~~A więc jest i kolejny! :D Swiezo przed maturą ustną z polaka!
~~ Mam taką małą prośbe. Bo ostatnio mam mało komentarzy, a zaczeło sie od kilkunastu. Nawet samo takie serduszko lub uśmieszek motywuje, bo widze że ktoś to czyta i wiem że moje wypociny nie ida na marne :)
~~ Dziękuje moim dwóm stałym czytelniczką, Marcie i Elciuchowi że są ze mną cały czas. Dankeszyna! <3
~~ Znów zaczynam słodzić xd Ja powoli nadrabiam inne blogi, chociaz przez mature narobiłam sb troche zaległości, ale przeczytam! :D
~~ Bez dłuższego marudzenia, zapraszam! :D
-Długo zamierzasz jeszcze tam cępić?- usłyszałam nagle głos Bruce’a, wyrywającego mnie z długiego zamyślenia.
~~ Mam taką małą prośbe. Bo ostatnio mam mało komentarzy, a zaczeło sie od kilkunastu. Nawet samo takie serduszko lub uśmieszek motywuje, bo widze że ktoś to czyta i wiem że moje wypociny nie ida na marne :)
~~ Dziękuje moim dwóm stałym czytelniczką, Marcie i Elciuchowi że są ze mną cały czas. Dankeszyna! <3
~~ Znów zaczynam słodzić xd Ja powoli nadrabiam inne blogi, chociaz przez mature narobiłam sb troche zaległości, ale przeczytam! :D
~~ Bez dłuższego marudzenia, zapraszam! :D
-Długo zamierzasz jeszcze tam cępić?- usłyszałam nagle głos Bruce’a, wyrywającego mnie z długiego zamyślenia.
-Przeszkadzam
ci?-
-Nie,
a raczej czasem miło posiedzieć w towarzystwie- odparł- gdyby
jeszcze ta druga osoba się cokolwiek odzywała- tak, siedziałam u
Bannera w Sali komputerowej, i tak minął cały dzień odkąd
siadłam sobie na szafce, oparta o okno i wpatrywałam się w miasto
nie odzywając się ani słowem. Bruce zaś, w sumie jak zwykle,
majstrował przy komputerach, tworzył, szukał. Krótko mówiąc był
w swoim żywiole.
-Nie
chciałam ci przeszkadzać- mruknełam.
-Jakbyśmi
przeszkadzała to bym ci to powiedział- zaśmiał się,odrywając
wzrok od komputera- odpowiesz mi na pytanie?-
-Aż
mi nie dadzą spokoju z tymi ćwiczeniami- warknełam.
-
... nie jesteś przypadkiem głodna?- podniósł cwano brew.
-wiem
że z Hulkiem się nie zadziera, ale gdybyś nim nie by to byłbyś
teraz bez zębów- uśmiechnełam się do niego gdy rzucił mi bułke.
-Nie
ma za co- odwzajemnił mi uśmiech po czym wrócił do pracy. On jest
na prawde przekochanym przyjacielem. Kiedy weszłam do jego Sali nie
darł się na mnie i nie wypytywał o co chodzi. Dopiero po tych
kilkunastu godzinach wydobył z siebie ten splot słów, może
dlatego że zobaczył że troche ostygłam.
-Tu
cię mamy- usłyszałam głos Logana po czym wywróciłam oczami.
-To
my cię szukamy po całej bazie a ty sobie siedzisz u Bannera?-
wtrącił się Tony, widząc mnie na szafce.
-Ustalmy
coś: jesteś lampartem czy małpą?- spytał Rosomak, gdy zobaczył
mnie na tej szafce. Szalg by go trafił! Prawie się nie udusiłam tą
bułką!
-Ej
Banner! Nie przyrosłeś do tego krzesła?- mruknął nagle Tony,
wyciągając mu z pod tyłka krzesło tak, że biedny Bruce upadł na
ziemie, tak zwany klapen dupen.
-Tony!-
krzyknął, zrywając się z podłogi- te odłamki chyba ci się
dostały do mózgu!- Tacy dorośli a takie z nich dzieci.
-Ej-
popatrzył na mnie Logan- zapomniałaś o czymś Szczeniaku- odparł
po czym zwinnym ruchem założył mi na szyje nieśmiertelnik.
-Ameryka
mnie nie wylał po tej scence co odstawiłam dzisiaj?- spytałam, z
nadzieją w oczach.
-Skoro
oddałem ci nieśmiertelnik- odparł gdy odetchnełam z ulgą- to jak
ci się fochy skończą to wróć do nas- uśmiechnął się lekko po
czym pociągnął Tonyego za zbroje i wyszedł.
-Saturnina!-
krzyknął do mnie Bruce- zbieramy na przeszczep mózgu dla Tonyego-
po tym oby dwoje wybuchliśmy śmiechem. Chwała ci że już
skończyłam jeść tą bułke ...
----------------------------------------
Był
już wieczór gdy reszta powoli zwijała się do swoich pokoi by
odpocząć. Bóg Wszechświata, ze swoim wiernym młotem w ręku,
szedł w strone swojego pokoju zamyślony. Jednak jedna rzecz wyrwała
go z dumania ... paprotka. Przystanął przy niej po czym zaczął
jej się przyglądać uważnie. Każdy by pomyslał ‘co on paprotki
nigdy nie widział?’. Czy ja wiem.
-Oj
przestań już- zaczął mówić do tej paprotki, gdy ona tylko stała
nieruchomo- wiem że to ty- zaśmiał się lecz ona nic-Ksenia nie
wygłupiaj się- zaczął ją łaskotać po liścia gdy paprotka
zaczeła się śmiać po czym zmieniła się w rudą.
-Ej!
Skąd wiedziałeś że to ja?- spytała zdziwiona dziewczyna.
-Bo
w naszej siedzibie nie ma ani jednej paprotki- kiwnął głową gdy
dziewczyna westchneła- co ci się znowu dzieje?-
-Nic-
odparła niepewnie, próbując wszystkiego by zakryć swoją twarz.
-Oj
przestań, znów te piegi?- spytał gdy ona spuściła wzrok- co ci w
nich nie pasuje?-
-Wystarczy
że są ...- burkneła zła.
-Tu
jesteś!- oby dwoje usłyszeli głos Lany, która zdyszana podeszła
do nich- szukam cię po całej siedzibie – po tych słowach
chwyciła rudą za ręke.
-Następnym
razem szukajcie roślinek- uśmiechnął się do nich Thor po czym
zasalutował i poszedł przed siebie.
-Przed
kim ty się znowu chowasz?- jękneła Lana, ciągnąc ją za ręke.
-Przed
światłem- szepneła Ksenia, idąc za nią ze spuszczoną głową.
-Nie
wiem czy wiesz ale roślinki lubią światło, więc radze ci
wymyśleć coś innego- odparła kiwając głową- zmieniając temat-
weszła z nią do pokoju gdzie byłam też ja i Eveline- robimy sobie
dzisiaj babski wieczór!- i jak powiedziała tak też reszta zrobiła.
Ogarnełyśmy pokój po czym gotowe zasiadłyśmy w kółku, każda z
czymś innym w ręku.
-A
więc, może na początek niech każda powie jak się stało że jest
mutantem?- zaczeła Eveline, trzymając w ręku gorącą czekolade.
-Zostawiam
nowym przybyszą pierwszeństwo- odparłam, obejmując kubełek
kurczaczków, gdy Ksenia sięgneła po jednego a ja trzepnełam ją w
ręke- może ty zaczniesz? Akurat wtedy zdąże zjeśc kurczaki-
uśmiechnełąm się gdy ruda podniosła brew ze zdziwieniem.
-Okeey-
szepneła- eeh od czego by tu zacząć ... gdy byłam jeszcze
normalna mieszkałam z mamą i dwójką sióstr w małym mieszkaniu.
Co chwile się przeprowadzałyśmy i nie mogłyśmy znależć miejsca
dla siebie. Do tego dobijały mnie moje kompleksy ... piegi na ryju,
za duży nos, brzydkie oczy, za duże ramiona, krzywe nogi, mały
tyłek ...-
-Przystopujmy
ją zanim się rozpędzi i będzie strzelać jak karabin maszynowy-
szepneła do mnie Eveline.
-Ksenia!-
krzyknełam do niej- zamień się w wolnostrzałowy!-
-Przepraszam-
szepneła- czasem tak mam ... w każdym bądz razie przez moje
kompleksy nie wychodziłam na dwór, zawsze się chowałam przed
ludzmi, wolałam posiedzieć sobie sama i podołować się troche ...
aż wreszcie jakiś gościu, obserwując mnie od dłuższego czasu,
zaproponował mi że znikną wszystkie moje problemy- podniosła
głowe po czym popatrzyła na nas- i chyba troche się nie
zrozumieliśmy. Najpierw zaczeli mi coś wstrzykiwać do żył ...-
bardzo żle zaczeła ... aż kurczak stanął mi w gardle- żeby mama
nic nie podejżewała, puszczali mnie do domu ale mówili żebym była
ostrożna ponieważ mogłobymi się coś ujawnić. Posłuchałam ich
i byłam ostrożna. Jednak czułam że rany po ukłóciach zaczynają
mnie boleć, a przy okazji też wszystko inne. Wkońcu nie mogłam
nawet się poruszyć-
-Co
ci wstrzykneli?- spytała zaciekawiona Eveline.
-Botoks-
zaśmiałam się gdy reszta spiorunowała mnie wzrokiem- nic nie
można powiedzieć- mruknełam.
-Nie
mam pojęcia, ale na pewno nie botoks- zmierzyła mnie wzrokiem gdy
niewinnie się uśmiechnełam- w każdym bądź razie wkońcu nie
mogłam się ruszyć więc mama zadzwoniła do szpitala by jakiś
lekarz przyjechał i mnie zbadał, jednak jak usłyszeli moje
nazwisko, powiedzieli mamie że mam jakąś chorobe zakaźną i
zabrali mnie ze sobą. Zamiast tego zadzwonili do naukowców, którzy
odebrali mnie ze szpitala i kontynuowali eksperymenty-
-I
wtedy też się poznałyśmy- wtrąciła się Lana- ja za to byłam
od zawsze zafascynowana stworami mitologicznymi, a najbardziej
smokami, w porównaniu do moich pięcioro rodzeństwa. Zapisałam się
też na lekcje o tych stworach. Wziełam adres, gdzie odbywały się
lekcje i poszłam. Okazało się że było to w jakiejś nowoczesnej
siedzibie naukowej. Wtedy poznałam tych naukowców co Ksenia, którzy
zaczeli mnie wypytywać o moje zainteresowanie do smoków. Niestety
musiałam im wszystko wypaplać, przez co wzieli mnie do
eksperymentów. Powiedzieli że chcą tylko coś sprawdzić ... mhm-
westchneła- w każdym bądz razie weszłam normalna a wyszłam ze
skrzydłami i ogonem- zaśmiała się gdy zaciekawione z blondyną
słuchałyśmy jej historii.
-a
powiesz mi o co chodzi z tym całym blaskiem z twoich skrzydeł?-
wtrąciła się Eveline, która doskonale pamiętała dzień naszego
spotkania.
-no
cóż ... gdy mnie już rozwiązali i wyciągnełam swoje skrzydła,
niechcący trąciłam fiolke z pewnym wywarem na stoliku po czym
przejechałam skrzydłem. Był to wywar do manipulacji, który w
kontakcie z moimi skrzydłami robi to co widziałyście: onieśmiela
mężczyzn i sprawia że są tobą zachwyceni, robiąc to co im
karzesz-
-genialny
bajer- kiwnełam głową ze śmiechem- zademonstruj to na pierwszej
osobie, która tu przejdzie- poruszałam cwano brwiami ...
Elciuch dziękuje i kłania się nisko <3 :* Ale też kce cześć drugą bo na razie musze tylko się zastanawiać kto tan wejdzie ...hihihi :D superowo :P świetnie , <3
OdpowiedzUsuńNa samym wstępie się wkurzyłam, bo podzieliłaś rozdział na części, czego wprost nienawidzę. Logan mnie w ogóle rozwala. I te jego teksty. Tu jest jeszcze bardziej opryskliwy jak w naturze. Rozdzaiał świetny! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńSkąd ty człowieku bierzesz takie teksty xd bez przesadzizmu i tak xd :D
OdpowiedzUsuń