~~ Żeby nie było że wstawiam rozdziały raz na miesiąc, albo rzadziej, postarałam sie i napisałam jeden teraz :) ~~ I jak wam mineła pierwsza połowa wakacji? (łeee Sylwia ty deklu!) nie martwcie się, pokutuj to teraz co dzień ... xd
~~ I jak myślicie, czy nowi przybysze zaadoptują się z nowym otoczeniem?
-Mam takie pytanko- podniósł reke Johnny gdy już byliśmy w sali ćwiczeń- czy twój przyjaciel przy demostracji nas nie pozabija?- pyta się ten który tym bardziej nie umie kontrolowac swojej mocy …
~~ I jak myślicie, czy nowi przybysze zaadoptują się z nowym otoczeniem?
-Mam takie pytanko- podniósł reke Johnny gdy już byliśmy w sali ćwiczeń- czy twój przyjaciel przy demostracji nas nie pozabija?- pyta się ten który tym bardziej nie umie kontrolowac swojej mocy …
-Udam
że tego nie słyszałem- oznajmił ze spokojem Cap gdy nowy spuścił
głowe. Widać że nie był dumny ze swojej przeszłości- Bucky-
zwrócił się do przyjaciela który ukradkiem popatrzył na niego-
opowiedz o sobie-
-Ktoś
już to zrobił za mnie- wzruszył ramionami po czym pewniej podniósł
głowe- wiecie już raczej że zabiłem dużo ludzi no i nie czuje
się z tym dobrze. Ale nie będe siebie ani bronić ani
usprawiedliwiać. Wiem że robiłem to wbrew własnej woli i chce to
naprawić- chwycił się za metalową ręke- to ustrojstwo zostało
do mnie przyczepione po tym jak wyłowili mnie z rzeki. Jest metalowa
i bardzo wytrzymała-
-Da
się na niej smażyć jajecznice?- spytała nagle Fran.
-Nie-
-Eeh
… to lipa- wzruszyła ramionami.
-Ale
za to może rozkwasić komuś twarz- założył ręke na ręke
cwaniacko.
-Co
mi z rozkwaszenia? Z ludzkiej twarzy nie zrobie jajecznicy- broniła
się czerwona gdy Bucky nie wiedział co powiedzieć.
-Moja
krew! Piona!- aż podskoczyłam z tego wszystkiego, jednak …- ał
ał-… przecież wszystko mnie boli.
-Nie
szarżuj Planetoido bo nie mam zamiaru cię pózniej składać-
mruknął do mnie Johnny gdy usłyszałam wark Wolverina- znaczy on
nie ma zamiaru cię składać- wybronił się. W tym też momencie
Bucky zaczął swoja prezentacje: na polu bitwy znalazło się kilka
robotów. On zwinnie roztrzaskał każdego, który stanął mu na
drodze. Na końcu roztrzaskał ściane, która stała na środku
sali. My się wspinaliśmy na nią na ćwiczeniach … nie mówie że
tego nie lubiłam ale ciesze się że już jej nie ma.
-Oczywiście
nie zrobie nikomu z was krzywdy, puki ktoś nie wypowie kodu. Wtedy
może być kłopot- sprecyzował Bucky gdy kapitan poklepał go po
ramieniu.
-Nikt
go już więcej razy nie wymówi, nie martw się- uspokajał go.
-Migrena,
twoja kolej- wskazał na czerwoną Zimowy Żołnierz gdy ta zmierzyła
go wzrokiem.
-Migrene
to ty zaraz możesz mieć- warkneła- siema! To znowu ja, Fran, nie
żadna Migrena. To że TARCZA nie potrafi napisać nazwiska poprawnie
to już ich sprawa …- chwyciła za broń- w każdym bądz razie
otóż i moje małe cacuszka. To co trzymam w ręce to mój ulubiony
sprzęcior MSBS zwany Torpeda- przejechała po nim palcem- moja
najstarsza broń, która załatwiła wiele łotrzych tyłeczków-
pomajtała brwiami po czym wskazała na reszte- mój M416 zwany
Lucyfer, mój P90 zwany Destroy, MP5k zwany Shogun, Mini-Uzi zwany …
w sumie został dalej Mini-Uzi- po czy wskazała na swój mniejszy
składzik- a tu są te mniejszego kalibru czyli rewolwery, kilka
granatów, małe pistolety- nie żeby co ale wszyscy wgapiali się w
to przedstawienie jak debile. W życiu nigdy nie widziałam tyle
sprzętu do rozwalania naraz. Pewnie nawet w TARCZY takiego składzika
nie mają.
-Co
za laska- szepnął Rider gdy roglądnełam się po sali. Oj chyba
chłopczykom pociekła ślinka. Czyżby faktycznie konkurencja Lany?
No
tak .. ta załatwia ich wdziękiem a ta brońmi.
-Opowiedz
im jakie masz moce- wtrącił się Ameryka.
-Spokojnie
kapitanku, już opowiadam- uspokajała go czerwona po czym chwyciła
za swoją „Torpede”- jak już mówiłam moja ksywka to Fuego
czyli, logiczne, władam ogniem. Ale- podniosła palec- to nie jest
zwykly ogień- przeładowała swoje cacuszko- zobaczcie- po czym
wystrzeliła z niego w strone kukły. Nic nie byłoby w tym dziwnego
gdyby nie to że broń się zapaliła przez co automatycznie i kula
zajeła się płomieniem. Wyglądało to jakby Ghost Rider strzelał
ze sprzętu- wiem że niby nic, bo reszta ma pewnie lepsze moce, ale
niestety takie coś posiadam- zamachnela się swoją bronią- przy
okazji potrafie unicestwić maszyne, dotykając jej i sprawić by
ogień przenikł do niej i popalił jej obwody- cwana poza- tak jak
to zrobiłam u Iron Mana-
-Nie
będzie się gniewał skoro zabiera swoje dupsko z naszej siedziby-
machnął ręką Logan.
-Tyle
spokoju- mruknął Cyclop. Widze że Tony uzbierał sobie niezły
fanclub.
-Spokój-
próbował zapanować nad nami Ameryka- coś jeszcze Fran?-
-Eahm
na razie wszystko- uśmiechneła się słodko po czym zeszła ze
sceny. Widziałam ten wzok … zgadniecie kogo? No ba, jesteście
najlepsi w zgadywanki. Lana z przeszywającym wzrokiem stała razem z
nami i wpatrywała się w roześmianą czerwoną. Chyba dowiedziała
się o jej wizycie u Kapitana „sam na sam”. A Lana, z tego co
widze, to niezła petarda.
-Wow-
szepnął Bucky powoli wychodząc z szoku- zaimponowałaś mi- obrócił
się do czerwonej.
-Heh
szkoda ze o tobie nie moge powiedzieć tego samego- zgasiła go gdy
James tylko spuścił głowe. Mineła już osiemnasta
na zegarkach gdy nasz sektorek zdąrzył się już zapoznac z nowo
przypełzniętymi. Stark zabrał swoje paczuszki i ładnie
odmaszerował do pobliskiego sektora Eta, który przyjął go z
wielką … eahm radością?
-Serio
chcesz się z tamtąd wynieść?- spytał go Hank, widząc jak Stark
układa w laboratorium swoje kartony.
-Tak
Hankuś, nie zdzierże obecności tego kryminalisty- warknął- Skoro
Steve jest tak w niego wpatrzony to niech on grzebie mu w
laboratorium-
-A
co z Bannerem?-
-A
co ma być? Nie tylko ze mną się tam przyjaźni- rozpakowywal
dalej.
-Ale
z tobą się najlepiej dogadywał-
-Ma
tam Planetoide i swoją ukochaną Romanoff, czego chcieć więcej?-
wzruszył ramionami.
-A
co mamy zrobić z Clintem?- po tym pytaniu Stark przystanął z
wypisanym pytajnikiem na twarzy- stwierdził że skoro ty się tu
przeniosłeś to on może przenieść się tam-
-Taka
niańka z niego?- zaśmiał się- kupcie mu zwierzaczka, może się
nim zajmie-
-Przemyśl
to Tony-
-Nie
Hank, ja już postanowiłem- nieugięty skurczybyk. Na szczęście
Ameryka nie zgodził się na zamiane Tony-Clint więc wszystko było
po staremu. Plus minus …
-Bruce-
kukneła przez drzwi Eveline.
-Oo
wreszcie ktoś normalny- uśmiechnął się wołany- wchodź Barton-
zaprosił ją do środka.
-Miło
mi to słyszeć- uśmiechneła się- słuchaj, nie wiesz gdzie jest
Saturnina? Od zebrania jej szukam i nie moge jej nigdzie znaleźć-
-Przecież
ona ledwo chodzi- podniósł brew- daleko nie uciekła-
-Saturnina?-
zza szafy wyszła czerwonowłosa, polerująca swojego Mini-Uzi- ta
fioletowa?-
-Tak,
widziałaś ją gdzieś?-
-Coś
mi migło przed oczami- rozglądneła się po czym otworzyła jedną
ze szafek- vuala!- no i mnie znalazła …
-Saturn
co ty wyrabiasz?- wzruszyła rękami blondyna.
-I
kiedy ty tu weszłaś?- pytał zdziwiony Bruce.
-A
myślałam że kolorowe włosy trzymają się razem- warknełam na
nową gdy ta niezrozumiale podniosła brew.
-Nie
warcz na osobe która w danej chwili trzyma w ręku broń- kiwneła
głową Fran gdy Eveline pomogła mi się wyczłapać ze szafy.
-Co
się dzieje?- szepneła gdy zrobiłam skwaszoną mine- porozmawiamy w
pokoju?- kiwnełam głową na tak- dobrze- po czym …
zniknełyśmy!
-Co to za czary?- przystała w miejscu Fran, widząc że wyparowałyśmy jak kamfora.
-Co to za czary?- przystała w miejscu Fran, widząc że wyparowałyśmy jak kamfora.
-Nasza
Eveline Barton bawi się w magika- uśmiechnął się Bruce gdy
dziewczyna dalej roglądała się po pokoju. Międzyczasie …
-O,
znalazłaś ją!- na mój widok w pokoju rozległ się krzyk Ksenii.
-Gdzie
była- podparła się o ściane Lana, widząc jak powoli siadam na
łóżku.
-Nie
uwierzycie- zasmiała się blondi- w szafie- po tych słowach
dziewczyny raczej nie zrozumiały powodu mojego czynu- Fran mi ją
pomogła znależć-
-Uuh
nawet nie wymawiaj tego imienia- mrukneła Lana, spuszczając głowe.
-Czuje
zazdrość- zaśmiała się ruda.
-Ta
żmija kręci się koło Kapitana!
-Ty
też wsadzasz łapki nie tam gdzie trzeba- poruszałam brwiami na co
obgadywana ciut się zarumieniła- rozprawiczyłaś stólatka,
brawo!- zaczełam klaskać.
-A
ty za to uciekasz przed około stótrzydziestolatkiem- cwana poza
Lany i już uśmieszek zniknął z moich ust.
-Możecie
mi powiedzieć co jest grane?- biedna Ksenia niewtajemniczona- jak
przyszłyśmy do ciebie to Logan cię … całował?-
-Bez
taki,dobra?!- oburzyłam się- robił mi oddychanie usta usta …-
-Na
siedząco?- podniosła brew ruda.
-Nosz
cholera!- i znowu się oburzyłam- pocałowałam go na korytarzu żeby
ta hołota mogła przejść i złapać przestępce ale tak wyszło
że pomyślał że coś do niego czuje i pocałował mnie po moim
przebudzeniu! Jestem w dupie!- błagam, żeby nikt nie stał za
drzwiami bo wydarłam się chyba na cały sektor.
-A
tak szczerze Saturn- usiadła koło mnie Lana, spec od spraw
sercowych- czujesz cos do niego?-
-Co
ty mi tu za pytania zadajesz- mojego oburzenia nie było końca …
-Normalne.
Powiedz tak czy nie, to nie jest takie trudne-
-A
ty nie zadawaj mi głupich pytań, to nie jest takie trudne!-
zmałpowalam ją gdy reszta raczej pojeła co moge czuć.
-Saturnina-
przytuliła mnie Eveline- ty się zadłużyłaś w Loganie!-
Powtórzę słowa, kilkakrotnie słyszane w Teen Wolfie: Kontrola jest przeraklamowana. Po co nad sobą panować i przestrzegać przepisów, kiedy przeciwnicy wciskają gaz do dechy?
OdpowiedzUsuńFran, do jajek jest patelnia, a nie tarcza z Vibranium.
Okey... A czy Logan nie jest trochę... no wiesz, za stary dla Saturniny?
Rozdział super, czekam na nn! Pozdrawiam. Wiem, że słabo, mam strasznie mało czasu, i muszę jeszcze załatwić tlen. Cześć!
No już bez postarzania kapitana prosze stara :P On spał 70 lat a nie 100 :D :D czy tylko ja zamiast cacuszek za pierwszym razem przeczytałam cycuszek ? quwaaa:D :D rozdział genialnie się czytało pzed pracom :P mam teraz zbyt duzo fantazji w głowie :P :D <3
OdpowiedzUsuń