić w półbogowy odbyt. Wiem, jestem okropna ale drugi raz nie dam się wykiwać. Jeśli będzie chciał znów zdobyć moje zaufanie to musi się bardzo postarać.  
Ranek. Kolejny dzień i kolejne obowiązki. Spojrzałam w stronę, gdzie spał Loki jednak jego już nie było tak samo jak i strażników. Usiadłam na łóżku, rozmyślając gdzie może być gdy spostrzegłam płatki róż koło łóżka, które prowadziły do wyjścia. Zeszłam szybko z wyra i pognałam za płatkami, znajdując przy wyjściu jedno ciastko czekoladowe na talerzyku. Z uśmiechem go chwyciłam po czym pognałam za szlakiem, który prowadził do Sali tronowej. Po drodze zebrałam jeszcze z pięć ciastek a gdy doszłam do celu, ujrzałam na tronie piękny dymiący się kubek z kawą. Aż zaświeciły mi się oczy. Szybko podbiegłam do niego, chwyciłam kawusie po czym usiadłam na nim w piżamce, zajadając się ciastkami maczanymi w kawie. To się nazywa „boskie śniadanie”.
-Smakuje, Kochanie?- przede mną pojawił się uśmiechnięty Loki ze strażnikami.
-Nie mów że ty to wymyśliłeś- popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Mam świadków- wskazał na strażników, którzy niewyspani ledwo trzymali się na nogach.
-Nie dosyć że prawie zamarzliśmy to jeszcze jesteśmy niewyspani. Nie wiem dlaczego ci pomagamy- odparł pierwszy strażnik.
-Ale tak, to prawda. Siedział z nami pół nocy i obmyślał jak cię tu zadowolić więc rzuciłem by pomyślał co najbardziej lubisz czy coś. No i wyszło że bardzo lubisz jeść na śniadanie ciastka z kawą no i masz- dodał drugi gdy Loki się wyszczerzył.
-A to dopiero początek- wskazał na mnie zielonooki gdy zauważyłam jak Hunter grzecznie chlipie mleko koło mojego tronu. Jestem ciekawa co jeszcze mój mężulek wymyślił ale powiem wam że jest na dobrej drodze.

TO BE CONTINUED ...

2 komentarze:

  1. Wreszcie znalazłam czas, żeby przeczytać!
    Och Loki... chociaż może tu będziesz na blogu (nie wykończ go drastycznie xd)
    Czy Velvet też grała w CS-a? ^^'
    Brak limitu na przemienianie się - chyba każdy by tak chciał móc :D
    Biedny Logan ma focha. Rzeczywiście dawno nic nie gadał :c xd
    Oj Saturnina mnie rozbroiła z tym żołądkiem, hahaha xd
    Co ty jesz? To co zapragniesz :D Nikt nie zechciał poinformować o konsekwencji tego, bo im nie wypadało ^^
    Mam tytuł na tą część; "Królewskie rewolucje" xdd
    Czoooo, czyżby... no nie... czyżby... eee ale że możliwe że taka normalna czy taka powietrzna? ;o ('Na dziecko już czas... nanananana' - tak wiem to nie jest śmieszne xd)
    Kurde Loki musi mieć syna, bo ktoś musi przejąć po nim ten uśmiech. Osobnikom płci męskiej wychodzi to najładniej xd (matko, co ja pierdziele? xd)
    Łooo Loki robi krzywde Saturninie :c Buu Loki, blee sztylety!
    Ok, sztylety na podłodze, chilllll
    Loki jesteś dziwny, ale to twoja zaleta :D
    A ten o tej wiagrze, hahahahaha
    Saturnina prawie przez cały rozdział je xd I ewentualnie zwraca i zaś je xd
    Nikt nie będzie zdzierał futra z lamparta! Gdzie ochrona zwierząt?! A no tak, nie są na ziemi xd
    Co Saturnina lubi? Kurczaka z KFC... kurczaka z KFC! Hahaha już sobie to wyobraziłam jak jej Loki przynosi cały taki box xdd (A to dlatego taki gif dałaś na początku, aaah ^^)
    Czy oni nie mają większego problemu niż rozmyślanie czy pójdą sobie do KFC bez nich, czy nie? xd
    hahahahahahaahahahahahahahahahahahaha (moja klawiatura xd) Matko on jej dał naprawdę te kurczaki xd Przez żołądek do serca xd
    Lampart zrobi inną rewolucje po tych kurczakach z KFC, bo dla kici to za ostre!
    Ciągle leje z tego KFC xd
    I znowu KFC xdd Uwielbiam ten rozdział xd
    Jedzonko i kawusia! No na początek ok, ale no no Loki zobaczymy jak Ci dalej pójdzie.
    Dotarłam ku końcowi rozdziału, buuu, ale czekam na kolejny!
    Loffciam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, u mnie wszyscy grali w Csa xd
      Królewskie rewolucję są boskie :D jak byłam mała to tak mieszałam jedzenie xd jak skończyłam pić grysik to, widząc że inni jedzą, łapałam za szynkę :D
      No wiem że mężczyzną bardziej do twarzy z seksi uśmiechem ale my dziewczyny tak uważamy :D oni raczej wolą seksi uśmiech u dziewczyn więc obie płci w tym ładnie wyglądajo :D
      A co ty chcesz od KFC? Xd kulcacki są pyszne! I znów wszystkie moje postacie kochają się w kubełkach z kfc xd
      Ciesze się że go kochasz xd miłość w tym rozdziale kwitnie xd no dobra, uwielbiasz go ale to prawie to samo xd
      <3

      Usuń

Never too young to be a superhero \m/