~~ Z dobrą nutką BTR, zapraszam dzis na rozdział ten! Nic dodać nic ując c'mon! :D
-Nieeeee!-
wrzasnełam spanikowana, otwierając szeroko oczy i rozglądając się
po pomieszczeniu. Byłam sama. Leżałam, cóż teraz siedziałam na
łóżku i oddychałam ciężko. Nie wiem co się stało ani gdzie
jestem. Nie pamiętałam nic, zupełnie nic. Co to za rok, dzień,
godzina.
-Saturnina!-
usłyszałam męski głos, dochodzący zza drzwi pokoju. Było
słychać też rytmiczne walenie w nie i krzyk jakiejś kobiety.
-Panie
Howlett, niech pan przestanie!-
-Ona
krzykneła! Coś się musiało stać!- nadsłuchiwałam krzyków,
wpatrując się w drzwi które po chwili zostały dosłownie
zburzone. Przestraszona próbowałam zejśc z łóżka, jednak żadna
z moich kończyn nie chciała się mnie słuchać. Po chwili
uspokoiłam się, gdyż rozpoznałam znajomą twarz.
-Saturnina
wszystko ok?- podbiegł do mnie zmutowany żołnierz, po czym kucnął
przy moim łóżku i pomógł mi wejść spowrotem na legowisko.
-Tak
... Logan- szepnełam szczęśliwa że go widze. Bez zastanowienia
przytuliłam go mocno. On jednak zbytnio nie wiedział o co mi
chodzi, lecz i tak odwzajemnił uścisk- to był koszmar ...-
-Nie
myśl o tym- szepnął mi, powoli uwalniając się z mojego potężnego
uścisku- jest dobrze i będzie dobrze- kiwnął głową po czym
zobaczyłam na jego twarzy delikatny uśmieszek.
-
No Neptun, napędziłaś nam niezłego stracha- do pokoju wszedł
Tony, zakładając ręke na ręke gdy ja się zaśmiałam.
-Fruń
na inną planete Blaszaku- odpyskował mu Logan.
-Wypraszam
sobie, ja ją znalazłem więc mam prawo tu przebywać- postawił się
mu Iron Man, ani myśląc ruszać się z miejsca.
-Ej
...- szepnełam, podnosząc powoli moją prawą ręke- czy ... to
jest ...- gdy spojżałam na nią, od razu zbladłam i w sumie mogłam
wtopić się w ściane, taka byłam biała. Chłopcy zagubieni
próbowali odgadnąc o co mi właściwie chodzi, na szczęście jeden
z nich był na tyle rozsądny że ogarnął o co mi chodziło.
-Chodzi
jej o igłe- wtrącił się Bruce, stając przy wejściu. Czy ja
powiedziałam że to będzie jeden z nich?
-No
jest igła- kiwnał głową Tony- aaa ma igłofobie?-
-Na
pewno to się tak nie nazywa- kiwnął głową Banner, gdy do Sali
weszła Eveline.
-Zamiast
stać tak bezczynnie, to wyciągnelibyście jej to- westchneła po
czym wyciągneła mi igłe, gdy tkwiłam w bezruchu. Mogła
przynajmniej delikatniej ...
-Dobra
ludzie mili, zrobiło się tu już tłoczno. Może tu zostać
najwyżej jedna osoba- do Sali weszła pielęgniarka, ta sama która
pojawiła się w moim śnie ... natychmiast wygoniła reszte,
zostawiając przy mnie tylko Logana- a ty młoda damo musisz znów
wsadzić igłe do żyły-
-Nie!-
krzyknełam, wtulając się w Rosomaka przestraszona.
-Ten
pomysł chyba nie wchodzi w gre. Nie ma innego sposobu?- spytał.
-Musimy
jej pobrać krew- westchneła po czym powiedziała spokojnie- wysuń
ręke gdzie wcześniej wbiłam ci igłe-
-To
pani mi to zrobiła?!- pisnełam.
-Wyciągnij
ręke- powtórzyła, biorąc fiolke do ręki.
-Ale
...-
-Panno
Halliwell- poruszyła głową gdy niepewnie popatrzyłam na Logana.
-Nie
bój się, nie zrobi ci krzywdy- odparł, powoli wyciągając moją
ręke tak jak pielęgniarka mnie prosiła. W tej chwili zdażyło się
coś, co nie wiedziałam czy bardziej mnie zafascynowało czy
obrzydziło ... z dziury po igle zaczął wychodzić taki sznu krwi.
Zaczął unosić się w powietrzu z mojej rany po czym powoli
wchodzić do fiolki. To zdażenie zdziwiło nawet naszego Rosomaka,
który wpatrywał się w ten pokaz oniemiały.
-Bolało?-
spytała pielęgniarka, gdy potrzebna krew była już w fiolce a
nitka z krwią znikneła. Bez słowa zaczełam przeglądać moją
dłoń, nie wiedząc czy mam uciekać czy po prostu się uspokoić i
najlepiej iść spać- musisz odpoczywać, wyniki powinny być
szybko- kiwneła głową po czym wyszła z mojego pokoju.
-
Żeby inne pielęgniarki tak umiały ... ominełoby mnie tyle kłóć-
westchnełam gdy Logan powoli się ogarnął.
-Howlett,
to że ja wyszłam to nie znaczy że pan ma tu zostać- kukneła zza
resztek drzwi siostra Helojza, gdy Logan westchnął i powoli się
podniósł.
-Cóż
Saturnina, wyganiją mnie- wzruszył ramionami a ja kiwnełąm głową
gdy troche posmutniałam- jak coś się będzie działo, po prostu
się wydżyj- uśmiechnął się gdy puściłam mu oczko na znak że
rozumiem. W tej chwili poczułam jakby czas stanął w miejscu ... i
w sumie my też staneliśmy w bezruchu ... wpatrując się w siebie
... to było dośc dziwne ale nie krępujące. Odziwo nie potrafiłam
się od tego transu uwolnić chociaż na chwile ...
-Panie
Howlett- powtórzyła pielęgniarka, widząc że Logan ani widział
się ruszyć z miejsca i opuścić mojego pokoju. Noo i koniec transu
...
-Krzycz
jak coś- powtórzył Logan, patrząc na mnie po czym zniknął.
Pielęgniarka popatrzyła na mnie znacząco po czym odparła.
-Nie
za stary dla ciebie?-
-Chyba
on jest za stary dla wszystkich kobiet świata- kiwnełam głową na
co ona się zaśmiała.
-Odpocznij
sobie mała, i nawet nie próbuj przechadzać po siedzibie- ostrzegła
mnie po czym wyszła. Westchnełam głęboko po czym położyłam się
na łóżku, patrząc w sufit. Nie zasne, nie po tym co mi się
śniło. Poza tym coś dziwnego działo się w moim żołądku. Coś
między huraganem Katrina a zacieszem.
-No
kużwa!- krzyknełam, podnosząc się po kilkunastu minutach- nie ma
opcji żebym tu siedziała- warknełam, schodząc z łóżka i
rozglądając się po pokoju. Wtedy ogarnełam że mam na sobie
piżame- no chyba im się obwody przegrzały ... żeby dawać mi
różową piżame!- złapałam się za głowe, szybko szukając moich
łachmanek. Gdy wkońcu ubrałam się w coś normalnego, zaczełam
obczajać teren- pusto ...- szepnełam do siebie i powoli wyszłam z
pokoju, będąc pewna że nie ma nikogo w pobliżu.
-Wcale
nikt cię nie widzi- usłyszałam głos i momentalnie zaczełam się
rozglądać przestaszona, gdy przez moje ciało przeszedł mocny
prąd.
-Co
jest ...?- mruknełam do siebie, gdy nie zobaczyłam nikogo.
-W
góre mała, w góre- dalej słyszałam ten głos i teraz troche
mniej przestraszona zaczełam się rozglądać po suficie, gdy
dostrzegłam kamerke- no witaj- zobaczyłam jak to ustrojstwo zaczeło
ruszać obiektywem.
-Banner-
warknełam, oddychając głęboko- ty na serio chcesz ode mnie
dostać-
-No
co? Chciałem spróbować czy mnie będzie słychać-
-Ide
do ciebie- kiwnełam głową ze śmiechem po czym pędem znalazłam
się w Sali komputerowej- Bruce! Odbiło ci?!-
-Z
tego co słyszałem to miałaś pozostać w łóżku- zaśmiał się,
odrywając wzrok od monitoru.
-Skąd
wiesz?-
-Bo
siostra Helojza tu była i kazała mi ciebie pilnować- kiwnął
głową.
-W
takim razie splamiłeś zadanie-westchnełam po czym zobaczyłam że
coś mu dzwoni w komputerze.
-O
kurde, to Kapitan Ameryka. Chowaj się!- szepnął do mnie.
-Co?
To gdzie on jest?- spytałam, stając za jego komputerem.
-Zostali
w lesie, tylko we czwórke wróciliście- odparł, gdy włączył
rozmowe- co jest szefie?-
-Witaj.
Jak tam Saturnina?-
-Miewa
się dobrze- kiwnął głową, od czasu do czasu spoglądając na
mnie.
-Masz
więcej informacji o jej stanie?-
-No
cóż ... zeskanowaliśmy ją dokładnie kiedy spała ...-
-Skanowaliście
mnie?- szepnełam przerażona, gdy ten skarcił mnie wzrokiem.
-
Komputer wykrył duże skupiska energii. Próbuje właśnie ustalić
co to może oznaczać-
-Dobrze.
Ty ustalaj i informuj mnie o dalszych postępach. A no i za dwie
godziny niech reszta się stawi do lasu na kontynuacje poszukiwań-
-Dobrze
kapitanie- odparł, coś stukając w klawiature.
-Ale
Saturn niech zostanie-
-Co?
Czemu?!- krzyknełam zbulwesowana, schylając się nad komputerem,
tak że było widać moją twarz do góry nogami. Bruce załamany
złapał się za głowe.
-Saturnina?
Co ty tam robisz?- spytał zaskoczony Ameryka.
-Słucham
co pleciesz. Czemu nie moge?!-
-Twoja
moc jest niestabilna. Dopuki nie ustalimy co w tobie siedzi to
nigdzie się z siedziby nie ruszasz-
-Jesteś
okropny!- jęknełam.
-Taka
rola przywódcy- odparł, wyłączając się.
-Co?-
szepnełam, podnosząc głowe i patrząc na załamanego Bannera- to
przywódcy mają być tacy okropni?-
-Eeh
nie mała, chodziło mu o to że przywódcy są odpowiedzialni za
całą załoge, a jeśli ktoś ma niestabilną moc to nie może
ryzykowac, wystawiając go na pole walki- wytłumaczył mi powoli
Bruce
-Ja
nie ide się bić tylko szukać mutantów!- wzruszyłam ramionami gdy
Bruce pokiwał głową- ... no i? Eeeh ... doobra ide- mruknełam,
powoli wychodząc z Sali.
-Tylko
bez fochania!- usłyszałam krzyk, i kiedy drzwi się zamkneły
przedżeżniłam go.
-Widziałem
to- usłyszałam go z głośników gdy wybuchłam śmiechem,
podchodząc do okna. Był właśnie zachód słońca, zasłaniany
przez pewnie tak samo wielki budynek jak nasz. Na przodzie był
wielki napis ‘ETA’.
-Hmm
... skoro my jesteśmy ALFA to czemu to nie jest BETA- zaczełam
rozkminiać po cichu, gdy moje dumanie przerwało ciekawe wydarzenie:
na dole dostrzegłam jak samolot, którym mają wyruszyć, właśnie
parkował w ich garażu. Cwaniacko podniosłam brew po czym
uśmiechnełam się mając znakomity pomysł w głowie ...
Najlepszy tekst: "Fruń na inną planetę, blaszaku!" Normalnie mistrzostwo. W ogóle niektóre odzywki w tym rozdziale są tak błyskotliwe... Jeszcze ostatni akapit. W tej chwili moje myśli trudno wysłowić. Rozdział świetny! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńOczywiście przy rozdziale dużo śmiechu, turlania się po pokoju itp ;d a pomysły...ja się boję tych twoich pomysłów :o czekam :****
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńHeheheheh <3 przeczytane !! Teksty oczywiście rozwalające system jak zwykle <3 czekam na następny :-*
OdpowiedzUsuń"Fruń na inną planetę blaszaku" hahaha XD boże. XD kocham cię za te powalone teksty XD Lece do 7 ;*
OdpowiedzUsuńCoś boję się tych Twoich pomysłów tak szczerze :D
OdpowiedzUsuńPs. Twoje teksty rozwalają milordzie :*