trwa inicjalizacja, prosze czekac...

piątek, 27 maja 2016

ROZDZIAŁ 30

~No i jest kolejny! Wstawiam bo mnie jeden "ktosiek" zaraz zamęczy xd
~ Rozwiązałam jeden problem :3 Więc  zapraszam!


-Bruce'i!- wparowaliśmy do niego gdy ten, zaskoczony naszą wizytą, aż podskoczył na krześle, zamykając coś pospiesznie na komputerze.
-No ludzie! Z wami się nie da pracować w spokoju!- krzyknął oburzony gdy podeszliśmy do niego.
-Widzisz? Mówiłam że sobie sami poradzimy ale niee- wzruszyłam ramionami.
-Bruce nam pomoże zlokalizować gościa i uspokój się!- rozkazała mi Eveline gdy podniosłam ręce.
-Mam nadzieje że nie przeszkodziliśmy w „Słodkiej chwilce”- uśmiechnełam się zadziornie gdy ten zaczął lustrować mnie wzrokiem- dobrze, przepraszam tatku-
-Co się dzieje?- ściągnął zrezygnowany okulary i popatrzył na nas.
-Ktoś nam chodzi po budynku- wyręczył mnie Rider.
-Niemożliwe- zdziwił się po czym zaczął coś szukać na komputerze. Momentalnie ustawiliśmy się za nim, patrząc co tam majstruje- chociaż ...- mruknął, gdy na ekranie pojawił się cały budynek i jakiś dziwny punktcik z lewej strony.
-Jest na dwudziestym piętrze- wybauszyłam oczy- nie mógł użyć windy?-
-Dobrze że ci trunków nie dałem- obrócił się w moją strone- bo kolejne dane poszłyby w las-
-Ściągniemy go- szybko odparłam gdy zielony dziwnie na mnie popatrzył- nie możemy się wiecznie wami wyręczać-
-Saturn to jest poważna sprawa a nie poranne ćwiczenia z kukiełkami- tatuś Bruce się odezwał.
- … masz na tapecie agentke Romanoff?- zmieniłam szybko temat gdy Banner, zmieszany, odwrócił się do monitora i otworzył znów plik z siedzibą, który niechcący się zamknął.
- Mam każdego X-Mengersa … tylko zmienia się co godzine- oj Bruce'i nie umiesz kręcić …
-Czy ja o czymś nie wiem?- podniosłam cwano brew gdy zrezygnowany zielony popatrzył ratująco na reszte.
-To co mamy robić?- spytała Eveline gdy zrobiłam grymas ponieważ znów nikt mnie nie słuchał.
-Użyłbym osłon ale skoro chcecie się z nim pobawić- odzyskał nagle witalność Banner.
-Podoba ci się, prawda?- teraz moja kolej na zmiane tematu. Bruce westchnął i powoli odwrócił się do mnie.
-Jest z Clintem więc koniec tematu- warknął.
-Zdziwiłbyś się- szepneła nagle blondi po czym uważnie przeanalizowała położenie zbira- jeszcze tu nie dotarł. Chodzcie idziemy-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Wołałaś mnie- do pomieszczenia wszedł Barton, który był dosłownie kilka pięter niżej od rozgrywającej się akcji.
-Tak- odparła Czarna Wdowa gdy Pierzasty ciut zmieszany nie wiedział o co chodzi.
-Chcesz porozmawiać o tym jak dałaś mi kosza?- założył ręke na ręke gdy Natasha westchneła.
-Tak jakby- popatrzyła w prawo i dała komuś znak. Po chwili przed Clintem staneła kobieta. Barton nie mógł wyjść z szoku.
-Laura?- szepnął prawie że do siebie gdy kobieta lekko się uśmiechneła.
-Zostawie was- odparła Romanoff po czym dała im chwile. Kobieta, chodż najwyrażniej zła, była szczęśliwa że znów ujżała swojego … męża.
-Laura- powtórzył- myślałem ze … no … to koniec- nie mógł się wysłowić.
-Wiem- westchneła.
-Przyszło mi pismo rozwodowe … potargałem. Żeby nie było że nie doszło czy coś-
-Clint- podeszła do niego pewniej- przepraszam cię- spuściła głowe- nie mogłam wytrzymać tego że długo cię z nami nie ma … że Avengersi … że cały czas boje się o twoje życie- popatrzyła mu w oczy- nie da się tak żyć- nie mogąc się powstrzymać Clint mocno ją przytulił. Zza ściany kukała zaś agentka. Barton bezgłośnie jej podziękował.
-Tak będzie najlepiej- mrukneła do siebie Natasha, uśmiechajac się w duchu.
-Nie chce się z tobą rozstawać- odparła mu po chwili- dzieciaki tęsknią za tobą … i ja też- Barton uśmiechnął się na wieść że żonie jeszcze zależy by odbudować to malżeństwo.
-Ja też cię przepraszam. Nie powinienem przebywać cały czas w „pracy”. A z Natashą ...-
-Nie martw się, wytłumaczyła mi co i jak- odparła mu gdy Clint zdziwiony popatrzył ukrakiem na Romanoff- po prostu zacznijmy od nowa- zaproponowała. Na odpowiedz nie musiała długo czekać. Clint namietnie ją pocałował a Natasha odetchneła z ulgą.
-I co, złapiemy go na piękne oczka?-
-Ty się lepiej nie wychylaj bo się przestraszy. Ja moge najwyżej-
-Haha Rider nie rozśmieszaj mnie! Mam ładniejsze oczy od ciebie!- Było słychać i też było widać nagłych przybyszów, którzy niezapowiedzianie weszli do pomieszczenia- Co tu się dzieje!?- tak, to myyy!.
-O nie- jęknął Clint. No dzięki- Laura, to moja patologia-
-Twoja? Pff! Ty powinieneś grzać tyłek w sektorze ETA!- odpyskowałam mu.
-Przedstawiam ci Saturnine- wskazał na mnie- jej nie przemówi-
-Laura- uśmiechneła się Eveline po czym przytuliła ją.
-To wy się znacie?- nic nie ogarniam. Znowu.
-To jest Laura, żona Clinta- wyszła z cienia Natasha i przedstawiła nam ją.
-Żona?!- mega zdziwienie- i ty ...- wskazałam na agentke lecz Clint prosił mnie skinieniem głowy bym przestała.
-A ja jestem Johnny- wtrącił się- jakby ktoś pytał-
-I jak sytuacja?Jak dzieciaki?- pytała dalej blondi gdy prawie się zapowietrzyłam.
-Dzieciaki?!- uwaga, mdleje.
-Przestań odstawiać sceny- nie będziesz mi mówił co mam robić Clint!
-Przypominam że musimy złapać tego gostka, jeśli nie chcemy żeby znowu coś nam wykradł- Blaze wziął siorba ze swojej paczki żelek po czym popatrzył po nas.
-Racja- klasnełam w ręce- pogadamy póżniej- wskazałam na Pierzastego.
-Kochanie- popatrzył na swoją żone Clint gdy bezgłośnie powtórzyłam to z takim zdziwieniem ze nawet Romanoff się zaczeła śmiać.
-Leć, potrzebują cię- uśmiecheła się do niego Laura.
-Właściwie to damy sobie rade bez ...- nie ukończyłam gdy Eveline trzepneła mnie w głowe- no już już! Będe cicho ...- krótkie pożegnanie małżonków po czym ruszyliśmy w strone danego obiektu. Małżonków! Ogarniacie?! Bo ja nie ...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ciśnienie w normie, temperatura też. Kilka godzin jeszcze powinni wytrzymać- analizowała wszystko bardzo dokładnie Lana, gdy już wsiedli do samolotu.
-Świetnie- kiwnął głową Kapitan po czym przypatrywał się Zimowemu Żołnierzowi.
-Przyjaciel?- spytała po chwili, stając koło niego.
-Tak- westchnął po czym popatrzył na nią- mieliśmy przez niego troche kłopotów ale to wciąż mój przyjaciel-
-Przyjaźń aż po grób- uśmiechneła się gdy Kapitan odmienił jej tym samym- co będzie z Tonym?-
-No cóż- wyprostował się- pewnie wyprowadzi się do ETA ale wróci- zaśmiał się- długo tam nie wytrzyma-
-Nie lubi się z Bartonem?-
-Nie o to chodzi- podszedł powoli do drugiego Zimowego Żołnierza- zatęskni wkońcu za Bannerem- widać było na jego twarzy cień uśmiechu- i za Ksenią-
-Puk puk- w drzwiach stanął Cyklop.
-Słucham cię- obrócił się w jego strone.
-Wiem że to nie moja sprawa ale- zawahał się- chciałbym być po jakiejś stronie jednak nie wiedząc o co chodzi trudno jest mi zając jakąkolwiek pozycje- wzruszył ramionami- a też nie chce zapytać Starka bo może dodać jakieś swoje trzy grosze i ...-
-Rozumiem- przytaknął- powiem ci o co chodzi- przybliżył się do niego gdy Lana obserwowała ich z daleka, pilnując Żołnierzy- Bucky był moim przyjacielem. W czasie wojny złapała go HYDRA i zrobiła z niego Zimowego Żółnierza. Mieli specjalny kod, dzięki któremu potrafili go kontrolować- westchnął- skończyło się to marnie- obrócił się w strone Barnesa- zabił rodziców Starka, nieświadomy jednak tego co robi. Wykonywał tylko rozkazy. W dodatku resetowali go więc nawet nie pamiętał kim był i komu służył. Stark nie chce słuchać moich tłumaczeń. Ma wielki żal do niego i nie wiem czy mu odpuści- Cyklop opuścił głowe.
-Mam nadzieje że nikt już nie zna tego kodu- odparł Summers.
-Na razie przechwyciliśmy książke z nim. Zamroziliśmy Buckiego żeby nie był zagrożeniem, puki nie znajdziemy metody by unicestwić działanie kodu- wzruszył rękami- ale HYDRA oczywiście musi wszędzie węszyć-
-Kapitanie, coraz szybsze bicie serca- wtrąciła nagle Lana.

-Jak Bucky się obudzi będziemy mieć piekło w sektorze ...- odparł po chwili Steve, świadomy tego co może się wydarzyć.

~ Jakby ktoś chciał się zapoznać z nowymi bohaterami to zapraszam bo już są! -> klikuniać 

sobota, 21 maja 2016

ROZDZIAŁ 29

~~Hej hej hej, yoł yoł yoł! Pojebało mnie ostatnio bo to już drugi maraton wciąg jednego miesiąca!! A rozdziały mam jeszcze 2 do przodu :P A było 4 ...
~~ Puki z weny nie wycisne ostatnie soki, będe pisać ! 
~~ Kto oglądał X-Men Apocalypse? Szczerze to Civil War było o niebo lepsze <3


-Kapitanie!- wołał go Cyklop po całym statku- Kapitanie! Zaraz lądujemy!- rozglądał się po wszystkich pomieszczeniach.
-Już lądujemy?- usłyszał głos zza ściany po czym szybko podszedł do drzwi.
-Kapitanie?-
-Tak tak, zaraz wyjde- odparł mu gdy ten przystanął i zdziwiony patrzył na drzwi. Niedługo potem otworzyły się a w nich stanął troche rozczochrany Kapitan … -Jestem- próbował ukryć że robił coś e ...niewłaściwego?
-Dobrze … - zdziwiony Summers dokładnie zaczął przyglądać się kapitanowi który całe usta, i nie tylko, miał wysmarowane na czerwono- bo … my … to znaczy … -nie mógł się wysłowić- no … lądujemy-
-To … okey- kiwnął głową, jednak myślami dalej był gdzie indziej.
-Szefie- na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu- usta- wskazał na nie gdy Rogers przejechał po nich palcami i przyglądnął im się. Migiem zaczął je trzeć przed obawą że ktoś zauważy- spokojnie, idz do łazienki i to zmyj- uspokajał go już bardziej uśmiechniety Scott.
-Tylko ...-
-Bez obaw Kap- położył mu ręke na barku- ja to zrobiłem z Eveline- przyznał się gdy Steve był mile zaskoczony.
-Uważaj na Clinta- odmienił mu uśmiechem po czym wszedł znów do pokoju by się ogarnąć.
-A ty na Lane- szepnął do siebie Cyklop po czym wrócił do reszty.
~~~~~~~~~~~~~~~~
-I to ma być ta biba?- spytał po chwili Johnny, siedząc na krześle z nogami na stole.
-Nic więcej nie udało mi się skołować- westchnełam gdy Eveline ukokosiła się na krześle.
-Dwie butelki wody i paczka w połowie zjedzonych czipsów?- popatrzył na mnie- żartujesz-
-Ty i tak przecież nie pijesz-wzruszyła ramionami blondi.
-No wiem ale mogłaś chociaż skołować żelki- westchnął- przy okazji chciałem się pośmiać z innych-
-To może w coś pogramy?- zaproponowałam.
-Ta, w pokera o butelke wody- zaśmiał się Blaze- mam lepszy pomysł- pstryknął palcami po czym poprawił się na krześle- prawda czy wyzwanie- po czym odwrócił się do młodszej Barton- fajnie było z Cyclopem?- palnął gdy Eveline była zaskoczona pytaniem.
-A ty skąd wiesz?- tym bardziej byłam zdziwiona.
-A ty?- zwróciła się do mnie Eveline gdy podrapałam się po głowie- wiedziałam że to twoja sprawka- pokiwała głową- jak ty to zrobiłaś?-
-Jedno słowo: Nightcrawler- odparłam dumna gdy blondi zrobiła wkurzoną mine- miałaś odpowiedzieć na pytanie- wskazałam na winowajce.
-Ależ nie musisz, wkońcu Saturn cię w to wkopała- podniósł ręce gdy zmróżyłam oczy.
-Chcialam dobrze i wyszło, nie?- popatrzyłam na Eveline gdy dziewczyna szybko zasłoniła się rękami.
-No i ją speszyłaś- wskazał na mnie Blaze.
-Na pewno- warknełam na niego jednak w pewnym momencie coś zwróciło moją uwage- śmiejcie się- szepnełam.
-Jasne, w takim momencie?- podniosła głowe niezrozumiale blondyna.
-No nie wyśmiewaj się z koleżanki, zaliczyła wcześniej od Ciebie- mruknął Blaze, huśtając się na krześle gdy Eveline wywróciła oczami.
-No już- szepnełam z lekkim warkiem po czym zaczełam się śmiać. Oby dwoje zaczeli mi się przyglądać jakby siedzieli z debilem.
-Hehe- mruknął patrząc to na mnie to na blondi, która nie wiedziała o co biega- he?-
-Ktoś nam się spindra po wierzowcu- szepnełam poważnie, kładąc z hukiem ręce na stolik.
-Po naszym?- rozglądnął się szybko Blaze- może Clint chce się dostać do pokoju Wdowy- wzruszył ramionami.
-Jej pokój jest z drugiej strony- wskazałam do tyłu- wątpie żeby robił takie okrążenie-
-Czyli że ktoś się do nas włamuje?- spytała po chwili Eveline.
-Na to wygląda- odparłam.
-Trzeba zaalarmować reszte- wstała lecz szybko ją uspokoiłam.
-Ej ej po co te nerwy- złapałam ją za ramie- pokażmy Kapitanowi że my też damy sobie rade- popatrzyłam na nich- ostatnio spiepszylismy więc ...-
-Mnie w to nie mieszaj, ja wam pomogłem- podniósł ręce Johnny.
-Eeh- wywróciłam oczami po czym zwróciłam się do Blondi- my to spiepszyłyśmy więc pora odkupić grzechy!-
-Zanim skończysz gadać, to coś zdąrzy się do nas włamać i opędzlować baze danych- ziewnął Blaze gdy chwyciłam ich oboje za flaki po czym pognaliśmy do góry.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Kapitanie- zawołał Angel, widząc jak Steve wychodzi z samolotu. Troche rozkojarzony ale ważne że jest- kapitanie- podbiegł do niego gdy wołany już któryś raz z kolej skinął mu głową- mamy naukowców-
-Świetnie- odparł pewny siebie- zaprowadz mnie do nich- rozkazał gdy reszta załogi wyszła za nim.
-Ej, nie zapomniał o nas?- spytała po chwili Ksenia gdy Steve i Lana pognali do przodu.
-Ts po tak upojnych dwóch godzinach nawet ty byś o nas zapomniała- podniósł cwano brew Tony gdy Ruda nie wiedziała o co chodzi. Popatrzyła na Cyclopa gdy ten uniósł ramiona że niby nic nie wie.
-Zamkneliśmy ich w klatce, tak żeby nie mogli uciec- wskazał na wielką klatke gdzie siedziało z ośmiu naukowców.
-No to swietnie- odparł gdy Lana przystaneła koło niego, patrząc uważnie na zbirów. No i chwila zagapienia …
-Kapitanie- ocknął się- więc?-
-Co więc?- spytał po chwili namysłu- jakie było pytanie?-
-Co mamy zrobić z lodowym człowiekiem- powtórzył Angel.
-Z jakim ...- nie dokończył gdy przed jego oczami ukazał się wielki pojemnik z zamrożonym w środku człowiekiem. No … teraz już w pół zamrożonym- lodowym człowiekiem ...- przypatrzył się mu uważnie- Bucky?-
-O nie- podszedł do niego Stark- nie, nie NIE! Jak zabierzesz go do domu to ja się wyprowadzam!- zaczął już protestować.
-Tony- próbował go uspokoić.
-Nie Steve! Zabił mi rodziców, nie pamiętasz?- prawie że krzyknał.
-To nie był on! Ile razy mam ci to powtarzać! Kontrolowała go HYDRA!- tłumaczył mu lecz Stark, jak zwykle uparty, nie chciał słuchać.
-O co chodzi- popatrzyła znów na Cyklopa zakłopotana Ksenia.
-Teraz na serio nie wiem- pokiwał głową- to chyba sprawy między Kapitanem a Starkiem-
-Mów co chcesz, ja go w naszej siedzibie nie chce- założył ręke na ręke Tony.
-Jest w pół odmrożony. Musimy go przywieźć do siedziby żeby Banner mógł go w spokoju odmrozić-
-To ja lece innym samolotem- warknął gdy Kapitan wywrócił oczami.
-Co zrobimy z naukowcami Szefie?- spytał cichym głosem Cyklop.
-Może Banner ...-
-Banner Banner- przedrzeźnił go Tony- wszystko zwalasz na niego. Może niech te leniwce się tym zajmą? Nic nie robią całymi dniami- wskazał na Angela, gdy ten podniósł brew zdziwiony- co się tak patrzysz? Pilnuj lepiej Clinta i Nightcrawlera bo nadużywają ostatnio u nas gościnności-
-A ty nadużywasz głosu i jakoś nie marudzimy- rozłożył ręce Cyklop.
-Chłopaki- chwyciła ich za ramiona Lana- nie możecie się w spokoju dogadać?-
-Nie!- Tony, gorzej niż dziecko …
-Widzisz?- wskazał na niego Kapitan gdy dziewczyna westchneła.
-Ej ludzie!- przytoczyła się do nich w ekspresowym tempie Ruda jako kula do kręgli, jednakże nie każdy o tym więdział więc zespół TARCZY wycelował w nią z karabinu.
-Stójcie! To jedna z mojej załogi!- krzyknął gdy Ksenia staneła jak wryta. Reszta posłusznie opuściła broń-Thor by mi tego nie wybacz- wytłumaczył im gdy Ksenia zdziwiona popatrzyła na niego- co się stało?-
-W tym drugim pomieszczeniu … jest jeszcze coś ...- wyszeptała dalej przestraszona.
-Coś?- rozglądnął się- przeoczyliście coś?-
-Ohh czyżby sklonowali Buckiego?- mruknął pod nosem Tony.
-Daruj sobie- machnął ręką kapitan po czym pognał za Szarą Materią. Za nim ruszył też Tony, Cyklop i reszta TARCZY, ciekawi odkrycia Ksenii. Chwile później byli już na miejscu. Przed nimi ukazał się taki sam zamrożony pojemnik, tylko że zawartośc była … inna.
-O widzisz, co my tu mamy- mruknął Tony, przyglądając się dokładnie odkryciu- zamrażaliście też jakąś dziewczyne z tym twoim Bakusiem?-
-Własnie nie- zdziwił się Kapitan- jakim cudem TARCZA to przeoczyła?- krzyknął na reszte, która patrzyła tylko po sobie- co się wam ostatnio dzieje?- wzruszył ramionami- trzeba ją zabrać, ona też jest w połowie rozmrożona-
-Fajne ma włosy- uśmiechnela się Ksenia- Czerwone. Dogadałaby się z Saturniną-
-Oby nie- mruknął Kapitan, gdy reszta próbowała podnieść ustrojstwo. Wtem padły strzały. Kapitan migiem odwrócił się i pognał do wcześniejszego pomieszczenia, zważywszy na to że została tam Lana. Gdy już się tam znalazł, zastał spanikowaną dziewczyne oraz osiem trupów w celi- nic ci nie jest?- przytulił ją gdy dziewczyna trzęsła się ze strachu- co się stało?-
-Naukowcy … oni ...- szepneła- wyciągneli broń i zaczeli do siebie strzelać-
-Skąd oni mieli broń?- przyglądał się temu wszystkiemu Cyklop.
-Wszystko im zabraliśmy!- odparł jeden z agentów.
-Najwidoczniej marnie to zrobiliście- warknął Kapitan, rozglądając się dookoła- bierzcie Buckiego i dziewczyne-
-A my ...- zaczął Angel, widząc że naukowcy i tak nie żyją.
-A wam się tym razem upiekło- popatrzył na niego Kapitan- Ale bacznie wszystko obserwujcie i bądzcie w pogotowiu. My zajmiemy się zimowymi żołnierzami-
-Pff- prychnął Tony po czym założył hełm i pofrunął do samolotu.

-Wyczuwam focha- jękneła Ksenia- ide go udobruchać- wskazała na niego po czym zwinnym krokiem udała się za nim.

niedziela, 15 maja 2016

ROZDZIAŁ 28

~ Patrzcie jest kolejny!! 5 rozdziałów w jeden tydzień! Szok! xd
~ Nacieszcie się nimi puki mam jeszcze wene xd
~ Mam ochote znowu iść na Civil War :3



-Ochotnicy srochotnicy, wybierz mnie Kapitanie bo ja w tej norze już dłużej nie wytrzymam ...- mruknął zdesperowany Tony.
-My z Tobą też. Przegłosowany!- podniósł ręke Thor gdy zdziwione oczy były skierowane właśnie w jego strone- co?-
-Thorze synu Orangutana ...- zaczełam.
-Odyna!- krzykneli wszyscy gdy chyba nie załapali mojej ironii.
-Żartowałam, wrzućcie na luz- mruknełam pod nosem- w każdym bądź razie zachowujesz się ostatnio dziwnie-
-A kto się ostatnio dziwnie nie zachowuje- dodał swoje 3 grosze Barton.
-Pierzasty, mówiłam ci coś- wskazałam na niego.
-Uspokójcie się- przemówił pan i władca- nie musicie się spierać. Ja już wybrałem- cisza. Wszyscy zdziwieni.
-No to słuchamy cię o Wielki- ukokosił się wygodnie na krześle Stark.
-Ponieważ wine ponosicie wszyscy a nie, jak myśleliście, kilka pojedynczych osób, postanowiłem rozdzielić grupe wesołków-
-Daruj sobie wstępniaki i powiedz wreszcie czy się wyrwe chociaż na chwile- prawie błagał Blaszany łeb.
-Skoro Stark ma tak strasznie mnie dosyć to ja go też- rzuciła w jego strone szmatą Ksenia po czym ułożyła się wygodnie na swoim miejscu.
-Stark, Kardona- popatrzył na nich szefuncio- lecicie ze mną-
-Oh dzięki Bogu- odetchnął z ulgą Tony.
-Wszystko pięknie, ładnie ale czemu z nim- posmutniała rudowłosa.
-Nie martw się, poleci jeszcze z nami Cyklop i Lana- oczywiście musiał się troche przypocić przy ostatnim imieniu … hu hu.
-Rozumiem że znowu jestem uziemiona- podniosłam ręke- z dwoma debilami- wskazałam na gości koło mnie.
-Wrócimy za niedługo- oznajmił kapitan- a i Clint- popatrzył na niego- idz już do swojej siedziby, dobra? Bo już wysyłają za tobą listy gończe-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Lot będzie trwał około 2 do 4 godzin. Macie do dyspozycji multum foteli więc siadajcie gdzie chcecie- mówił Ameryka gdy jego załoga wchodziła na pokład.
-A ja ci się nie przydam kapitanie?- podeszła do niego agentka Romanoff .
-Ty się zajmij twoją ptaszyną, niech odfrunie do swojego gniazdka- zerknął na Clinta, który tym razem udawał że nic nie widzi, nic nie słyszy i poleruje strzałe.
-Dobrze szefie- uśmiechneła się do niego po czym wróciła do Clinta.
-Logan, Johnny- zwrócił się do szponiastego i ognistego- pilnujcie tego małego stwora- wskazał na mnie gdy naburmuszona wywróciłam oczami.
-Jest w dobrych rękach Steve- poklepał mnie po ramieniu Blaze gdy kątem oka zauważyłam jak Logan pożera go wzrokiem. Przyjedźcie szybko, błagam … pożegnani i te pe i te de wyruszyli w podróż. Ale w jaką podróż … Ksenia, podekscytowana całą tą sytuacją, zmieniała co chwile miejsca i wpatrywała się w pejzaż, który ukazywał się jej z okienka. Stark … zasnął. No, po prostu. Wziął i zasnął. Chciał się nacieszyć wolnością no to … może spać gdzie indziej niż w laboratorium. Cyklop zdaje się że próbował sms-ować do naszej blondi ale, ze względu na słaby zasięg, chyba mu to kiepsko wychodziło. Dumny Kapitan Steve Rogers, patrząc na jeszcze „dumniejszą” jego załoge, przechadzał się w te i we wte po kabinach. Może chciał schudnąć. Zrobił już chyba kilkanaście razy trase całego samolotu, gdy rozkojarzony wszedł do kabiny gdzie była mapa, planowało się starcia i takie tam. Stanął dęba gdy ujrzał naszą porywaczke serc, majstrującą coś przy jednej z map. Zdezorientowany powoli zaczął podchodzić do niej, lecz miał w sobie troche lęku i niepokoju.
-Steve!- przestraszyła się dziewczyna gdyż odwróciła się z nienacka- nie strasz mnie- zaśmiała się.
-Przepraszam. Czasami cicho stąpam- podszedł do niej i dał ręce za siebie jak chłopczyk z podstawówki.
-Jakie rozkazy Kapitanie?- popatrzyła na niego tymi swoimi błyszczącymi oczami, oczami które zwalały z nóg każdego. Ale na kogo działały najbardziej?
-Yyy ...- no ba że na kapitana- no … ten tego ...- on się jaką? Niemożliwe!- patrzeć czy wszystko gra i … kontrolować łobuzów, żeby nic nie zniszczyli-
-Zależy których- wskazała wzrokiem na kabine obok, gdzie spał Stark.
-Tych i tych- sprecyzował Steve.
-Rozumiem- przybliżyła się do niego z takim wdziękiem że nie mógł oderwać od niej wzroku. Stał jak zahipnotyzowany- a moge … ciebie popilnować Kapitanie?- po tonie, w jakim to wypowiedziała, nawet mnie przeszedłby dreszcz. Yyh. W tej chwili Kapitan na pewno nie panował nad wszystkimi szlabanami … zwłaszcza nad swoim. Dziewczyna, wykorzystując okazje że Steve stoi jak słup soli, powolutku przybliżyła się do niego i delikatnie przygryzła jego dolną warge, cicho mrucząc. Ej! To moja kwestia! Ja mrucze! Mrr!
W każdym bądz razie delikatne ugryzienia przemieniały się w malutkie pocałunki, w średnie pocałunki aż w końcu w fale namiętności pocałunków. Przyciągneła go do siebie, tak jakby nie chciała go więcej puścić i wplotła swoje ręce w jego włosy.
-Kapitanie! Gdzie jest łazienka?- dało się słyszeć głos Ksenii przez co namietna chwila została przerwana. Rogers ogarnął się szybciorem i wyszedł z kabiny.
-Tam dalej po prawej!- krzyknął, wskazując miejsce. Ksenia podziękowała i poszła. Steve, wzdychając głęboko, przystanął przy drzwiach. Ale nie na długo. Poczuł nagłe szarpnięcie po czym ktoś wciągnął go do kabiny i zamknął za nim drzwi. Na klucz.
-Teraz cię już nigdzie nie puszcze- mrukneła do niego Lana po czym znów wtopiła swoje usta w jego, ciągnąć go do stolika, na którym leżały poszczególne mapy. Steve, można powiedzieć ze wodzony przez nią za nos, podniósł ją i usadowił na owym stoliku, nie przestając całować. Gorąca atmosfera rozpalała się jeszcze bardziej z minuty na minute do tego stopnia że wszystkie ich ubrania wylądowały na podłodze. WSZYSTKIE. Hmm czemu ja nie moge mieć takiego szczęścia?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Banner Misiaczku-
-Słucham Saturn Planeto?- odparł mi zielony, tym razem chodząc w te i we wte z papierami.
-Ja tu „Misiaczku” a ty „Planeto”- oburzyłam się.
-Nie wiem jakie metody podrywu stosujesz ale i tak jestem dla ciebie za stary i traktuje cię jak córke- wytłumaczył mi z uśmiechem gdy podniosłam brew.
-Myślisz ze cię podrywam?- zaczełam się śmiać- no co ty!- Klasnełam w ręce- próbuje wyżydzić od ciebie troche trunku z BB-
-Z czego?-
-Barku Bannera-
-O nie nie nie, wykluczone- pomachał mi ręką- słyszałaś Rogersa „żadnych imprez”-
-Ale ja chciałam tak kameralnie- mruknełąm gdy popatrzył na mnie spod byka.
-Już ja znam to twoje „kameralnie”- zaśmiał się, poczochrał mi włosy po czym usiadł na fotelu. Musiałam coś wykombinować żeby nie siedzieć tak bezczynnie i nic nie robić! Wyszłam od Bannera po czym udałam się do …? Co się rymuje z „Bannera”? Oprócz „cholera”? Tak! Ridera!
-Otwarte- krzyknął gdy zapukałam. Słysząc to chciałam otworzyć drzwi lecz jakimś cudem były zamkniete.
-Ej! Nie moge otworzyć!- mocowałam się z klamką.
-Najwyraźniej zamknąłem-
-Otwórz!-
-Nie chce mi się wstać- przeciągnął się- mów o co chodzi przez drzwi-
- … i to jest godna drużyna Alfa- mruknełam, stojąc jak debil przed tymi drzwiami- słuchaj, chce zrobić takie kameralne spotkanie-
-Mamy przyjśc w garniakach?-
-Niee-
-Rozumiem że chcesz zrobić imprezke ale pod przykryciem, by Wolvie się nie dowiedział?- rozgryzł mnie palant … i to jeszcze przez drzwi!
-Taa- w tej chwili niespodziewanie otworzyły się drzwi.

-To kiedy zaczynamy?-

sobota, 7 maja 2016

ROZDZIAŁ 27

~~Siemano cześć i czołem! Mówi do was Sylwietta nie śpiąca od jakichś 38 godzin ponieważ ... była na Maratonie Kapitana Ameryki! Zajebioza <3 Polecam!
~~ Dzieki temu napisałam nie jeden ale aż 2 rozdziały w jednym dniu! Ale nie ma ... opublikuje tylko jeden :P Kolejny będzie niedługo!! :)




-Barton, a ty dalej tutaj?-
-Natasha- uśmiechnął się, widząc nadciągającą Czarną Wdowe- ktoś musi pilnować siostrzyczki-
-Wiesz doskonale że sama potrafi sobie poradzić- przystaneła koło niego z założonymi rękami- czy nie wiesz?-
-Nie cwaniakuj mi tu- rozglądnął się powoli po czym przyciągnął ją do siebie- bo cię spotka kara-
-Mm a jaka to kara?- uśmiechneła się do niego gdy szepnął jej na ucho.
-A masz wolny pokój?- po tych słowach roześmiała się i pokręciła głową. Międzyczasie …
-Nie wierze że to zrobiliśmy …- wyszła z pokoju blondyna gdy Cyklop chwycił ją od tyłu i zaczął całowac po szyj- haha no przestań ty deklu- odpychała go ze śmiechem ale niestety to było na nic.
-Fajnie było?- zamruczał jej do ucha gdy ta próbowała go odgonić ponieważ łaskotało ją to niemiłosiernie.
-Debil- uwolniła się od niego lecz on szybko przycisnął ją do ściany i zaczął namiętnie całować. Jednak …
-Osz kurde!- schowała się szybko po czym zaciągneła też i jego w bezpieczne miejsce.
-O co chodzi?- spytał lecz ta szybko go uciszyła.
-Bądz cicho!- kukała zza ściany- mój brat!- pisneła po czym wskazała na niego.
-Oho mizdrzy się z Natashą- pomajtał brwiami- niby cię pilnuje ale w wolnej chwili zabawia się z naszą agentką-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Stark!-
-O hej Wolvie- przywitał się z nim przyjaźnie na korytarzu- dawno cię nie widziałem. Przytyłeś?-
-Tak, też się cieszę że wyszedłeś z podziemi- rzucił ironicznie.
-A ja się cieszę że znów słysze twoje ironiczne gadki- założył reke na ręke- Kapitan będzie chciał z nami pogadać-
-O czym?-
-Kogo zabrać na kolejną misje-
-Super-
-Też podzielam twoją ekscytacje-
-Gdzie Saturnina?- rozglądnął się po czym na dobre jego wzrok spoczął na blaszastym.
-Jest kilka wersji- powoli zaczął podchodzić do niego- ale ja się trzymam tej że coś kombinuje z Bannerem- po tych słowach Logana ciut zamurowało.
-Z Bannerem?- spytał zdziwiony- co ona może z nim kombinować?-
-A nie wiem, nie wiem- podejrzliwie zaczął kręcić się koło niego, co jeszcze bardziej spowodowało że szponiasty był bardziej podejrzliwy.
-Gadaj Stark-
-A co … zależy ci na niej?- podniósł brew gdy Logan wywrócił oczami- zależy-
-Do rzeczy -
-Nie za młoda dla Ciebie?- ostatnie słowa jakie Tony wypowiedział w spokoju. Howlett w mgnieniu oka podniósł go do góry i z miną, która przestraszyłaby nawet niedźwiedzia, spytał.
-Gdzie ona jest- syknął prawie literując słowa.
-U Bannera- szepnął łapiąc oddech.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  
-No to możemy świętować!- klasnęłam w rece po czym przybiłam piątkę z Brucem.
-Ciesze się że mogłem pomóc meine Freunde- odparł Kurt gdy Banner odpinał go od maszyny.
-Nie, to ja się ciesze że dałeś się namówić- przybiłam piątke teraz z niebieskim, który zamiast ręki wystawił mi ogon- tak też można-
-Wielki szacun że dałeś się namówić- zaśmiał się Bruce gdy spiorunowałam go wzrokiem- pff kruszynko chyba nie chcesz rozgniewać potężnego Hulka- zwijał kable gdy z uśmiechem poklepałam go po plecach.
-Jasne staruchu- tak tak Saturn, prowokuj zielonego. A potem zwal na Tonyego.
-Saturnina!- otóż i wpadł jak strzała z piorunami do naszej kryjówki Bannera. Jednakże to nie był ani Różowy ani Pioruniasty …
-Logan!-krzyknąl Bruce- jeszcze Ciebie tu brakowało- odparł takim tonem jakby go to mało obchodziło. W sumie nie żeby jakoś się tym przejął … wolał zwijać kable w spokoju.
-Co się tu dzieje?- rozglądnął się- i co tu robi ogoniasty?- wskazał na niebieskiego, który, w sumie tak jak my, nie wiedział co się dzieje.
-To może ja już pójde …- szepnął Kurt, w duchu pewnie modląc się by wyszedł bez szwanku.
-Uspokój się Logan- podeszłam do niego by go uspokoić- po prostu pomagaliśmy Eveline w jej … - zawahałam się- życiu miłosnym- to za to już wyszeptałam.
-Co?- chyba nie ogarniał.
-Długa historia- machnął reka Bruce- jakieś rozkazy od kapitana?-
-Właściwie- wparował do środka Tony z podniesionym palcem- Kapitan będzie chciał z nami wszystkimi porozmawiać i co tu robi Kurt Wagner?- wskazał na niebieskiego który już tylko wzruszył rękami.
-Stoi, nie widzisz?- odgryzłam się mu- mądralo?-
-Jakbyś była „mądrzejsza” to zauważyłabyś że szponiasty aż kipi z zazdrości- zrobił unik by nie dostać w twarz od Logana- widzisz?-
-O co wam chodzi?- tak wiem o co im chodzi, nie jestem taka głupi. Tylko taką zgrywam.

-ZAŁOGO, MÓWI WASZ KAPITAN-