trwa inicjalizacja, prosze czekac...

poniedziałek, 7 października 2019

ROZDZIAŁ 56

~~ Yoł yoł! Ja to tak lubię coś wstawić raz na rok :D 
Mały skrócik: Saturnina chce za wszelką cene rozdzielić swoją siostrę Velvet i jej faceta Diggera. Pewnego dnia na zebraniu zostaje puszczony niepełny fragment rozmowy sióstr, gdzie czarna mówi jak to bardzo nienawidzi Diggera. Mężczyzna z nią zrywa przez co ona wpada w furie i obwinia Bruce'a, ponieważ był on wtedy w pomieszczeniu, z którego puszczono nagranie, i oskarża go o to że go wyciął i puścił. Chociaż były kamery w pomieszczeniu, fragment, w którym ktoś grzebał przy komputerze, został usunięty. Lana zaczęła go więc szukać by wyjaśnić całe to zajście a Bruce został wysłany na małe wakacje. Saturnina zaczęła unikać Logana oraz Eveline, którzy dopytują ją jak idzie jej wyjaśnianie tej sprawy i godzenie siostry z byłym już chłopakiem, przez co oby dwoje stają się coraz bardziej podejrzliwi co do niej. Lana w końcu odzyskuje nagranie, które ukazywało kto ostatni był w sali oraz zmontował i puścił ów niepełny fragment, po czym Logan postanawia ujawnić przy wszystkich sprawcę. Tym sprawcą była właśnie Saturnina. Velvet wpada w szał  i wyznaje że, po tym jak naukowcy zabrali ze sobą Saturninę, zabiła z zimną krwią osoby, które na nią im doniosły. 

~~ Zapraszam na ciąg dalszy!

-Saturnina …- usłyszałam nagle głos, po czym podniosłam głowę próbując ogarnąć, co się dzieje- jest trzecia w nocy. Idź spać- mruknął, próbując nie pokazywać żadnych emocji jednak, widząc, w jakim jestem stanie, popatrzył na mnie troskliwie- idź spać- podszedł powoli, po czym usiadł na krześle.
-Przecież spałam- wypowiedziane słowa zabrzmiały prawie jak bełkot. Na szczęście Rogers zrozumiał.
-Do swojego pokoju- poprawił, gdy wzruszyłam ramionami.
-Nie mam pokoju- przejechałam niezgrabnie ręką po włosach, delikatnie odgarniając kilka kosmyków z twarzy. Widząc, jakie mam spuchnięte oczy, posmutniał.
-Pogadasz z nią jutro na spokojnie i wszystko się ułoży- zapewniał mnie. Wbiłam wzrok w stolik.
-Nic się nie ułoży. Wszyscy mnie nienawidzą- wymruczałam, po czym upiłam kolejny łyk drinka, który zrobiłam sobie wlewając colę do butelki z wódką. Bardzo w stylu żula.
-Nie wszyscy- odparł mi, po czym położył mi rękę na ramieniu.
-Wszyscy. Przez to, że chciałam zniszczyć związek Velvet, okłamywałam innych. Siostra pomogła mi z Loganem a jego też okłamałam. A ona, … kiedy zjawili się ci naukowcy i mnie porwali to ona … ona wymierzyła sprawiedliwość naszym sąsiadom SAMA … Kapitanie, czy rozumiesz, co ona zrobiła? Ona ich zabiła, bo mnie wydali! A ja zniszczyłam jej to, co trzymało ją przy życiu przez ten ostatni czas!- Zaczęłam łkać, gdy Kapitan próbował mnie jakoś opanować jednak na darmo- obiecałam sobie, że jako starsza siostra będę ją pilnować … będę ją bronić … a teraz jedyną osobą, przed którą powinnam ją bronić to jestem ja sama-
-Saturnina, każdy popełnia błędy. Chciałaś dobrze, wiedziałaś, że Digger jest przestępcą, ale zanim podjęłaś jakiekolwiek działanie trzeba było zobaczyć jak ją traktuje, jak ona się przy nim zachowuje. A ty od razu go przekreśliłaś. Tak samo jak ją- zwrócił mi uwagę, gdy spuściłam głowę.
-Ja chciałam dla niej jak najlepiej. A wyszło jak zwykle- powoli Kapitan przestawał mnie rozumieć. Upoiłam się tak strasznie alkoholem że mój język plątał się przy najłatwiejszych zdaniach. Niedługo potem zasnęłam na stoliku. Znowu. Rogers, widząc że jednak wygodnie mi jest tam gdzie leże, wstał i udał się do siebie. Przed moim pokojem, gdzie spała Velvet, siedziała w pół przytomna Fran.
-Fran- potrząsnął nią delikatnie.
-Nie śpie!- zerwała się szybko.
-Właśnie widze- uśmiechnął się do niej blado- wstawaj, Lana się z Tobą zamieni. Ty odpocznij- pomógł jej wstać po czym odprowadził do pokoju.
Następnego dnia obudziły mnie głośne rozmowy w jadalni. Tak się akurat złożyło że spałam akurat tam przy jednym ze stolików przez co głosy były, no, głośne i mnie obudziły. Podniosłam powoli głowę i zobaczyłam przed sobą żwawo dyskutującego Kapitana z Fran i Boomerangiem.
-Nie wiem co się dzieje. Nie chce otworzyć drzwi-
-A przez noc coś słyszałaś?-
-Wcześniej nie. Potem była kolej Lany-
Wyostrzył mi się obraz po dłuższej chwili wpatrywania się w nich. Zauważyłam że dalej trzymam w prawej ręce butelkę z wysokoprocentowym napojem. Niestety jednak był już pusty.
-Co się dzieje- próbowałam zabrzmieć jak najbardziej trzeźwo ale, jak zwykle, wyszedł bełkot. Obecni odwrócili się momentalnie w moją stronę.
-Saturnina! Właśnie Ciebie potrzebujemy- Kapitan momentalnie zjawił się przy mnie.
-Co?- mruknęłam, chuchając na niego. Odsunął się tak szybko jak do mnie podszedł.
-Wali od Ciebie jak od jakiejś gorzelni- mruknął Boom- nawet ja się nigdy tak nie nawaliłem-
-No co się dzieje- kolejny bełkot wyszedł z moich ust.
-Velvet nie chce otworzyć drzwi. Zabarykadowała się w twoim pokoju i nikomu nie otwiera- wytłumaczyła mi Fran gdy podniosłam brew.
-A nie możecie wyważyć drzwi?-
-Chcieliśmy poczekać jeszcze na Ciebie. Może uda ci się z nią porozmawiać- dodał Kapitan gdy podniosłam brew.
-No i to twoje drzwi więc chcieliśmy zapytać czy możemy- dodała pospiesznie Fran. Wow od kiedy pytają się mnie o zgodę.
-A jesteście pewni że ona tam w ogóle jest?- nie wiem skąd mi to przyszło do głowy ale mogło to być prawdopodobne. Mogła na przykład uciec.
-Na pewno tam jest. Pokazuje nam że obroża jest aktywna i założona. Poza tym nie byłaby w stanie jej ściągnąć- wytłumaczyła Fran. Boże, niby superbohaterowie a nie mogą sobie poradzić z moją siostrą. Chociaż może dlatego nie chcą narobić szumu bo to moja siostra.
-Dajcie mi chwilę- mruknęłam, próbując wstać. Dobrze że Steve stał obok bo musiał mnie szybko łapać. Dawno się tak nie schlałam.
-Oj widze że potrzebujecie małej pomocy- przed nami pojawił się Logan. Chyba Logan. Widziałam rozmazane ciapki i poznałam go tylko po głosie.
-Przyda się- dodała Fran- trzeba ją ocucić. Ma siostre do przeproszenia-
-Załatwie to- oj nie podoba mi się ten ton. I w sumie miałam racje bo wylądowałam pod prysznice z lodowatą wodą. Krzyk usłyszeli nawet w siedzibie obok.
-Dobra, Szczeniaku- mokrą i telepiącą się z zimna, Logan postawił mnie przed drzwiami mojego pokoju- jak już się rozbudziłaś to teraz pukaj do tych drzwi- patrz jaki ostrożny. Dodał „do tych drzwi”.
-Logan, litości- Boom chyba jako jedyny jakkolwiek się nade mną litował, chociaż to on powinien mieć do mnie najbardziej pretensje za to wszystko. W końcu zniszczyłam mu życie.
-Nie ogarniam dlaczego ludzie topią smutki w alkoholu- zaczęła się zastanawiać Fran, widząc jak Digger wyciera mi włosy, z których kapało na podłogę.
-Tez bym się schlał ale mam moc regeneracji więc nie mogę- wzruszył ramionami gdy stwierdziłam że musze wkroczyć do akcji, zanim zaczną się jakieś dziwne tematy. Odgoniłam od siebie Diggera i podeszłam do drzwi.
-Dobra, ide paktować- wzięłam głęboki wdech. Musiałam się pozbierać żeby pogadać z siostrą i wszystko wyjaśnić na spokojnie. Wyjaśnić. Na spokojnie. Ja. Brzmi zabawnie.
Podeszłam do drzwi i nadstawiłam uszu. Cisza. Delikatnie zapukałam.
-Velvet?- wyszeptałam zachrypnięta lecz szybko odchrząknęłam- Velvet? Chciałam pogadać. Tak na spokojnie-
-Velvet!- zaczął walić w drzwi Logan. Szybko go odepchnęłam.
-No zwariowałeś?! Skoro chcesz robić po swojemu to po cholere mnie budziliście!- warknęłam gdy w to wszystko wmieszał się Kapitan.
-Dobra, uspokójmy się wszyscy- Boże, że on ma jeszcze do nas cierpliwość- Saturnina, proszę cię. Spróbuj zrobić cokolwiek żeby tylko otworzyła te drzwi- wydawał się zmartwiony.
-To nie lepiej już je wyważyć? Nie sądze że po tym wszystkim będzie chciała ze mną gadać- stwierdziłam rozsądnie. Widziałam co się wczoraj stało i jak bardzo to przeżyła. Za Chiny nie będzie chciała zamienić ze mną nawet słowa. A jeśli chodzi o drzwi to nie ważne. Wstawią mi nowe. Mam nadzieje.
-Chcieliśmy tego uniknąć…- zaczął Kapitan ale stwierdziłam że trzeba jak najszybciej coś z siostrą zrobić. Widziałam jej blizny, poznałam kawałek jej przeszłości i po prostu zaczęłam się o nią bać.
-Boże, drzwi można wymienić a siostrę mam tylko jedną! Do cholery!- wrzasnęłam tupiąc przy tym wściekle nogą. Długo nie musiałam czekać na reakcje. Logan ze szpona rozwalił drzwi. Antywłamaniowe, niby.
Ale to nie był główny powód, który wywołał u nas strach i niedowierzanie. Za drzwiami była pustka. Po Velvet nie było ani śladu. Weszliśmy do pokoju, wołając ją ile sił w płucach, ale nic. Pusto.
-Przecież pokazuje że ona tu jest- patrzył w ekran Steve, widząc że widnieje jak wół na monitorze a jednak w pokoju jej nie ma. Długo nam jednak nie zajęło rozwikłanie tej zagadki. Po chwili Digger podniósł coś z ziemi. Była to obroża Velvet przyczepiona do jego maskotki . Naokoło niej był też zaplątany naszyjnik z jednorożcem,który jej kiedyś podarował. Spojrzeliśmy wszyscy na siebie przez chwile nie mogąc wydusić słowa.
-Jakim cudem …- udało się wyszeptać Diggerowi. Ale to było na tyle uprzejmości i spokoju w tym sektorze. Dwie sekundy później Kapitan wpadł do Sali głównej jak strzała podnosząc alarm.
-Do wszystkich X-Mengersów z sektoru ALFA! Przetrzymywana Velvet Halliwell uciekła! Powtrzam: Velvet Halliwell uciekła!-

niedziela, 9 grudnia 2018

ROZDZIAŁ 55


~~ Eeelo. Wiem, od czasu do czasu sobie o was przypominam :D
~~ Ten rozdział będzie troche okrutny jak trailer Avengers 4 ale czasem trzeba ... xd


Następnego dnia siedziałam sobie z siostrą w jadalni i obżerałyśmy się ile w lezie, jak za dawnych, dobrych lat. Velvet zawsze lubiła zajadać smutki a ja po prostu jej towarzyszyłam. Wreszcie było jak dawniej, tylko że to zawsze ja miałam jakiś problem i pościłam a Velvet próbowała mnie nakłonić do jedzenia, zajadając się niemiłosiernie.
-Z czego oni robią te udka?! Są takie dobre!- zachwalała je czarno włosa kończąc chyba już dziesiąte udko.
-Może je najpierw rzucają we włosy Tonyemu i dlatego są takie dobre. Wymaczane w jego wielkim ego i narcyzmie- wzruszyłam ramionami gdy ta popatrzyła na mnie dziwnie- nieważne- machnęłam reką.
-Ohohoh, cała eskorta na dwunastej- mruknęła nagle siostra gdy podniosłam brew, nie wiedząc o kim mówiła. Nie musiałam się nawet odwracać gdy poczułam nad sobą oddech Logana. Coś się kroiło. Podszedł do naszego stolika i położył swoje łapska pośrodku nas.
-Witam, dziewczyny- popatrzył na Velvet, która mu odmachała zza udka kurczaka po czym spojrzał i na mnie. Miał taki palący wzrok że przez chwile poczułam się jakbym płonęła. I to wcale nie z miłości.
-Co tam robiłyście dzisiaj?- mówił szybko i nerwowo. Coś mi tu nie grało- widziałyście się może z Diggerem?-
-Pff, nie wymieniaj nawet przy mnie jego imienia- zatrzymała go od razu Velvet jednak ten wiercił dalej.
-Ale widziałaś się z nim ostatnio? Chociaż na chwile? Rozmawialiście?-
-O co ci chodzi, Logan?- wtrąciłam się jednak ten podniósł ręke by mnie uciszyć.
-Może z nim pogadasz jak normalna osoba a nie wysyłasz do niego sekretarkę?- spytał gdy siostra podniosła brew.
-Nikogo nie wysyłam. O co ci chodzi?- oburzyła się nagle gdy przełknęłam ślinę. Logan znów obrócił się w moją strone. Jego wzrok przewiercał mi mózg. Czułam jakby czytał wszystkie moje myśli. To było straszne.
-To masz teraz okazje z nim pogadać- stwierdził po czym obrócił wzrok w strone wyjścia. W drzwiach stanął Digger razem z Eveline i Fran. Zapowietrzyłam się. Chyba bardziej od siostry.
-Czego wy ode mnie chcecie?!- krzyknęła nagle siostra, wstając gwałtownie od stolika- nie chciał ze mną gadać to co ja mu poradze?! Nie ufa mi i koniec! Nasłuchała się od niego takich rzeczy że…-
-Nie chciał z Toba gadać bo Saturnina ci tak powiedziała? Mówił ci te rzeczy wprost czy wszystko to powtarzała ci siostrunia?- odkrzyknął jej Logan gdy miałam ochote schować się pod stół- czy ty nie widzisz że ona cię omamiła?! Zgrywała dobrą siostrzyczkę a tak naprawdę to przez nią skończył się twój związek!- na te słowa czarno włosa znieruchomiała. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem tak samo jak ja wpatrywałam się w Logana.
-Co on do mnie mówi …- wyszeptała nagle, patrząc w moją stronę, gdy pospiesznie wstałam.
-Dlaczego tak myślisz?- wydukałam do Logana ale wiedziałam  że jestem pod ścianą. On wie.
-Ponieważ, Skarbie, Lana odzyskała nagranie- wytłumaczył mi spokojnie gdy przełknęłam głośno ślinę. Velvet za to patrzyła to na mnie, to na Wolverine’a. Nagle na jednej ze ścian jadalni pojawił się obraz z kamery z Sali głównej. Ukazałam się ja, grzebiąca w komputerze i przycinająca nagranie ze mną i Velvet. Lana, która to puściła, podgłośniła do maksimum by wszyscy usłyszeli wcześniejszy tekst, który wtedy wycinałam czyli „pamiętasz jak  kiedyś grałyśmy w grę? Na hasło „wszystko na opak!” mówiłyśmy wszystko na odwrót: co chciałyśmy, co widziałyśmy …co czułyśmy”. Poczułam się okropnie. Wszyscy to obejrzeli, usłyszeli. Wszyscy. Zwłaszcza moja siostra. Zobaczyła że to ja zrujnowałam jej związek. Lana wyłączyła obraz a wszystkie oczy przeniosły się na mnie.
-Hm. A biednemu Bruce’owi się dostało- mruknął Tony gdy spuściłam głowe żałując w duchu że nie mam mocy przenoszenia się w inne miejsca jak Eveline.
-Moja własna siostra …- szepnęła Velvet gdy stwierdziłam że jednak musze się bronić.
-Velvet, posłuchaj mnie. Robiłam to dla twojego dobra. On cię sprowadzał na złą drogę …-
-Co?! Na złą drogę?! To on mnie właśnie z tej złej drogi wyciągnął!- wrzasnęła nagle gdy omało nie wywróciłam się o krzesło, które stało koło mnie- to on się mną opiekował przez tyle czasu! Kiedy miałam problemy ze zdrowiem i … i ty nic o mnie nie wiesz!! Od kiedy cię zabrali to nic o mnie nie wiesz!- wpadła w taką furie że aż Logan musiał ją złapać za ręce- To ja ci próbowałam pomóc! To dzięki mnie jesteś z Loganem! To ja go do tego namówiłam!- na te słowa wytrzeszczyłam oczy. Spojrzałam tępo na Logana na co on delikatnie pokiwał głową. Zamurowało mnie.
-Velvet … chodź może do pokoju- podeszła do niej Fran jednak Velvet nie chciała popuścić.
-Zostaw mnie! Rozmawiam z siostrą!- warknęła- chociaż nie, czekaj! Czy to na pewno moja siostra?! Bo zachowuje się gorzej od najgorszego wroga!- nie chciałam się odzywać . To by tylko pogorszyło sytuacje.
-Velvet- szarpnął ją Logan- uspokój się. Idziemy do pokoju-
-Nie, nie wierze! Własna siostra! To ja zabiłam dla Ciebie! Tak, zabiłam! Wiesz dlaczego zabiłam tych ludzi?! Bo wydali mi Ciebie w ręce naukowców! Zabrali mi cię! To było przez nich! Oni cię wsypali! Donieśli im! Dlatego ich zabiłam!- przedstawienie dobiegło końca tylko wtedy gdy wreszcie Logan i Fran wyciągnęli krzyczącą Velvet z jadalni. Zapanowała grobowa cisza. Wszystkie oczy były skierowane na mnie a ja … a ja miałam ochote znaleźć się na miejscy tych ludzi, z którymi policzyła się Velvet. Chciałam być martwa. Wszystkiego bym się spodziewała ale nie tego. Velvet, zawsze miła i kochana osóbka zamieniła się w seryjnego mordercę po tym jak odebrano jej ukochaną siostrę, czyli mnie. Musiałam sobie usiąść. To za dużo.
Do stolika podszedł Digger. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. To był jakiś koszmar …
-Saturnina …-
-Nic nie mów, jestem potworem a nie siostrą, wiem- zaczęłam łkać- przeze mnie zniszczyła sobie życie a teraz nawet i związek! Ja na prawde chciałam dla niej dobrze! Żeby miała porządnego faceta …-
-Miała „porządnego” faceta przede mną- wtrącił się szybko Digger, siadając naprzeciwko mnie- wysoki, przystojny, mądry, wykształcony … pomagał jej ukryć się przed policją. I tak jej pomagał że w końcu ją im wydał i omało nie trafiła na stryczek-
-Dość. Przestań- zatrzymałam go- wiem, jestem okropna. Chciałam ją chronić ale i tak jestem potworem. Boże, znienawidzi mnie i ona, i Logan, i Eveline i w ogóle wszyscy- załamałam się.
-Pójdę z nią później pogadać bo teraz to dostałbym tylko w ryj- stwierdził po czym położył mi ręke na głowie.
-Dlaczego ty jesteś dla mnie taki miły?! Co jest z Tobą?!-wrzasnęłam na niego.
-Ponieważ jesteś jej siostrą  a ja wiem że nie chciałaby żebym cię skrzywdził. Nawet teraz- westchnął po chwili milczenia- może ci się wydawać to dziwne ale ja ją kocham. I to bardzo. I teraz wiem że ona mnie też. Na swój sposób ale mnie kocha. I nie chce jej skrzywdzić. Musisz to w końcu zrozumieć, Saturnina-
Jego przemowa była tak rozczulająca że rozpłakałam się jeszcze bardziej. Płakałam i łkałam jak pięcioletnie dziecko, któremu upadła gałka lodów na podłogę. Digger zdawał się mnie rozumieć, co wydało mi się aż za bardzo dziwne, ale jako jedyny na mnie nie krzyczał i nie mordował wzrokiem. Przysunął tylko do mnie krzesło i mocno przytulił. Rozpłakałam się na dobre.


niedziela, 21 października 2018

ROZDZIAŁ 54


~~ W ten pochmurny i zimny dzionek publikuje kolejny rozdział! (No nareszcie ...)
~~ Byliście na Venomie? Jak wrażenia? ;) Mi się strasznie spodobała piosenka Eminema xd Ale film też był spoko! xd

-Gadałaś już z nią?- zamęczała mnie już od tygodnia Eveline za każdym razem gdy mnie widziała.
-No gadałam-
-I co?- no co za człowiek.
-I nic. Jest wściekła na Bannera, chociaż podobno to nie on puścił to nagranie-
-A rozmawiałaś z Diggerem?- Jezus Maria jakie przesłuchanie.
-Z nim się nie da gadać. Jak słyszy tylko imie „Velvet” to dostaje szału-
-Kurde- westchnęła- a co z nagraniem z kamer? Odnaleźliście je?-
-Jak zniknęło tydzień temu tak dalej go nie ma-
-No co ty- szepnęła zdziwiona- czyli ktoś zrobił to celowo-
-Nie mam pojęcia- a uciszcie ją.
-A jak ci się z nią mieszka w pokoju?- zdążyła spytać gdy akurat zaczęłam iść w stronę jadalni.
-Normalnie. Jak z siostrą- wzruszyłam ramionami, chcąc uciec jak najdalej od niewygodnych pytań. Zgubiłam ją wtedy gdy, może chcący może niechcący, zamknęłam jej drzwi windy przed nosem.
-Jasna cholera- wymruczałam- czego oni ode mnie chcą?- po czym wyszłam z windy i udałam się do jadalni. Brzuch już od dłuższego czasu dawał się we znaki więc pospiesznie chwyciłam za talerz i zaczęłam sobie nakładać jedzenie.
-Tak szybko się mnie nie pozbędziesz- koło mnie znienacka pojawiła się zguba. Tak się wystraszyłam że moje udko z kurczaka podskoczyło na talerzu i wylądowało na Tonym, który akurat stał obok mnie.
-Eveline, litości!- krzyknęłam wystraszona gdy Stark patrzył na mnie z tak zdziwionym wyrazem twarzy że omało nie wybuchłam śmiechem. Zwłaszcza to udko we włosach mnie rozśmieszyło.
-Jak się chciałaś podzielić udkiem to mogłaś mi powiedzieć- odparł, wyciągając ten kawałek kurczaka z włosów.
-Czemu zamknęłaś mi drzwi windy przed nosem?- spytała pełna pretensji Eveline gdy miałam ochotę walnąć się w łeb tacką.
-Smacznego- odparłam po czym uciekłam od nich jak najszybciej i udałam się co sił w lampardzich łapach do swojego pokoju. Wpadłam jak błyskawica trzaskając za sobą drzwiami.
-Co się dzieje? Napalony Logan cię goni czy co?- spytała Velvet, widząc jak prawie umierałam z wycieńczenia- znowu olewasz ćwiczenia? Wiesz że w twoim zawodzie lepiej mieć dobrą kondycje- chciałam coś powiedzieć ale zrezygnowałam bo zaczęłam się dusić. Velvet szybko przyszła na ratunek i zaczęła mnie klepać po plecach.
-To co się stało?- spytała mnie gdy się uspokoiłam.
-A nic. Namolni przyjaciele- stwierdziłam gdy z łazienki wyszła Lana- nie wierze. Pupilek Kapitana pilnuje Velvet?-
-Można tak powiedzieć- założyła ręke na ręke, patrzą na mnie podejrzliwie. No nie, jeszcze ta się na mnie uwzięła- zrobiłam sobie chwile wolnego od komputera- popatrzyła na mnie znacząco.
-Po co tego szukasz? Przecież wiadomo że to wina Bannera- mruknęła zła siostra gdy spojrzałam znów na niewiaste Kapitana.
-Możesz iść, popilnuje Velvet- stwierdziłam gdy Lana podeszła do drzwi, cały czas mając mnie na oku, po czym wyszła. Od kiedy Digger i Velvet nie są już razem zaczęłam się dogadywać z siostrą. Wreszcie. Powoli zaczęła zachowywać się normalniej chociaż czasami widziałam po niej że tęskni za tym ochlapusem. Łeh, przejdzie jej. Tego kwiatu jest pół światu! I to jeszcze takiego co nie ma żadnych wyroków, zawiasów, nawiasów lub dożywocia.
-Jakim cudem on nie chce cię słuchać?- krzyknęła Velvet, wściekła- dałby ci chociaż dojść do słowa!-
-Co ty. On jest strasznie uparty! Gdy tylko zaczynałam coś mówić to zatykał sobie uszy i zaczynał śpiewać jak jakiś przedszkolak. I to jeszcze fałszujący! No bezczelny.-
-Nie no zabije go- wyciągnęła swoją gwiazdę z kieszeni ale szybko ją zatrzymałam, kładąc jej rękę na sprzęcie.
-Uwierz mi, nie warto-
Dzień później. Po pysznym obiedzie stwierdziłam że pójdziemy się z Velvet przewietrzyć. Oczywiście przydzielono nam Fran tak na wszelki wypadek „jakbym stwierdziła że jednak nadal chce zabić siostrę”. To słowa Kapitana.
-Lana dalej próbuje ogarnąć te kamery?- spytał Logan podnosząc ciężary.
-Tak. I dalej nic. Bannera musieliśmy wysłać na mały urlop bo przecież Velvet nie dawała mu spokoju- odparł Kapitan boksując się z workiem treningowym- nie da się jej nic wytłumaczyć. Cały czas myśli że to Bruce puścił to nagranie-
-Uparta jak siostra- mruknął Rosomak jednak w tej samej chwili coś innego przykuło jego uwagę. Niedaleko nich drugi Kapitan wyżywał się na worku. Dosłownie się wyżywał ponieważ z worka zaczął wysypywać się piasek.
-Poczekaj chwile, Kapitanie- odparł nagle Howlett po czym pewnym krokiem podszedł do Diggera- kolego, bo worki nam się powoli kończą- słysząc to włamywacz spojrzał na niego zaskoczony.
-Odkupie- mruknął po czym walnął jeszcze raz w worek. Posypał się znów piasek na ziemie.
-Za co? Kradzionych pieniędzy nie przyjmujemy- położył rękę na worku na co Digger tylko westchnął.
-To mnie zabij- fuknął po czym rzucił mu pod nogi swoje boomerangi. Logan spojrzał na niego jak na debila.
-To by było zbyt proste.  I zero frajdy, zwłaszcza że prosisz mnie o to już setny raz- odrzekł mu- tak bardzo cię to dotknęło?-
-A jak mogło nie dotknąć? Od tygodnia nie zamieniłem z nią słowa! Nie próbowała się nawet wytłumaczyć!- warknął gdy Logan podniósł brew zdziwiony.
-Velvet wygląda na osobę, która raczej nie zostawia niedokończonych spraw- stwierdził po chwili na co Digger wzruszył ramionami- a widziałeś się z Saturniną?-
-Ta- warknął- ta jest jeszcze lepsza. Robi za adwokata siostry. Kazała mi się nie zbliżać do Gwiazdecz … tfu, do Velvet i wyzywała od debila, łachudry i Bóg wie jeszcze czego- na te słowa Logan zmarszczył brwi.
-Czy wierzysz w to że Velvet cię wykorzystała i cię nie kocha?- spytał wprost gdy drugorzędny Kapitan westchnął. Ale on dużo wzdycha, Jezus Maria.
-Nie mam pojęcia-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
-Gadałaś z Saturniną o jej siostrze?- spytał Logan, spotykając Eveline w Sali głównej gdy akurat nie była zajęta uganianiem się za mną.
-Starałam się z niej coś wyciągnąć ale kończyło się na tym że albo omijała pytanie albo zaczynała przede mną uciekać- wytłumaczyła mu gdy Howlett pokiwał głową.
-Czemu czuje że coś mi tu śmierdzi- mruknął z takim wyrazem twarzy jakby błagał w myślach by się mylił. Jak ci śmierdzi to idź się umyj.
-Bo to śmierdząca sprawa?- zaśmiała się lecz szybko spoważniała, widząc jego minę- myślę że Saturnina coś ukrywa-
-Tego jestem bardziej niż pewien- kiwnął głową po czym oby dwoje udali się do Lany, która męczyła się z komputerem -Co ci mówiła na temat Diggera? Rozmawiała z nim czy …-
-Rozmawiała ale podobno nie chciał jej słuchać i dostawał szału słysząc imie Velvet- wytłumaczyła mu gdy Logan aż się zatrzymał.
-Bardzo dziwnie Szczeniak wymawia „zniechęcanie Diggera do Velvet”. Chyba że w waszym babskim języku tak to się mówi-
-Co?- podniosła brew, nie nadążając za nim.
-Saturnina wcale nie zachęca Diggera do porozmawiania i pogodzenia się z Velvet tylko odwrotnie- warknął, czując się oszukany. Eveline zamrugała z niedowierzaniem.
-Co ona kombinuje?-
-Mam cię!- rozległo się nagle z drugiego końca Sali. To była Lana.
-Co się stało? Kogo masz?- spytała blondi, podchodząc do niej.
-Udało mi się odzyskać nagranie!- na te słowa oby dwoje migiem spojrzeli w ekran komputera, chcąc wreszcie poznać winnego.
-Puszczaj …- szepnął Logan. Domyślał się kto mógł być winowajcą lecz z drugiej strony chciał żeby okazało się to nieprawdą. Niestety, jego przeczucia się sprawdziły …

środa, 5 września 2018

ROZDZIAŁ 53

~~ Gdy poprawka tuż tuż a komputer w naprawie, wtem przychodzi ochota na pisanie!
~~ Dlatego też rozdział został napisany w jeden wieczór bo nic tak nie napędza do pisania jak masa roboty xd 
~~ Miłego rozpoczęcia szkoły <3 (spokojnie, już swoje przecierpiałam za śmieszkowanie xd)


-Zebranie? Tak w środku dnia?- spytała Velvet mając usta wypchane kotletem i ziemniakami.
-A co, są jakieś odpowiednie godziny na robienie zebrań?- spytał Tony, zdziwiony jej zdziwieniem.
-A po co my im jesteśmy potrzebni?- zmienił temat Digger.
-A bo ja wiem, Kapitan ma czasem dziwne pomysły- wzruszył ramionami Blaszak po czym wypił swój sok. Koło 15 proszeni przyszli na zebranie do Sali narad. Kapitan bardzo chciał żeby więźniowie byli na widoku więc posadził ich z przodu. Ja zaś skitrałam się jak najbardziej z tyłu. Te debile, jak to niewychowane debile, rozłożyli się na tych krzesłach tak że aż wstyd było się przyznać że ich znam.
-Witam was załogo- spojrzał na nas ucieszony Kapitan. A ten co dzisiaj taki w skowronkach?
-Widze że Kapitanowi dzisiaj dopisuje humorek- uśmiechnął się cwano Tony.
-Niech Kapitan odda mi Buckyego!- krzyknęła nagle Fran na co Rogers westchnął. Boże, ile on musi mieć do nich cierpliwości.
-No i co się ciekawego dzieje?- koło mnie usiadł Logan.
-Po staremu: Tony śmieszkuje, Fran chce Buckyego a więźniowie … no cóż. Są więźniami- odparłam mu gdy ten się zaśmiał.
-Chciałbym teraz pomówić o kilku nowych zasadach bezpieczeństwa, które dotarły do nas od Kruka- zaczął Kapitan, nie przejmując się docinkami.
-O Boże, kolejne nudy- westchnęłam, układając się wygodnie na krześle- obudź mnie jak przestanie ględzić- poprosiłam Logana jednak ten szturchnął mnie w bok, co znaczyło żebym słuchała uważnie. No niech mu będzie … dajmy na to że słuchałam co tam Kapitanek mówił. No dobra, co drugie słowo. No dobra, co czwarte. No dobra, w połowie zasnęłam.
- … piąta rzecz odnośnie bezpieczeństwa …- o matko, jak on przynudza. Prawie wszyscy posnęli. Po cholerę ten Kruk wymyśla jakieś nowe zasady?
Gdy tak se gadałam sama do siebie w myślach, w Sali rozległ się dziwny szum z głośników. Ci, którzy jeszcze nie posnęli, zaczęli się rozglądać. Nawet sam Kapitan przestał przemawiać.
-Co jest grane?- mruknął Logan, kręcąc się na krześle gdy reszta odszukała wzrokiem głośnik i zaczęła się na niego gapić jakby miało to w magiczny sposób spowodować że trzeszczenie ustąpi.
-Nie … nie lubie cię siostra- rozległo się przez głośniki gdy Velvet, słysząc to, wybałuszyła oczy- tym bardziej nie lubie Boomiego- wzrok każdego X-Mengersa skierował się teraz na czarną, która siedziała na swoim miejscu dalej w szoku.
-Co to ma znaczyć- szepnął Digger nieświadomy tego co jeszcze usłyszy.
-
Nigdy go nie lubiłam. Od początku go wykorzystywałam żeby pomógł mi uciec, nie dlatego że czułam się samotna lub że coś do niego poczułam- im bardziej Digger się wsłuchiwał tym bardziej niedowierzał w to, co się dzieje- ja wiedziałam od początku że to nie ma sensu. Miał być moim psem obronnym, nikim więcej-
-CO?!- wrzasnął wstając z krzesła i przy okazji wywalając je na podłogę.
-To nie tak jak myślisz!- wstała za nim Velvet.
- Wyszło na to że przestałam go lubić. Strasznie-
-Skoro nie tak jak myśle to jak?!- wrzasnął, słuchając dalszych fragmentów.
-
A potem to już poszło z górki. Znienawidziłam go. Czasem mnie brało na takie mdłości że … że myślałam że się czymś zaraziłam albo mam może grypę żołądkową lub gorączkę. Takie dziwne coś czułam w brzuchu. Takie fu -
-Nie no nie mogę tego słuchać- pokiwał głową gdy czarna spanikowana spoglądała to na niego to na resztę.
-To nie tak! Rozmawiałam z Saturniną i mówiłyśmy wszystko na opak i …- zaczęła się tłumaczyć, wymachując rękami gdy ci, którzy słyszeli co mówiła, zwrócili oczy ku mnie. Skuliłam się w sobie.
-Zamknij się!- warknął na nią Digger słysząc, że głośnik ma jeszcze coś do powiedzenia.
- I wtedy zrozumiałam że … że go nienawidze. Strasznie go nienawidzę. Że nie mogę z nim żyć, że najchętniej to bym go wyrzuciła z mojego życia i takie tam … ale nigdy nie potrafiłam mu tego powiedzieć- nagle głos się urwał. Rozległ się szum. Cisza nastała w Sali głównej. Digger stał, rozmyślając o tym co usłyszał. Velvet, dysząc ciężko, próbowała dobrać słowa ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej ust.
-Teraz to już udało ci się powiedzieć … Ale ja jestem głupi- zaczął się śmiać.
-Nie, to nie tak- próbowała się wybronić z tego wszystkiego Velvet.
-Co nie tak?! Co nie tak?!- huknął na nią- chcesz mi wmówić że wszystko to co usłyszałem to nie prawda?! To był twój głos, prawda? Tak, był! Wszedzie rozpoznam ten twój drapieżny, seksowny głos! Aaah, co ja mówie! Dałem się omamić babie! A już nawet zmieniłem o was zdanie!- zaczęły nim targać emocje do tego stopnia że teraz on miał problem z wysłowieniem się- zaufałem ci! Zakochałem się w Tobie! Oddałem ci moje pieprzone serce!-
-Posłuchaj mnie …!!!- próbowała mu przerwać ale bezskutecznie.
-Nie chce cię już więcej słuchać! Za dużo już się osłuchałem! Jesteś taka sama jak inne! Chcesz tylko pieniędzy, seksu i kukiełkę, którą możesz się bezkarnie bawić!- oj, mocne słowa.
-Co … co ty mówisz- wyszeptała kompletnie rozbita.
-Nie chce cię więcej widzieć- wskazał na nią gdy ta głośno wciągnęła powietrze. Nie płakała. Próbowała zachować kamienną twarz- Kapitanie, proszę o przeniesienie mnie jak najdalej od niej- poprosił gdy Velvet nagle zaczęła przeczesywać wszystkich wzrokiem jakby kogoś szukała.
-Banner …- szepnęła po chwili po czym jak strzała wystrzeliła z Sali narad.
-Velvet!- krzyknął Kapitan- Tony! Tony, obudź się!- potrząsnął przyjacielem, który przespał całą akcję.
-Co … co … już skończyłeś przynudzać?- wymruczał, wracając do żywych.
-Tony, gdzie masz pilota! Velvet uciekła!- krzyknął do niego gdy ten szybko zaczął się przeszukiwać po czym spojrzał wystraszony na Steve’a.
-Gdzieś … jest- mruknął gdy Rogers przymknął oczy- no zaraz znajdę, no!-
-A nie każdy miał mieć pilota?- spytałam po chwili Logana.
-Niedawno pozbawili większość pilotów, ponieważ ktoś co chwile je podkradał- spojrzał na mnie gdy znowu zrobiłam się mała przez jego wzrok. Tak, często podkradałam piloty bo chciałam usmażyć tych ciołków.
-Poleciała do Sali głownej! Do Bannera!- wpadła do nas Fran, która od razu pobiegła za Velvet.
-O nie …- szepnął Kapitan. Tymczasem …
Banner majstrował coś przy komputerze głównym jak gdyby nigdy nic. Nie podejrzewał że zaraz rozpęta się burza z piorunami.
-Banner!!!- Velvet z kopa otwarła drzwi główne. Bruce podniósł głowe z nad komputera i spojrzał na dziewczyne.
-Velvet? Co się dzieje … jesteś sama?- spytał wystraszony, widząc że dziewczyna jest wściekła.
-Jak mogłeś!- wrzasnęła- jak mogłeś to puścić! W takim momencie! Co ja ci zrobiłam?!- chwyciła za swoje shurikeny gwiazdy po czym rzuciła nimi, celując w Bannera. Ten migiem schował się pod biurko.
-Velvet, uspokój się! Ja nic nie zrobiłem!- krzyknął gdy dziewczyna z wrzaskiem wskoczyła na biurko. Jakie było jej zdziwienie gdy nagle ono zaczęło się podnosi. Coraz bardziej i coraz bardziej … aż w końcu jakaś siła od spodu odepchnęła go tak że biurko roztrzaskało się o ścianę a ona upadła na ziemie. Przed nią zaś pojawił się wielki, zielony stwór. Hulk. Velvet szybko zebrała się na nogi nie poddając się. Wściekłość ją napędzała. Chwyciła za gwiazdy po czym z impetem rzuciła się na rozwścieczonego Hulka.
-Velvet!- do Sali wpadł Kapitan, wraz ze Starkiem, który dalej szukał tego pilota- gdzie masz ten cholerny pilot?-
-Wybacz że twoje wykłady są tak nudne że zasnąłem i pilot mi gdzieś zniknął!- wykrzyczał mu Stark.
-Ja to załatwię- do akcji wkroczył Bogu Piorunów. Pokręcił młotem po czym rzucił nim w strone Hulka tak, że biedny zielony poleciał na drugi koniec Sali. Velvet zaś upadła na ziemie lecz dalej miała waleczną postawe. Miała już wstać i lecieć do przodu, gdy Gromowładny chwycił ją za reke.
-Stój niewiasto!- krzyknął do niej gdy Velvet aż płonęły oczy.
-A odwal się lalusiu!- dźgnęła go w bok po czym, gdy poczuła że Thor poluzował uścisk, wyrwała się i uciekła, chcąc rzucić się znów na Hulka.
-Aah!- warknął blondyn- jest gorsza niż mój brat!- szepnął.
-Mam!- krzyknął nagle Stark po czym energicznie przycisnął przycisk. Gdy Velvet była w powietrzu, gotowa zadać cios, jej obroża zadziałała. W ułamku sekundy znalazła się na podłodze, zwijając się z bólu.
-Bierzcie ja i dajcie za kratki!- krzyknął Kapitan. Rozkaz wykonała Fran, która, z pomocą Thora, wrzuciła Velvet do celi. W międzyczasie Digger stał i przyglądał się akcji. Steve, po tym  jak czarna się uspokoiła, spojrzał na więźnia smutno.
-Nie chce tam siedzieć. Nie z nią- odparł mu- łatwiej będzie jeśli mnie zabijecie. Będzie mniej bolało- wyszeptał. Rogers nie spodziewał się że włamywacz aż tak bardzo przeżywał to co się stało.
-Spokojnie. Dam wam dwa oddzielne pokoje. Ty będziesz spał tam, gdzie byłeś a Velvet przeniesiemy do Saturniny- słysząc moje imie wzdrygnęłam się. Tak, stałam tam i przyglądałam się akcji- przyjmiesz siostrę, prawda?-
-Oczywiście- odparłam bez wahania. Rogers popatrzył na mnie podejrzliwie po czym spojrzał na reszte.
-Stark, Fran, Saturnina. Musimy coś ważnego obgadać. Za dziesięć minut w Sali narad-  

niedziela, 26 sierpnia 2018

ROZDZIAŁ 52


~~ Dzień dobry pipole!! W tę deszczową niedzielę publikuje soczysty rozdział by rozpromienić wasze modki! :D
~~ Gotowi na powrót do szkoły? (Właśnie dlatego tracisz czytelników xd)
~~ Zapraszam ! <3


Dni mijały, ręka się goiła a miłość kwitła. Ah, jak słodko. Teraz dopiero poczułam że żyje. Z Loganem u boku wszystko stało się piękniejsze!

-Dzień dobry Gwiazdeczko- ej ej! Jakim cudem przeszliśmy do włamywaczy, ja  się pytam? A chciałam strzelić taki monolog jak jest fajnie…
-No siemka Boom- skazańcy przebudzili się po słodko przespanej nocy. Byli pilnowani przez, jak zwykle, Fran lecz ta wolała stać przed ich drzwiami niż siedzieć razem z nimi, zwłaszcza że mieli upojną noc.
-I jak, wyspałaś się?- spojrzał na nią Digger z uśmiechem gdy ta lekko się przeciągnęła.
-Nie specjalnie. Ktoś mi nie dał spać- spojrzała na niego spod byka gdy ten uśmiechnął się cwano tuląc się do niej. Pocałował ją w głowe po czym delikatnie, jak na niego, podniósł jej podbródek tak by patrzyła mu prosto w oczy.
-Kocham cię, wiesz?- powiedział to w miare romantycznie jednak siostra, zamiast się ucieszyć, wybałuszyła oczy.  Chciała coś powiedzieć jednak szybko się rozmyśliła.
-Dzięki- tyle udało jej się wydukać.
Gdy byłyśmy małe siostra była o wiele bardziej wylewna ode mnie. Często mnie tuliła, mówiła mi, że jestem najlepszą siostrą na świecie i takie tam. Ale nie tylko w stosunku do mnie taka była. Częściej ode mnie tuliła się też do rodziców. To ja byłam tą chłodniejszą. A teraz? Coś tu się pozmieniało.
-O czym myślisz?- z zamyślenia wyrwał mnie Logan. Siedzieliśmy w stołówce i jedliśmy śniadanie.
-O tym i o tamtym …- zaczęłam grzebać łyżeczką w kawie- są jakieś zlecenia od Kapitana na dziś?-
-Nie mów mi że nagle zachciało ci się ćwiczyć- podniósł brew z lekkim uśmiechem gdy podrapałam się po głowie- na pewno w to nie uwierzę. O co chodzi, Saturnina?-
-Czy zawsze musi o coś chodzić?- wzruszyłam ramionami gdy, na moje szczęście, usiadła koło nas Fran.
-O siema! Widze że już możesz siedzieć. Czyli zaczynasz się przyzwyczajać, hę?- ta to dopiero bezczelna. Chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się gdy Logan siedział z tą swoją poważną mina i patrzył jak Czerwona podbiera mi ciasteczka.
-A ty nie na służbie?- spytał.
-Nie- prawie że opluła go ciastkiem, którego miętoliła- dzisiaj dostałam wolne i zaraz lece odsypiać nockę!- widać że była z tego bardzo zadowolona.
-To jakiż to szczęściarz przejął twoje obowiązki?- podniosłam brew gdy Fran wskazała za siebie na stojących w kolejce włamywaczy i …
-Dobra bachory, macie słuchać wujka Tonyego bo jak nie to odstrzeli wam łby. Ładnie macie stać w kolejce i cierpliwie macie czekać na waszą kolej- pouczał ich Blaszak.
-Ah, to już wszystko wiadomo- kiwnęłam głową gdy Fran nie mogła się nacieszyć moimi ciastkami. Hmm skoro pokrzywdzonym jest dzisiaj Iron Man to może i dobrze się składa. Po śniadaniu wyhaczyłam ich po czym wzięłam Tonyego na stronę. Miałam nadzieje że zadziała mój kobiecy urok ale musiałam posunąć się do drastyczniejszych metod.
-Zwariowałeś? Po co ci 200 dolarów!- oburzyłam się.
-W zastaw, jakby ci przypadkiem przyszło do głowy ją wypuścić W ogóle powinienem wziąć całą twoją wypłatę tak na wszelki wypadek- no jeszcze czego. Gdy Tony łaskawie się od nas oddalił, biorąc ze sobą Diggera, usiadłam z Velvet na ławce na korytarzu.
-A gdzie nasz pies obronny?- zaczęła się rozglądać.
-Spokojnie, dałam mu wolnę- ułożyłam się wygodnie na ławce gdy siostra wybałuszyła oczy- i nie, nie chce cię zabić. Chce tylko pogadać- zapewniłam ją gdy ta cwano podniosła brew.
-Na serio? Od kiedy wzięło cię na siostrzane pogawędki?- założyła ręke na ręke podejrzliwa- do niedawna chciałaś mnie zabić chochelką, o ile pamięć mnie nie myli-
-Oj coś ty taka pamiętliwa- machnęłam ręką- słuchaj, chciałam z tobą poważnie porozmawiać- usiadłam tak że wyglądałam jakbym była jej psychiatrą. Velvet za to sprawiała wrażenie coraz bardziej skołowanej.
-Co ten Logan z Tobą zrobił- zaśmiała się pod nosem.
-Wiesz, miłość zmienia ludzi- wzruszyłam ramionami-  a ty … z Diggerem- tia, ledwo to z siebie wydusiłam- ty go tam bardziej lubisz, lubisz czy … to takie przelotnę?-
-Co?- chyba nie spodziewała się takiego pytania- do czego dążysz?-
-Chciałam wiedzieć czy z tym ochlapusem to tak na poważnie- nie potrafie się inaczej o nim wyrazić. Zmarszczyła brew.
-Te, nie pozwalaj sobie- fuknęła.
-Słuchaj, zauważyłam że masz problemy z wyrażaniem uczuć- przysunęłam się do niej a ona automatycznie się oddaliła- ehe … pamiętasz jak się kiedyś grałyśmy w grę? Na hasło „wszystko na opak!” mówiłyśmy wszystko na odwrót: co chciałyśmy, co widziałyśmy …- dramatyczna pauza- co czułyśmy-
-Takie buty- pokiwała powoli głową, ogarniając o co mi chodzi- i chcesz w to teraz zagrać?- podniosła brew zdziwiona.
-Czemu nie! Resocjalizacja trwa, nie?- założyłam ręke na ręke- wydaje mi się że to może być dobry początek twojej wiesz … przemiany-
- … dobra, Logan chyba świetnie cię zadowala w łóżku bo w życiu nie przypuszczałabym  że zaproponujesz mi takie coś-
-Heheh zabawna jesteś- powiedziałam lecz w myślach miałam ochotę ją udusić- ja zacznę- odchrząknęłam- nie lubie tego miejsca i tych wszystkich ludzi, zwłaszcza dziewczyn, które nie są moimi przyjaciółkami- skończyłam gdy Velvet patrzyła na mnie niezbyt przekonana.
-Ostatnio cię obserwowałam i zaczynam wierzyć że na serio tak myślisz- trafna uwaga. Czasem mam ochotę podpalić ten cały burdel na kółkach.
-To swoją drogą- po co ja to powiedziałam?- ale nie mówimy teraz o mnie tylko o Tobie- wskazałam na nią gdy ta się skrzywiła.
-I tak nagle stałaś się dobrą i troskliwą siostrzyczką?-
-Zawsze nią byłam-
-Pff- pokiwała głową- rozumiem że gdzieś pomiędzy krzyczeniem że nie masz siostry i chęci zabicia mnie …-
- … chochlą, tak tak tak- no zabije ją tą chochlą zaraz jak nie będzie współpracować- czy twój pożal się Boże partner mówił ci że cię kocha?-
-Co?- prawie podskoczyła- co tak nagle przeszłaś do konkretów?-
-Bo widze że inaczej się z Tobą nie da rozmawiać- założyłam nogę na nogę- rozumiem że ci mówił a ty odpowiedziałaś coś w stylu, nie wiem, „Dzięki”?-
-Skąd niby to wiesz? Podsłuchujesz nas?!- oburzyła się. Na serio, ja strzelałam.
-Czyli tak- kiwnęłam głową- to może jest to dobry moment byś wyrzuciła z siebie wszystko, co?- cisza- ile się już znacie?- widziałam jak jej zaczęły chodzić oczy. Liczyła.
-Pół roku- stwierdziła po chwili. O boziu święty ile ona się czasu marnuje …
-I ty jeszcze mu nic …-
-To jest bardziej skomplikowane niż myślisz!- wybuchła ale szybko się uciszyła.
Zapadła cisza. Siedziałyśmy tak i patrzyłyśmy sobie w oczy z taką zaciętością jak Fran patrzyła na Tonyego po tym wszystkim. Żadna nie chciała dać za wygraną. Ale w końcu któraś musiała się odezwać, nie?
-Nie … nie lubie cię siostra- wydukała gdy podniosłam brew z uśmiechem- tym bardziej nie lubie Boomiego- wzięła głęboki wdech- nigdy go nie lubiłam. Od początku go wykorzystywałam żeby pomógł mi uciec, nie dlatego że czułam się samotna lub że coś do niego poczułam- rozkręciła się- ja wiedziałam od początku że to nie ma sensu. Miał być moim psem obronnym, nikim więcej- pauza. Zbierała myśli- a wyszło na to że przestałam go lubić. Strasznie- znowu pauza. Nawet mówienie na opak szło jej opornie- A potem to już poszło z górki. Znienawidziłam go. Czasem mnie brało na takie mdłości że … że myślałam że się czymś zaraziłam albo mam może grypę żołądkową lub gorączkę. Takie dziwne coś czułam w brzuchu. Takie fu- na serio robiłam wszystko żeby nie wybuchnąć śmiechem- I wtedy zrozumiałam że … że go nienawidze. Strasznie go nienawidzę. Że nie mogę z nim żyć, że najchętniej to bym go wyrzuciła z mojego życia i takie tam … ale nigdy nie potrafiłam mu tego powiedzieć-
-I nawet lepiej że mu tego nie powiedziałaś w takiej odsłonie bo raczej by się obraził- uśmiechnęłam się po czym powoli się do niej przybliżyłam- na serio go kochasz?-
-Yy dalej gramy?-
-Już nie- podrapała się nerwowo po głowie, skołowana.
-No … no kocham go, no. Zawsze był dla mnie taki miły i troskliwy. No prawie zawsze. Na początku było inaczej ale później … no trochę go wykorzystałam ale tylko na początku- pokiwałam głową na znak że rozumiem.
-No dobra, gołąbeczki! Czas się skończył!- na korytarzu pojawił się Stark z Diggerem- oh, Velvet! Jeszcze żyjesz! Niemożliwe-
-Oh, Stark! Ty też! Pewnie Migreny nie było w pobliżu!- wstałam gdy ten się skrzywił.
-Wcale się jej nie boje- bronił się gdy uśmiechnęłam się zadziornie.
-Teraz hajs, Stark- wyciągnęłam ręke w jego kierunku.
-Nie woła cię gdzieś tam niezaspokojony Logan?-
-Oj no! Co jest z wami ludzie!- wzruszyłam ramionami gdy Stark z uśmiechem wręczył mi moje pieniądze po czym  zniknęli mi z pola widzenia.

piątek, 11 maja 2018

ROZDZIAŁ 51


~~ Yoł yoł! Chwila oddechu od jednorazówki by zając się rozdziałami! (co niektórzy powinni się bardzo cieszyć, prawda Migrena? :D)
~~ Szybkie wyjaśnienie: w jednorazówce o Lokim, którą publikuje teraz na przemian z rozdziałami, akcja dzieje się tak 2 lata po tych rozdziałach więc na chwile obecną Saturnina jeszcze nigdy go nie widziała na oczy ;)
~~ Welcome!


Był już wieczór. Przez leki przeciwbólowe na ręke chodziłam jak otępiała przez co musiałam iść spać z kurami. Ale sektor dalej żył pełnią życia tak samo jak chory umysł mojej siostrzyczki. A wiecie dlaczego?
-Witaj przystojniaku-
-Osz cholera jasna- bo wegetowała we wannie Logana. Woda aż po szyje i zadowolona się tam moczy
-No ile można na Ciebie czekać! Aż mi woda wystygła!-
-Mam nadzieje że masz coś na sobie- mruknął zniesmaczony.
-A chcesz sprawdzić?- wyszczerzyła się po czym dmuchnęła w żagiel małego stateczku, który sobie tam pływał.
-Ty na serio jesteś walnięta- mruknął gdy siostra głośno się zaśmiała.
-Dobra, do rzeczy- odchrząknęła gdy Logan oparł się o ściane- pierwsze pytanie …-
-Chwila, ja mam jedno- zatrzymał ją- czemu cie nikt nie pilnuje?-
-Pilnuje. Płomienno oki stoi przed twoimi drzwiami. Nie widziałeś go jak tu wchodziłeś?-
-Grr co za idiota- mruknął pod nosem.
-Słuchaj. Ja nie wiem co się między Tobą a Saturniną dzieje ale wiem co się nie dzieje. A nie dzieje się nic. I w tym właśnie jest problem- wyjaśniła mu gdy ten podniósł brew.
-Do czego zmierzasz?-  spytał podejrzliwy.
-Do tego …- zaczeła, wstając z wanny gdy Logan odruchowo zaczął zasłaniać sobie oczy- … porąbało cię? Jasne że kąpie się w ubraniu!- krzyknęła do niego po czym usiadła na brzegu wanny- zmierzam do tego że i ty i moja siostra czujecie coś do siebie a jesteście tak oporni że masakra! Jak dwa rozstrojone magnesy, które zamiast się przyciągać to się odpychają-
-A od kiedy z Ciebie jest taki filozof?-
-Od kiedy mi zaczęło zależeć na siostrze- odparła, przeczesując ręką włosy- czyli od jakichś dwudziestu lat. Zrozum że ona cię … no wiesz … i to na serio. I ty ją też. Tylko nikt nie ma odwagi zrobić pierwszego kroku bo jesteście ciotami jakich mało. Hmm czy coś jeszcze?- zaczęła myśleć- chyba koniec-
-Dobra, to co ja niby mam zrobić po tej twojej przemowie? Nie wiem, zacząć klaskać?-
-A nie obraziłabym się- wyszczerzyła się- ale nie o to mi chodzi. Chciałabym bardziej żebyś dogadał się z Saturniną zanim ktoś inny się z nią dogada-
-Niby kto?- spytał zdziwiony odrywając się od ściany.
- Jest młoda i ładna więc na pewno ktoś by się znalazł. A ty to … taka chodząca skamielina jak kapitan. Ile ty już masz tych wiosen za sobą?-
-Ale ty sobie ze mną pogrywasz, mała- pokiwał głową gdy Velvet znów się wyszczerzyła po czym wyszła z wanny.
-Więc, no. Zajmij się nią póki jest jeszcze wolna- wyszeptała mu po czym wyszła z łazienki, zostawiając za sobą pełno kałuży.
-Ej, świruska! Wracaj mi tu i wytrzyj ten bałagan!
Oczywiście nie wróciła i nie wytarła. Nic nowego. Za to ja miałam niespodziewaną nocną wizyte. Gdzieś w połowie mojego głębokiego snu rozległo się pukanie do drzwi. Przebudziłam się lecz przez leki byłam ledwo żywa i ogarniająca. Doczłapałam się do drzwi głównych po czym je otworzyłam.
-Co się dzieje …?- szepnęłam, przecierając oczy. Osoba jednak się nie odezwała lecz, sądząc po rozmazanej sylwetce, którą zdążyłam dostrzec, był to Logan- Logan, jakiś alarm czy coś? Ja nie chce żadnych dodatkowych ćwiczeń w środku nocy …-
-Jak ręka?- przemówił. Wreszcie.
-Nie czuje. Naćpali mnie lekarstwami. Ale się goi-
-To dobrze- odparł po czym poczułam jak chwyta mnie w pasie, przybliża się do mnie i zaczynam mnie całować. Coraz namiętniej. Nie wiedziałam czy dali mi jakieś leki halucynogenne czy zdarzył się cud ale to było piękne. Logan mnie całował i to bez żadnego przymusu. Widząc że się wkręciłam, delikatnie wprowadził mnie do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Dzień później. Obudziło mnie skrzypienie za oknem. Okazało się że pewnie ktoś mył okna i jak zwykle robił to bardzo delikatnie. Przetarłam oczy po czym usiadłam na łózku.
-O cholera, to sobie siadłam- jęknęłam po czym znów się położyłam, odwrócona twarzą do drugiej połowy mojego łóżka. Była pusta. Była pusta? Jakim cudem? Pomacałam pościel- jakim cudem cię tu nie ma? Mam dowody że byłeś! Na przykład to że nie mogę siedzieć!- krzyknęłam do siebie po czym spojrzałam pod kołdre- i nie mam ubrań!- dawno nie byłam tak skołowana jak teraz. Niby wiedziałam co się stało ale nie wiedziałam do końca- no ja cię zabije po prostu- warknęłam po czym zeszłam z łóżka, powoli się ubierając i uważając już nie tylko na ręke ale też na mój biedny tyłek- Boże, pewnie cała pościel do prania pójdzie- chwyciłam się za głowe ale burczenie w brzuchu zmieniło mój tok myślenia. Jestem głodna. Ogarnęłam się i wyszłam pospiesznie z pokoju udając się do jadalni. Od razu rzucili mi się w oczy włamywacze. Dzisiejszym pechowcem była Fran, jednak dziwnym trafem dobrze się z nimi bawiła.
-No dzień dobry- uśmiechnęła się do mnie czarną, gdy powoli usiadłam na krzesle.
-Taa, widział ktoś Logana?- zaczęłam się rozglądać gdy na twarzy Velvet zabłysnął tryumfalny uśmieszek.
-A co?- spytała, grzebiąc widelcem w jajecznicy.
-A jajco. Pytam po prostu czy go widzieliście-
-Ktoś tu wstał lewą nogą- mruknął Boomerang, trącając łokciem czarną.
-Może kawy?- zaproponowała szybko Fran gdy nagle zauważyłam jak Logan wchodzi do pomieszczenia. Prawie się zapowietrzyłam. Widząc moją mine cała trójka odwróciła się w strone Szponiastego, bacznie obserwując jak idzie w naszą strone i … przechodzi koło naszego stolika obojętnie. Tego już za wiele.
-Co?!-  krzyknęłam, wstając  z krzesła- Teraz to przesadziłeś!- warknęłam gdy zauważyłam jak Logan stanął w miejscu plecami do mnie- tak Howlett, do Ciebie mówie ty … ty …- warknęłam podchodząc do niego po czym ze wściekłości chwyciłam jego tackę z jedzeniem i roztrzaskałam o ziemie. Ja to się na spokojnie chyba z nikim nie mogę dogadać. Poprawka, nie UMIEM dogadać- co, co? Co tak na mnie patrzysz? Przeleciałeś mnie i co, wszystko gra?- ciiiiszej, Saturnina!- zadowolony z siebie jesteś?- reszta, na hasło „przeleciałeś mnie”, migiem zainteresowała się konwersacją - No nie patrz tak na mnie! Czemu milczysz!?- chyba zaczęłam popadać w histerie- oddałam ci się wczoraj! Jesteś pierwszym i kurde mam ufajdane łóżko!- aż kopnęłam tackę- a z byle kim nie poszłabym do łóżka a Ciebie akurat kocham!- krzyknęłam gdy ten cwano się do mnie uśmiechnął- dlaczego ja nakrzyczałam na Ciebie przy ludziach! Teraz mi nie dadzą spokoju!- ale ze mnie debil.
-Też cię kocham, Szczeniaku- uśmiechnął się do mnie po czym mnie namiętnie pocałował. Usłyszałam wiwaty. Chyba nawet oni na to czekali. Przez te całe 50 odcinków!
-No nareszcie- przy nas pojawił się Kapitan- jedni przynajmniej się pogodzili. Proszę brać z nich przykład! Nie będę wskazywał palcem Fran i Tonyego bo chyba wiedzą że o nich mowa- patrz jaki cwaniak. W międzyczasie gdy wszyscy byli zajęci słuchaniem Rogersa, Logan spojrzał na Velvet i kiwnął jej głową w podzięce. Ta mrugnęła do niego lecz szybko przystawiła palec do ust na znak żeby nikomu nic nie mówił.
-Ale mogłeś sobie darować takie akcje- mruknęłam po chwili do Logana- teraz wszyscy wiedzą że my …-
-Jakoś musiałem to z Ciebie wydusić- wzruszył ramionami gdy zmierzyłam go wzrokiem.
-Ale w tak drastyczny sposób?-
-Szczerze to myślałem że pogadamy na osobności. To nie moja wina że zaczęłaś się wydzierać na mnie środku jadalni - zaśmiał się po czym mnie przytulił. Wiecie jak wygląda szczęśliwy człowiek? Właśnie tak.

~~ Kto się cieszy? :D Bo ja tak! Chociaż teraz uświadamiam sobie że Logan może faktycznie jest ciut za stary dla yy ... wszystkich.
~~ Tu Logan, w jednorazówce Loki. Waszym zd
aniem który z nich bardziej pasuje do Saturniny?