trwa inicjalizacja, prosze czekac...

niedziela, 6 listopada 2016

ROZDZIAŁ 41

~ Hellou pipolee!! Z nutką Gwiezdnych Wojen witam was przy kolejnym końcu weekandu (Sylwio zamilcz).
~ Próbuje jakoś ogarnąć chaos na tym moim blogu i mam nadzieje że jakoś mi się to uda :P
~ A wy na jaki film Marvela najbardziej czekacie? :D





-Naszego mutanta?- spytał zdziwiony Steve- dla kogo i po co?-
-Myślałem że Kapitan zapyta kogo mamy na myśli- odparł mu gostek. Na jego głowie spoczywał piękny żołnierski kapelutek a kawałek koszuli, którą było widać, była tego samego kolorku co czapencja. Wojskowy. Tego nam tu jeszcze brakowało.
-To nie istotne dopóki nie dowiem się w jakim celu mam wam oddać jednego ze swoich-  tak rzecze nasz Kapitan, ugnij głowe i nie fikaj! Saturn poeta.
-To zarządzenie waszego szefa-
-Profesora Xaviera?- spytał Logan.
-Kogo?- spytał zdziwiony żołnierz. Jakich ludzi oni tam przyjmują – nie, nie. To jest niejaki Alan Abbrott-
-Nie znam gnoja- mruknął Rosomak gdy Kapitan machnął ręką by go uciszyć.
-Co się stało z profesorem?- spytał go Tarcza gdy pytany wzruszył rękami.
-Odszedł? Zginął?- wtrącił się Cyklop-jakiś pogrzeb?-
-Nic nie wiem- po tych słowach zauważyłam że ci, którzy znali Profesora, byli, jakby to ująć … ciutke wkurzeni- nowy szef przyjdzie was odwiedzić w tym tygodniu więc jego się zapytacie-
-A o kogo wam chodzi?- spytał w końcu, widząc że gościu, z którym gada, nie ma bladego pojęcia o niczym.
-Niejaka …- spuścił na chwile głowe, grzebiąc w jakichś papierach. Niejaka? Kobieta? Jezu … ja?- Ksenia Kardona- no tak Saturn, nie jesteś pępkiem świata. Na te słowa odetchnęłam z ulgą i zbulwersowałam się jednocześnie. Tak, da się tak zrobić naraz.
-Na co wam ona?- spytał podejrzliwie Ameryka.
-Ma moce, które bardziej przydadzą się u nas w armii niż u was-
-Na co wam się ma przydać?- nieustępliwy kapitan to dobry kapitan.
-Pytania zostawcie szefowi-
-Ale ja jestem szefem- Tarcza ma racje.
-Nie takim szefem. Żegnam.- odparł po czym się wyłączył. W tej chwili czmychnęłam z pomieszczenia, zmieszana całą tą sytuacją.
-Niewychowani ci żołnierze- mruknął pod nosem Logan.
-W dodatku ale ci dopiekł- wtrącił się Blaze- ja bym mu z chęcią pochłonął dusze-
-Co niby Ksenia ma takiego że chcą akurat ją?- podniósł brew Cyklop gdy Kapitan zaczął rozmyślać.
-A co z tymi cieciami, Kapitanie?- wtrącił się Banner.
- Skoro ma przyjść ten cały „szef wszystkich szefów” to albo trzeba ich ładnie schować albo wdrążyć mój plan w życie- no na pewno.
-Bez głosu Saturniny i Logana?- spytał Blaze gdy Rosomak wywrócił oczami.
-Reszta przecież też ma głos- bronił się wyżej nominowany- nie możemy ich pominąć-
-Zróbmy próbe- zaproponował Kapitan- jeśli zachowają się dobrze to resocjalizacja pójdzie w ruch-
-Olać resocjalizacje! Ksenie chcą nam odebrać!- oburzyła się Lana gdy Steve intensywnie myślał nad tym wszystkim. Jak się wali to wszystko naraz.
-Dobra, spokojnie- podniósł ręce- przyjmiemy tego Alana i wypytamy o wszystko. Oby on był bardziej rozgadany- pokiwał głową- tylko na razie nic nie mówcie …-
-Gdzie mnie chcą zabrać?!- do Sali wpadła przerażona ruda. Heheh zgadnijcie skąd się dowiedziała …
-… Ksenii- dokończył zdanie Rogers po czym westchnął, przeczesując wszystkich obecnych wzrokiem- Saturnina … kiedy ty się nauczysz trzymać język za zębami …- kapitan, jako że był najlepszym szefem pod słońcem jakiego widziałam, wytłumaczył Ksenii co i jak i kazał na razie tego nie rozgłaszać, a zwłaszcza Thorowi. Wiedział że  Bóg Wszechświata mógłby się mu postawić, przez co, gdy nowy szef szefów przyszedłby w „odwiedziny”, byłby dym. Zebranie zakończyło się w trochu nerwowej atmosferze. Ani razu późnej nie wspomniał o tej resocjalizacji tych debili. I dobrze. Ksenia ważniejsza.
-Bruce, co o tym myślisz?- spytał kapitan po chwili dumania. Stał oparty o swoje biurko i patrzył w jeden punkt. Banner zaś krzątał się po pomieszczeniu i od czasu do czasu rzucał okiem na więźniów pilnowanych dalej przez Buckyego i Fran. Czy oni kiedykolwiek śpią?
-Steve- westchnął głęboko z taką miną że każdy zauważyłby że zadane mu pytanie było trudne- jeśli mamy wyjść dobrze przed nowym szefem to nie możesz słuchać się Saturniny, a tym bardziej czekać na to żeby łaskawie zmieniła zdanie. Czasem trzeba podjąć decyzje, którą nie wszyscy pochwalą. Ale raczej o tym już wiesz- doskonale pamiętał wybryki Steve’a których nikt nie pochwalał. Ale zawsze wychodziło mu to na dobre. Przystanął chwile, widząc jak więźniowie zasneli wtuleni w siebie- czytałem troche o nich- wskazał na nich głową- w Diggerze  nie wiem czy jest coś dobrego ale w Velvet na pewno. Zabijała z zemsty, nie dlatego że jej się to podobało. Jeśli uda nam się wzbudzić w niej jakiekolwiek uczucia to Harkness pójdzie za nią-
-Miłość jakoś okazuje- zauważył kapitan.
-Nie sądze- wtrącił się Bucky podchodząc do nich- może i tak to wygląda, ale nieźle nim manipuluje. Robi to z głową przez co Digger zrobiłby dla niej wszystko. To na nią trzeba uważać- popatrzył na ich niedowierzające miny więc szybko dodał- uwierzcie mi bo pilnuje ich cały czas i widze jak się zachowują. Trzeba być ostrożnym-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  
-Fran … Fran!-
-Uwaga bo strzelam!- obudziła się wystraszona, celując w przybysza, który ją wołał.
-Przyniosłem ci tylko kawe- brunet podniósł obie ręce z czarną cieczą w kubku do góry, jako znak że się poddaje. Ciut się wystraszył ale ,gdy dziewczyna się roześmiała, spuścił je.
-Debil- szepnęła biorąc kawe z uśmiechem. Brunet odmienił jej tym samym po czym usiadł przy niej na podłodze. Była piąta rano. Siedzieli oparci o kraty i pilnowali dzielnie więźniów. Dzisiaj w nocy mogli chwile sobie pospać, ponieważ kapitan i Banner długo dumali nad sytuacją, obserwując przetrzymywanych.
-To już ci kawy więcej nie przyniose- westchnął, opierając głowe o metalowe pręty, gdy dziewczyna obróciła się w jego strone.
-Pewnie zatruta- zaśmiała się przypatrując się poczynaniom bruneta.
-Miałem nadzieje że się nie zorientujesz-powiedział poważnym tonem odwracając głowe w jej strone gdy dziewczyna przez chwile zatrzymała się w miejscu, ponieważ brała akurat łyk kawy. Zimowy Żołnierz, widząc jej mine, buchnął śmiechem.
-Kretynie! Wystraszyłeś mnie!- klepnęła go tak że wylała mu się gorąca kawa na … krocze- Jezu przepraszam!- aż wstała i, widząc że biedny cierpiał, chociaż powstrzymywał się od krzyku, wzięła szmatke po czym zaczeła go wycierać.
-Nie no może ja tam sobie wytre- zaczął się śmiać, widząc że Fran odważnie wycierała mu plame na kroczu. Dziewczyna migiem puściła szmatke, zdając sobie sprawe z tego co robi, gdy Buck prawie popłakał się ze śmiechu. Troche pół na pół bo i ze śmiechu i z bólu- nie mogę z tobą- nie mógł przestać się śmiać, wycierając się teraz bez jej pomocy. Fran speszona próbowała udawać niewzruszoną- chyba ze wstydu podpaliły ci się włosy- zauważył gdy włosy dziewczyny prawie że płoneły, taki nabrały kolor- no weź, nic się nie stało- próbował ją przekonać- było śmiesznie- wzruszył ramionami.
-Maszt ci się podniósł mądralo- mruknęła gdy brunet zakrył „podnośnik” szmatką.
-Jak taka piękna dziewczyna go wycierała- zaśmiał się patrząc na nią gdy Fran aż pojawiły się wypieki na policzkach. Może i aż tak długo się nie znali ale większość czasu spędzali razem. Zbliżyło ich to bardzo. Tak bardzo że Bucky miał wielką ochote działać, albo przynajmniej zaczął działać. Objął jej policzek w delikatnym uścisku i pogłaskał. Był tak rozgrzany że prawie by się poparzył. Dobrze że dotykał ją mechaniczną ręką. W dodatku jej usta też rozpromieniały krwistą czerwienią, przez co miał ochote poczuć to ciepło. Powoli przybliżał się do niej, myślać tylko o jednym … o skosztowaniu smaku jej ust.
-Ale wy się grajdacie- pomiędzy nimi, ale oczywiście po drugiej stronie krat, pojawił się Digger, stojąc i patrząc na ich poczynania. Migiem wstali.
-Boom coś ty zrobił- zaprotestowała Velvet- chciałam zobaczyć do czego byliby zdolni. Może akurat byłby pornol za darmo-
-Nie śpicie już?- głupie pytanie Fran.
-Jak widzisz- wzruszył ramionami brodacz- Velvet woli nie spać bo nic nie piła przed snem-
-Macie tam wode- zauważył Bucky.
-Alkoholu- sprecyzował- dzisiaj zapomnieliście jej go przynieść-
-Co ma alkohol do spania?- spytała Fran, idąc do małej lodówki po puszke.
-Na trzeźwo ma koszmary- wytłumaczył Digger gdy czerwona podniosła brew.
-No chyba ich nie będziesz rozpijać od samego rana- podrapał się po głowie żołnierz.
-Jeśli chcecie być świadkami Armagedonu, to zapraszam- wskazał na Velvet, która zasneła, zmęczona całonocnymi próbami uwolnienia się od ramion Morfeusza.

3 komentarze:

  1. Kawa na krocze
    I on ją chcial wycierać? Tylko to do mnie nie dotarło
    Że to on nie płakał ;-;
    A Digger mógł zamknąć jadaczkę, choć raz, akcja by była mocniejsza, halo :c
    Nie ma prawie w ogóle błędów poza kilkoma interpunkcyjnymi i mega mi się podoba, czekam na dalsze części <3

    OdpowiedzUsuń
  2. "Nie znam gnoja" co za subtelność, z drugiej strony gość ma ze sto lat. Podłóg niego każdy jest gnojem.
    "Ksenię chcą nam odebrać" zabrzmiało trochę jak bunt stoczniowców.
    Thor jest Bogiem Wszechświata? Myślałam, że to jego stary.
    Czarny humor to pewnie konik Bucky'ego co nie?
    Czemu to wycieranie krocza skojarzyła mi się z japońską dezynfekcją z "Wolverine'a"?
    Zmajstrowałaś kolejną parkę, czy co?
    O nie, zrobiłaś to!
    Pierwsza część rozdziału mistrzowska. Nieźle się uśmiałam. Rozdział super! czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. niedna ksenia idzie w wojsko - alez ja tam wykozystaja ahha Jak ja sie usmialam na czesci z kawa -krocz ahahha a juz nie wytrzymalam jak mu sie 'maszt podniosl' kobieto skad ty bierzesz takie pomysly . A ten cholerny Boom musial zepsuc taka chwile muahaha <3 genialny czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń

Never too young to be a superhero \m/