~ Hej ho! Jak tam szkółka dzieciaczki? :P
~ Już się cieszyłam że się poprawiłam a tu znowu prawie miesiąc nic nie dodawałam ... ale dostałam takiej małej weny! I pomysła!
~ Już się cieszyłam że się poprawiłam a tu znowu prawie miesiąc nic nie dodawałam ... ale dostałam takiej małej weny! I pomysła!
~ Enjoy people!!
-Bucky!
Bucks!- latała po całej siedzibie Czerwona wykrzykując imię
Zimowego Żołnierza, który zdawał się wyparować jak kamfora.
-Kogo
szukasz? Barnesa czy Królika Bugsa?- zatrzymał ją nagle Rider gdy
ta pospiesznie rozglądała się dookoła.
-Bardzo
śmieszne, widziałeś gdzieś tego pierwszego?- spytała, stąpając
z nogi na noge.
-Polazł
gdzieś na góre- wskazał palcem- tylko go nie zabij bo się Kapitan
wścieknie-
-Śmieszne-
kiwneła głową- znowu- po czym pognała na góre- Bucky!- wspieła
się na sam szczyt siedziby. Oczywiście z wewnętrzej strony.
Odnalazła wkońcu drzwi na dach więc bez chwili zastanowienia je
otwarła- Bucky!- krzykneła gdy zobaczyła jak siedzi na skraju
dachu z opuszczonymi w dół nogami- tylko nie skacz bo Ameryka mnie
zabije!- ze strachem patrzyła jak zdziwiony Barnes odwraca się ze
spokojem i przygląda się jej- no co tak patrzysz?! Złaź!-
-Ciebie
najmniej się spodziewałem- zaśmiał się- spokojnie, przyszedłem
przewietrzyć nogi-
-I
musisz to robić tu na wysokościach?- założyła ręke na ręke
próbując się opanować.
-Chodzenie
jest dla frajerów- wzruszył ramionami gdy Fran szybko podeszła do
niego.
-Wstawaj
i złaź na dół- odpowiedziała zirytowana.
-Jeszcze
chwile mamo- popatrzył na nią maślanymi oczami gdy ta tylko swoimi
wywróciła.
-Dobra-
usiadła koło niego- prze …- przełkneła śline- … praszam
jeśli uraziłam- odparła
gdy przeproszony popatrzył na nią dziwnie- szczerzej nie potrafie-
-Nie
trzeba- machnął ręką- Kapitan cię tu przysłał?-
-I
tak i nie- mrukneła.
-
To
jak Migrena …-
-Morena-
warkneła gdy Bucky się zaśmiał.
-Ale
na pewno?- spytał by się upewnić.
-Migreny
dostaje jak cię słucham-
-To
tak samo jak ja- wyszczerzył się.
-Zbiera
ci się … Barnes- zmroziła go wzrokiem.
-Heh
nie tylko u ciebie- wzruszył
ramionami i popatrzyl przed siebie.
-Ej-
stukneła go w ramie- opowiedz mi coś o sobie- usiadła po turecku i
z zaciekawieniem czekała na jego opowiastke.
-Jak
schowasz balony to ci opowiem- zwrócił jej delikatnie uwage że jej
walory prawie wypływały na wierzch.
-Pff-
zaczeła się poprawiać- zboczeniec- na te słowa Bucky zareagował
pogodnym uśmiechem. W międzyczasie gdy ci dzielili się swoimi
przeżyciami, z
pokoju Ksenii dochodziły pewne dzwięki …
-Kiedy
przestaniesz mnie wpakowywać w takie bagna?!-
-Ej
no weź! Nikt się nie dowie!- niech zgadne, myśleliście źle? No
to … źle myśleliście.
-Nie
będe udawała że jestem chora, tylko dlatego że unikasz Logana!-
foch z przytupem.
-Ale
już i tak udawałaś przed Loganem i się nabrał- próbowałam ją
jakoś przekonac- ej no … proszę cię-
-Prosi
to się …-
- … świnia dwa razy do roku, wiem wiem -kiwnełam głową gdy ta wywróciła oczami- zrobie wszystko tylko … - nie dokończyłam zdania gdy drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły.
- … świnia dwa razy do roku, wiem wiem -kiwnełam głową gdy ta wywróciła oczami- zrobie wszystko tylko … - nie dokończyłam zdania gdy drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły.
-Hej,
przepraszam was za nagłe wejście ale słyszałem ze Ksenia jest
chora- do pokoju wszedł jego bogowość Thor- przyniosłem
jej troche rosołu- wskazał na zupke, którą trzymał w ręce.
-Eahm
… właściwie …- dzisiaj mi nie dadzą dokończyć zdania
ponieważ ruda nagle zaczeła okropnie kaszleć i, prawie że
czołgając się, doczłapała się do łóżka- no … jest chora-
kiwnełam głową gdy wielki Bóg Asgardu popatrzył na mnie pytająco
czy może wejść. Usadowił się na krzesełku i podał Ksenii
zupke.
-Jak
się czujesz?- spytał, karmiąc ją.
-No
… boli mnie bardzo głowa- jękneła prawie umierająca gdy
zaśmiałam się pod nosem- mam chyba wysoką gorączke- aż musiałam
wyjść bo padłabym ze śmiechu.
-Ej
Saturnina!- krzyknął za mną Thor.
-Huh?-
kuknełam zza drzwi.
-Logan
cię szuka-
-Tia
… ostatnio często to słysze- mruknełam do siebie po czym wyszłam
z pokoju. Ja wiem. Wiem wszystko. Wiem że powinnam z nim
porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Wiem że powinnam się otworzyć,
wyrzucić to z siebie. Ale nie wiem jak.
-Logan
jest w pokoju-
-Dajże
mi spokój- odwróciłam się gwałtownie, słysząc Eveline za sobą.
Ta zaś staneła ciut osłupiona- przepraszam. Daj mi spokój-
odparłam kilka tonów ciszej po czym poszłam do przodu. Nagle
jednak usłyszałam alarm. Rozglądnełam się po pomieszczeniu i, ze
zdziwieniem, rozglądałam
się dookoła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Lana!-
krzyknął Kapitan, gdy doleciał do miejsca z
którego
piał
przeraźliwie alarm.
-Steve-
przytuliła go Lana, wystraszona całą akcją. Na ziemi leżał
martwy włamywacz.
Ten, który próbował się wtedy do nas włamać, lecz został
schwytany. Był cały we krwi. W ręce trzymał spluwę.
-Co
się stało?- podbiegł do nich Banner- o nie …-
-Nie
wiem … nie wiem jak to się stało- zaczeła im tłumaczyć
dziewczyna, ciężko oddychając- złapał za broń … myślałam że
chce mnie zabić … ale w pewnej chwili strzelił sobie w głowe-
Rogers mocno ją przytulił. Czyli skończyły się fochy o Fran?
-Bruce,
czy kamery coś zarejestrowały?- spytał grzebiącego w komputerze
profesora.
-Niestety
nie- westchnął- padły jakieś dwadzieścia minut przed zdarzeniem-
popatrzył na nich- ciekawe- podejrzliwy jak zawsze.
-Zajmijcie
się ciałem, ja ide ją uspokoić- po tych słowach wyprowadził
Lane z pomieszczenia.
-Co
się dzieje? Pali się coś?- prawie że wyminął się z Kapitanem,
Logan.
-Ta,
nasze
szanse na wydobycie coś z jeńców- mruknął Bruce, patrząc na
niego- nie mozemy ich zostawiać z Laną. Jakimś cudem wszyscy
strzelają sobie wtedy w łeb- wzruszył ramionami zły.
-Taki
jej urok- pojawił się na jego twarzy cień uśmiechu- gdzie poszedł
Steve?-
-Jak
zauważyłeś poszedł uspokajać Lane. Ciężko wystraszona jest.
Dobra z niej aktorka-
-Nie
ufasz jej?-
-Ani
troche-podszedł do niego ściągając okulary- ale Kapitan jest
wpatrzony w nią jak w obrazek więc mało mam tu do gadania-
-Jak
Steve tu przyjdzie to oglądniemy sobie wszystkie nagrania. I te z
tamtego dnia i te dzisiejsze. Może coś się wtedy okaże-
-Dobrze
kombinujesz- poparł go Banner- oby to coś dało- Banner, jak
zwykle, ostrożny człowiek. Steve długo uspokajał Lane ale wkońcu
musiał ją opuścić by przeglądnąć
zresztą nagrania. Jego miejsce przejełam ja i Eveline. Ksenia
niestety nie, ponieważ była ciężko chora na kłamstwo. Zarażam
nim.
-Ksenia
dalej w pokoju?- spytała po chwili Lana.
-Ta.
Udaje chorą- zaśmiała się blondi.
-Może
wreszcie się weźmie za Thora- usadowiłam się wygodnie na krześle-
nic nie mów- zatrzymałam panią Barton zanim odpowiedziałaby mi coś
ala „a kiedy twoja kolej?”.
-Oby
jej się udało- kiwneła głową Wayet.
-A
nową ktoś widział?- oj Eveline, nie za ciekawy temat podrzuciłaś.
-Ostatnio
widziałam ją jak biegła na dach- odparłam
jej gdy usłyszałam cichy wark ze strony Lany- po pierwsze warczEć
każdy może, troche lepiej troche gorzej ale to ja jestem lampartem.
Po drugie leciala do Buckyego. Na pewno ci Kapitana nie odbierze-
uspokajałam ją- a właśnie, jesteś ze Stevem?-
-A
ty z Loganem?-
-Nie
ciebie się pytam Barton!- od kiedy zaczełam na ną wrzeszczeć?
-Jesteśmy
…- mrukneła- no raczej tak- popatrzyła na mnie.
-Mnie
się nie pytaj, ja nie jestem wtajemniczona- podniosłam ręce.
-Porozmawiaj
z nim- zaproponowała Eveline.
-O
o właśnie- poparłam ją.
-To
się tyczy też ciebie, Saturn frajerze- popatrzyła na mnie blondi
gdy wziełam głęboki wdech.
-
… ale najpierw muszę się napić-
-Nie,
idziesz na trzeźwo- chwyciła mnie Barton i , razem z Wayet,
wypchneły mnie z pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Przewiń
dalej- gdy u nas rozgrywały się „trudne spawy”, mężczyźni
zajmowali się badaniem taśmy ala „wydział śledczy”- tu raczej
nie ma dowodów-
-Może
damy na wyższe piętro?- popatrzył na Kapitana, Banner.
-Daj
na piętro, gdzie włóczył się Barton z resztą- zaproponował
Logan.
-Co
robicie?- do grona oglądających dołączył Blaze.
-Ciebie
tu jeszcze brakowało- mruknął niezadowolony Howlett, widząc jak
Johnny przystał koło niego, chrupiąc niemiłosiernie czipsami.
-Szukamy
jakichkolwiek wskazówek na taśmie- wytłumaczył mu krótko Rogers.
-
Mhm- kiwnął głową i chrupał dalej, jednak Logan mierzył go
wzrokiem gdyż nie mógł się przez niego skupić.
-Możesz
chrupać gdzieś indziej?- warknął.
-Jest
jakakolwiek osoba, którą tolerujesz?- skrzywił się Blaze po czym
oddalił się od niego i przystanął koło Bannera.
-Tu
jest coś- na ekranie widać było jedno piętro od wewnątrz i
włamywacza, który właził na wieżowiec po oknie. Nagle pojawił
się tam Logan. A później … my. A chyba raczej wiecie co się
później wydarzyło …
-Co
się wyrabia na tych korytarzach- zaśmiał się Blaze, który
czuł się jak w kinie. A był już na tym drugi raz. Logan zaś ani
drgnął. Miał kamienną twarz. Dopóki nie zobaczył dlaczego go
pocałowałam.
-Eahm
… może przejdziemy piętro wyżej?- spytał Banner, gdy Logan go
powstrzymał.
-Zostaw-
wpatrywał się w monitor i z grobową ciszą obserwował całe
zdarzenie.
-Hej
Miśki! No co tam?!- no i wtem weszłam ja … gotowa, a przynajmniej
taką miałam nadzieje, by wyznać mu prawde. By powiedzieć że moze
faktycznie coś tam mi drgneło w serduchu. No i nie miałam wyjścia
bo laski pozamykały wszystkie pokoje … Ale pech chciał że
przyszłam w baaardzo złym momencie- osz cholera- i takim oto
sposobem zamieniliśmy się miejscami. Ja próbowałam cokolwiek do
niego powiedzieć a on … wziął głęboki wdech po czym wyszedł,
trzaskając drzwiami.
-Saturnina,
czy ty zawsze musisz sobie komplikować życie?- spytał mnie po
chwili Rider. Uśmiechnełam się do niego po czym chwyciłam garść
czipsów i wcisnełam mu do ryja. Niech się uciszy. Od tego
chrupania uszy pękają. A jego gadanie nie jest lepsze …
cała sytuacja z Laną wydaje się bardzo śmierdząca - czyżby te dziewcze schodziło na złą strone mocy ??? zaczyna sie zabawa ! czekam na next <3 <3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jak Morena rozmawia z Backym. Fajnie się dogadują, a ich wygłupy to właściwie dokazywania. Dokuczają sobie, ale jest w tym jakaś nutka sympatii.
OdpowiedzUsuńOj, chyba nie zboczeniec, bo kazał schować. Thor taki opiekuńczy? A gdzie podziała się ta pogarda do ziemian? Szczególnie, ze to zdecydowanie nie jest Jane Foster.
Włamał się, żeby strzelić sobie w łeb. Dziwne jakieś. Steve taki opiekuńczy... aww... kocham go!
W sumie, to te szanse już się spaliły...
Rozdział świetny! czekam na nn! Pozdrawiam!