trwa inicjalizacja, prosze czekac...

sobota, 17 września 2016

ROZDZIAŁ 36

~ Hej ho! Jak tam szkółka dzieciaczki? :P
~ Już się cieszyłam że się poprawiłam a tu znowu prawie miesiąc nic nie dodawałam ... ale dostałam takiej małej weny! I pomysła! 
~ Enjoy people!!


-Bucky! Bucks!- latała po całej siedzibie Czerwona wykrzykując imię Zimowego Żołnierza, który zdawał się wyparować jak kamfora.
-Kogo szukasz? Barnesa czy Królika Bugsa?- zatrzymał ją nagle Rider gdy ta pospiesznie rozglądała się dookoła.
-Bardzo śmieszne, widziałeś gdzieś tego pierwszego?- spytała, stąpając z nogi na noge.
-Polazł gdzieś na góre- wskazał palcem- tylko go nie zabij bo się Kapitan wścieknie-
-Śmieszne- kiwneła głową- znowu- po czym pognała na góre- Bucky!- wspieła się na sam szczyt siedziby. Oczywiście z wewnętrzej strony. Odnalazła wkońcu drzwi na dach więc bez chwili zastanowienia je otwarła- Bucky!- krzykneła gdy zobaczyła jak siedzi na skraju dachu z opuszczonymi w dół nogami- tylko nie skacz bo Ameryka mnie zabije!- ze strachem patrzyła jak zdziwiony Barnes odwraca się ze spokojem i przygląda się jej- no co tak patrzysz?! Złaź!-
-Ciebie najmniej się spodziewałem- zaśmiał się- spokojnie, przyszedłem przewietrzyć nogi-
-I musisz to robić tu na wysokościach?- założyła ręke na ręke próbując się opanować.
-Chodzenie jest dla frajerów- wzruszył ramionami gdy Fran szybko podeszła do niego.
-Wstawaj i złaź na dół- odpowiedziała zirytowana.
-Jeszcze chwile mamo- popatrzył na nią maślanymi oczami gdy ta tylko swoimi wywróciła.
-Dobra- usiadła koło niego- prze …- przełkneła śline- … praszam jeśli uraziłam- odparła gdy przeproszony popatrzył na nią dziwnie- szczerzej nie potrafie-
-Nie trzeba- machnął ręką- Kapitan cię tu przysłał?-
-I tak i nie- mrukneła.
- To jak Migrena …-
-Morena- warkneła gdy Bucky się zaśmiał.
-Ale na pewno?- spytał by się upewnić.
-Migreny dostaje jak cię słucham-
-To tak samo jak ja- wyszczerzył się.
-Zbiera ci się … Barnes- zmroziła go wzrokiem.
-Heh nie tylko u ciebie- wzruszył ramionami i popatrzyl przed siebie.
-Ej- stukneła go w ramie- opowiedz mi coś o sobie- usiadła po turecku i z zaciekawieniem czekała na jego opowiastke.
-Jak schowasz balony to ci opowiem- zwrócił jej delikatnie uwage że jej walory prawie wypływały na wierzch.
-Pff- zaczeła się poprawiać- zboczeniec- na te słowa Bucky zareagował pogodnym uśmiechem. W międzyczasie gdy ci dzielili się swoimi przeżyciami, z pokoju Ksenii dochodziły pewne dzwięki …
-Kiedy przestaniesz mnie wpakowywać w takie bagna?!-
-Ej no weź! Nikt się nie dowie!- niech zgadne, myśleliście źle? No to … źle myśleliście.
-Nie będe udawała że jestem chora, tylko dlatego że unikasz Logana!- foch z przytupem.
-Ale już i tak udawałaś przed Loganem i się nabrał- próbowałam ją jakoś przekonac- ej no … proszę cię-
-Prosi to się …-
- … świnia dwa razy do roku, wiem wiem -kiwnełam głową gdy ta wywróciła oczami- zrobie wszystko tylko … - nie dokończyłam zdania
gdy drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły.
-Hej, przepraszam was za nagłe wejście ale słyszałem ze Ksenia jest chora- do pokoju wszedł jego bogowość Thor- przyniosłem jej troche rosołu- wskazał na zupke, którą trzymał w ręce.
-Eahm … właściwie …- dzisiaj mi nie dadzą dokończyć zdania ponieważ ruda nagle zaczeła okropnie kaszleć i, prawie że czołgając się, doczłapała się do łóżka- no … jest chora- kiwnełam głową gdy wielki Bóg Asgardu popatrzył na mnie pytająco czy może wejść. Usadowił się na krzesełku i podał Ksenii zupke.
-Jak się czujesz?- spytał, karmiąc ją.
-No … boli mnie bardzo głowa- jękneła prawie umierająca gdy zaśmiałam się pod nosem- mam chyba wysoką gorączke- aż musiałam wyjść bo padłabym ze śmiechu.
-Ej Saturnina!- krzyknął za mną Thor.
-Huh?- kuknełam zza drzwi.
-Logan cię szuka-
-Tia … ostatnio często to słysze- mruknełam do siebie po czym wyszłam z pokoju. Ja wiem. Wiem wszystko. Wiem że powinnam z nim porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Wiem że powinnam się otworzyć, wyrzucić to z siebie. Ale nie wiem jak.
-Logan jest w pokoju-
-Dajże mi spokój- odwróciłam się gwałtownie, słysząc Eveline za sobą. Ta zaś staneła ciut osłupiona- przepraszam. Daj mi spokój- odparłam kilka tonów ciszej po czym poszłam do przodu. Nagle jednak usłyszałam alarm. Rozglądnełam się po pomieszczeniu i, ze zdziwieniem, rozglądałam się dookoła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Lana!- krzyknął Kapitan, gdy doleciał do miejsca z którego piał przeraźliwie alarm.
-Steve- przytuliła go Lana, wystraszona całą akcją. Na ziemi leżał martwy włamywacz. Ten, który próbował się wtedy do nas włamać, lecz został schwytany. Był cały we krwi. W ręce trzymał spluwę.
-Co się stało?- podbiegł do nich Banner- o nie …-
-Nie wiem … nie wiem jak to się stało- zaczeła im tłumaczyć dziewczyna, ciężko oddychając- złapał za broń … myślałam że chce mnie zabić … ale w pewnej chwili strzelił sobie w głowe- Rogers mocno ją przytulił. Czyli skończyły się fochy o Fran?
-Bruce, czy kamery coś zarejestrowały?- spytał grzebiącego w komputerze profesora.
-Niestety nie- westchnął- padły jakieś dwadzieścia minut przed zdarzeniem- popatrzył na nich- ciekawe- podejrzliwy jak zawsze.
-Zajmijcie się ciałem, ja ide ją uspokoić- po tych słowach wyprowadził Lane z pomieszczenia.
-Co się dzieje? Pali się coś?- prawie że wyminął się z Kapitanem, Logan.
-Ta, nasze szanse na wydobycie coś z jeńców- mruknął Bruce, patrząc na niego- nie mozemy ich zostawiać z Laną. Jakimś cudem wszyscy strzelają sobie wtedy w łeb- wzruszył ramionami zły.
-Taki jej urok- pojawił się na jego twarzy cień uśmiechu- gdzie poszedł Steve?-
-Jak zauważyłeś poszedł uspokajać Lane. Ciężko wystraszona jest. Dobra z niej aktorka-
-Nie ufasz jej?-
-Ani troche-podszedł do niego ściągając okulary- ale Kapitan jest wpatrzony w nią jak w obrazek więc mało mam tu do gadania-
-Jak Steve tu przyjdzie to oglądniemy sobie wszystkie nagrania. I te z tamtego dnia i te dzisiejsze. Może coś się wtedy okaże-
-Dobrze kombinujesz- poparł go Banner- oby to coś dało- Banner, jak zwykle, ostrożny człowiek. Steve długo uspokajał Lane ale wkońcu musiał ją opuścić by przeglądnąć zresztą nagrania. Jego miejsce przejełam ja i Eveline. Ksenia niestety nie, ponieważ była ciężko chora na kłamstwo. Zarażam nim.
-Ksenia dalej w pokoju?- spytała po chwili Lana.
-Ta. Udaje chorą- zaśmiała się blondi.
-Może wreszcie się weźmie za Thora- usadowiłam się wygodnie na krześle- nic nie mów- zatrzymałam panią Barton zanim odpowiedziałaby mi coś ala „a kiedy twoja kolej?”.
-Oby jej się udało- kiwneła głową Wayet.
-A nową ktoś widział?- oj Eveline, nie za ciekawy temat podrzuciłaś.
-Ostatnio widziałam ją jak biegła na dach- odparłam jej gdy usłyszałam cichy wark ze strony Lany- po pierwsze warczEć każdy może, troche lepiej troche gorzej ale to ja jestem lampartem. Po drugie leciala do Buckyego. Na pewno ci Kapitana nie odbierze- uspokajałam ją- a właśnie, jesteś ze Stevem?-
-A ty z Loganem?-
-Nie ciebie się pytam Barton!- od kiedy zaczełam na ną wrzeszczeć?
-Jesteśmy …- mrukneła- no raczej tak- popatrzyła na mnie.
-Mnie się nie pytaj, ja nie jestem wtajemniczona- podniosłam ręce.
-Porozmawiaj z nim- zaproponowała Eveline.
-O o właśnie- poparłam ją.
-To się tyczy też ciebie, Saturn frajerze- popatrzyła na mnie blondi gdy wziełam głęboki wdech.
- … ale najpierw muszę się napić-
-Nie, idziesz na trzeźwo- chwyciła mnie Barton i , razem z Wayet, wypchneły mnie z pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Przewiń dalej- gdy u nas rozgrywały się „trudne spawy”, mężczyźni zajmowali się badaniem taśmy ala „wydział śledczy”- tu raczej nie ma dowodów-
-Może damy na wyższe piętro?- popatrzył na Kapitana, Banner.
-Daj na piętro, gdzie włóczył się Barton z resztą- zaproponował Logan.
-Co robicie?- do grona oglądających dołączył Blaze.
-Ciebie tu jeszcze brakowało- mruknął niezadowolony Howlett, widząc jak Johnny przystał koło niego, chrupiąc niemiłosiernie czipsami.
-Szukamy jakichkolwiek wskazówek na taśmie- wytłumaczył mu krótko Rogers.
- Mhm- kiwnął głową i chrupał dalej, jednak Logan mierzył go wzrokiem gdyż nie mógł się przez niego skupić.
-Możesz chrupać gdzieś indziej?- warknął.
-Jest jakakolwiek osoba, którą tolerujesz?- skrzywił się Blaze po czym oddalił się od niego i przystanął koło Bannera.
-Tu jest coś- na ekranie widać było jedno piętro od wewnątrz i włamywacza, który właził na wieżowiec po oknie. Nagle pojawił się tam Logan. A później … my. A chyba raczej wiecie co się później wydarzyło …
-Co się wyrabia na tych korytarzach- zaśmiał się Blaze, który czuł się jak w kinie. A był już na tym drugi raz. Logan zaś ani drgnął. Miał kamienną twarz. Dopóki nie zobaczył dlaczego go pocałowałam.
-Eahm … może przejdziemy piętro wyżej?- spytał Banner, gdy Logan go powstrzymał.
-Zostaw- wpatrywał się w monitor i z grobową ciszą obserwował całe zdarzenie.
-Hej Miśki! No co tam?!- no i wtem weszłam ja … gotowa, a przynajmniej taką miałam nadzieje, by wyznać mu prawde. By powiedzieć że moze faktycznie coś tam mi drgneło w serduchu. No i nie miałam wyjścia bo laski pozamykały wszystkie pokoje … Ale pech chciał że przyszłam w baaardzo złym momencie- osz cholera- i takim oto sposobem zamieniliśmy się miejscami. Ja próbowałam cokolwiek do niego powiedzieć a on … wziął głęboki wdech po czym wyszedł, trzaskając drzwiami.

-Saturnina, czy ty zawsze musisz sobie komplikować życie?- spytał mnie po chwili Rider. Uśmiechnełam się do niego po czym chwyciłam garść czipsów i wcisnełam mu do ryja. Niech się uciszy. Od tego chrupania uszy pękają. A jego gadanie nie jest lepsze …

2 komentarze:

  1. cała sytuacja z Laną wydaje się bardzo śmierdząca - czyżby te dziewcze schodziło na złą strone mocy ??? zaczyna sie zabawa ! czekam na next <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się jak Morena rozmawia z Backym. Fajnie się dogadują, a ich wygłupy to właściwie dokazywania. Dokuczają sobie, ale jest w tym jakaś nutka sympatii.
    Oj, chyba nie zboczeniec, bo kazał schować. Thor taki opiekuńczy? A gdzie podziała się ta pogarda do ziemian? Szczególnie, ze to zdecydowanie nie jest Jane Foster.
    Włamał się, żeby strzelić sobie w łeb. Dziwne jakieś. Steve taki opiekuńczy... aww... kocham go!
    W sumie, to te szanse już się spaliły...
    Rozdział świetny! czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Never too young to be a superhero \m/