~~Witaj za Siedmio Górogrodzie! :D otóż i wyczekiwany rozdział :D Dzięki małej pomocy Widmowej popoprawiałąm kilka rzeczy i też dowiedziałam się trochu więcej o tym co pisze :) Danke za pomoc! :D ale następnym razem mnie tak nie strasz xd
~~ już 1.000 wejśc! Dankeszyna z całego serducha <3
Migiem
wszyscy zerwali się z miejsc, próbując wymyśleć jakikolwiek plan
działania.
-Co
teraz?! Strącą nas jak nic!- krzyknął Tony, gdy kolejna rakieta
trafiła w nasz samolot a on się zatrząsł.
-Załoga!
Cyklop, Iron Man otwórzcie lufciki w oknach i strzelajcie do rakiet,
Eveline powiadamiaj nas o kolejnych rakietach które w nas lecą-
zaczął Ameryka gdy ja mu przerwałam.
-Rakiety
srakiety, chyba każdy widzi kiedy rakieta zmierza w naszą strone!-
krzyknełam.
-Nie
podważaj moich rozkazów Saturnina!- odparł mi, gdy nagle samolot
gwałtownie przechylił się w lewo.
-Kapitanie,
ja ide na góry! Skrzydłami będe oddalała od nas rakiety!-
krzykneła Lana, po czym biorąc Eveline ze sobą poszła na dach
maszyny.
-Thor!
Przywołaj pioruny!- krzyknął Tarcza.
-Jak
przywołam to mogą roztrzaskać samolot!- odparł mu gdy Kapitan
nagle zamilkł.
-To
rób tak by w nas nie trafiać!- warknął Tony.
-Thor-
szarpneła go lekko Ksenia, zwracając na siebie jego uwage- ... to
chyba już przerabialiśmy- uśmiechneła się cwano po czym zmieniła
się w karabin maszynowy.
-Niesamowita
jesteś- zaśmiał się blondyn , chwytając za broń po czym
dołączając do Tonyego i Scotta.
-Logan!-
krzyknełam do niego, gdy ten prawie modlił się o spokojne
lądowanie.
-Nic
mi nie jest! Nie zwracaj na mnie uwagi!- krzyknął gdy samolot
jeszcze bardziej przechylił się w lewo. Kapitan wszedł na góre
samolotu, gdy zobaczył jak Lady Dragon odpycha od siebie wielkie
rakiety, swoimi czerwonymi jak ogień skrzydłami.
-Kapitanie!-
klepneła go po ramieniu Eveline- jakie rozkazy?-
-Nie
dać się roztrzaskać- odparł poważnym tonem po czym wziął
rozmach i rzucił w dół swoją tarcze, która unieszkodliwiła
niektórych wrogów po czym wróciła do niego.
-Kirje!-
krzyknełam, gdy poraz kolejny walnełam plecami w potężną ściane
naszego samolotu.
-Dlatego
Kapitan nie chciał cię brać!- krzyknął do mnie Logan, próbując
pokazać że jednak nie lęka się takiego latania.
-Tak
wiem jestem bezużyteczna! Nie musisz mi tego przypominać!-
wrzasnełam wręcz do niego, gdy ten zrobił zakłopotaną mine- tak
wiem ...- szepnełam po czym spuściłam głowe. Z chwili smutku
wyrwał mnie kolejny trach w samolot który tym razem jakby stracił
panowanie i leciał na oślep. Migiem wstałam, udając się a raczej
doczłapując się do kabiny pilota- Ja jebie ...- szepnełam, gdy
zobaczyłam że piloci leżeli na sterach w kałuży krwi. Połowa
szyby była rozbita więc pewnie odłamki zabiły pilotów. Szybko
zepchnełam głównego dowodzącego z siedzenia po czym usiadłam na
nim, zakładając słuchawki- kochani dosyć tego dobrego, Saturnina
przejmuje stery-
-Halliwell
co ty wyprawiasz?!- usłyszałam
Kapitana, gdy gwałtowie wyprostowałam stery, tak że lecieliśmy
plus minus prosto. W słuchawkach usłyszałam krzyki po czym zdałam
sobie sprawe że niektórzy są przecież na dachu!- co
ty robisz?!-
-Sorka!
Zapomniałam o was!-
-Czemu
siedzisz za sterami?! Gdzie są piloci?!-
-Nie
żyją! Ktoś musi tym prowadzić!-
-Zginiemy-
usłyszałam
nagle Tonyego w słuchawkach.
-Ty
się zajmij strzelaniem, pilotowanie zostaw mnie-
-A
pilotowałaś chociaż raz w życiu?!- krzyknął
spanikowany Cyklop, gdy podniosłam brew z cwaniackim uśmiechem.
-
... nie- wcisnełam gaz po czym próbowałam jak najszybciej zniknąć
z radaru wroga. Może to nie było mistrzowskie latanie, ale
przynajmniej utrzymywaliśmy się w powietrzu.
-Zginiemyyyyyy!!!-
dało
się słyszeć z samolotu.
-Uwaga
skręcam leciutko w prawo! I niech ktoś trzepnie za mnie Tonyego-
powiedziałam do mikrofonu po czym dało się słyszeć ‘ał’. W
tej samej chwili wskażnik pokazał dwie nadchodzące rakiety z
prawego boku przez co musiałam gwałtownie skręcić w przeciwną
strone.
-Miało
być leciutko! Nie mówiąc o tym że w inną strone!- usłyszałam
głos Eveline.
-Czepiaj
się rakiet nie mnie!- krzyknełam do niej. Gdy ja próbowałam
opanowac akcje za kierownicą, reszta broniła samolotu jak mogła. Z
naszej wielgachnej machiny wydobywały się strzały, lasery, potężne
podmuchy wiatru, tarcza oraz strzelania z karabinu. Dyskoteka na
całego. Musiałam jednak się skupić ... na mojej głowie leżało
całe życie załogi.
-Kto
mógłby do nas strzelać z dołu?- spytał Thor, patrząc na swój
karabin.
-Ty
już kompletnie zgłupiałeś że gadasz do karabinu?- odparł mu
Tony, przyglądając się mu uważnie.
-Zapewne
naukowcy którzy nas stworzyli- odparła mu Ksenia.
-Teraz
to chyba ja zgłupiałem bo słysze jak karabin ci odpowiada- Tony
prawie zbladł gdy z tego szoku wywabił go Cyklop, ciągnący go za
zbroje.
-Przydaj
się w końcu i przestań gadać!- krzyknął Scott, gdy wreszcie
zajeli się obroną samolotu.
-Scott
jak tam sytuacja- spytałam przez mikrofon.
-Strzelamy,
ale z tego co widze rakiet przybywa-
-A
jak tam Logan?-
-Logan!-
krzyknął
Cyklop, odwracając się do niego- przynieśc
wiadro?-
-Wal
się- odparł
ledwo żywy.
-Jest
dobrze-
przytaknął ze śmiechem.
-Ameryka!
Jak na górze?-
-Saturnina
nie mam już siły w skrzydłach!- krzykneła
Lana mając zadyszke.
-Tu
Zespół ETA co się dzieje?- odezwał
się nagle głos w moich słuchawkach.
-Chwała!
Tu zespół ALFA, mamy problem! Zostaliśmy ostrzelani i ...- w tej
samej chwili jedna z rakiet trafiła w nasze prawe skrzydło z
trzaskiem- nie mamy jednego skrzydła!- krzyknełam przerażona,
chwytając za stery oraz próbując podnieśc w jakikolwiek sposób
maszyne.
-
Saturn co się dzieje?!- usłyszałam
głos Cyklopa.
-Macie
okna przed sobą a nie widzicie?! Dostaliśmy! Przygotujcie się na
twarde lądowanie!- ostrzegłam ich, gdy samolot zamiast zwalniać,
zaczął mi przyspieszać.
-Puść
mnie Thor!- krzykneła Ksenia, gdy Bóg Wszechświata zrobił to co
kazała- mam pomysł ... i ani słowa Tony!-
-Dokładnie,
nie odzywaj się- kiwnął głową Cyklop. Na górze zaś, gdy
zobaczyli że szybkim tempem zbliżamy się do ziemi, troche zaczeli
panikowac. Eveline w ostatniej chwili wróciła do samolotu a Lady
Dragon chwyciła Kapitana Ameryke i wzniosła się w przestworza, gdy
samolot gruchnął o ziemie. Starałam się o jak najmniejsze szkody,
kiedy za mną wybuchła poduszka powietrzna, a raczej ... wiadomo
kto. Wreszcie samolot zatrzymał się, uderzając w drzewo, przez co
walnełam głową w szybe i rozciełam sobie łuk brwiowy oraz czoło.
Powoli załoga zaczeła wychodzić z wraku, ale gdy Szara Materia
zmieniła się już w normalną osobe, cały dach samolotu się
zapadł.
-Wszyscy
są cali?- spytał Ameryka, patrząc na rannych, którzy o własnych
siłach wydostali się z wraku.
-Można
powiedzieć że w kawałkach, ale cali- jęknełam, powoli wydostając
ręke na zewnątrz, potem drugą, a na końcu, podpierając się o
szybe, podciągnełam się do góry.
-Jest
i nasz pilot!- odparł uradowany Tony, pomagając mi wyjśc.
-Czyli
już są wszyscy- kiwnął głową Kapitan, spoglądając na nas.
-Chwila
...- szepnełam, analizując całą sytuacje- Logan ...- jak stałam
tak się zerwałam i wleciałam do wraku, szukając i krzycząc jego
imie- Logan! Logan gdzie jesteś?!-
-Pod
spodem! Utknąłem!- usłyszałam jego krzyk i przegrzebałam się
przez blachy, znajdując go pod nimi
-O
matko, ulga- westchnełam, gdy go zobaczyłam.
-Nie
ma co, musisz zrobić prawko na pilota- kiwnął głową gdy cicho
się zaśmiałam, probując go wyciągnąć.
-Co
jest grane ...- szepnełam, gdy nie mogłam odczepić pasów.
-Coś
mnie tu blokuje, a nie moge rozciąć pasów bo ręce mam
przygniecione- mruknął, próbując się wydostać.
-Cholera-
warknełam, próbując w jakikolwiek sposób go uwolnić.
-
Widze że miałaś bliskie spotkanie z szybą- powiedział widząc moją krew
spływającą po czole.
-To
jest akurat najmniejszy problem- odparłam po czym coraz bardziej
zaczełam się wkurzać że nawet te cholerne pasy są przeciwko
mnie. Nie wiem jak ale znów prąd przeszedł przeze mnie tak, że
gdy machnełam ręką, pasy zostały przecięte, a gdy zobaczyłam co
stało się z moimi rękoma, zaniemówiłam. Loganowi udało się
wydostać z pod wraku, jednak gdy zobaczył moje pazury na dłoniach,
nie wiedział co powiedzieć.
-Ej!
Żyjecie?!- usłyszałam krzyk Cyklopa po czym ockneliśmy się oby
dwoje, przez co moje pazury zamieniły się znów w normalne ręce.
Szybko wyszliśmy z wraku, po czym podeszliśmy do całego zespołu-a
tak panikowałaś- pokiwał głową- nic by mu się nie stało, gdyby
tam dłużej posiedział- zdołał skończyć zdanie, gdy cały wrak
wybuchł i zamienił się w kule ognia. Padliśmy na ziemie
przestraszeni, gdy Lady Dragon osłoniła nas skrzydłem. Gdy
niebespieczeństwo było już stabilne, powoli zaczeliśmy się
podnosić z ziemi.
-Następnym
razem gdy znajdziesz się w takiej sytuacji, zostawie cię na pastwe
losu. Zobaczymy czy będzie tak ciekawie- mruknął do niego Logan,
po czym poszedł przed siebie. Nagle było słychać odgłos
wirujących skrzydeł helikoptera no i po chwili ujżeliśmy wielką
maszyne, która wylądowała dosłownie przed nami. Wielkie wrota
otworzyły się a w nich ...
juhuuuu :* super :* chce więcej xDDD !!
OdpowiedzUsuńWarren? Mój Warren? Jest w końcu: Jak ja na to czekałam. A teraz uwaga, bo będę Cię molestować o kolejne notki. No a teraz z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Rozdział świetny! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKończąc zawsze w taki sposób podsycasz moją ciekawość! :P robisz to specjalnie, prawda? :D Ale i tak Cię kocham :*
OdpowiedzUsuń