~~ Yoł szakalaka
Sylwietta wam powiada,
Sylwietta wam powiada,
miłego czytania,
a ja wracam do spania! xd
Nie no ... do kąpania :D
~~ W każdym bądz razie macie soczysty rozdziałek :) Zauważyłam że wpiepszyłam ciut za dużo bohaterów i teraz nie nadążam z pisaniem wszystkich wątków xd Wybaczcie! Chaos w moje głowie i chaos na moim blogu :P
~~ Więc welcome everybody!
Nie no ... do kąpania :D
~~ W każdym bądz razie macie soczysty rozdziałek :) Zauważyłam że wpiepszyłam ciut za dużo bohaterów i teraz nie nadążam z pisaniem wszystkich wątków xd Wybaczcie! Chaos w moje głowie i chaos na moim blogu :P
~~ Więc welcome everybody!
-Na czym staneliśmy?- spytała po chwili siostra, odrywając się
od brodacza.
-Na tym że zaraz puszcze pawia- mruknełam gdy ona tylko się
zaśmiała- ty to wiesz jak zmarnować sobie życie-
-A ty jeszcze nic nie wiesz o życiu- cięta riposta. Tak cięta że
zaraz ona byłaby pocięta, gdyby nie kraty i reszta.
-Ło matko, Saturn! Od kiedy jesteś taka agresywna?- aż odsuneła
się od krat brunetka.
-Od kiedy tu przyszłaś!- krzyknełam gdy Kapitan zaczął
rozmyślać.
-Nie sądze- wtrącił się i oddalił mnie od celi- co ja ci mówiłem
o rzucaniu się na nią?-
-Ale mnie wyprowadza z równowagi! Nie da się po prostu z nią rozmawiać
na spokojnie!- broniłam się.
-Jak na razie to ona zachowuje się spokojniej od ciebie- zwrócił
mi uwage Kapitan. W sumie trafnie. Velvet ładnie odpowiadała na pytania gdy ja po prostu
miałam ochote ją obedrzeć ze skóry.
-Ty jesteś młodsza, dobrze usłyszałem nie?- zmienił szybko temat
Ameryka, gdy próbowałam złapać oddech bo się zmachałam. Takie tam wagary z
ćwiczeń.
-Tak- kiwneła głową- o trzy lata-
-Trzy?- przeanalizowała nas po kolej Fran- w życiu bym nie
powiedziała że jesteś od niej młodsza. Pełnoletnia w ogóle jesteś?- podniosła
brew zdezorientowana na co siostra się zaśmiała.
-Jestem od ponad dwóch lat- uśmiechnęła się.
-W Ameryce pełnoletniość zaczyna się od 21- trafnie zauważył Tarcza.
-A to jeszcze nie- odparła po krótkim rozmyślaniu- ale niedużo
mi brakuje- broniła się gdy zauważyłam że Fran zaczyna przeliczać nasze latka.
W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł niepostrzeżenie, jakimś cudem, Blaze
i zaczął macać kucyka, który stał na
stole koło broni.
-Ej! Gdzie z tymi łapami!- od razu oburzył się właściciel.
-Chciałem tylko dotknąć- podniósł ręce.
-Z nim lepiej nie zadzieraj- ostrzegłam brodacza zza krat- ani
ty ani ty. Bo marnie skończycie-
-Co jest Johnny?- zwrócił się Kapitan do przybysza.
-Wszyscy czekają w sali- wskazał na drzwi- tak jak Kapitan
prosił-
-Świetnie- przyciągnął mnie do Blaze’a- pilnuj jej, ja muszę coś
załatwić-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pierwsze promyki wpadały do pokoju gdy też pierwsze osoby
zaczynały się budzić. Nowi, jeśli w ogóle można ich tak nazywać, byli pod stałą
kontrolą. Ja, niestety, nie mogłam brać w tym udziału ponieważ, cytuje „jak
zostawimy je same to się wyzabijają a ja nie będe po nich sprzątał”. Taki tam
Banner leń. A może tak zejdziemy ze mnie i pójdziemy podglądnąć kogoś innego?
Kogoś kto przeżył dzisiaj upojną noc i smacznie sobie śpi ze swoją drugą
ukochaną osobą obok siebie. Nie, to nie Ksenia bo Thor sfochany. Nie, to nie ja
bo Logan sfochany. Nie, to nie Ameryka bo i tak ma już za dużo kłopotów.
-Dzień dobry- uśmiechnął się Scott, widząc jak jego królewna
elfów się budzi.
-O Boże, a jednak- zaśmiała się.
- … miłe powitanie- podniósł brew ale, jak to u nich, było
wiadome że sobie lubią dogryzać. W „miłe słówka”, najwyraźniej, chciała sobie
pograć jeszcze jedna osóbka.
-Puk puk dzień dobry!- było słychać zza okna gdy Eveline zerwała
się z łóżka i na nim usiadła. Po drugiej stronie szyby wisiał sobie jej
ukochany braciszek. Pewnie się stęsknił za ukochaną siostrzyczką. Albo i nie …
-Clint!- to nie był krzyk. To bardziej podchodziło pod pisk
opon- co ty robisz?!-
-Naprawiam okna, które zostały pobite przez te pokraki-
wytłumaczył im pogodnie- a ty nie masz swojego pokoju?-
-Wynocha Barton!- wrzasneła.
-To wolny kraj siostrzyczko- na te słowa blondyna opatuliła się
w kołdre po czym zeszła z łóżka.
-Ej! Oddaj kołdre!- przykrył się szybko rękami Cyklop- jest
tylko jedna!- z tej paniki zakrył się poduszką.
-Chciałem ci życzyć miłego dnia!- to były ostatnie słowa które
Clint wypowiedział, zanim blondyna zasłoniła zasłony.
-Czemu ich wczoraj nie zasłoniliśmy?- spytała po chwili.
-Chyba nie było czasu- odparł ciut skrępowany, dalej zakrywając
się tylko poduszką. Takie pobudki to ja rozumiem. A nie …
-Saturnina ćwiczenia!- … takie. Walenie do drzwi i taki
zniechęcony głos Logana. Już i tak jestem wkurzona to po kiego to pogłębiać?
Dosłownie zrzuciłam pościel na ziemie po czym poszłam się ubrać. Na sali
ćwiczeń było w sumie mało ludzi. Bucky i Fran zostali ofiarami pilnowania więźniów,
Thor, z racji tego że unikał Ksenii, wolał się nie pokazywać, Kapitan radził z
Bannerem u siebie a reszta … no samowolka totalna.
-A dobrego masz cela?- przejdźmy do osób które nie podnoszą mi
ciśnienia. Buckyego i Fran. Nawet jeśli przebywają z osobami które trzykrotnie
mi je podnoszą.
-A chcesz się przekonać?- podniosła cwano brew Fran.
-W sumie już się przekonałem- prawie jadł wzrokiem tą maszynerie
Fuego. Oczywiście chodzi o spluwy. Chociaż bym się zastanawiała …- a jak tyle
tego zdobyłaś?-
-Jest kilka wersji- zakłopotała się- ale większość zdobyłam
raczej uczciwie-
-Raczej?- Bucky po cholere drążysz.
-Każda kobietka coś ukrywa- odparł mu Digger, słysząc rozmowe-
nawet ta najświętsza-
-Dajże im spokój- wtrąciła się Velvet- faceci nie wszystko muszą
wiedzieć. Połowe i tak albo zapomną albo nie zrozumieją-
-Zapamietam- wskazała na nią czerwona gdy siostra podniosła ręke
z uśmiechem. Fuego co to za komitywy.
-To może nauczysz mnie z nich strzelać?- spytał Bucky gdy
dziewczyna zdziwiona podniosła brew.
-Przecież umiesz strzelać- założyła ręke na ręke- podobno-
-Już zapomniałem- takie tam niewinne podrywanie.
-To takie tu mają teksty na podryw- kiwneła głową Velvet- już
twoje były lepsze- leciutko popchneła Diggera, który tylko się zaśmiał.
-Bucky, Fran- zwrócił się do nich Kapitan- potrzebuje Logana,
Saturniny i Blaze'a. Idźcie po nich a z Bannerem popilnuje więźniów- na to
wołani pokiwali głową i wyszli.
-To co tam kapitanku?- Velvet wstając podeszła do krat- kolejna
narada?-
-Zgadłaś- kiwnął głową.
-A wczoraj to co, gej party było?- zaśmiała się.
-Obmyślanie co z wami zrobić to nie jest na jedną narade-
uśmiechnął się- włamywacze od siedmiu boleści-
-No jak to co- dołączył się do nich Harkness- wypuścić-
-Takiej opcji na pewno nie bierzemy pod uwage- uspokoił ich
zapał do wyjścia na wolność- jedną z najbardziej poprawnych byłoby oddanie was
do więzienia- na te słowa od razu się wzburzyli.
-Niee tylko nie do mamra- jęknął.
-Wiesz jak ciężko było rozbić ten mur?- dodała- i to jeszcze
gołymi rękami?-
-Na wolność was nie wypuszcze, wybijcie to sobie z głowy-
podkreślił, jakby mógł to zrobiłby transparent.
-A jest jeszcze jakaś druga opcja?- spytał z nadzieją Digger.
-Jest- odparł gdy ci uradowani popatrzyli po sobie- ale nie cieszcie się za
szybko. Muszą się wszyscy z tym zgodzić. Inaczej wracacie tam skąd uciekliście-
Zechcesz mnie oświecić, co to jest to gej party?
OdpowiedzUsuńTak, sporo tych bohaterów. A przynajmniej sporo na raz. Polecam tryb postaci przemijających. Często stosowane w serialach kryminalnych.
Wiem, że komentarz jest słaby, ale rozdział super! Czekam na nn! Pozdrawiam!
haha Boomerang zawsze jak lew broni unicorna hahaha a swoja droga skoro Logan i Thor to teraz Foch mistrzowie a, jak to pieknie ujelas ~krolewna elfow ~ , czaruje Sumersa - to chyba w sumie tym love musze sie pocieszyc ! <3
OdpowiedzUsuń