trwa inicjalizacja, prosze czekac...

niedziela, 27 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ X

~~ a więc czas na rozdział X! :D Burza na dworze szaleje :c Burza do domu! Sio! :P 
~~ Nasz papież jest święty ludzieee!! :D Uwielbiam go całym sercem <3 
~~ Bez większego marudzenia- c'mon!

-Są wszyscy?- spytał Angel gdy zdążyliśmy wejśc do helikoptera a ten wziósł się w przestworza. Do akcji wkroczył Kapitan, który zaczął liczyć załoge.
-Są wszyscy- przytaknął mu Ameryka.
-Hej szefie!- usłyszeliśmy głos w głośnikach- jeśli mnie oczy nie mylą to widziałem tu mojego starego przyjaciela zapominajka!-
-Ty lepiej zajmij się lataniem bo skończy się jak z samolotem!- krzyknął mu Logan gdy usłyszeliśmy w głośnikach śmiech. W tym samym momencie maszyna się zatrząsła- bo przyjde do ciebie!-
-Nic się nie zmieniłeś- nie przestawał się śmiać pilotując dalej, jednak, na szczęście, turbulencje ustały.
-Widze że się znacie- zaśmiałam się, wycierając ręką krwawiące czoło.
-To Remy Lebeau, zwany też Gambitem,w sumie nawet nie wiem jak się poznaliśmy ale ...- zatrzymał się gdy spojrzał na mnie, marszcząc brew- ej no co tak stoicie? Może opatrzycie rannych?!-
-Gambit miał racje, nic się nie zmieniłeś- za nim pojawiła się kobieta o białych włosach. W pomieszczeniu migiem uniósł się lekki wiaterek, który lekko zaczął powiewać moimi długimi włosami.
-Saturnina, poznaj Burze- podniósł brew gdy kobieta podeszła do mnie po czym kucneła, przecierając moją rane.
-Co się stało że wasz samolot się rozbił?- spytała patrząc to na mnie to na niego.
-Wystarczyło że Saturnina była za sterami- wtrącił się Tony gdy wywróciłam oczami.
-Nie słuchajcie go, to przez naukowców i ich podwładnych, którzy do nas strzelali-przedstawiła swoją teze Lana.
-Ale po co?- spytał Blaszak, nie widząc w tym sensu.
-Mieli dość już twoich sarkastycznych komentarzy- zaśmiał Się Cyklop gdy Stark zaczął go przedrzeźniać.
-Chłopaki, nie czas na sprzeczki- blondyna klepneła lekko w ramie Scotta, po czym odwróciła jego twarz do siebie- przestań się odwracać bo tej rany nigdy ci nie przemyje-
-Oj siostra, będziesz dobrą mamą- w naszym pomieszczeniu zjawił się kolejny superbohater, który miał przewieszony przez ramie łuk.
-Ona każdego tak niańczy- zaśmiałam się lecz od razu syknełam, ponieważ rana zaczeła mnie szczypać.
-Nie ruszaj się- powiedziała mi Burza- ide po igłe, musze ci to zszyć- jak tylko skończyła zdanie a ja załapałam jego sens, tak jakby ulotniłam się z tamtąd, zamykając się na cztery spusty w łazience.
- ... wspominałem ci że boi się igieł?- podniósł brew Logan z cwaniackim uśmiechem gdy Burza westchneła.
-Zostawiam cię na chwile a tu o! Co się dzieje- ciągnął dalej Hawkeye, siadając przy swojej ukochanej siostrzyczce.
-Nie masz przypadkiem strzał do polerowania?- uśmiechneła się do niego Eveline, gdy ten pokiwał głową rozbawiony.
-Jakbym zaczął to nigdy bym nie skończył-
-Dlatego ja wole mieć lasery w oczach- wtrącił się Scott, gdy blondyna uśmiechneła się do niego promiennie.
-Ej ludu mój! Widzieliście Ksenie?- spytał Thor, zjawiając się nagle u nich. Wszyscy pokiwali głową, szukając ją dookoła, jednak nikt nie mógł jej dostrzedz. Kilkanaście metrów dalej w łazience siedziałam ja ... ciemno było nie powiem, jednak nie mogłam nic zrobic ponieważ nie wiedziałam gdzie jest włącznik. Na szczęście prawie od razu udało mi się go znależć i w łązience ukazała się światłość no i ... krzyk! Moja reakcja na krzyk to taka że też zaczynam krzyczeć.
-Saturn!-
-Ksenia!- obie wrzasnełyśmy, dysząc ze strachu i wpatrując się w siebie jak dwa debile- matko co ty tu robisz? i to jeszcze przy zgaszonym świetle?!-
-Kto wchodzi do łazienki i nie puka?!-
-Było ciemno, myślałam że nikogo nie ma! Co miałam pukać do pustej łazienki?!-
-Tak!- krzykneła, gdy powoli zaczełyśmy się uspokajać.
-Czemu się tu chowasz?- spytałam, gdy dziewczyna chciała sięgnąć do włącznika by wyłączyć światło.
-Bo ... tak- mrukneła, gdy złapałam ją za ręke. Ta z wkurzoną miną popatrzyła na mnie i ... znikneła!
-Oooh mówiłam ci już coś odnośnie zmieniania się w mikroskopijne rzeczy!- westchnełam, szukając jej po podłodze- Ksenia! Bo jak cię nadepne to nie będzie wesoło!- w tej samej chwili poczułam jak się za mną pojawiła po czym w łązience zapanowała ciemność- Ksenia jasna cholera!- krzyknełam, gdy walnełam się w coś po czym usłyszałam że zwaliłam jakąś rzecz na podłoge- wyjdziesz w tej chwili z tej łazienki!- warknełam na nią, szukając ją po ciemku, jednak ogarnełam że, nawet jak ciemność była egipska, ja zdołałam ją dostrzedz. Migiem rzuciłam się na nią i zaczełam ciągnąć do wyjścia.
-Zostaw mnie!- próbowała się wyrwać ruda, jednak nie zamieniając się w nic ponieważ bała się że moge na nią póżniej nadepnąć.
-Nie będziesz mi się chowała po łazienkach! I to przez taką błachostke!-
-Błachostke?! A widziałaś mój ryj?!-
-A chcesz go jeszcze zobaczyć czy mam ci go przemeblować?- warknełam, w jednej chwili wywarzając drzwi i ciągnąć ją na korytarz.
-Miałeś racje że tu są- usłyszałyśmy nagle męski głos za nami- ale czemu siedziały we dwie w łazience, i to jeszcze po ciemku?- powoli oglądnełyśmy się za siebie, gdy dostrzegłyśmy Logana i Thora, którzy czekali na nas z założonymi rękami. Jednak byli troche zdziwieni tym że we dwie weszłyśmy do łazienki.
-nie chce wiedzieć- zaśmiał się Rosomak, gdy jak wyszłyśmy tak pędem chciałyśmy tam wrócić, ponieważ ja nie chciałam być szyta a ona ... pewnie nie chciała się pokazać. Nie zdążyłyśmy nawet dotrzeć do drzwi, gdy poczułyśmy że zostałyśmy schwytane przez wielkim mieśniaków, którzy za wszelką cene chcieli nas zabrać do towarzystwa. Z tej racji że bałam się iż moje czoło będzie miało bliskie spotkanie trzeciego stopnia z igłą, momentalnie złapałam się o krawędz drzwi, jednak Logan tak mnie szarpnął że na ścianie zostały wielgachne szramy po ... pazurach.
----------------------------------------------
-Dzięki za podwózke Angel!- krzyknął Kapitan, gdy cała załoga była już na zewnątrz helikopteru.
-Nie ma sprawy! Jeśli będziecie chcieli pomocy to wiecie gdzie nas szukać!- machnął ręką, gdy maszyna wzniosła się w powietrze.
-Będe tęsknić- dało się słyszeć Remyego, który ukazał się przy oknie za sterami.
-Nie odczepi się ode mnie- kiwnął głową ze śmiechem Logan, widząc jak Gambit mu macha. Maszyna wzniosła się w przestworza po czym poleciała do siedziby ETA, znikając w podziemnym garażu.
-Tak się kończą voyage z tobą- zaczął Cyklop, gdy wszyscy razem weszliśmy do siedziby- czym teraz będziemy latać? Dywanem?-
-To niemożliwe że nasz zespół miał tylko jeden samolot!- próbowałam jakoś się bronić.
-Za tydzień dostarczą nam nowy- wtrącił się Ameryka, patrząc w komórke.
-O widzisz? I po kłopocie- odparłam, wchodząc do Sali komputerowej, gdzie czychał na mnie rozwścieczony Banner.
-Saturnina mówiłem ci coś!- krzyknął, gdy tylko zjawiłam się u niego.
-Oj wiele rzeczy mówiłeś- zaczełam kręcić, gdy ten westchnął załamany.
-Banner, mamy gości- przerwał nam kłotnie Ameryka- oto i Ksenia Kardona czyli Szara Materia oraz Lana Wayet czyli Lady Dragon-
-A jednak udało wam się kogoś znależć- uśmiechnął się- Bruce Banner- przedstawił się, podchodząc do komputera. Gdy ci się tam przedstawiali, ja zaś wpatrzona byłam w wielki monitor, który znów wskazywał te kropki. Było ich o wiele mniej. Coś mi się zdaje że chyba to po tym całym strzelaniu. Dumając tak, zapomniałam że czas upływa i że moja załoga mogła coś knuć ... w sekundzie wielka przeżroczysta pokrywa spadła na mnie, odcinając mnie od wszystkich. Czułąm się jak taka osa w szklance, nie mogąca się uwolnić. Wystraszona nie wiedziałam co się dzieje i czemu odcieli mnie od reszty.

-Saturnina- zaczął Bruce- musimy pogadać ....-

~~new  superhero! :D 

wtorek, 22 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 9

~~Witaj za Siedmio Górogrodzie! :D otóż i wyczekiwany rozdział :D Dzięki małej pomocy Widmowej popoprawiałąm kilka rzeczy i też dowiedziałam się trochu więcej o tym co pisze :) Danke za pomoc! :D ale następnym razem mnie tak nie strasz xd 
~~ już 1.000 wejśc! Dankeszyna z całego serducha <3 

Migiem wszyscy zerwali się z miejsc, próbując wymyśleć jakikolwiek plan działania.
-Co teraz?! Strącą nas jak nic!- krzyknął Tony, gdy kolejna rakieta trafiła w nasz samolot a on się zatrząsł.
-Załoga! Cyklop, Iron Man otwórzcie lufciki w oknach i strzelajcie do rakiet, Eveline powiadamiaj nas o kolejnych rakietach które w nas lecą- zaczął Ameryka gdy ja mu przerwałam.
-Rakiety srakiety, chyba każdy widzi kiedy rakieta zmierza w naszą strone!- krzyknełam.
-Nie podważaj moich rozkazów Saturnina!- odparł mi, gdy nagle samolot gwałtownie przechylił się w lewo.
-Kapitanie, ja ide na góry! Skrzydłami będe oddalała od nas rakiety!- krzykneła Lana, po czym biorąc Eveline ze sobą poszła na dach maszyny.
-Thor! Przywołaj pioruny!- krzyknął Tarcza.
-Jak przywołam to mogą roztrzaskać samolot!- odparł mu gdy Kapitan nagle zamilkł.
-To rób tak by w nas nie trafiać!- warknął Tony.
-Thor- szarpneła go lekko Ksenia, zwracając na siebie jego uwage- ... to chyba już przerabialiśmy- uśmiechneła się cwano po czym zmieniła się w karabin maszynowy.
-Niesamowita jesteś- zaśmiał się blondyn , chwytając za broń po czym dołączając do Tonyego i Scotta.
-Logan!- krzyknełam do niego, gdy ten prawie modlił się o spokojne lądowanie.
-Nic mi nie jest! Nie zwracaj na mnie uwagi!- krzyknął gdy samolot jeszcze bardziej przechylił się w lewo. Kapitan wszedł na góre samolotu, gdy zobaczył jak Lady Dragon odpycha od siebie wielkie rakiety, swoimi czerwonymi jak ogień skrzydłami.
-Kapitanie!- klepneła go po ramieniu Eveline- jakie rozkazy?-
-Nie dać się roztrzaskać- odparł poważnym tonem po czym wziął rozmach i rzucił w dół swoją tarcze, która unieszkodliwiła niektórych wrogów po czym wróciła do niego.
-Kirje!- krzyknełam, gdy poraz kolejny walnełam plecami w potężną ściane naszego samolotu.
-Dlatego Kapitan nie chciał cię brać!- krzyknął do mnie Logan, próbując pokazać że jednak nie lęka się takiego latania.
-Tak wiem jestem bezużyteczna! Nie musisz mi tego przypominać!- wrzasnełam wręcz do niego, gdy ten zrobił zakłopotaną mine- tak wiem ...- szepnełam po czym spuściłam głowe. Z chwili smutku wyrwał mnie kolejny trach w samolot który tym razem jakby stracił panowanie i leciał na oślep. Migiem wstałam, udając się a raczej doczłapując się do kabiny pilota- Ja jebie ...- szepnełam, gdy zobaczyłam że piloci leżeli na sterach w kałuży krwi. Połowa szyby była rozbita więc pewnie odłamki zabiły pilotów. Szybko zepchnełam głównego dowodzącego z siedzenia po czym usiadłam na nim, zakładając słuchawki- kochani dosyć tego dobrego, Saturnina przejmuje stery-
-Halliwell co ty wyprawiasz?!- usłyszałam Kapitana, gdy gwałtowie wyprostowałam stery, tak że lecieliśmy plus minus prosto. W słuchawkach usłyszałam krzyki po czym zdałam sobie sprawe że niektórzy są przecież na dachu!- co ty robisz?!-
-Sorka! Zapomniałam o was!-
-Czemu siedzisz za sterami?! Gdzie są piloci?!-
-Nie żyją! Ktoś musi tym prowadzić!-
-Zginiemy- usłyszałam nagle Tonyego w słuchawkach.
-Ty się zajmij strzelaniem, pilotowanie zostaw mnie-
-A pilotowałaś chociaż raz w życiu?!- krzyknął spanikowany Cyklop, gdy podniosłam brew z cwaniackim uśmiechem.
- ... nie- wcisnełam gaz po czym próbowałam jak najszybciej zniknąć z radaru wroga. Może to nie było mistrzowskie latanie, ale przynajmniej utrzymywaliśmy się w powietrzu.
-Zginiemyyyyyy!!!- dało się słyszeć z samolotu.
-Uwaga skręcam leciutko w prawo! I niech ktoś trzepnie za mnie Tonyego- powiedziałam do mikrofonu po czym dało się słyszeć ‘ał’. W tej samej chwili wskażnik pokazał dwie nadchodzące rakiety z prawego boku przez co musiałam gwałtownie skręcić w przeciwną strone.
-Miało być leciutko! Nie mówiąc o tym że w inną strone!- usłyszałam głos Eveline.
-Czepiaj się rakiet nie mnie!- krzyknełam do niej. Gdy ja próbowałam opanowac akcje za kierownicą, reszta broniła samolotu jak mogła. Z naszej wielgachnej machiny wydobywały się strzały, lasery, potężne podmuchy wiatru, tarcza oraz strzelania z karabinu. Dyskoteka na całego. Musiałam jednak się skupić ... na mojej głowie leżało całe życie załogi.
-Kto mógłby do nas strzelać z dołu?- spytał Thor, patrząc na swój karabin.
-Ty już kompletnie zgłupiałeś że gadasz do karabinu?- odparł mu Tony, przyglądając się mu uważnie.
-Zapewne naukowcy którzy nas stworzyli- odparła mu Ksenia.
-Teraz to chyba ja zgłupiałem bo słysze jak karabin ci odpowiada- Tony prawie zbladł gdy z tego szoku wywabił go Cyklop, ciągnący go za zbroje.
-Przydaj się w końcu i przestań gadać!- krzyknął Scott, gdy wreszcie zajeli się obroną samolotu.
-Scott jak tam sytuacja- spytałam przez mikrofon.
-Strzelamy, ale z tego co widze rakiet przybywa-
-A jak tam Logan?-
-Logan!- krzyknął Cyklop, odwracając się do niego- przynieśc wiadro?-
-Wal się- odparł ledwo żywy.
-Jest dobrze- przytaknął ze śmiechem.
-Ameryka! Jak na górze?-
-Saturnina nie mam już siły w skrzydłach!- krzykneła Lana mając zadyszke.
-Tu Zespół ETA co się dzieje?- odezwał się nagle głos w moich słuchawkach.
-Chwała! Tu zespół ALFA, mamy problem! Zostaliśmy ostrzelani i ...- w tej samej chwili jedna z rakiet trafiła w nasze prawe skrzydło z trzaskiem- nie mamy jednego skrzydła!- krzyknełam przerażona, chwytając za stery oraz próbując podnieśc w jakikolwiek sposób maszyne.
- Saturn co się dzieje?!- usłyszałam głos Cyklopa.
-Macie okna przed sobą a nie widzicie?! Dostaliśmy! Przygotujcie się na twarde lądowanie!- ostrzegłam ich, gdy samolot zamiast zwalniać, zaczął mi przyspieszać.
-Puść mnie Thor!- krzykneła Ksenia, gdy Bóg Wszechświata zrobił to co kazała- mam pomysł ... i ani słowa Tony!-
-Dokładnie, nie odzywaj się- kiwnął głową Cyklop. Na górze zaś, gdy zobaczyli że szybkim tempem zbliżamy się do ziemi, troche zaczeli panikowac. Eveline w ostatniej chwili wróciła do samolotu a Lady Dragon chwyciła Kapitana Ameryke i wzniosła się w przestworza, gdy samolot gruchnął o ziemie. Starałam się o jak najmniejsze szkody, kiedy za mną wybuchła poduszka powietrzna, a raczej ... wiadomo kto. Wreszcie samolot zatrzymał się, uderzając w drzewo, przez co walnełam głową w szybe i rozciełam sobie łuk brwiowy oraz czoło. Powoli załoga zaczeła wychodzić z wraku, ale gdy Szara Materia zmieniła się już w normalną osobe, cały dach samolotu się zapadł.
-Wszyscy są cali?- spytał Ameryka, patrząc na rannych, którzy o własnych siłach wydostali się z wraku.
-Można powiedzieć że w kawałkach, ale cali- jęknełam, powoli wydostając ręke na zewnątrz, potem drugą, a na końcu, podpierając się o szybe, podciągnełam się do góry.
-Jest i nasz pilot!- odparł uradowany Tony, pomagając mi wyjśc.
-Czyli już są wszyscy- kiwnął głową Kapitan, spoglądając na nas.
-Chwila ...- szepnełam, analizując całą sytuacje- Logan ...- jak stałam tak się zerwałam i wleciałam do wraku, szukając i krzycząc jego imie- Logan! Logan gdzie jesteś?!-
-Pod spodem! Utknąłem!- usłyszałam jego krzyk i przegrzebałam się przez blachy, znajdując go pod nimi
-O matko, ulga- westchnełam, gdy go zobaczyłam.
-Nie ma co, musisz zrobić prawko na pilota- kiwnął głową gdy cicho się zaśmiałam, probując go wyciągnąć.
-Co jest grane ...- szepnełam, gdy nie mogłam odczepić pasów.
-Coś mnie tu blokuje, a nie moge rozciąć pasów bo ręce mam przygniecione- mruknął, próbując się wydostać.
-Cholera- warknełam, próbując w jakikolwiek sposób go uwolnić.
- Widze że miałaś bliskie spotkanie z szybą- powiedział widząc moją krew spływającą po czole.
-To jest akurat najmniejszy problem- odparłam po czym coraz bardziej zaczełam się wkurzać że nawet te cholerne pasy są przeciwko mnie. Nie wiem jak ale znów prąd przeszedł przeze mnie tak, że gdy machnełam ręką, pasy zostały przecięte, a gdy zobaczyłam co stało się z moimi rękoma, zaniemówiłam. Loganowi udało się wydostać z pod wraku, jednak gdy zobaczył moje pazury na dłoniach, nie wiedział co powiedzieć.
-Ej! Żyjecie?!- usłyszałam krzyk Cyklopa po czym ockneliśmy się oby dwoje, przez co moje pazury zamieniły się znów w normalne ręce. Szybko wyszliśmy z wraku, po czym podeszliśmy do całego zespołu-a tak panikowałaś- pokiwał głową- nic by mu się nie stało, gdyby tam dłużej posiedział- zdołał skończyć zdanie, gdy cały wrak wybuchł i zamienił się w kule ognia. Padliśmy na ziemie przestraszeni, gdy Lady Dragon osłoniła nas skrzydłem. Gdy niebespieczeństwo było już stabilne, powoli zaczeliśmy się podnosić z ziemi.
-Następnym razem gdy znajdziesz się w takiej sytuacji, zostawie cię na pastwe losu. Zobaczymy czy będzie tak ciekawie- mruknął do niego Logan, po czym poszedł przed siebie. Nagle było słychać odgłos wirujących skrzydeł helikoptera no i po chwili ujżeliśmy wielką maszyne, która wylądowała dosłownie przed nami. Wielkie wrota otworzyły się a w nich ...
-Podwieźć was?- ukazał się Anioł ...

środa, 16 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 8

~~Hellou pipole!! :D otóz i wreszcie kolejny rzdz! :D
~~ Takie małe info dla Marty: chciałam od razu powiedzieć że jedna z nowych postaci ma podobne moce do jednej z twojego bloga. Zostało to jednak wymyslone zanim zaczełam czytac twój blog i chciałam po prostu od razu wyjasnić że nie ukradłam pomysłu :) Mam nadzieje że się nie gniewasz ;) 


... Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Ten korzeń zmienił się w prawdziwą dziewczyne! Tego akurat się niespodziewaliśmy.
- O kurde, dziewczyna- odezwał się pierwszy Tony, zlatując na ziemie, gdy przerażona dziewczyna leżała na trawie i patrzyła raz na jednego raz na drugiego.
-Nie bój się, nic ci nie zrobimy- zaczeła Eveline gdy dziewczyna nagle ... znikneła!
-Chyba się z nią nie dogadamy- kiwnął głową Logan, gdy reszta zaczeła jej szukać a ja poszłam w miejsce gdzie rozpłyneła się w powietrzu.
-Chłopakii ... czy ona mogła się zamienić w kamień?- spytałam, podnosząc jeden i potrząsając nim.
-No raczej, żaden normalny kamień nie puszcza pawia- odparł Tony, gdy szybko upuściłam głaz a on znów zamienił się w nią- spokojnie, nie zamieniaj się już w nic co nie będziemy mogli znależć-zaczełam szybko, mając nadzieje że mnie wysłucha i już nie zrobi nam takiego numeru.
- ... jesteście mutantami?- odezwała się wreszcie rudowłosa dziewczyna.
-Tak- odparłam, powoli podchodząc do niej jak do bojącego się psa.
-Udowodnij- kiwneła głową gdy przystałam, nie wiedząc co powiedzieć.
-Yyy ...-
-Ona jest niedoszłym mutantem, za to Logan- Tony wskazał na Wolverina, który migiem wyciągnął szpony- już doszedł-
-Zastanawiam się czy on się czasem słyszy- wtrącił się Cyklop, słuchając uważnie Iron Mana- i czemu on wogóle nauczył się mówić-
- Okey ... wierze wam- powoli zaczeła się podnosić ruda- jest was więcej w tym lesie czy tylko wy?-
-jeszcze jest druga połowa naszej załogi i zespół ETA, a co?- spytał Logan, gdy w tej samej chwili rozległ się wielki krzyk poczwary, która wcześniej przeleciała nam nad głowami.
-A to- odparła ruda po czym zaczeła biedz w głąb lasu. Zakłopotani pobiegliśmy za nią nie wiedząc w sumie co się dzieje i czemu ona tak wystrzeliła przed siebie. Długo na odpowiedz nie musieliśmy czekać ...
- O cholera ...- mrukneła nasza grupa, gdy dotarliśmy do pewnego urwiska, na którym było ustawionych kilkanaście ogromnych głazów. Na jednym z nich stała nasza druga połowa grupy, z Thorem który miał już swój młot uniesiony ku górze a z drugiej strony w powietrzu była poczwara. Widzieliśmy jej wielkie skrzydła i ogon, który wił się w każdą strone. Na skraju głazu, na którym staliśmy, ujżeliśmy rudą, ktora próbowała coś krzyczeć do tej latającej bestii, jednak ona była za daleko.
-Złap mnie jak powiem teraz- podeszła do mnie, gdy nie rozkminiłam o co jej chodzi.
-Co?-
-Teraz!- krzykneła i zamieniła się w megafon, który upadł na ziemie.
-Miałam cię złapać?- ocknełam się gdy podszedł do mnie Logan, kiwając głową.
-Tak to się robi- odparł, podnosząc megafon, z którego rozniósł się krzyk.
-Lady Dragon! Lady Dragon!- słysząc to, poczwara zwróciłą oczy ku naszej grupie.
- ... zje nas?- szepnełam do megafonu, ktory znów stał się dziewczyną.
-Jeśli zobaczy że jesteście ze mną to nie- odszepneła mi, gdy nasza druga połówka nas dojżała i podbiegła do nas. Migiem schowałam się za Loganem, widząc że nadciąga Ameryka. W tym samym czasie poczwara powoli opuściła się ku ziemi, a kiedy staneła już na niej, blask zaczął od niej bić tak że prawie wszystkich oślepił. Zostawiając tylko ogon i skrzydła, Lady Dragon podeszła do nas seksownym krokiem, przez co wszyscy faceci w naszej grupie oniemieli.
-Witam- odparła brunetka, robiąc lekki wiaterek swoimi skrzydłami. Rozglądnełam się i zobaczyłam że nasza płeć przeciwna stała w bezruchu, gapiąc się na nią prawie z otwartymi ustami.
-Eahm ... możesz przestać tak bić blaskiem? Chłopów nam cofasz w rozwoju- odezwała się nagle Eveline, widząc jak Cyklopowi zaczeła unosić się para z okularków.
-Wybaczcie- uśmiechneła się chowając skrzydła i ogon- moge porozmawiać z Kapitanem?- spytała, gdy chwyciłam za głowe Ameryki i pokiwałam na tak po czym popchałam go w jej strone.
-Chyba się z nimi nie dogadamy- westchnełam gdy ruda zaczeła machać przed oczyma Tonyemu i grzebać mu w zbroi.
-------------------------------------------------
-Mówiłem ci coś Saturnina- zaczął Ameryka, siedząc już w samolocie po tym jak wszyscy odzyskali rozum- masz zakaz wychodzenia z naszej siedziby!-
-Zajmij się gośćmi na razie- próbowałam wybrnąć jakoś z tego, jednak on nie dawał za wygraną.
-Niech szef ją zostawi, i tak Bannerowi się dostanie. On ją miał pilnowac- wtrącił się Tony.
-Tak na prawde to Logan jest moją niańką- wskazałam na Rosomaka, który ledwo siedział na swoim miejscu- i jak na razie to mi wystarczy-
-Więc mówisz że jesteś smokiem?- spytał Thor, będąc troche dalej od nas.
-Tak mnie zmutowano- wzruszyła rękami Lady Dragon- moje prawdziwe imie to Lana Wayet. Zostałyśmy zmutowane we dwie w tym samym czasie, tylko że ja w istote a ona w ... może powiesz sama?- popatrzyła na rudą, która się uśmiechneła.
-Daj ręke- poprosiła Thora który posłuszne ją wyciągnął- powiedz jakąś rzecz-
-Samolot-
-Może coś mniejszego na początek- zaśmiała się.
-Hmmm to pistolet- odparł gdy dziewczyna zmieniła się w broń, upadając na jego dłoń. Ten zdziwiony popatrzył na to zjawisko, wpatrując się dokładnie w pistolet w który się zmieniła.
-Możesz mnie wypróbować! Strzelam na prawde!- odparła ruda,a w sumie pistolet, gdy Thor namieżył nim cel i wystrzelił.
-Ej kurde!- krzyknął Tony, gdy ten trafił go w zbroje- bo połkniesz kiedyś ten młot ty Bogu Wszechświatów w pedalskiej pelerynie!-
-Boże-poprawiła go Eveline.
-Nie zasługuje na to by odmieniać to poprawnie- pokiwał głową fochnięty.
-Jestem Ksenia Kardona- odparła ruda, zmieniając się w dziewczyne i siadając na swoim miejscu- zwana też Szarą Materią-
-masz piegi- uśmiechnął się Thor, gdy dziewczyna zasłoniła szybko swoją twarz, patrząc gdzie indziej.
-Nie wspominaj jej o tym- szepneła Lana, gdy rudą wstała szybko i można powiedzieć uciekła od nich- to jej pięta Achillesa. Nienawidzi ich, chociaż ja sądze że są słodkie i świetnie w nich wygląda, ale jest strasznie uparta- wzruszyła rękami gdy Bóg Wszechświata śledził każdy ruch Ksenii. W tej samej chwili rozległ się grzmot a samolot się zatrząsł. Wszyscy zaczeli się rozglądać przestraszeni, nie wiedząc co się dzieje.
-Co to za huk?! Strzelają do nas?- zerwał się Kapitan, próbując się połączyć z pilotem.
-Kapitanie, ktoś nas ostrzeliwuje z ziemi- usłyszeliśmy z jego krótkofalówki głos pilota.
-O cholera- jęknął Logan, łapiąc się za głowe- ja wam nie będe potrzebny więc zostawcie mnie w spokoju!- zapiął się pasami, próbując nie stracić przytomności. Reszta szybko przykleiła się do okien, wpatrując się w las, z którego wydobywały się małe czewone płomienie.
-To tak jakby mamy przekichane- szepnął Tony, widząc że te czerwone płomienie okazały się rakietami, które leciały prosto na nas ...

~~ nowi bohaterowe już są !! ;D --> Superhero

sobota, 12 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 7

~~idziemy jak Burza moi mili! :D Już 7 i już w następnym pojawią się nowe postacie ^^ 
~~ przy okazji tam gdzieś w połowie rzdz są takie dziwne odstępy ale nie umiałam tego ogarnąc więc tak zostało xd

~~ i tak jeszcze by troche przeciągnąć xd na fb jest taka fajna gra z Marvela gdzie sa i Avengersi i X-Meni o nazwie "Marvel: Avengers Alliance". Polecam bardzo :)

-Za ile lądujemy?- spytał Logan, trzymając się poręczy, która była przyczepiona koło ławki gdzie siedzieli.
-Pół godziny, może mniej może więcej- odparł z cwaniacką miną Cyklop, gdy widział jak Rosomak był o mały włos od puszczenia pawia.
-Masz szczęście że nie mam siły ci dokopać bo już śmiałbyś się tyłkiem- warknął Logan gdy ten tylko podniósł ręce ze śmiechem.
-Scott przestań- odezwała się Eveline- widzisz że mu niedobrze to przynajmniej nie uprzykrzaj mu życia- popatrzyła na obydwojga gdy Cyklop prychnął a Rosomak wystawił mu szpona i wysłał fucka któryś już raz w kolej- to znaczy że się chcecie wyzabijać czy rozejm? Bo jak pierwsze to budze Tonyego- spytała, gdy zobaczyli przed nimi Iron Mana, który słodko sobie chrapał, śpiąc na siedząco na ławce. Zaśmiali się cicho gdy Logan pokręcił głową.
- ... Co to było?- spytał Howlett, podnosząc nagle głowe gdy zdezorientowani popatrzyli na niego.
-Już zaczynasz mieć urojenia Logan- zaśmiał się Cyklop gdy Wolv wstał i migiem jego szpony znalazły się na wierzchu. W tej samej chwili Scott umilkł. Bez wahania Rosomak zaczął chwiejnym krokiem podążać do graciarni, która znajdowała się na końcu samolotu. Szedł pewnym krokiem, jednak obijal się o sciany wielkiej machiny która ...
-Uwaga turbulencje, może troche potrząść- ... zaczeła się trząść.
-Jasna cholera- mruknął do siebie Rosomak, próbując ustać w miejscu- jeszcze tego mi brakowało do szczęścia- zły powoli człapał dalej gdy nagle przystał i zaczął węszyć. Powoli zaczął zamykać oczy, wsłuchując się w cisze która go otaczała, jednak ta cisza okazała się być zdradliwa. W sekundzie wyciągnął dwa boczne szpony po czym zamachnął się prawą ręką i ...
-Logan to ja!- krzyknełam, gdy moja szyja była otoczona z dwóch stron wielkimi szponami, które przyparły mnie do muru. Z twarzy Rosomaka zniknął gniew i powoli pojawiło się nieporozumienie. Migiem wsunął szpony na ich miejsce i zaczął przyglądać mi się uważnie.
-Takie pytanie ...- zaczął Logan, wchodząc do reszty-kto tego małego gada wpuscił do samolotu?- spytał, ciągnąc mnie za ręke, gdy próbowałam się wyrwać.
-O hej Saturnina! Może jakbyś się nie tłukła to nikt by sie nie połapał- zaczął Tony, przebudzając się ze snu.
-Wiedziałeś o tym?- podniósł brew Logan.
-Trudno żeby nie wiedział, gościu wszędzie wetchnie nos- mruknełam.
-Z tego co pamiętam rozkaz Kapitana był inny- założyła ręke na ręke Eveline kiedy westchnełam i usiadłam koło Tonyego.
-Ale skoro już jestem to nie możecie mnie wyrzucić z samolotu nie?- zaśmiałam się, patrząc na ich poważne miny- ... nie?-
Samolot wił się w przestworzach jeszcze przez kilkanaście minut, następnie wylądował na
Środku wielkiego lasu. Musieliśmy wyjśc tak, by nikt mnie nie zauważył, mowa tu o Tarczy bo nasi może by mnie nie wydali.
-Melduj Logan, czy dotarliście do lasu?-
-Tu Logan, dotarliśmy do lasu i jesteśmy gotowi na dalsze poszukiwania-
-Dobrze. Jeśli znajdziecie coś podejrzanego, meldujcie-
-Będziemy- odparł do krótkofalówki po czym wsadził ją sobie do kieszeni.
-Jak nas Tarcza przyłapie to będzie niezły bigos- odparł Cyklop, patrząc na mnie z pod byka.
-To najwyżej go zjemy, wielkie mi halo- popchał go do przodu Tony, wstawiając się za mną przy tym wywracając też oczami. No cóż, może z natury jestem leniwą osoba, jednak nie potrafie usiedzieć w miejscu, gdy w lesie na moich przyjaciół czycha zło! Wędrowaliśmy dalej w głąb lasu, odważnie, nie patrząc do tyłu. Dziwnym trafem jakoś nikt nie chciał oddalić się od grupy bo w sumie w grupie rażniej, chociaż łatwiejszy jest cel. Jednak podczas tej wędrówki było kilka alarmów które postawiły naszą czujność do pionu, jednak były fałszywe. Ale ostatni alarm był naprawde prześmieszny ...
-Widzicie to?- spytał nagle Cyklop, rozglądajać się dookoła.
-Nie, wiesz? Potrzeba nam okularków 3D takie jak ty masz- wymadrzył się Logan na co Scott westchnął głęboko. Gdy wznieśliśmy oczy ku górze, ujrzeliśmy jak opada na ziemie świecący się pył.
-Co to?- spytała Eveline, spoglądając na swoje ręce, na które opadło troche tego świecidełka.
-Śnieg?- przyglądałam się cudeńkowi, gdy spadał na zbroje Tonyego po czym zdmuchnełam to z niego. Widok był nieziemski ...
-To nie śnieg- pokiwał przecząco głową Logan, spoglądając uważnie na tą ‘manne z nieba’. W pewnej chwili kilka pyłków połączyło się, tworząc niewielkiego smoka, który po sekundzie rozpłynął się w powietrzu. W tym samym czasie poczuliśmy jak jakiś stwór przeleciał nam nad głowami, jednakże widzieliśmy tylko jego cień. Eveline migiem wyciągneła strzałe po czym zaczeła celować w niebo, które stało się puste. Zapadła głucha cisza ... staliśmy nieruchomo, wpatrując się w gwieżdziste niebo, które ukazało nam się po tym jak poczwara przeleciała nad nami. Te sekundy wydawały się wieczne, gdy czekaliśmy na jej kolejny ruch, spoglądając na siebie znacząco, jednak nie wiedząc co nas czeka. W tym samym momencie wielka poczwara pojawiła się na niebie, osłaniana przez wysokie i krzaczaste drzewa. Armena wycelowała po czym puściła strzałe, która poleciała w strone wielkiego cienia, jednak niespodziewanie strzała odbiła się od niej, trafiając w samą maske Iron Mana, który w ostatniej chwili zdołał ją opuścić.
-no dzięki- mruknął Tony, wyciągając strzałe- wiem że jestem czerwony ale twój cel jest troche inny!-
-nie wiem jak wy ale ja radze szukać Thora- rzucił Cyklop, zawracając.
-nie wiem jakie to święto dzisiaj ale po raz pierwszy się z tobą zgodze, bądz z tego dumny- odparł mu Logan po czym wszyscy wzieliśmy nogi za pas i uciekaliśmy przed siebie, byle by tylko znależc Thora. Po co nam on? No wiecie ... przyda nam się nordycki Bóg który włada piorunami. Uciekając, słyszeliśmy trzepot skrzydeł który wydawał się być tóż za nami. Nie mogliśmy na to pozwolić by ta skrzydlata bestia nas dopadła. Przyspieszyliśmy po czym kierowaliśmy się do gęstrzego lasu. Nie zdążyliśmy nawet zachamować, gdy Logan przewrócił się, na niego wpadł Cyklop, póżniej Eveline i ja. Tony w ostatniej chwili wzniósł się w powietrze po czym zaczął się z nas smiać.
-głupi to ma zawsze szczęście- mruknął Logan, który leżał pod nami i nie mógł się wydostać.
-szczęście lub skafander który lata- zaczął się peszyć Tony, nadal patrząc na nas z wysokości.
-wiesz co ci radze?- zaczął Cyklop wstając- zostać tam dla twojego bezpieczeństwa-
-co to?- mruknął Logan, chwytając jakiś korzeń, przez który wszyscy zaliczyliśmy glebe- to to draństwo!- warknął po czym wyciągnął szpony.
-nie!- usłyszeliśmy niewiadomo skąd po czym zaczeliśmy się rozglądać. Odruchowo spojrzeliśmy na Tonyego.

-tym razem to nie ja, nie mam aż tak piskliwego głosu- zaczął się bronić. Gdy my dalej szukaliśmy przyczyny tego krzyku, Logan wkurzony rzucil ten korzeń jak najdalej potrafił gdy ...

wtorek, 8 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 6


~~ Z dobrą nutką BTR, zapraszam dzis na rozdział ten! Nic dodać nic ując c'mon! :D 

-Nieeeee!- wrzasnełam spanikowana, otwierając szeroko oczy i rozglądając się po pomieszczeniu. Byłam sama. Leżałam, cóż teraz siedziałam na łóżku i oddychałam ciężko. Nie wiem co się stało ani gdzie jestem. Nie pamiętałam nic, zupełnie nic. Co to za rok, dzień, godzina.
-Saturnina!- usłyszałam męski głos, dochodzący zza drzwi pokoju. Było słychać też rytmiczne walenie w nie i krzyk jakiejś kobiety.
-Panie Howlett, niech pan przestanie!-
-Ona krzykneła! Coś się musiało stać!- nadsłuchiwałam krzyków, wpatrując się w drzwi które po chwili zostały dosłownie zburzone. Przestraszona próbowałam zejśc z łóżka, jednak żadna z moich kończyn nie chciała się mnie słuchać. Po chwili uspokoiłam się, gdyż rozpoznałam znajomą twarz.
-Saturnina wszystko ok?- podbiegł do mnie zmutowany żołnierz, po czym kucnął przy moim łóżku i pomógł mi wejść spowrotem na legowisko.
-Tak ... Logan- szepnełam szczęśliwa że go widze. Bez zastanowienia przytuliłam go mocno. On jednak zbytnio nie wiedział o co mi chodzi, lecz i tak odwzajemnił uścisk- to był koszmar ...-
-Nie myśl o tym- szepnął mi, powoli uwalniając się z mojego potężnego uścisku- jest dobrze i będzie dobrze- kiwnął głową po czym zobaczyłam na jego twarzy delikatny uśmieszek.
- No Neptun, napędziłaś nam niezłego stracha- do pokoju wszedł Tony, zakładając ręke na ręke gdy ja się zaśmiałam.
-Fruń na inną planete Blaszaku- odpyskował mu Logan.
-Wypraszam sobie, ja ją znalazłem więc mam prawo tu przebywać- postawił się mu Iron Man, ani myśląc ruszać się z miejsca.
-Ej ...- szepnełam, podnosząc powoli moją prawą ręke- czy ... to jest ...- gdy spojżałam na nią, od razu zbladłam i w sumie mogłam wtopić się w ściane, taka byłam biała. Chłopcy zagubieni próbowali odgadnąc o co mi właściwie chodzi, na szczęście jeden z nich był na tyle rozsądny że ogarnął o co mi chodziło.
-Chodzi jej o igłe- wtrącił się Bruce, stając przy wejściu. Czy ja powiedziałam że to będzie jeden z nich?
-No jest igła- kiwnał głową Tony- aaa ma igłofobie?-
-Na pewno to się tak nie nazywa- kiwnął głową Banner, gdy do Sali weszła Eveline.
-Zamiast stać tak bezczynnie, to wyciągnelibyście jej to- westchneła po czym wyciągneła mi igłe, gdy tkwiłam w bezruchu. Mogła przynajmniej delikatniej ...
-Dobra ludzie mili, zrobiło się tu już tłoczno. Może tu zostać najwyżej jedna osoba- do Sali weszła pielęgniarka, ta sama która pojawiła się w moim śnie ... natychmiast wygoniła reszte, zostawiając przy mnie tylko Logana- a ty młoda damo musisz znów wsadzić igłe do żyły-
-Nie!- krzyknełam, wtulając się w Rosomaka przestraszona.
-Ten pomysł chyba nie wchodzi w gre. Nie ma innego sposobu?- spytał.
-Musimy jej pobrać krew- westchneła po czym powiedziała spokojnie- wysuń ręke gdzie wcześniej wbiłam ci igłe-
-To pani mi to zrobiła?!- pisnełam.
-Wyciągnij ręke- powtórzyła, biorąc fiolke do ręki.
-Ale ...-
-Panno Halliwell- poruszyła głową gdy niepewnie popatrzyłam na Logana.
-Nie bój się, nie zrobi ci krzywdy- odparł, powoli wyciągając moją ręke tak jak pielęgniarka mnie prosiła. W tej chwili zdażyło się coś, co nie wiedziałam czy bardziej mnie zafascynowało czy obrzydziło ... z dziury po igle zaczął wychodzić taki sznu krwi. Zaczął unosić się w powietrzu z mojej rany po czym powoli wchodzić do fiolki. To zdażenie zdziwiło nawet naszego Rosomaka, który wpatrywał się w ten pokaz oniemiały.
-Bolało?- spytała pielęgniarka, gdy potrzebna krew była już w fiolce a nitka z krwią znikneła. Bez słowa zaczełam przeglądać moją dłoń, nie wiedząc czy mam uciekać czy po prostu się uspokoić i najlepiej iść spać- musisz odpoczywać, wyniki powinny być szybko- kiwneła głową po czym wyszła z mojego pokoju.
- Żeby inne pielęgniarki tak umiały ... ominełoby mnie tyle kłóć- westchnełam gdy Logan powoli się ogarnął.
-Howlett, to że ja wyszłam to nie znaczy że pan ma tu zostać- kukneła zza resztek drzwi siostra Helojza, gdy Logan westchnął i powoli się podniósł.
-Cóż Saturnina, wyganiją mnie- wzruszył ramionami a ja kiwnełąm głową gdy troche posmutniałam- jak coś się będzie działo, po prostu się wydżyj- uśmiechnął się gdy puściłam mu oczko na znak że rozumiem. W tej chwili poczułam jakby czas stanął w miejscu ... i w sumie my też staneliśmy w bezruchu ... wpatrując się w siebie ... to było dośc dziwne ale nie krępujące. Odziwo nie potrafiłam się od tego transu uwolnić chociaż na chwile ...
-Panie Howlett- powtórzyła pielęgniarka, widząc że Logan ani widział się ruszyć z miejsca i opuścić mojego pokoju. Noo i koniec transu ...
-Krzycz jak coś- powtórzył Logan, patrząc na mnie po czym zniknął. Pielęgniarka popatrzyła na mnie znacząco po czym odparła.
-Nie za stary dla ciebie?-
-Chyba on jest za stary dla wszystkich kobiet świata- kiwnełam głową na co ona się zaśmiała.
-Odpocznij sobie mała, i nawet nie próbuj przechadzać po siedzibie- ostrzegła mnie po czym wyszła. Westchnełam głęboko po czym położyłam się na łóżku, patrząc w sufit. Nie zasne, nie po tym co mi się śniło. Poza tym coś dziwnego działo się w moim żołądku. Coś między huraganem Katrina a zacieszem.
-No kużwa!- krzyknełam, podnosząc się po kilkunastu minutach- nie ma opcji żebym tu siedziała- warknełam, schodząc z łóżka i rozglądając się po pokoju. Wtedy ogarnełam że mam na sobie piżame- no chyba im się obwody przegrzały ... żeby dawać mi różową piżame!- złapałam się za głowe, szybko szukając moich łachmanek. Gdy wkońcu ubrałam się w coś normalnego, zaczełam obczajać teren- pusto ...- szepnełam do siebie i powoli wyszłam z pokoju, będąc pewna że nie ma nikogo w pobliżu.
-Wcale nikt cię nie widzi- usłyszałam głos i momentalnie zaczełam się rozglądać przestaszona, gdy przez moje ciało przeszedł mocny prąd.
-Co jest ...?- mruknełam do siebie, gdy nie zobaczyłam nikogo.
-W góre mała, w góre- dalej słyszałam ten głos i teraz troche mniej przestraszona zaczełam się rozglądać po suficie, gdy dostrzegłam kamerke- no witaj- zobaczyłam jak to ustrojstwo zaczeło ruszać obiektywem.
-Banner- warknełam, oddychając głęboko- ty na serio chcesz ode mnie dostać-
-No co? Chciałem spróbować czy mnie będzie słychać-
-Ide do ciebie- kiwnełam głową ze śmiechem po czym pędem znalazłam się w Sali komputerowej- Bruce! Odbiło ci?!-
-Z tego co słyszałem to miałaś pozostać w łóżku- zaśmiał się, odrywając wzrok od monitoru.
-Skąd wiesz?-
-Bo siostra Helojza tu była i kazała mi ciebie pilnować- kiwnął głową.
-W takim razie splamiłeś zadanie-westchnełam po czym zobaczyłam że coś mu dzwoni w komputerze.
-O kurde, to Kapitan Ameryka. Chowaj się!- szepnął do mnie.
-Co? To gdzie on jest?- spytałam, stając za jego komputerem.
-Zostali w lesie, tylko we czwórke wróciliście- odparł, gdy włączył rozmowe- co jest szefie?-
-Witaj. Jak tam Saturnina?-
-Miewa się dobrze- kiwnął głową, od czasu do czasu spoglądając na mnie.
-Masz więcej informacji o jej stanie?-
-No cóż ... zeskanowaliśmy ją dokładnie kiedy spała ...-
-Skanowaliście mnie?- szepnełam przerażona, gdy ten skarcił mnie wzrokiem.
- Komputer wykrył duże skupiska energii. Próbuje właśnie ustalić co to może oznaczać-
-Dobrze. Ty ustalaj i informuj mnie o dalszych postępach. A no i za dwie godziny niech reszta się stawi do lasu na kontynuacje poszukiwań-
-Dobrze kapitanie- odparł, coś stukając w klawiature.
-Ale Saturn niech zostanie-
-Co? Czemu?!- krzyknełam zbulwesowana, schylając się nad komputerem, tak że było widać moją twarz do góry nogami. Bruce załamany złapał się za głowe.
-Saturnina? Co ty tam robisz?- spytał zaskoczony Ameryka.
-Słucham co pleciesz. Czemu nie moge?!-
-Twoja moc jest niestabilna. Dopuki nie ustalimy co w tobie siedzi to nigdzie się z siedziby nie ruszasz-
-Jesteś okropny!- jęknełam.
-Taka rola przywódcy- odparł, wyłączając się.
-Co?- szepnełam, podnosząc głowe i patrząc na załamanego Bannera- to przywódcy mają być tacy okropni?-
-Eeh nie mała, chodziło mu o to że przywódcy są odpowiedzialni za całą załoge, a jeśli ktoś ma niestabilną moc to nie może ryzykowac, wystawiając go na pole walki- wytłumaczył mi powoli Bruce
-Ja nie ide się bić tylko szukać mutantów!- wzruszyłam ramionami gdy Bruce pokiwał głową- ... no i? Eeeh ... doobra ide- mruknełam, powoli wychodząc z Sali.
-Tylko bez fochania!- usłyszałam krzyk, i kiedy drzwi się zamkneły przedżeżniłam go.
-Widziałem to- usłyszałam go z głośników gdy wybuchłam śmiechem, podchodząc do okna. Był właśnie zachód słońca, zasłaniany przez pewnie tak samo wielki budynek jak nasz. Na przodzie był wielki napis ‘ETA’.
-Hmm ... skoro my jesteśmy ALFA to czemu to nie jest BETA- zaczełam rozkminiać po cichu, gdy moje dumanie przerwało ciekawe wydarzenie: na dole dostrzegłam jak samolot, którym mają wyruszyć, właśnie parkował w ich garażu. Cwaniacko podniosłam brew po czym uśmiechnełam się mając znakomity pomysł w głowie ...

sobota, 5 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 5

~~ Yoł yoł yoł bejbe! Tu Sylwietta z soczystym rozdziałem na dobry poranek! :D No cóż ... wcześniej chcieliście mnie zabić za 4 rozdział, teraz pewnie będziecie chcieli mnie zezryć za ten ... ale ostrzegam! Jak mnie zjecie to nie będzie już rozdziałów :P Come on! ;D
PS: tak dla tych co ciekawi życie innych xd Ostatnio kupiłam X-Menów, Iron Mana, X-Men Origins Wolverine, jeśli chodzi o filmy a z gier X-Men 2 i X-Men Origins Wolverine.  Nie żeby co ale dostałam już od babci niezły opieprz bo wydaje kase na filmy xd Dobra to była taka mała dygresja xd 



-Hej szaleni naukowcy! Mamy tutaj coś dziwnego dla was!- darł się Cyklop, nie zwracając w ogóle uwagi na to co działo się wokół niego, czyli to że Logan miał już podniesioną ręke by go ładnie trzasnąć w ryj.
-Chłopaki- staneła między nimi Eveline- dajcie już sobie spokój-
-bo co? On i tak nawet jak się nie wścieka to ładuje laserami z oczu- wzruszył rękami Logan na co Scott pokiwał głową ze śmiechem.
-Ej kawaleria!- pojawił się przed nimi latający Blaszany Łeb- nie zgubiliście czegoś?-
-Taa zgubiliśmy ciebie ... do teraz- odparł drwiąco Logan.
-Chyba żle się wyraziłem, rozglądnijcie się- odparł gdy tamci patrzyli na niego jak na debila- no kurde, gdzie macie Saturnine?!- krzyknął gdy dopiero wtedy załapali o co mu cały czas chodziło.
-Szlag!- krzyknął Logan, szukając mnie- była przecież tutaj!-
-Wy też poczuliście wcześniej coś dziwnego?- wtrącił się Cyklop.
-Ja nic nie poczułem bo cały czas mi marudziłeś nad uchem- warknął Rosomak.
-Z wami to się nie da normalnie rozmawiać- wywrócił oczami Tony po czym wysunął ręke i strzelił między nimi.
-Co ty robisz dupku!- krzyknął Logan.
-Wiem że chcesz nas pozabijać ale nie teraz!- odparł mu Cyklop.
-To weżcie się ogarnijcie i chodzcie szukać młodej!- rzucił Iron Man, jakby był na ziemi to by tupną, coś w stylu foch z przytupem, po czym poleciał przed siebie.
-Racja, ale czy nie zapomniałeś że nie umiemy latać?!- krzyknął za nim Logan.
-Ale umiecie biegać!- dało się słyszeć od Tonyego.
-Zabije go kiedyś- mruknął Rosomak po czym cała trójka zaczeła biedz za Blaszakiem. W sumie nie musieli nawet zbytnio się wysilać.
-Mam ją!- krzyknął radośnie Tony, gdy mnie znalazł, prawie że leżącą na podłodze. Byłam wystraszona i wycieńczona tym co się wydarzyło. Grupa odetchneła z ulgą, a Eveline migiem podniosła mnie z ziemi.
-Dobrze się czujesz?- spytała, gdy zobaczyła że byłam blada na twarzy.
-Co się stało? Kto ci to zrobił?- przybliżył się do mnie Logan, ciut przestraszony moim stanem zdrowia.
-Oni tu są ...- wyszeptałam- uciekajcie ...- po tych słowach straciłam przytomność.
-------------------------
-Logan uspokój się, będzie dobrze- odparła mu Eveline, gdy ten łaził koło moich drzwi jak smród po gaciach. Ja zaś leżałam na łóżku w śpiączce, po tym wszystkim co się wydarzyło. Oni jednak nie mieli o tym pojęcia, ponieważ nie zdołałam im jeszcze tego powiedzieć.
-Nie, nie będe spokojny! To wszystko przeze mnie! I nie próbujcie nawet zaprzeczyć- wskazał na nich, gdy ci chcieli coś powiedzieć.
-Tak, to twoja wina- kiwnął głową Cyklop gdy blondyna trzepneła go w bark.
-To wina nas trojga. Tak bardzo się rozgadaliśmy że nie zauważyliśmy że znikneła- próbowała mu tłumaczyć Eveline, jednak ten jej nie słuchał.
-To ja obiecałem że się będe nią opiekować, nie wy!- krzyknął, kiedy dziewczyna machneła ręką i odeszła od niego, ciągnąc za sobą Scotta ponieważ wiedziała że jak ich zostawi samych to będzie niezła draka. Przez chwile Logan stał jak słup soli, przyglądając się odchodzącej od niego blondynie, jednak po kilku sekundach otrząsnął się i z wielką wściekłością w oczach, próbował dostać się do moich drzwi
- Nic z tego! Siostra Helojza zamkneła jej pokój!-
-Szlag- warknął i jeszcze raz stuknął w moje drzwi zdesperowany.
-Panie Howlett, prosze się nie tłuc. Pacjentka śpi i dobrze jej zrobi chwila odpoczynku- zjawiła się za nim pielęgniarka.
-Chce ją zobaczyć- szepnął, powoli odwracając się do niej.
-Nic z tego, prosze stąd iśc bo inaczej nic to panu nie da- odparła ze stoickim spokojem, gdy Logan nie wytrzymał i huknął ze złością.
-Daj mi wejść!- wrzasnął, chcąc rzucić się na nią. Jednak pani pielęgniarka skrywała moc, o której wyżej wymieniony nie wiedział. Gdy tylko szykował się do skoku, ona wysuneła ręke, zatrzymując go w powietrzu unieruchomionego i bardzo zdziwionego, po czym rzuciła nim najdalej jak tylko się dało, prowokując że Logan znalazł się na końcu korytarza, pod samym wielkim rzędem 5 metrowych okien.
-Daj to był chiński sprzedawca jaj- odparła po czym weszła do pokoju.
-Co do ...- szepnął Logan, gdy wręcz sparaliżowało go to zdarzenie. Niedowierzanie powoli podnosił się z podłogi, wlepiając swoje ślepia w miejsce gdzie wcześniej stała siostra Helojza- diabła- wydukał, gdy był już na nogach- przegrałem starcie z pielęgniarką- otrzepał się po czym skręcił w lewo, gadając sam do siebie.
-Co tam Log?- odparł Bruce, siedząc przed komputerem i wpatrując się w monitor, gdy Logan dosłownie w tej samej chwili, po cichu, wszedł do Sali.
-A ty nagle stałeś się jasnowidzem?- podniósł brew Rosomak- wszyscy żeście tu już powariowali?-
-Po pierwsze słyszałem twoje gadanie do siebie zanim jeszcze wszedłeś, więc jakbyś był ciszej to może bym się nie połapał- kiwnął głową.
-Mhm ...-
- A co to była ta szopka z pielęgniarką?- spytał po chwili, odrywając wzrok od ekranu komputera.
-No nie mów że masz rendgen w oczach- westchnął.
-Nie, po prostu to też słyszałem- wzruszył ramionami.
-Odkąd przyjmujemy pielęgniarki z mocami mutantów?- spytał Logan, opierając się o jego biurko.
-By uniknąć sytuacji takich jak ta co zdażyłaby się przed chwilą-
-Co masz na myśli?-
-Gdyby nie jej moc, rozszarpałbyś ją- kiwnął głową.
-Nie bije niewinnych kobiet- warknął gdy Bruce chciał się wtrącić- postraszyłbym ją i tyle ...-
- Zależy co u ciebie znaczy ‘postraszyć’- westchnął- za dobrze cię znam Logan- zaśmiał się Banner, po czym wrócił do swojej pracy- poza tym nasza mała Planeta musi być pod kontrolą- ciągnął dalej, gdy Logan zaciekawiony kukał mu w monitor-coś się stało ale nie wiemy co- mruknął dumając. W tej samej chwili dało się słyszeć dżwięk jakichś helikopterów. Wszystko zaczeło dudnić i się trząść.
-Bruce! Co się dzieje!- krzyknął Logan, odwracając się.
-Nie wiem! Wszystkie wskażniki mi świrują!- odkrzyknął mu Banner, usiłując cokolwiek zrobić z maszynami. Nagle wszystko naokoło straciło swój blask ... powoli robiło się ciemno a drgania robiły się coraz mocniejsze. Lampy zaczeły migać, kołysząc się to w prawo to w lewo a za oknami zrobiło się szaro. Niespodziewanie jedna szyba po drugiej zaczeły eksplodować, przez co niektóre kawałki wbiły się do ciała Bruca.
-Bruce schowaj się!- krzyknął Logan, gdy ten ledwo zipiąc wszedł pod biurko. Nagle było słychać strzały ... cały budynek stanął w płomieniach a Logan rozglądał się dookoła, nie wiedząc co robić. Wkońcu zacisnął pięści i zaczął biedz do wyjścia, międzyczasie wysuwając swoje szpony, jednak gdy znalazł się na środku korytarza, który z prawej strony miał dziury po pozostałościach z szyb, poza budynkiem pojawil się helikopter. Wielki, potężny helikopter. Po bokach miał przymocowane masywne rakiety, które czekały na znak by zostać odpalone. Logan zamarł przez chwile, wpatrując się w wirujące dookoła skrzydła helikoptera i zadając sobie w głowie to samo pytanie ‘kto?!’ i ‘po co?’. Jednak gdy otrzeżwiał było już za póżno ... helikopter odpalił rakiety wprost na niego ...