~~ Powoli poprawiam się z frekwencją!
~~ Iii jak tam samopoczucie pod koniec wakacji? (Powrót człowieka skurwiela)
~~ Był ktoś na Legionie Samobójców? No wiem że to z DC ale ciekawa jestem czy fajny film bo ide na niego w środe :D
~~ Był ktoś na Legionie Samobójców? No wiem że to z DC ale ciekawa jestem czy fajny film bo ide na niego w środe :D
-Bucky, tak?-
-Tak-
kiwnął głową.
-A
ja Logan- usiadł naprzeciwko niego w stołówce- ale pierwsze imiona
mamy takie same- uśmiechnął się pogodnie- nie martw się tym
czubkiem, o jednego mniej- machnął ręką.
-Próbujesz
mnie pocieszyć?- spytał z lekkim uśmieszkiem.
-Nie-
westchnął głęboko- mówie jak jest- na te słowa James nic nie
odpowiedział- jak ci się podoba kompania?-
-Mogło
być gorzej-
-Nikt
cię tu nie chce zgładzić- sprostował- każdy z nas ma jakąś
przeszłość za sobą: ja zabijałem na wojnie, Stark sprzedawał
broń do
zabijania, bo nią się raczej nie łaskocze, a Rider …-
-
… oddał dusze diabłu- przysiadł się do nich obgadywany- dosiąde
się skoro już o mnie mowa-
-Jak
to jest oddać dusze diabłu?- spytał zaciekawiony Bucky.
-To
coś ala puścić Starka do sektoru ETA- zaśmiał się pod nosem
Johnny- oczywiście sektor ETA to ja- sprostował.
-Fascynujące-
podparł głowe na swoich pięściach Rosomak- idz to opowiedz osobą
które to interesuje-
-Tak
się tylko lubimy drażnić- wywinął się Blaze. Barnes kiwnął
głową po czym rozglądnął się po bazie. Obserwował każdy ruch
wszystkich dookoła jednak był mile zaskoczony że nikt nie
wskazywał na niego palcem, nie obgadywał. Po prostu każdy zajął
się własnymi sprawami.
-A
co z tą nową?- z myśli wybudziły go słowa Ridera- widzieliście
jaką ma karoserie?-
-Heh
podobno Kapitan widział- dodał Rosomak gdy nagle było słychać
huk tłuczonych talerzy. Odwrócili się migiem w strone dochodzącego
odgłosu gdy zobaczyli Lane, która upuściła wszystkie naczynia.
-Pomoge
ci- podleciał do niej Rogers.
-Poradze
sobie- odparła ze stoickim spokojem i z kamienną twarzą. Widać
było że żywi do niego uraze. Pozbierała talerze i ogarneła
podłoge zaś Kapitan stał i nie wiedział co robić.
-Ojojoj
Lana jest zazdrosna- zanucił Johnny po czym zaczął wcinać
bułeczke.
-Podobno
w samolocie było gorąco- dodał ze śmiechem Wolverine.
-A
ja myślałem że to baby plotkują- popatrzył na nich zdziwiony
James.
-Tu
jest wszystko do góry nogami Bakuś- poklepał go po ramieniu
płomienisty.
-Co
ta Lana tyle talerzy nosi?- mruknął do siebie Logan, widząc jak
skończyła je zbierać z podłogi i wymienić na nowe.
-Zgadnij-
kiwnął głową Rider na co Howlett pospiesznie wstał i podążył
za nią- jak z procy-
wydudlił cały sok ze szklanki- o, chwała że przyszła z innej strony bo by
się zagryzły-wskazał oczami na czerwoną, która akurat weszła na
stołówke. Bucky szybko odnalazł ją wzrokiem i nie spuszczał z
niej oczu- drapieżna, nie?-
-Bardzo-
szepnął i ugryzł kanapke. Czerwona pokrzątała się troche przy
jedzeniu po czym , wziąwszy coś do jedzenia, szukała miejsca.
-E!
Migrena! Tutaj!- krzyknął Rider gdy James prawie udławił się ze
śmiechu. Dziewczyna wywróciła oczami po czym podeszła do nich.
-Boki
zrywać- usiadła na miejscu Logana.
-Do
usług- skinął głową Johnny.
-Co
tam jecie śmieszki?- popatrzyła na Barnesa który zakłopotany
popatrzył najpierw na nią a potem na talerz- … też nie wiesz?-
-Raczej
mi wygląda na kanapke z szynką, sałatą i chyba papryką-
zaglądnął do środka.
-Przestańcie,
wcale
nie karmią nas tak źle- wtrącił się płomienisty- wole to niż
jeść pustaki-
-Raczej
nie zjadłbyś sam siebie- mruknął pod nosem James gdy czerwona ze
śmiechu opluła Ridera. Wtedy i śmieszka ogarnął śmiech na co
Czerwona przybiła z nim piątke.
-
… już was nie lubie- wstał wkurzony Ghost Rider- zobaczymy się w
nocy- pogroził im po czym wyszedł się oczyścić z jedzenia.
-No
i przez ciebie się obraził- próbowała się ogarnąć Fran.
-Przeze
mnie? To ty go oplułaś- podniósł ręce dalej rozbawiony.
-Widze
że robisz sobie samych śmiertelnych wrogów- kiwneła głową na co
uśmiech szybko zniknął z ust Jamesa.
-Taki
już jestem- wzruszył ramionami.
-Dobra
wymówka- kiwneła głową.
-Zejdziesz
wkońcu ze mnie?-
-Przecież
nawet na ciebie nie weszłam-
-Wiesz
o co mi chodzi Fran- westchnął głęboko.
-To
za rozpowiedzenie tej całej „Migreny”. Już każdy do mnie tak
mówi- oburzyła się.
-Oj
przepraszam, jesteś strasznie pokrzywdzona- wywrócił oczami.
-No
tak, bardziej ty jesteś bo zabiłeś rodziców Starka-
-Dosyć,
nie mam zamiaru tego słuchac- wstał gwałtownie po czym w mgnieniu
oka wyszedł z jadalni. Fran, zdziwiona jego postepowaniem, została
na miejscu i powoli kończyła swoje jedzenie.
-Coś
mu znowu naopowiadała?- przysiadł się Kapitan i spytał ze
stoickim spokojem.
-…
przezywa mnie. Musiałam dać mu nauczke-
-I?-
-I
wspomniałam o Starkach-
-Eeh
Fran- pokiwał głową- to nie jest powód by uprzykrzać mu tak
życie. Zrobił coś okropnego nie będąc sobą i będzie się to
wlokło za nim już na zawsze. Nie musisz mu tego przypominać- po
tych słowach Fran spuściła głowe- jesteś raczej dużą
dziewczynką
i sama powinnaś o tym wiedzieć- poklepał ją po plecach gdy ta
kiwneła delikatnie głowa i odwróciła głowe w jego strone.
-Kapitanie,
musisz tak mądrze mówić?- na te słową Rogers uśmiechnął się-
ide go poszukać- wzieła głęboki wdech po czym wstała i poszła
go szukać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ja
mu dam karoserie- mruczała pod nosem Lana, niosąc kilka talerzy na
tacy.
-Lana!-
dogonił ją Logan po czym zagrodził jej droge, tak zeby przypadkiem
nie uciekła- nie widziałas Saturniny?-
-Pewnie
się gdzieś kręci po siedzibie- wzruszyła ramionami.
-Na
pewno?- spytał podejrzliwy.
-No
przecież ją znasz- uśmiechneła się- albo urządza sobie
pogawędki z Bannerem, albo molestuje nową o nazwe farby, albo
obczaja nowego-
-Banner
pomaga w przeprowadzce Starkowi, nowa jest w jadalni a z nowym jadłem
obiad. Gdzie ona jest- było słychać tą stanowczość w jego
głosie.
-Logan
o co ci chodzi?-
-Wiem
że ją gdzies ukrywacie. Ty, Eveline i Ksenia. Gdzie ona jest.
Będzie wkońcu musiała ze mną porozmawiać- po tych słowach Lana
powoli chciała rozłożyć skrzydła, jednak Howlett szybko ją
wyprzedził- użyj skrzydeł a nowa dobierze się do Kapitana-
-Co?-
spytała zbulwersowana- czego chcesz?!-
-Błagam
cię, każdy wie że kręcisz z Kapitanem. Gdzie jest Saturnina-
-Lana?-
z pokoju wychyliła się blondyna- o, hej Logan. Nie widziałeś
gdzieś Saturniny? Nie moge jej nigdzie znaleźć- rozglądała się
po korytarzu.
-Nie
ma jej u was?- spytał zdziwiony.
-Właśnie
nie. O dzięki Lana że przyniosłaś mnie i Ksenii obiad- chwyciła
za tace- zaniose tej biduli-
-Coś
się stało Ksenii?- zdziwienia nie było końca.
-Nie
no gorączke ma- kiwneła głową Lana- 39 stopni. Dlatego najwięcej
jest zupek- Howlett dokładnie przeanalizował i jedną i drugą
dziewczyne po czym wszedł do pokoju. Zastał w nim Ksenie leżącą
w łóżku, przykrytą dwoma kocami, czerwoną jak burak i mokrą od
potu.
-Kapitanie!
Stanełabym na baczność ale nie mam siły …- jękneła ruda.
-To
ja, Logan. Leż spokojnie- dał się przekonać. Wreszcie- nikt nic
nie mówił że Ksenia ma gorączke. Wczoraj wyglądała na zdrową-
-I
wtedy się załatwiła- kiwneła głową Eveline- latała sobie
wieczorem lekko ubrana i o proszę-
-Może
zawiadomić Thora?-
-Nie
nie, damy sobie rade- uspokajała go Lana- poleży, popije zupki i
jej się polepszy- usiadła koło niej, chwytając zupke.
-To
… życze zdrowia Ksenia- uśmiechnął się do niej Logan.
-Dziękuje
Cyklopie- jękneła gdy Howlett dziwnie się na nas popatrzył.
-Na
mnie już pora- udał się do drzwi- jakbyście znalazły Saturnine
to mnie zawiadomcie. Wiecie gdzie mnie szukać- po tych słowach
pożegnał się i zamknął za sobą drzwi.
-Ksenia
powiedz aa- zaczeła ją karmić Lana.
-Dajcie
mi spokój i troche oddechu- zrzuciła z łóżka koce ruda- jak
gorąco …-
-Dziewczyny!-
spod łóżka wyturlałam się, pomiędzy bólem pleców a bólem
całej reszty, … ja!- dziękuje wam-
-Ile
jeszcze mamy to ciągnąć?- jękneła Eveline.
-To
ja powinnam marudzić! To mnie daliście jako poszkodowaną!- burzyła
się Ksenia.
-Ale
to mnie szuka Logan!- otrzepałam się.
-Nie
mozesz po prostu z nim o tym pogadać?- spytała Lana- bo dojdzie do
tego że jeszcze wciśnie między mną a Kapitane tą nową czerwoną
…-
-Język!-
krzykneła Eveline.
-Śmieszne-
wywróciła oczami Lady Dragon.
-Dajcie
mi po prostu pozbierać myśli- usiadłam na łóżku koło rudej i
zaczełam wcinać jej zupe.
-
… to moje- wskazała na zupe- obśliniłam łyżeczke-
-Nie
jesteś chora więc moge jeść- odparłam.
-Co
chcesz zbierać?- podniosła brew blondyna.
-Za
chwile będzie zęby z podłogi- przyglądała mi się z miną
zabójcy nasza „chorowitka”.
-Ty
nie masz czego zbierać! Gadasz o nim często, jak go widzisz to tak
fajnie skacze ci oko a jak cię pocałował to …-
-Eveline
przestań- jęknełam- jak mnie pocałował to nic takiego nie
zrobiłam!-
-Podniosłaś
noge- kiwneła głowa- a to znaczy że ci się podoba-
-…
dacie mi zjeść bez chęci udławienia się?-