trwa inicjalizacja, prosze czekac...

wtorek, 22 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 9

~~Witaj za Siedmio Górogrodzie! :D otóż i wyczekiwany rozdział :D Dzięki małej pomocy Widmowej popoprawiałąm kilka rzeczy i też dowiedziałam się trochu więcej o tym co pisze :) Danke za pomoc! :D ale następnym razem mnie tak nie strasz xd 
~~ już 1.000 wejśc! Dankeszyna z całego serducha <3 

Migiem wszyscy zerwali się z miejsc, próbując wymyśleć jakikolwiek plan działania.
-Co teraz?! Strącą nas jak nic!- krzyknął Tony, gdy kolejna rakieta trafiła w nasz samolot a on się zatrząsł.
-Załoga! Cyklop, Iron Man otwórzcie lufciki w oknach i strzelajcie do rakiet, Eveline powiadamiaj nas o kolejnych rakietach które w nas lecą- zaczął Ameryka gdy ja mu przerwałam.
-Rakiety srakiety, chyba każdy widzi kiedy rakieta zmierza w naszą strone!- krzyknełam.
-Nie podważaj moich rozkazów Saturnina!- odparł mi, gdy nagle samolot gwałtownie przechylił się w lewo.
-Kapitanie, ja ide na góry! Skrzydłami będe oddalała od nas rakiety!- krzykneła Lana, po czym biorąc Eveline ze sobą poszła na dach maszyny.
-Thor! Przywołaj pioruny!- krzyknął Tarcza.
-Jak przywołam to mogą roztrzaskać samolot!- odparł mu gdy Kapitan nagle zamilkł.
-To rób tak by w nas nie trafiać!- warknął Tony.
-Thor- szarpneła go lekko Ksenia, zwracając na siebie jego uwage- ... to chyba już przerabialiśmy- uśmiechneła się cwano po czym zmieniła się w karabin maszynowy.
-Niesamowita jesteś- zaśmiał się blondyn , chwytając za broń po czym dołączając do Tonyego i Scotta.
-Logan!- krzyknełam do niego, gdy ten prawie modlił się o spokojne lądowanie.
-Nic mi nie jest! Nie zwracaj na mnie uwagi!- krzyknął gdy samolot jeszcze bardziej przechylił się w lewo. Kapitan wszedł na góre samolotu, gdy zobaczył jak Lady Dragon odpycha od siebie wielkie rakiety, swoimi czerwonymi jak ogień skrzydłami.
-Kapitanie!- klepneła go po ramieniu Eveline- jakie rozkazy?-
-Nie dać się roztrzaskać- odparł poważnym tonem po czym wziął rozmach i rzucił w dół swoją tarcze, która unieszkodliwiła niektórych wrogów po czym wróciła do niego.
-Kirje!- krzyknełam, gdy poraz kolejny walnełam plecami w potężną ściane naszego samolotu.
-Dlatego Kapitan nie chciał cię brać!- krzyknął do mnie Logan, próbując pokazać że jednak nie lęka się takiego latania.
-Tak wiem jestem bezużyteczna! Nie musisz mi tego przypominać!- wrzasnełam wręcz do niego, gdy ten zrobił zakłopotaną mine- tak wiem ...- szepnełam po czym spuściłam głowe. Z chwili smutku wyrwał mnie kolejny trach w samolot który tym razem jakby stracił panowanie i leciał na oślep. Migiem wstałam, udając się a raczej doczłapując się do kabiny pilota- Ja jebie ...- szepnełam, gdy zobaczyłam że piloci leżeli na sterach w kałuży krwi. Połowa szyby była rozbita więc pewnie odłamki zabiły pilotów. Szybko zepchnełam głównego dowodzącego z siedzenia po czym usiadłam na nim, zakładając słuchawki- kochani dosyć tego dobrego, Saturnina przejmuje stery-
-Halliwell co ty wyprawiasz?!- usłyszałam Kapitana, gdy gwałtowie wyprostowałam stery, tak że lecieliśmy plus minus prosto. W słuchawkach usłyszałam krzyki po czym zdałam sobie sprawe że niektórzy są przecież na dachu!- co ty robisz?!-
-Sorka! Zapomniałam o was!-
-Czemu siedzisz za sterami?! Gdzie są piloci?!-
-Nie żyją! Ktoś musi tym prowadzić!-
-Zginiemy- usłyszałam nagle Tonyego w słuchawkach.
-Ty się zajmij strzelaniem, pilotowanie zostaw mnie-
-A pilotowałaś chociaż raz w życiu?!- krzyknął spanikowany Cyklop, gdy podniosłam brew z cwaniackim uśmiechem.
- ... nie- wcisnełam gaz po czym próbowałam jak najszybciej zniknąć z radaru wroga. Może to nie było mistrzowskie latanie, ale przynajmniej utrzymywaliśmy się w powietrzu.
-Zginiemyyyyyy!!!- dało się słyszeć z samolotu.
-Uwaga skręcam leciutko w prawo! I niech ktoś trzepnie za mnie Tonyego- powiedziałam do mikrofonu po czym dało się słyszeć ‘ał’. W tej samej chwili wskażnik pokazał dwie nadchodzące rakiety z prawego boku przez co musiałam gwałtownie skręcić w przeciwną strone.
-Miało być leciutko! Nie mówiąc o tym że w inną strone!- usłyszałam głos Eveline.
-Czepiaj się rakiet nie mnie!- krzyknełam do niej. Gdy ja próbowałam opanowac akcje za kierownicą, reszta broniła samolotu jak mogła. Z naszej wielgachnej machiny wydobywały się strzały, lasery, potężne podmuchy wiatru, tarcza oraz strzelania z karabinu. Dyskoteka na całego. Musiałam jednak się skupić ... na mojej głowie leżało całe życie załogi.
-Kto mógłby do nas strzelać z dołu?- spytał Thor, patrząc na swój karabin.
-Ty już kompletnie zgłupiałeś że gadasz do karabinu?- odparł mu Tony, przyglądając się mu uważnie.
-Zapewne naukowcy którzy nas stworzyli- odparła mu Ksenia.
-Teraz to chyba ja zgłupiałem bo słysze jak karabin ci odpowiada- Tony prawie zbladł gdy z tego szoku wywabił go Cyklop, ciągnący go za zbroje.
-Przydaj się w końcu i przestań gadać!- krzyknął Scott, gdy wreszcie zajeli się obroną samolotu.
-Scott jak tam sytuacja- spytałam przez mikrofon.
-Strzelamy, ale z tego co widze rakiet przybywa-
-A jak tam Logan?-
-Logan!- krzyknął Cyklop, odwracając się do niego- przynieśc wiadro?-
-Wal się- odparł ledwo żywy.
-Jest dobrze- przytaknął ze śmiechem.
-Ameryka! Jak na górze?-
-Saturnina nie mam już siły w skrzydłach!- krzykneła Lana mając zadyszke.
-Tu Zespół ETA co się dzieje?- odezwał się nagle głos w moich słuchawkach.
-Chwała! Tu zespół ALFA, mamy problem! Zostaliśmy ostrzelani i ...- w tej samej chwili jedna z rakiet trafiła w nasze prawe skrzydło z trzaskiem- nie mamy jednego skrzydła!- krzyknełam przerażona, chwytając za stery oraz próbując podnieśc w jakikolwiek sposób maszyne.
- Saturn co się dzieje?!- usłyszałam głos Cyklopa.
-Macie okna przed sobą a nie widzicie?! Dostaliśmy! Przygotujcie się na twarde lądowanie!- ostrzegłam ich, gdy samolot zamiast zwalniać, zaczął mi przyspieszać.
-Puść mnie Thor!- krzykneła Ksenia, gdy Bóg Wszechświata zrobił to co kazała- mam pomysł ... i ani słowa Tony!-
-Dokładnie, nie odzywaj się- kiwnął głową Cyklop. Na górze zaś, gdy zobaczyli że szybkim tempem zbliżamy się do ziemi, troche zaczeli panikowac. Eveline w ostatniej chwili wróciła do samolotu a Lady Dragon chwyciła Kapitana Ameryke i wzniosła się w przestworza, gdy samolot gruchnął o ziemie. Starałam się o jak najmniejsze szkody, kiedy za mną wybuchła poduszka powietrzna, a raczej ... wiadomo kto. Wreszcie samolot zatrzymał się, uderzając w drzewo, przez co walnełam głową w szybe i rozciełam sobie łuk brwiowy oraz czoło. Powoli załoga zaczeła wychodzić z wraku, ale gdy Szara Materia zmieniła się już w normalną osobe, cały dach samolotu się zapadł.
-Wszyscy są cali?- spytał Ameryka, patrząc na rannych, którzy o własnych siłach wydostali się z wraku.
-Można powiedzieć że w kawałkach, ale cali- jęknełam, powoli wydostając ręke na zewnątrz, potem drugą, a na końcu, podpierając się o szybe, podciągnełam się do góry.
-Jest i nasz pilot!- odparł uradowany Tony, pomagając mi wyjśc.
-Czyli już są wszyscy- kiwnął głową Kapitan, spoglądając na nas.
-Chwila ...- szepnełam, analizując całą sytuacje- Logan ...- jak stałam tak się zerwałam i wleciałam do wraku, szukając i krzycząc jego imie- Logan! Logan gdzie jesteś?!-
-Pod spodem! Utknąłem!- usłyszałam jego krzyk i przegrzebałam się przez blachy, znajdując go pod nimi
-O matko, ulga- westchnełam, gdy go zobaczyłam.
-Nie ma co, musisz zrobić prawko na pilota- kiwnął głową gdy cicho się zaśmiałam, probując go wyciągnąć.
-Co jest grane ...- szepnełam, gdy nie mogłam odczepić pasów.
-Coś mnie tu blokuje, a nie moge rozciąć pasów bo ręce mam przygniecione- mruknął, próbując się wydostać.
-Cholera- warknełam, próbując w jakikolwiek sposób go uwolnić.
- Widze że miałaś bliskie spotkanie z szybą- powiedział widząc moją krew spływającą po czole.
-To jest akurat najmniejszy problem- odparłam po czym coraz bardziej zaczełam się wkurzać że nawet te cholerne pasy są przeciwko mnie. Nie wiem jak ale znów prąd przeszedł przeze mnie tak, że gdy machnełam ręką, pasy zostały przecięte, a gdy zobaczyłam co stało się z moimi rękoma, zaniemówiłam. Loganowi udało się wydostać z pod wraku, jednak gdy zobaczył moje pazury na dłoniach, nie wiedział co powiedzieć.
-Ej! Żyjecie?!- usłyszałam krzyk Cyklopa po czym ockneliśmy się oby dwoje, przez co moje pazury zamieniły się znów w normalne ręce. Szybko wyszliśmy z wraku, po czym podeszliśmy do całego zespołu-a tak panikowałaś- pokiwał głową- nic by mu się nie stało, gdyby tam dłużej posiedział- zdołał skończyć zdanie, gdy cały wrak wybuchł i zamienił się w kule ognia. Padliśmy na ziemie przestraszeni, gdy Lady Dragon osłoniła nas skrzydłem. Gdy niebespieczeństwo było już stabilne, powoli zaczeliśmy się podnosić z ziemi.
-Następnym razem gdy znajdziesz się w takiej sytuacji, zostawie cię na pastwe losu. Zobaczymy czy będzie tak ciekawie- mruknął do niego Logan, po czym poszedł przed siebie. Nagle było słychać odgłos wirujących skrzydeł helikoptera no i po chwili ujżeliśmy wielką maszyne, która wylądowała dosłownie przed nami. Wielkie wrota otworzyły się a w nich ...
-Podwieźć was?- ukazał się Anioł ...

3 komentarze:

  1. juhuuuu :* super :* chce więcej xDDD !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Warren? Mój Warren? Jest w końcu: Jak ja na to czekałam. A teraz uwaga, bo będę Cię molestować o kolejne notki. No a teraz z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Rozdział świetny! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kończąc zawsze w taki sposób podsycasz moją ciekawość! :P robisz to specjalnie, prawda? :D Ale i tak Cię kocham :*

    OdpowiedzUsuń

Never too young to be a superhero \m/