trwa inicjalizacja, prosze czekac...

piątek, 6 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 45

~~ Eloo!!
~~ Na początek macie tu linki do mojej jednorazówki "Wigilia" :  Wigilia cz 1, Wigilia cz 2, Wigilia cz 3.  Niestety nie wyświetlają się na blogu bo opublikowała je nie jako posty tylko jako strony. Możecie je właśnie znaleźć po lewej stronie pod napisem "strony".
~~ Troche przyspieszyłam akcje bo, wiem, lubie przeciągać (to samo robie na tamtym blogu xd) Wiec postaram się być dynamiczna! (ta, jasne xd)
~~ Zapraszaszaszam!

Mineło kilka dni odkąd usłyszałam od Kapitana coś, czego wolałam nigdy nie usłyszeć. „Wypuszcze więźniów bo w sumie chce się ładnie pokazać. Ten ciul Alan przecież musi wiedzieć że siedziba ALFA jest najlepsza! „ No może to nie jego słowa ale …moim zdaniem prawie to samo miał na myśli. Po tych kilku dniach unikania każdego kto żyje musiałam w końcu zajrzeć do stołówki. Musiałam. Jedzenie ważna rzecz. Usiadłam sobie przy pustym stoliku po czym zaczełam  jeść śniadanie.
-Wreszcie jesteś Szczeniaku- usłyszałam męski, zachrypnięty głos za sobą po czym nie raczyłam odpowiedzieć a tym bardziej się ruszyć- przesuń się- niechętnie ustąpiłam miejsca, zajmując się dalej jedzeniem- mam pilota- położył koło mnie cacuszko gdy spojrzałam na przybysza z pytającym wyrazem twarzy- przyciśniesz go a twoją siostrunie przejdą bolesne prądy- długo nie musiał czekać na moją reakcje gdyż prawie że rzuciłam się na elektryczne urządzenie. Niestety przewidział mój ruch i wyprzedził mnie, chwytając za pilota pierwszy - dlatego ty go nie dostałaś-
-Logan, przyszedłeś tu by mnie wkurzać?- warknęłam, wracając do jedzenia.
-Możliwe- jak na człowieka śmiertelnie na mnie obrażonego był dzisiaj w bardzo dobrym nastroju- albo po prostu ktoś mi przypomniał że jestem za ciebie odpowiedzialny- przewracał go sobie między palcami gdy bardzo głośno westchnęłam. Tak, miał to słyszeć. Miał słyszeć jak mocno działa mi na nerwach- o widzisz kto tu zawitał …- szepnął, ale tak bym to usłyszała tak jak on moje wdychanie. Podniosłam głowe z nad swojego śniadanka gdy w kolejce po amciu spostrzegłam eh … siostre. I tego jej „pantoflarza”. No bo kurde … owinęła go sobie nie wokół palca ale wokół całej ręki!
-Szwagier!- usłyszałam krzyk po czym, gdy do nas podszedł,  przybił piątke z Loganem, który z całych siły próbował ukryć zażenowanie i niechęć żywiącą do niego. Nieproszony gość usiadł przed Loganem a w jego ślady poszła też moja siostra.
-Saturn, jesteś wreszcie!- ucieszyła się czarno włosa gdy zaczełam się zastanawiać jak zwinąć Loganowi pilota- martwiłam się że coś cię zeżarło- zaśmiała się gdy zrobiłam to samo tylko troche sztuczniej- co tu się działo kobieto!- zaczeła wymachiwać rękami- Bucky i Fran na randce, Tony im dokuczał, Bucky sprał Tonyego na kwaśne jabłko, Bucky i Fran się całowali. Całowali!- ale się tym przejęła- Ona mnie nie słucha- mruknęła pod nosem.
-Ej kolorowa- pchnął lekko swoją tace Digger tak że dotkneła mojej- tęskniliśmy-
-A ja nie- nawet na nich nie spojrzałam.
-Dostali z powrotem swoją broń- mruknął Logan biorąc gryz chleba- Kapitan im oddał- na te słowa wybałuszyłam oczy. Włamywacze z uśmiechem zademonstrowali mi swoje cacuszka.
-Pojebało go już doszczętnie- niedowierzałam swoim uszom ale co ja mogę? Wyprowadzić się jak Tony? Nie będę się zniżać do jego poziomu …
-Nie żadne pojebało tylko próbuje nas jakoś … nie wiem, ratować? Poza tym gdy bierzemy do ręki broń to się im to wyświetla więc …- rozglądnęła się dookoła gdy spostrzegła że ci, którzy mieli pilota, zaczeli się na nich gapić- lepiej to schowajmy- zaczeła coś tam mamrotać gdy prychnęłam, nabierając żarcia na widelec.
- Logan, co ona jest taka nie w sosie? Nie zaspokoiłeś jej dzisiaj?- na te oto słowa włamywacza wyplułam mielone ziemniaki, które wylądowały na twarzy Velvet. Logan ani drgnął. Poprosze adres ośrodka cierpliwości, do którego uczęszczał Logan … Harkness wybuchnął śmiechem gdy siostrunia zmroziła go wzrokiem. Jej „Boom” najwyraźniej za dobrze się bawił bo jednym ruchem chwycił jej głowe i przyłożył do talerza z ziemniakami. Nie wytrzymałam: parschnełam śmiechem. Wyglądała jak człowiek-ziemniak.
-O ty gnoju- szepnęła brunetka po czym chwyciła jego talerz i przyłożyła  mu go z całą siłą do twarzy. Dobra, nie mogłam przestać się śmiać. Nawet Logan podśmiechiwał się pod nosem.
-Wariatko! I jak ja będę podrywał foczki z ziemniakami na twarzy?!- oburzył się gdy Velvet zlizała mu ziemniaka z policzka. Zaczyna mi się zbierać na wymioty.
-Nie będziesz- wyszczerzyła się po czym zaczeli się całować. Popatrzyłam ukradkiem na Howletta, który podpierał się rękomi. Wymieniliśmy się zdziwionymi spojrzeniami.
-Kapitan chyba nie zdaje sobie sprawy kogo resocjalizuje- mruknęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  

- Co za noc- westchnął do siebie Blaze, wjeżdżając do siedziby ALFA – ale przynajmniej sobie pojadłeś co nie, kolego?- poparzył w lusterko od swojego motoru gdy już wyłączył silnik. Nagle jednak poczuł coś dziwnego. W oddali zobaczył nadjeżdżające auto czarne jak smoła. Wjechało do garażu naszego sektora i rozgościło się na parkingu – Osz kurka wodna- migiem zsiadł ze swojego sprzętu i poleciał do Kapitana, który znajdował się w swojej „Sali narad”. Ale nie sam …
-Oh witaj Johnny!- machnął do niego Tony- tęskniłeś?-
-Kapitanie- wysapał po czym zdziwiony popatrzył na Blaszaka- Tony?- podniósł brew- nieważne- machnął ręką- alarm, i to wielki- Kapitan już zaczął się przedwcześnie denerwować- Alan Abbrott jest w siedzibie- cisza. Widać było że Rogersowi aż żyła na czole zaczeła pulsować ze zdenerwowania a Bruce aż podskoczył na krześle.
-Ogłoś to wszystkim, tylko dyskretnie. Niech każdy zachowuje się normalnie. Przyprowadzić do mnie Ksenie i Buckyego. Stark, wyjdz. Znajdz Logana, niech pilnuje włamywaczy. Na mój rozkaz póżniej ma przyjść z nimi tutaj-
-Mam wyjść i nie zobaczyć tej maszkarady?- zaśmiał się Stark gdy Steve’iemu wcale nie było do śmiechu.
-Ty już dość nabroiłeś- warknął na niego gdy Tony zrobił tą swoją szarmancką mine- Thora trzymajcie daleko od nas, nie ma się dowiedzieć o Ksenii-
-O Ksenii? A co się z nią stanie?- spytał go Blaszak gdy Rogers próbował na szybko jakoś ich wszystkich ogarnąć.
-Zabiera ją wojsko. Potrzebna im jest-
-Wojsku? Do czego?- podszedł do niego- chcesz od tak ją oddać w ręce morowatych?-
-Kogo?- popatrzył na niego skołowany Rogers.
-Morowatych- powtórzył- ludzi w moro- na te słowa Kapitan westchnął kręcąc głową.
-Możesz chociaż raz nie przeszkadzać?- poprosił jak najmilej potrafił- już dość narobiłeś zamieszania-
-Już są?- do pomieszczenia wpadła wystraszona Ksenia, prowadzona przez Buckyego który, widząc jak się trzęsie, poklepał ją po ramieniu by choć troche dodać jej otuchy. Na widok bruneta Stark zmarszczył brew po czym spojrzał na Steve’ego.
-Przyjde póżniej by załatwić przelew dla Aarona- zasalutował po czym minął Barnesa i wyszedł. Tymczasem było słychać jak ktoś maszeruje po schodach siedziby. Najpierw pojedyncze kroki a póżniej … troche więcej kroków. Wszyscy zaalarmowani zachowywali się normalnie. Tak normalnie że gość nie zastał ani jednej żywej duszy na swojej drodze. Czyżby wszyscy się go tak bali? Zapukał do Sali po czym wszedł.
-Uszanowanie panie Abbrott- zaczął pewny siebie Steve.
-Witam cię Rogers- odezwał się ochrypły głos szefa wszystkich szefów, Alana Abbrotta. Mężczyzna, około pięćdziesiątki, stał w drzwiach Sali narad. Jego ciemne włosy przez chwile zmierzwił lekki wiaterek który pojawił się z uchylonego okna. Ubrany był w wykwinty garniturek, najwyraźniej niezły z niego bogacz. Naokoło niego stanęło kilku jego strażników.

-No to zaczynamy zabawe- szepnął do siebie Kapitan po czym dał im znak ręką by rozgościli się w pomieszczeniu.

3 komentarze:

  1. Coraz lepsze to opowiadanie, pozdrawiam.
    Mazurek

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdzie ja jestem ?!
    Pewnie czyszcze moje cudeńka <3
    Czekam na next i reakcje Młotka XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Steve na serio tak powiedział?
    człowiek-ziemniak? O mamuniu... Skąd Ci to przychodzi do głowy?
    Rozdział super! czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Never too young to be a superhero \m/