trwa inicjalizacja, prosze czekac...

sobota, 3 maja 2014

ROZDZIAŁ 11

~~ I'm soooł happy :D Rodzice przyjechali i wspierają mnie do matury, którą mam w poniedziałek ... trzymajcie kciuki!
~~ za 20 dni premiera X-Menów!! :D Kto idzie? :D 

Zaczełam się troche obawiać tego co mnie czeka. Zamknięta w przeżroczystej kopule, otoczona przez własną grupe, która wpatrywała się we mnie jak w eksponat który stoi w muzem. Co się dzieje?!
-Logan, zapodaj szczegóły- przerwał tę cisze Bruce, który podszedł do komputera. W tym momencie Cyklop zaczął bitować, tak ni z gruchy ni z pietruchy, gdy wszyscy zwrócili oczy ku niemu.
-sorka, głupota Starka mi się udziela- zaczął się bronić Scott, stając się poważny.
-Logan- powtórzył Banner, patrząc na Rosomaka.
-pierwszy raz pokazała pazury, gdy nie mogłem się uwolnić z pod wraku samolotu, drugi raz gdy w helikopterze chciałem ją wyciągnąć do towarzystwa, po tym jak uciekła od nas gdy Burza wspomniała o szyciu jej rany- zaczął wymieniać, gdy podniosłam brew nie rozumiejąc do czego zmierza.
-czyli moc pojawia się wtedy gdy jest zła lub gdy się boi- zaczął coś szperać w komputerze Bruce- hmmm ... teraz też zdołałem wykryć duże skupiska energii- spojrzał na mnie, przyglądając się mi uważnie.
-trzeba ją zmusić by ujawniła swoją moc, inaczej ona rozsadzi ją od środka!- krzyknął Ameryka, podchodząc do nich i czuwając nad ich pracą. Zmęczona tym wszystkim, usiadłam po turecku, zakłądając ręke na ręke.
-Saturnina musisz z nami współpracować- wtrącił się Logan, patrząc mi w oczy i próbując mnie udobruchać i przekonać. Nie wiedziałam co robić i bałam się ich planu działania by zmienić mnie w mutanta. Ale jednak strach i gniew prowokowały mnie do zmiany, więc trafili w dziesiątke.
-trzeba ją wkurzyć- usłyszałam Tonyego, gdy rozłożyłam się na podłodze.
-to twoja działka Stark- kiwnął głową Cyklop, gdy Blaszak go przedrzeźnił.
-mam pomysł ...- usłyszałam szept Bannera po czym ciekawa zwróciłam wzrok ku niemu. W tej samej chwili kopuła się podniosła a ja powoli usiadłam, nie wiedząc co oni kombinują. Nie zdążyłam zapytać, gdy ujżałam jak Bruce zaczyna zmieniać się w zielonego stwora. Gdy stał się Hulkiem, wszyscy usuneli się mu z drogi. Bardzo mi się to nie spodobało ...
- o w morde- szepnełam do siebie i w trymiga zerwałam się z podłogi i zaczełam uciekać jak najdalej od niego. Czego oni nie wymyślą by zmusić mnie do przemiany ... Schowałam się pod biurkiem, zastanawiając się co robić jednak byłam tak spanikowana że kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Hulk jednak nie dał mi czasu na dumanie, gdy jednym ruchem przegiął biurko na pół. Na szczęście w ostatniej chwili udało mi się uciec, jednak nadal byłam bez jakiegokolwiek planu działania.
-to nic nie da!- krzyknął nagle Tony- ona będzie tylko uciekać!-
-to co ma Hulk zrobić?- spytał stwór, gdy zdążyłam się schować za ścianą.
-na Logana!- wtrącił się Cyklop gdy ów Rosomak ocknął się, nie wiedząc czemu zostało wykrzyczane jego imie. Bez zastanowienia Hulk pomknął do niego, chwytając go i rzucając o podłoge.
-ej!- warknełam, wychodząc z ukrycia- mnie miałeś gonić a nie jego!- jednak on nic nie odparł tylko obdarował Logana wielkim plaskaczem, przez co Rosomak upadł na podłoge.
-nie broń się!- krzyknął do niego Ameryka.
-a no jasne- mruknął, powoli wstając- od razu napisz mi na czole’ worek treningowy’ ...- nie skończył swojego żalenia, gdy Hulk chwycił go i rzucił nim o biurko.
-Bruce nie będzie zadowolony gdy zda sobie sprawe że zniszczył sobie połowe sprzętu- pokiwał głową Tony, gdy nad jego głową przeleciał Logan. Nie mogłam dalej patrzeć jak pomiata moją niańką w te i we wte, musiałam wkroczyć do akcji, no bo w sumie do tego też zmierzali.
-Zostaw go w tej chwili!- warknełam, gdy poczułam jak wielka, nieznana mi moc przepływa przez moje ciało. Hulk popatrzył na mnie, prychnął po czym uderzył znów Logana. Krzyknełam po czym zaczełam biedz w jego strone. I wtedy zaczeła się metamorfoza ... wielkie pomarańczowe płomienie ogarneły moje nogi które migiem zmieniły się w łapy, tak że biegłam już na czterech kończynach zamiast na dwóch, moje ciało pokryło się prążkowatym futrem, a gdy się odbiłam od ziemi, mając zamiar rzucić się na zielonego potwora który miażdzył mi niańke, oczy zabłysły mi na żółto, twarz pokryła się tym samym co na ciele a z paszczy wyrosły mi długie kły. Rozległ się wark i dźwięk wysuwających się szponów, gdy poczułam że uderzyłam o szybe, po której zjechałam na podłoge.
-a więc misja zakończona powodzeniem- usłyszałam Ameryke, gdy powoli otrzepałam się po bliskim spotkaniu z kopułą, którą opuścili dla bezpieczeństwa. Hulk, widząc że udalo im się dopiąć swego, zmienił się znów w Bruce’a i szybko podbiegł do mnie, nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
-no co ... lamparta żeście nie widzieli?- warknełam, powoli postawiając się na łapy.
-szablozębnego? Nigdy- odpowiedział mi szybko Tony, gdy usiadłam na podłodze.
-strach z tobą mieszkać w jednej siedzibie- zaśmiała się Lana, gdy wszyscy mnie otoczyli.
-co się tak patrzyce? Peszycie mnie- zasłoniłam się łapą.
-Dobra załogo, idzcie do swoich pokoj. Ci na ‘T’ niech pokażą pokoje naszym nowym lokatorą-
-ja jestem na ‘A’- wyparł się szybko Stark, gdy Thor poklepał go po ramieniu.
-ale karzesz na siebie mówić ‘Tony’ więc chodz- odparł Bóg Wszechświata, zabierając dziewczyny do ich miejscówek. Wiadomo, oni zaś nie przypadli sobie do gustu i dogryzają sobie co chwile jak Logan i Scott. Po kilkunastu godzinach wreszcie byłam wolna. Chłopaki zrobili mi kilka badań i sprawdzili czy moja moc jest stabilna i czy moge normalnie funkcjonować. Wreszcie uznali że jestem gotowa by dołączyć w pełni do załogi ALFA, dając mi nieśmiertelnik z moim imieniem ‘Saturnina Halliwell’, numerem żołnieża, kodzie, oraz moim wybranym imieniem dla mojej drugiej połówki czyli ‘Leopardessa’.
-no no, niezłe szpony- usłyszałam głos, gdy tylko wyszłam z Sali komputerowej.
-twoje lepsze- zaśmiałam się, pokazując pazurki- chociaż i tak wole moje kły- poruszałam brwiami, idąc przed siebie.
-racja, moich nikt nie pobije- kiwnął głową, wysuwając swoje.
-widze że skromność Tonyego ci sprzyja- zaśmialam się, łąpiąc jego ręke, nie mogąc się napatrzeć na jego wielkie i piękne szpony.
-dali ci nieśmiertelnik?- spytał nagle Logan, widząc go na mojej szyj.
-nom- kiwnełam głową z uśmiechem- jestem w drużynie- wyszczerzyłam się gdy ten tylko pokiwał głową ze śmiechem- co cię tak bawi?- spytałam podejżliwie.
-nic nic- opanował się- czyli rozumiem że jutro o 7 rano widzimy się w Sali ćwiczeń?- popatrzył na mnie cwano, gdy zmieszana zaczełam analizować jego słowa.
-7 rano? Sala ćwiczeń? Co?-
-a co ty myślałaś że siedzimy na tyłku i nic nie robimy? Mięśnie nam same nie wyrosną Szczeniaku- kiwnął głową gdy stanełam w miejscu.
-Piepszysz że tak wcześnie-
-od 7 do 12 są intensywne ćwiczenia, potem jest przerwa na lunch i znów ćwiczenia aż do wieczora- zaczął mi tłumaczyć Logan.
-co?! Nie nie nie, ja się nie zgadzam! Ja nie wytrzymam tylu ćwiczeń! Poza tym ja sobie poradze! Przecież jestem lampartem i potrafie każdego zgładzić! No weż!-

-hehehe witaj w drużynie Saturnina!- krzyknął po czym zniknął w drzwiach swojego pokoju. W tej chwili tak mnie załamał że postanowiłam zamknąc się na cztery spusty w pokoju. Niech mnie tylko spróbują wyciągnąć! 

3 komentarze:

  1. hahahah ... Niezły lempart xD love it :P czekam na nastepne :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw taka mała uwaga, bo chcę, żebyś o tym wiedziała. Kiedy Piszesz "Rosomak", pękam śmiechem, bo moja mama tak mówi, kiedy zrobię coś niezgrabnie. I weź mi powiedz, skąd Ty te wrąbane teksty bierzesz. Rozdział świetny! czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lamparcik :D Nie no... Każdy kiedyś był nowy :D Musi się do tego przyzwyczaić :P Da radę ;)

    OdpowiedzUsuń

Never too young to be a superhero \m/