trwa inicjalizacja, prosze czekac...

wtorek, 16 maja 2017

ROZDZIAŁ 49

 ~~ Nie wierze, rozdział!
~~ Nie wiem czy to przez Strażników Galaktyki czy ki pies ale mam nadzieje że nie bo jak tak dalej pójdzie to napisze coś dopiero hmm ... jak wyjdzie Thor? xd
~~ Cieszcie się new rozdziałem i mam nadzieje że jakiś czytelnik jeszcze tam został xd

-To nie tak jak Kapitan myśli!-  usłyszał na wejściu Steve, gdy wszedł do Sali głównej- nie zabiłam tego gościa!-
-Dobra, powoli- uspokoił ich- co się dzieje-
-Wysłaliśmy Velvet do tego więźnia żeby go postraszyła no i zaczęły nam śnieżyć komputery …- zaczął tłumaczyć Banner.
-Ale nie tak że zaczął sypać śnieg- wtrącił mu się w słowo Digger.
-No przecież Kapitan wie! Nie jest taki durny jak ty!- warknął na niego Bruce gdy skrzyczany przez chwile się zlękł.
-A myślałem że po wczorajszym numerku z Wdową będziesz milszy- mruknął gdy zielony wytrzeszczył oczy.
-Nie martw się, i tak wszyscy już wiedzą- przerwał to Steve gdy Bruce tylko poprawił sobie okulary ciut zbity z tropu- Velvet poszła przesłuchiwać, zaczęło śnieżyć i …?-
-I tak śnieżyło aż nie przyszła. A gdy już obraz działał to włamywacz leżał na podłodze martwy!- wskazał na ekran- dalej tam leży-
-Zarobił kulke a pistolet leży koło niego … wygląda jakby popełnił samobójstwo- zauważył Kapitan- zabierzcie go z stamtąd- popatrzył na Velvet, która próbowała zachować spokój, jednak zdradzało ją nerwowe trzepotanie nogą.
-Nie zrobiłam tego- powiedziała powoli gdy nawet Digger patrzył na nią podejrzliwie.
-Na pewno Gwiazdeczko?-
-Harkness ty też?!- wręcz krzyknęła na niego- to tak mi się odwdzięczasz za to ze pomogłam ci uciec z kicia?-
-Co to ma do rzeczy?- podniósł brew.
-Spokój- wtrącił się Cap- Velvet, czy ktoś cię widział gdy wychodziłaś od więźnia?-
-No a kto mnie mógł …- i w tej chwili się zatrzymała- Saturnina …!-ta ta, wiem ze mnie tak wszyscy kochacie. Po spotkaniu z Velvet poszłam sobie do jadalni bo od tego wszystkiego zapomniałam zjeść. A tam … same pustki. Nabrałam sobie żarcia i szczęśliwa zasiadłam do stołu. Już miałam się rozkoszować ciszą i pysznym kąskiem gdy moje lampardzie ucho usłyszało cichy szloch. Rozglądnełam się lecz nikogo nie zobaczyłam. Skoro nikogo nie ma to kto szlocha? Szafka? Podrapałam się po głowie. Szafka! Podeszłam do niej powoli.
-Szafeczko co się dzieje?-  szepnęłam do niej, kucając przy niej- czemu płaczesz?- odpowiedzi nie usłyszałam- może szafeczka chce się przytulić?- teraz usłyszałam ciche „mhm”- to chodź szafeczko- rozłożyłam ręce- tylko wyjdź z siebie bo całej cię nie obejme- no i jak poprosiłam tak zrobiła- Fran?- zdziwiłam się gdy to ona była tym cichym łkającym stworzonkiem.
-Nie rozpoznałaś mnie?- spytała, wycierając łze i jednocześnie wychodząc z szafki, w której siedziała.
-No raczej trudno kogoś rozpoznać przez samo szlochanie- wzruszyłam ramionami- co się stało?-
-Bucky … on pojechał razem z Ksenią- wyszlochała gdy ze zdziwienia aż podniosłam brew.
-Co mu odbiło?-
-Nie jemu tylko Kapitanowi! To on go razem z nią posłał!- szybko mnie przytuliła gdy powoli zaczełam ogarniać dlaczego Steve to zrobił.
-Mówił coś jeszcze? Na przykład dlaczego tak zrobił?- spytałam gdy dziewczyna pociągnęła nosem i przestała mnie tulić.
-Kochanie jestem w domu!- dało się słyszeć w jadalni a po chwili i widzieć sprawce, który tak krzyczał donośnym głosem- tęskniliście?- uśmiechnął się, upuszczając na podłoge walizke- wiecie, możecie się zdecydować? Bo latam tylko w te i we wte …-
-Ty!- krzyknęła Fran a jej włosy zrobiły się tak czerwone jakby okres wyszedł jej nie z tej strony co trzeba.
-No ja latam w te i we wte! Własnie tak!- odparł jej pełen pretensji gdy Fran jednak nie miała ochoty na żarty.
-To przez Ciebie Kapitan wysłał Buckyego z Ksenią!- krzyknęła i w jednej chwili wyciągnęła mini uzi ze swojego kozaka.
-Jakie ty rzeczy trzymasz w tym bucie?!- krzyknął zdziwiony Blaszak gdy ja szybko chwyciłam ją za strzelbe i wycelowałam nią w podłoge.
-Weźcie się opanujcie! Fran, uspokój się! A ty Stark nie prowokuj!- krzyknęłam do nich gdy Tony założył ręke na ręke.
-Nie będzie mi smarkula rozkazywała-
-Zrobiłeś się bardziej upierdliwy niż byłeś- warknęłam gdy Fran zaczeła się szarpać- zostaw!-
-Fran, rób co karze bo skończysz razem z włamywaczami w więzieniu- stąpasz po cieńkim lodzie Stark!- poza tym Steve dobrze zrobił że smarka wysłał daleko stąd. Wreszcie przejrzał na oczy- no i w tym momencie naważył sobie za dużo piwa ponieważ w jednej chwili Fran wyślizgneła się z moich rąk, jej Uzi stanął w płomieniach i zaczeła w Starka celować. Z krzykiem oddała strzał. Ale czy oddała go celnie? Niestety tak … i niestety nie w niego … w ostatniej chwili szarpnęłam za uziego tak że wycelowała we mnie … i w moją lewą ręke. Mój wark chyba usłyszał nawet Bucky.
-Saturnina! Jezu!- Fran w mig złagodniała i włożyła broń z powrotem do buta.
-Szybko, do Bannera- podbiegł do nas Stark chcąc owinąć mi ręke koszulą.
-Ne dotykaj mnie!- warknęłam na nich- te wasze głupie sprzeczki! Pieprzeni X-Mengersi! Debile jedne! Opanować się trzeba a nie!- moja ręka zrobiła się teraz takiego samego koloru co włosy Fran przed sekundą- nie dotykaj mnie!- krzyknęłam teraz do Fran, która chciała jakoś zareagować- Osz cholera jak boli … !!-
-Saturn?- w jadalni pojawiła się Lana- Kapitan cię szu …- zaniemówiła na widok mojej zakrwawionej ręki- ka … Jezu co ci się stało?!- szybko do mnie podbiegła.
-Mieszkam z nieudacznikami! Zabierzcie mnie do Bannera!- krzyknęłam- ale nie dotykać mnie!- jak ja jutro będę miała głos to będzie cud. Po chwili, która dla mnie była prawie jak wieczność, doczłapałam się do Sali gdzie przesiadywał doktorek razem z Kapitankiem i dwoma tłumokami.
-Uwaga! Przejście dla postrzelonej!- wielkie wejście Tonyego i wielkie przerażenie w oczach tam przesiadujących.
-O nie … już zdarzyłeś coś zmalować?- westchnął Kapitan, patrząc na całą akcje.
-Połóżcie ją tutaj!- krzyknął Bruce, robiąc mi miejsce na łóżku lekarskim.
-Siostra!- krzyknęła do mnie Velvet biegnąc w moją strone- co wyście jej zrobili! –
-To było niechcący!- odparła spanikowana Fran- celowałam w Starka!- w tej chwili Kapitan się załamał.
-Dobra, spokojnie. Wyciągne jej te naboje- odparł Banner odkażając narzędzia.
-Na … boje?- jęknęłam zwijając się z bólu.
-Z tego co widze to postrzeliła cię tym mini uzi, którego ma w bucie więc masz więcej niż jeden nabój- odparł po czym delikatnie zaczął opatrywać mi ręke. Do Velvet szybko dołączył Logan. A no tak, przecież on też tu był. Jak mogłam zapomnieć …- zajmijcie ją czymś jak będę jej te naboje wyciągać.
-Saturnina …- zaczął Kapitan, siadając na biurku koło mojego łóżka- czy widziałaś może Velvet kiedy wychodziła z Sali tej tu obok?- patrz jak wykorzystał.
-A … a co zmalowała?- spytałam, patrząc załzawionymi oczami na nią. Velvet popatrzyła na niego z oczami  w stylu „nie mów jej”. I on załapał i ja.
-Chce po prostu wiedzieć-
-Nie- odparłam prosto z mostu gdy poczułam taki ból w ręce że aż ryknęłam jak lampart. Logan chciał bliżej do mnie podejść ale Kapitan go zatrzymał.
-Jesteś pewna?- spytał ponownie gdy zaczełam oddychac głęboko.
-Jezu czy to nie może poczekać?- jęknęła Fran, widząc jak cierpie. Dziękuje ci!
-Jestem … pewna …- wysapałam lecz znów krzyknęłam- Banner co ty tam robisz!-
-Dezynfekuje rane- wzruszył ramionami.
-Jak to ma tak wyglądać to mi tą ręke utnij!- krzyknęłam gdy Boom przyglądał się tej całej akcji przez palce.
-Saturnina … powiedz prawde …- szepnęła Velvet gdy spojrzałam na nią a potem na monitor. Próbowałam coś na nim dostrzec lecz przez łzy obraz był zamazany. Nie miałam siły i ochoty kontynuować tej farsy tak szczerze …
-No dobra dobra widziałam ją! Gadałyśmy nawet troche! Banner zlituj się! Walnij mnie w łeb czy cokolwiek żebym straciła przytomność nooo!- na te słowa czarna odetchnęła z ulgą a Bruce wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Kapitanem.
-Spokojnie, mogę ci wstrzyknąć znieczulenie- odparł z uśmiechem.
-Możesz wstrzykać, wole igłe niż ten ból- jęknęłam po czym po chwili znów popatrzyłam na niego- czemu mi jej wcześniej nie dałeś?-

-Wiedziałem że kłamiesz więc chciałem to z ciebie wyciągnąć tak jak te naboje- odparł po czym zaczął umieszczać w strzykawce znieczulenie- i nie radze ci się teraz rzucać bo wtedy ci ich nie wyciągne-  westchnęłam głęboko i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za ręke. Otworzyłam powoli oczy po czym ujrzałam że moją ręke trzyma Logan.  Blado się do niego uśmiechnęłam a on chyba odmienił mi tym samym. Albo coś go postrzykneło w twarz.  Nie poczułam nawet igły i potem tego jak mi wyciągano kule. Nic. Wpatrywanie się w oczy Logana ukoiło mój ból.